Przed rozpoczęciem olimpiady w Rio, wydawało się, że jeszcze nigdy działania antydopingowe nie miały tak wysokiego priorytetu. Wykluczenie Rosji, zwiększenie roli kontroli, tymczasowa siedziba Sądu Arbitrażowego ds. Sportu, który obradował w Rio, pozwalały optymistycznie patrzeć na przejrzystość rywalizacji sportowej.
Jednak, opublikowany w tym tygodniu raport Światowej Agencji Antydopingowej sporządzony przez niezależnych obserwatorów nie zostawia suchej nitki na przygotowaniu do sprawnego przeprowadzenia kontroli dopingowej podczas igrzysk w Rio. Obserwatorzy wytknęli organizatorom błędy i niedociągnięcia na każdej stronie 55-stronicowego raportu.
Najpoważniejszym problemem okazał się brak dostępu do zawodników poza zawodami. Wszystko dlatego, że lokalizacja sportowców została określona jako wioska olimpijska. Zabrakło jednak numerów budynków i pokojów. Zamiast przeprowadzać kontrole, kontrolerzy tracili czas, na poszukiwania zawodników. Nie zawsze ich wysiłki kończyły się sukcesem, a zdarzały się dni, podczas których odwoływano nawet połowę zaplanowanych kontroli. Jednak spotkanie z zawodnikiem wcale nie gwarantowało przeprowadzenia sprawnej kontroli.
W raporcie zwrócono uwagę na niezadowalający proces logistyczny. Z analizy wynika, że kontrolerzy borykali się z problemem dostaw odczynników i wyposażenia laboratoryjnego, chaotycznym przepływem informacji oraz niewyszkolonymi pomocnikami i brakiem tłumaczy. Za dalece niewystarczające uznano także zaplecze organizacyjne dla kontrolerów, w tym dostęp do posiłków i transportu.
Międzynarodowy Komitet Olimpijski odniósł się do zarzutów wydając oświadczenie, w którym podkreśla, że mimo pewnych wyzwań, w wielu obszarach zostały poprawione słabe punkty z poprzednich igrzysk. Przyznał jednocześnie, że problemem był brak przeszkolonego personelu.
IB