Tydzień czasu daje prezydent Międzynarodowej Federacji Lekkoatletycznej Sebastian Coe władzom rosyjskiego sportu na ustosunkowanie się do zarzutów o systemowe przyzwolenie na doping i zakrojona na gigantyczną akcję manipulowanie wynikami kontroli, w którą zaangażowani byli nawet funkcjonariusze służby bezpieczeństwa FSB. Rosji grozi wykluczenie ze wszystkich struktur IAAF.
Wczorajszy dzień przyniósł prawdziwe trzęsienie ziemi w międzynarodowej lekkoatletyce. Po lekturze wstrząsającego raportu Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) wiadomo, że czeka nas rewolucja w zawodowym sporcie. Tej afery po prostu już nie da się zamieść pod dywan. Skala przestępstw jest za duża. Otwartym pytaniem pozostaje, kto powinien dokonać oczyszczenia skoro nawet władze Międzynarodowej Federacji Lekkoatletycznej są podejrzane o korupcję.
Obraz funkcjonowania rosyjskiego sportu, który wyłania się z 323-stronicowego raportu WADA jest przerażający. W cały proceder oszustwa zaangażowane ma być państwo od poziomu trenerów, związków sportowych, agencji antydopingowych po polityków. Łudząco przypomina to system stworzony w latach 80-tych w NRD. Wszyscy o wszystkim wiedzieli, ale panowała pełna zmowa milczenia uniemożliwiająca przeciwdziałanie.
Podmieniane i manipulowane są więc wyniki testów, podrabiane recepty. W grudniu 2014 r. w laboratorium antydopingowym w Moskwie bezprawnie zniszczono 1417 próbek krwi i moczu. Oczywiście ten cały proceder ma swoją cenę. Sportowcy musieli oddawać 5 proc. swoich dochodów Grigorijowi Rodczence, szefowi miejscowego WADA.
Nad wszystkim pieczę miały rosyjskie służby bezpieczeństwa FSB, które - zdaniem autorów raportu – niejednokrotnie potrafiły zastraszać pracowników laboratorium i ich rodziny.
Dochodzenie WADA wykazało też, że oprócz oficjalnego laboratorium – które ma teraz stracić akredytację – prawdopodobnie działała też na obrzeżach Moskwy podobna placówka tyle, że tajna. Miała ono dokonywać badań próbek sportowców i przesyłać do akredytowanego laboratorium tylko te z nich, które dały negatywne wyniki. Pozostałe, budzące podejrzenia niszczono.
Rosjanie stanowczo odrzucają te oskarżenia. Zarzucają wręcz autorom przekłamania. Władimir Ujba, przewodniczący Federalnej Agencji Medycyny i Biologii, która opiekuje się rosyjskim sportowcami powiedział nawet, że „to kwestia czysto polityczna. Raport jest częścią międzynarodowych sankcji, które nakłada się na Rosję w związku z sytuacją na Krymie i z konfliktem z Ukrainą. Zarzuty są bezpodstawne”.
Minister sportu Witalij Mutko uznał z kolei wezwanie do zawieszenia Rosji jako nieobiektywne. – Oczywiście zdarzały się w naszym kraju przypadki dopingu, ale nie ma mowy o zorganizowanym procederze – stwierdził.
Tymczasem opublikowanie wczorajszego raportu może pociągnąć za sobą lawinę wniosków o rewizję wyników z zawodów, w których triumfowali Rosjanie. Pierwszy zrobił to Australijczyk Jared Tallen. W Londynie zajął on drugie miejsce w chodzie na 50 km. Teraz okazało się, że triumfator zawodów Siergiej Kirdiapkin jest w grupie pięciu sportowców (takich jak m.in. Maria Sawinowa, Jekatierina Poistogowa i Olga Kaniskina) w stosunku do których WADA domaga się dożywotniej dyskwalifikacji.
Według komisji przypadek Kirdiapkina jest „szczególnie podejrzany” gdyż już przed Olimpiadą wiedziano o 10 próbkach, które wskazywały na przyjmowanie przez chodziarza niedozwolonych substancji. Rosyjskiej Federacja Lekkoatletyczna został nawet poinformowana o nieprawidłowościach w paszporcier biologicznym sportowca, ale nic z tym nie zrobiono i zawodnik mógł nadal startować. Dyskwalifikacja dotknęła go dopiero na początku tego roku, jednak dotyczy ona jedynie okresu od października 2012 r., czy nie obejmuje Igrzysk w Londynie.
– Jestem naprawdę bardzo zły, że Międzynarodowa Federacja, ciało sportowe, które ma chronić czystych sportowców tak długo przyglądała się oszustwu. To rozczarowujące, kiedy się to czyta. Przecież Kirdiapkin powinien już od dwóch lat zostać zdyskwalifikowany.
MGEL
źródło: WADA, The Guardian, BBC