Ostatni łódzki bieg roku i jednocześnie jedna z dwóch najstarszych (obok majowego Textilcrossu) wciąż istniejących w regionie łódzkim imprez biegowych – 32. Bieg Sylwestrowy – przetoczył się w dzisiejsze południe oszronionymi ścieżkami Lasu Łagiewnickiego. Zawody co roku organizuje Regionalna Rada Olimpijska we współpracy z władzami miasta i województwa. W tym roku towarzyszyła im rekordowa frekwencja, po raz pierwszy przekraczając dziewięćsetkę uczestników – dokładnie 910. Na starcie, oprócz miejscowych biegaczy, często stają dobrzy zawodnicy z całego kraju.
Start corocznie ma miejsce przy stawach w Arturówku. Tradycją tego leśnego biegu są liczni przebierańcy. Innym niepisanym zwyczajem jest rozpoczynanie konsumpcji szampana przez niektórych uczestników już podczas biegu. A dla mnie osobiście był to już siódmy udział w tych zawodach – startuję nieprzerwanie od edycji 2010. W Biegu Sylwestrowym biegałem, kiedy jeszcze tak naprawdę nie biegałem. Raz zdarzyło mi się nawet wygrać konkurs na najlepsze przebranie...
Najpierw wystartowały bieg młodzieżowy na dystansie 2 km i dwukrotnie krótszy bieg VIP-ów. W tym pierwszym spośród 105 uczestników zwyciężyli Jakub Szkudlarek z RKS Łódź (7:26) i Ola Dawidziak (8:20). W zawodach znanych osobistości natomiast wygrali byli olimpijczycy: średniodystansowiec Piotr Kędzia (4:38) i maratonka Wanda Panfil (4:41). Wśród innych sław biorących w nim udział warto wymienić związanego od lat z Biegiem Sylwestrowym piłkarza ręcznego Zygfryda Kuchtę, naszych reprezentantów w kolarstwie na IO w Tokio w 1964 roku Lucjana Józefowicza i Jana Kudrę, a także najstarszego zawodnika – mistrza świata M80 w maratonie Jana Morawca. Pan Jan zapowiedział atak na mistrzostwo globu w kategorii M85, do której właśnie wszedł!
O 11:30 wystartował bieg główny. Lekki przymrozek, słońce, błękitne niebo, szron na drzewach i ścieżkach – krótko mówiąc świetne warunki. Po dłuższym roztrenowaniu i niezbyt sportowo spędzonych Świętach do formy nie wraca się od razu, więc ruszyłem bez szarpania. Do tego czułem jeszcze w nogach 30 km wybieganie sprzed trzech dni. Szczególnie na pierwszym z dwóch okrążeń około 10-kilometrowej trasy panował gęsty tłok. 900 osób to dużo jak na pojemność tych ścieżek, ale i tak dobrze, że nie musieliśmy stać w kolejce do zakorkowanej mety jak w pamiętnym biegu AD 2011, który dotąd wspominamy ze śmiechem. Z kiepską formą długie, łagodne podbiegi wydawały się nie mieć końca. Wynik 48:28 to wszystko, na co było mnie tym razem stać.
Wygrał Patryk Stypułkowski z RKS Łódź (31:44) przed Maciejem Nitką z ABM Jędraszek Łódź (31:51) i Emilem Dobrowolskim z LLKS Prefbet Śniadowo (32:06). Najszybszą z pań została wywodząca się z łódzkich Szakali Bałut, a obecnie biegająca jako Frontrunnner Asics Monika Kaczmarek (35:56), wyprzedzając Kamilę Pobłocką-Dobrowolską z UKS Ekonomik-Maratończyk Lębork (37:09) i Sylwię Ślęzak z CKS Budowlanych Częstochowa (38:01). Pełne wyniki biegu głównego, młodzieżowego i VIP-ów można zobaczyć TUTAJ.
Obok samego zwycięzcy, najbardziej zadowolony wydawał się jego wieloletni trener z LKS Koluszki Antoni Tomczyk, który sam wcześniej wziął udział w biegu VIP-ów. Choć Patryk obecnie biega w RKS Łódź, pan Antoni trenował go wcześniej przez dziesięć lat i był bardzo dumny ze swojego wychowanka. Młody zawodnik przed rokiem był tutaj drugi, a teraz pierwszy raz stanął na najwyższym stopniu podium.
Monika Kaczmarek w poprzednich trzech edycjach Biegu Sylwestrowego również dwukrotnie wygrywała, a raz była druga. Trzecia zawodniczka łódzkich MP w maratonie ma nadzieję, że taki koniec roku zapowiada jeszcze lepszy kolejny rok, a szczególnie wiosenny maraton. Zamiast w rodzinnej Łodzi, zamierza prawdopodobnie wystartować w Dębnie, gdzie tym razem odbędą się mistrzostwa Polski kobiet.
Najszybszy łodzianin tegorocznego DOZ Maratonu – Piotr Józwiak – teraz też zgarnął główną nagrodę, jednak w kategorii... przebierańców! Ucharakteryzowany na znanego z filmów o Batmanie Jokera, zawodnik Kita Team dobiegł na metę w rekreacyjnym tempie wraz z przyjaciółmi z drużyny. Również wyraził nadzieję, że taki szczęśliwy przełom starego i nowego roku jest dla niego dobrą wróżbą.
Przy gorącej herbacie, grochówce, kiełbaskach i kaszance z rusztu wszyscy życzyliśmy sobie nawzajem szampańskiej zabawy sylwestrowej i znakomitej formy sportowej przez cały nadchodzący rok. Tego samego życzymy wszystkim Czytelnikom!
Kamil Weinberg