Gdy we wtorek Tom Owens, amerykański ultramaratończyk zadał Kilianowi Jornetowi pytanie, czy ten byłby w stanie wbiec na Mont Blanc dwa razy tego samego dnia, takiej odpowiedzi się nie spodziewał.
Następnego dnia o 5:30 rano Jornet, który we francuskich Alpach akurat trenuje, wyruszył z Houches. Pokonując tradycyjną drogę, po 4 godzinach i 20 minutach był już na Mont Blanc.
Z powrotem do Houches pobiegł mniej tradycyjnym szlakiem. Przebiegł na włoską stronę, przez lodowiec Miage, do schroniska. Tam nastąpiła krótka przerwa na włoskie panini, a potem znowu wspinaczka na Mont Blanc i zbieg do miejsca startu.
Wszystko to zajęło Katalończykowi 12 godzin. W sumie pokonał 6700m przewyższeń w górę i w dół, zostając pierwszym rekordzistą w tym nowym górskim wyzwaniu.
Oprócz udowodnienia koledze, że dwukrotne zdobycie szczytu w ciagu jednego dnia jest możliwe, bieg był także przygotowaniem przed najważniejszym celem tego sezonu. Katalończyk ograniczył w tym roku starty, by całkowicie skupić się na rekordowym zdobyciu Mont Everestu.
„Wow! Kilian to był tylko żart” - napisał na swoim profilu sprawdza całego zamieszania.
Tymczasem dobry humor, nie opuszcza przyjaciół Kiliana. Emelie Forsberg w komentarzach na facebooku, już rozpoczęła rzucanie nowego wyzwania. „Ale trzy razy nie dałby rady” - napisała. Odpowiedzi na razie nie ma. Jest za to forma przed najbliższym startem. 15 lipca Kilian po raz trzeci wystartuje w Hardrock 100.
IB