Aura nie dopisała podczas drugiej edycji zawodów w ramach rybnickiego Grand Prix Energetyków i cross, który z nazwy miał być wiosenny, odbywał się w prawdziwie jesiennych warunkach. Nie zraziło to jednak stałych bywalców cyklu, którzy tłumnie stawili się, by zasłużyć na drugi „puzel” do medalowej układanki.
Dużą zaletą Grand Prix jest to, że każdy z jego sześciu etapów odbywa się w innej części miasta, co gwarantuje dużą różnorodność tras. Tym razem uczestnicy zawodów spotkali się w dzielnicy Paruszowiec, przy szkółce leśnej i mieli do przemierzenia 15 km leśnej trasy. Ci, którzy nie czuli się na siłach, by przebiec taki dystans mogli wybrać krótszą, pięciokilometrową trasę. Z takim odcinkiem musieli się też zmierzyć zawodnicy w kategorii nordic walking.
– Ciężko się biegło, bo trasa nie należy do najłatwiejszych, szczególnie po wczorajszych deszczach. Było dużo błota i, oczywiście, pojawiały się też kałuże – powiedziała nam Sabina z Rybnickiej Grupy Biegowej.
– Było ślisko, z lekkim błotkiem – zgadzała się Violetta Gembala. – Ale mimo opadów deszczu trasa została przygotowana i oznaczona bardzo dobrze. Tutaj organizacja zawsze jest bardzo dobra. Świetny pomysł z ogniskiem, przy którym można było się ogrzać i upiec kiełbaski. Dziękujemy Energetykowi za tak fajnie zorganizowane zawody i czekamy na następne! – deklarowała.
– SBD zawsze staje na wysokości zadania – przyznała Sabina. – Impreza bardzo klimatyczna, oryginalny medal, fajni ludzie, do tego ognisko po biegu, kiełbaski i wokół ogniska. To wszystko daje bardzo fajna energię.
Organizatorzy stanęli na wysokości zadania. Przygotowali nie tylko piękne medale, elektroniczny pomiar czasu, ognisko i kiełbaski, ale też nagrody i trofea dla najszybszych zawodników, losowanie nagród, profesjonalną rozgrzewkę a dla zawodników w kategorii nordic walking także krótkie przeszkolenie z zakresu techniki i kontrolę sędziów na trasie. Do walki wszystkich zagrzewał promienny uśmiech i niegasnący entuzjazm szefowej klubu Asi Fojcik, która tradycyjnie ucałowała na mecie każdego zawodnika.
Dopisało wszystko, poza pogodą. – Pogoda była jesienna na tym wiosennym crossie – śmiał się Mariusz Górzyński. – Trzeba było omijać kałuże. Ale za to organizacja była świetna.
Jak widać, mimo braku profesjonalnego zaplecza, można przygotować naprawdę profesjonalny bieg. I za to organizatorom należą się wielkie brawa. A nam pozostaje poczekać na kolejną imprezę z cyklu. Tym razem zawodnicy zmierzą się z połową królewskiego dystansu w ramach Półmaratonu Energetyków.
KM