Trzy dni po ceremonii zamknięcia Igrzysk XXXI Olimpiady w Rio de Janeiro nadal nie milkną dyskusje o wydarzeniach związanych z biegaczami. Tym razem szeroko omawiana jest sprawa hinduskiej maratonki Op Jashwy.
Zawodniczka, która ukończyła bieg na 89. miejscu z czasem 2:47:19. Na mecie upadła i została odwieziona do szpitala. Gdy doszła do siebie zaczął się prawdziwy maraton wzajemnych oskarżeń i pretensji.
Zawodniczka, która dwukrotnie ustanawiała w przeszłości rekord Indii w maratonie oskarżyła swoją federację o ryzykowanie jej życiem i zdrowiem. Według Jashwy, obecni na miejscu przedstawiciele federacji indyjskiej nie dostarczyli jej wody ani izotoników, a tej zapewnionej przez organizatorów było za mało.
Gorący dzień powodował zwiększone zapotrzebowanie na wodę, tymczasem ona mijała napoje przygotowane przez inne federacje oraz puste stanowisko swojej własnej. Teraz potraktowana w ten sposób biegaczka domaga się śledztwa i sprawy sądowej.
Indyjska federacja widzi tę kwestię nieco inaczej. Według pracowników technicznych, to właśnie biegaczka powinna była dostarczyć im napoje, z których chciała korzystać na trasie. Twierdzą też pytali ją o te napoje przed biegiem. Federacja ma również świadka w postaci drugiej biegaczki, która swoje napoje otrzymała.
Zeznania obydwu stron zawierają rozbieżności i obydwie strony twierdzą, że ewentualne śledztwo pomoże poprzeć ich wersję.
Nam jednak w całej historii najdziwniejszy wydaje się fakt, że suport techniczny spokojnie przyglądał się jej wyczerpaniu i odwodnieniu, nie zwracając uwagi na zagrożenie, co nie powinno mieć miejsca, nawet gdyby zamieszanie okazało się być winą zawodniczki.
IB
Źródła: dailyo.in / indianexpress / Daily Mail
fot. wikipedia