Śledząc walkę o złote medale i kolejne rekordy świata, umykają nam drobne gesty przypominające o duchu olimpijskim. Baron Pierre de Coubertin podkreślał, że ważny jest sam udział a nie tylko zwycięstwo. Pamiętając o tych słowach, w Rio de Janeiro sportowcy wciąż udowadniają, że postawa fair play nie jest im obca.
We wtorkowych półfinałach w biegu na 5000m zawodniczka z Nowej Zelandii - Nikki Hamblin została podcięta w tłoku i przewróciła się na bieżnię. Upadając trafiła nieszczęśliwie pod nogi Amerykanki Abbey D'Agostino, którą przypadkowo powaliła. W wyniku upadku bardziej ucierpiała ta druga. Jednak Hamblin poczekała na rywalkę, pomogła jej wstać i mobilizowała do dalszego biegu.
Zawodniczka z Nowej Zelandii ukończyła zmagania na przedostatnim miejscu w półfinale z wynikiem 16:43.61. Amerykanka była ostatnia z czasem 17:10.02 (w krajowych eliminacjach piąte miejsce z czasem 15:14.04). Na mecie obie zawodniczki padły sobie w ramiona. Następnie D'Agostino trafiła pod opiekę lekarzy.
After Abbey D'Agostino gets taken down in the 5K prelim, protest was successful & she gets into the final #Rio2016pic.twitter.com/3GPQCK5DmK
— MileSplit US (@milesplit) 16 sierpnia 2016
Finisz na królewskim dystansie to niezwykłe wydarzenie. Już sama nazwa konkurencji nawiązuje do antycznych korzeni igrzysk i greckiego miasta Maraton. W niedzielę w Rio reprezentantki Niemiec i zarazem bliźniaczki Anna i Lisa Hahner przekroczyły metę na Sambodromie trzymając się za ręce.
Biegaczki zajęły odpowiednio 82. i 83. miejsce z czasem 2:45.32 i 2:45.33 a symboliczne zdjęcie rozlało się po sieci. Sprawę nagłośnił jednak dopiero niemiecki związek Deutche Leichatletikverband. Przedstawiciele federacji... skrytykowali postawę swoich reprezentantek.
Thomas Kurschilgen dyrektor sportowy DLV powiedział, że wyglądało to tak, jakby siostry ukończyły „fun run”, a nie maraton olimpijski. Jest to brak szacunku i policzek dla wszystkich innych sportowców znajdujących się w niemieckiej reprezentacji olimpijskiej. - Trzymając się za rękę to można iść na spacer a nie kończyć dystans olimpijskiego maratonu - argumentował.
Zawodniczki bronią się, tłumacząc że wyścig nie był ustawiony na wspólny finisz. Przez większą dystansu wyżej była Lisa. Półmaraton Anna pokonała w czasie 1:20:28, a Lisa w 1:19:57. Cały czas różnice między nimi nie były wielkie, 300-400 metrów przed metą Anna dogoniła siostrę. Decyzję o wspólnym wbiegnięciu podjęły miały podjąć spontanicznie.
- Czas i zajęte miejsce nie sprawiły nam radości, ale tego dnia robiłyśmy co mogłyśmy, żeby być jak najwyżej. Decyzję o wspólnym finiszu podjęłyśmy w jakimś magicznym momencie - powiedziała mediom Anna Hahner.
Hat der Verlierer kein Recht zu jubeln? #hahnertwins#marathon@welthttps://t.co/tHyTEfQDs9
— Inga C. Thomas (@ingathomas) 15 sierpnia 2016
W chwili, gdy doniesienia o aferach dopingowych niszczą czysty sport mamy wrażenie, nasi sąsiedzi mają raczej pretensje o słaby wynik, a nie o to, że ich biegaczki wbiegły trzymając się za ręce. W Nowej Zelandii nikt nie ma pretensji do biegaczki, o to że nie pobiła rekordu życiowego (15:18.02). Wręcz przeciwnie - biegaczkę traktuje się jak bohaterkę. Być może sytuacja z jej udziałem choć w części zostanie zapamiętana tak jak ta z udziałem Dareka Redmonda i jego ojca.
RZ