Nigdy nie jesteś pogromcą góry. Góry nie mogą być pokonane – pokonujesz twoje własne nadzieje, obawy, słabości. Jim Whittaker
Wisła to malownicza miejscowość usytuowana w sercu Beskidu Śląskiego, to tu początek bierze królowa polskich rzek. I to tu została właśnie został zorganizowany II Wiślański Półmaraton oraz II Wiślańska Dziesiątka. Biegacze nie tylko zmagali się z trudną trasą (organizatorzy pozwolili, abyśmy sami na około 5km wybrali dystans jaki chcemy pokonać oceniając swoją predyspozycje na dany dzień) ale również z żarem, który lał się z nieba. Pogoda nas nie rozpieszczała.
Relacja Agnieszki Chwałek, Ambasadorki Festiwalu Biegowego w Krynicy
19 czerwiec - start godz. 11 .. ruszyliśmy wszyscy zwarci i gotowi na męki i walkę z samym sobą. Osobiście sama tuż przed startem wybrałam dystans - 10km. O półmaratonie nie było mowy. Nie przy takiej pogodzie. W sumie nawet nie wiedziałam czy uda mi się pokonać trasę dziesięciokilometrową. Nogi zmęczone po połówce górskiej z zeszłego tygodnia plus wirus trzymający mnie od soboty.. Do tego biegłam Półmaraton Wiślański na pierwszej edycji - nie chciałam po raz kolejny tak bardzo cierpieć.. Bolało, bolało, oj bardzo bolało.!
Pierwsze 5km prowadziły asfaltem pod górę. Wiedziałam, że będzie tam rozwidlenie - część zawodników pobiegnie dalej wybierając trasę dłuższą, a część z nas zawróci. Czekałam na ten moment. Prawie 5 km zbiegu. Coś co lubię najbardziej. Wiatr i torpeda w nogach. Samopoczucie o dziwo jeszcze lepsze, ale nie chciałam przesadzać.. Powoli zaczęłam. Tak - wiedziałam, że jestem w miarę na dobrej pozycji. Teraz tylko trzeba trzymać tempo i nie dać się wyprzedzić.
7 .. 8 .. 9km.. jeszcze tylko chwilka i do mety. Nikogo nie widzę przed ani za sobą. Z lasku wybiegamy na główną drogę.. kilkaset metrów, wały Wiślane - tam spotkałam znajomego.. uśmiech do zdjęcia i ostatnie 300 metrów do mety. Słyszę swoje nazwisko wyczytywane przez spikera, gratulacje i medal na szyi już zawisł. Jest mój.
A na mecie? Woda, pyszny arbuz, pomarańcze, rodzynki, bakalie i pasta party. Organizatorzy się postarali jeżeli chodzi o bufet - również na trasie były owoce, izotoniki i gąbki z wodą, aby można było się schłodzić. I nie tylko.
Trasa świetnie oznaczona. Chyba nigdzie nie widziałam lepszego oznaczania. Krioterapia? Każdy wcześniej zgłoszony mógł skorzystać z tego dobrodziejstwa. Ja jednak i jak większość biegaczy wybraliśmy zimną kąpiel w Wiśle. Doskonała regeneracja i ulga dla nóg.
Wysiłek nie poszedł na marne. Każdy z nas mógł dostać dyplom z wygenerowanym miejscem i czasem. Patrzę.. i własnym oczom nie wierzę 1 miejsce w K20 oraz 5 OPEN kobiet. Radość ogromna, gdyż był to dopiero drugi mocny start w tym roku po powrocie po kontuzji i pierwszy rok w nowej już kategorii K20.
Góry - jest w nich wszystko co kocham. Wiatr w żagle... w nogi i do następnych górskich startów!
Agnieszka Chwałek, Ambasadorka Festiwalu Biegowego w Krynicy