Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13082 articles
Browse latest View live

Caster Semenya zmienia dystans! Pobiegnie 3000 m w Diamentowej Lidze

$
0
0

Caster Semenya przegrała sądową batalię w zakresie hiperandrogenizmu biegaczek z prawnikami IAAF, ale ostatni jej start w Diamentowej Lidze w Dosze wcale nie był tym ostatnim. Dwukrotna mistrzyni olimpijska na 800 m nabierze dystansu, i to nie tylko do nowych przepisów.

Biegaczka z RPA będzie gwiazdą słynnego mityngu Prefontaine Classic w Portland, gdzie wystartuje na 3 000 m. Rekord życiowy Caster w tej konkurencji to 9:36.29 i uzyskany został w 2017 roku. Od tego czasu Afrykanka nie startowała w biegach długich.

Będzie to pierwszy start Semenyi od momentu obowiązywania nowych przepisów dot. poziomu testosteronu w organizmie lekkoatletek, które objęły dystanse od 400m do 1 mili. Zgodnie przyjętymi wytycznymi, zawodniczki z podwyższonym poziomem testosteronu muszą obniżyć farmakologicznie stężenie surowicy do 5 nmol /l. Dodajmy, że u kobiet zwykle jest to ok. 2 nmol/l.

Biegaczki z hiperandrogenizm mogą wciąż startować bez poddawania się kuracji, tylko że pod pewnymi warunkami, np. w zawodach rangi krajowej albo w biegach z mężczyznami.

Semenya nie może już rywalizować w swojej koronnej konkurencji. Zapowiedziała, że nie ma zamiaru podać się kuracji hormonalnej, ale jeszcze przed rozpatrzeniem apelacji przez Trybunał ds. Sportu w Lozannie, zastosowała się do nowych przepisów i zmieniła dystans.

W biegu na 800 m nie miała sobie równych. Także na 1500 m zdobyła brąz mistrzostw świata w Londynie. Jej wyniki na 3 000m pozostają na razie niewiadomą. Oficjalna życiówka biegaczki, wedle bazy IAAF, to 9:36.29.

Podczas mityngu Prefontaine Classic Semenya pobiegnie w otoczeniu takich gwiazd jak Hellen Obiri - wicemistrzyni olimpijskiej na 5000 m, wielokrotnej rekordzistki świata Etiopki Genzebe Dibaby, jej rodaczki Almaz Ayany - rekordzistki świata na 10 000 m, czy utytułowanej Holenderki Sifan Hassan. Wszystkie one mają lepsze rekordy życiowe od gwiazdy z RPA.

Mityng Prefontaine Classic zaliczany do Diamentowej Ligi odbędzie się 30 czerwca, wyjątkowo nie w Eugene, a w Stanford. Wszystko z powodu przebudowy historycznego stadionu Hayward Field.

RZ



Nie żyje młoda uczestniczka maratonu w Cleveland

$
0
0

Nie tak miał wyglądać ten dzień dla zaledwie 22-letniej Amerykanki Taylor Ceepo. Uczestniczka maratonu rozgrywanego w stanie Ohio straciła przytomność tuż przed metą Zgon stwierdzono po przewiezieniu do szpitala. Trwa wyjaśnianie okoliczności tragedii.

Plany, nadzieje i marzenia. Wszystko to zgasło w jednym tragicznym momencie. Według relacji lokalnych mediów, biegaczka upadła niecały kilometr przed metą niedzielnego 42. Rite Aid Cleveland Marathonu. Z pomocą na początku ruszyć mieli inni uczestnicy, a potem ratownicy.

Według doniesień, imprezie towarzyszyła wysoka temperatura powietrza, bo ponad 26 stopni Celsjusza. W sumie do szpitala przyjęto prawie 70 uczestników biegu z objawami odwodnienia, ale też z problemami ortopedycznymi.

Zmarła biegaczka była absolwentką Uniwersytetu Walsh i tam trenowała piłkę nożną. Studia ukończyła zaledwie kilka tygodni temu.

Organizatorzy maratonu w Clevland poinformowali, że są zasmuceni całą sytuacją, a swoje myśli kierują w stronę jej rodziny i przyjaciół.

Z opisywanych historii najczęściej widzimy, że do śmiertelnych wypadków dochodzi tuż przed metą. W takich przypadkach powraca pytanie czy tragedii dało się uniknąć? Nieustannie przypominamy Wam, by się badać i działać profilaktycznie. Każdorazowo do wysiłku fizycznego należy podchodzić z rozwagą i "mierzyć siły na zamiary", do czego nieustannie namawiamy.

RZ

źródło: www.cleveland.com


Szóstka na Zermatt. Znamy skład reprezentacji Polski na ME w biegach górskich (7 lipca)

$
0
0

Dominika Stelmach, Anna Ficner i Katarzyna Golba oraz Sylwester Lepiarz, Dawid Malina i Michał Biały – tak będzie wyglądał skład reprezentacji Polski na Mistrzostwa Europy w Biegach Górskich, które 7 lipca odbędą się w Szwajcarii.

Do Zermatt, kurortu i stacji narciarskiej w Alpach Pennińskich u styku granicy z Francją i Włochami, pojadą zawodnicy, którzy najlepiej spisali się w sobotnich Mistrzostwach Polski w Biegu Górskim na Krótkim Dystansie. Rywalizację o medale rozegrano w Sobótce w ramach 26 Biegu na Ślężę.

Z możliwości wyjazdu na ME zrezygnowali jedynie wicemistrzowie kraju, którzy mają w tym czasie inne plany i już wcześniej uprzedzali, że o powołanie do kadry tym razem nie walczą.

Podwójna detronizacja. Ślęża wyłoniła mistrzów Polski na krótkim dystansie w górach

Regulamin kwalifikacji ogłoszony wcześniej przez Polski Związek Lekkiej Atletyki były proste: na ME jedzie po troje najlepszych zawodników MP pod warunkiem straty czasowej do zwycięzcy biegu nie większej niż 5 procent. Rekord trasy „wykręcony” przez Dominikę Stelmach sprawił jednak, że w przypadku kobiet trzeba było te zasady złagodzić. Każdy regulamin lekkoatletycznej centrali kończy się zdaniem: „Ostateczną decyzję o powołaniu do reprezentacji podejmuje Zarząd PZLA na wniosek Zespołu Szkoleniowego PZLA”. Ten „wytrych” bywa czasami stosowany przez związek w sposób bardzo kontrowersyjny i wzbudzający mnóstwo emocji. Tym razem jednak dzięki niemu w ME może wystartować reprezentacja Polski w pełnym składzie.

Rekordowy czas Dominiki Stelmach w Biegu na Ślężę to 30:17 min. Dopuszczalna ww. regulaminem 5-procentowa strata czasowa to 1 minuta i 31 sekund. Kwalifikację do reprezentacji dawał zatem wynik 31:48. W tym limicie zmieściła się jedynie Martyna Kantor, tyle że wicemistrzyni Polski już wcześniej zrezygnowała ze startu w ME z powodów rodzinnych. Brązowa medalistka Anna Ficner uzyskała czas 32:09, zaś czwarta na mecie, mistrzyni z 2018 r. Katarzyna Golba – 33:02.

Andrzej Puchacz, odpowiedzialny w PZLA za biegi górskie, podjął jednak słuszną, naszym zdaniem decyzję, by obie wymienione zawodniczki powołać na Mistrzostwa Europy. Tym samym, po akceptacji zarządu PZLA, która wydaje się formalnością, w Zermatt wystartują 3 nasze zawodniczki.

Dla Anny Ficner, policjantki ze Złotoryi, będzie to debiut w narodowych barwach w biegach górskich (choć w 2016 r. została w Warszawie mistrzynią Europy w biegu po schodach), jej koleżanki mają znacznie większe doświadczenie międzynarodowe. Dominika Stelmach wywalczyła nawet przed rokiem w Karpaczu wicemistrzostwo świata WMRA w biegu długodystansowym!

W przypadku kadry mężczyzn problemu z zasadami nie ma, choć w Szwajcarii też nie wystartuje wicemistrz Polski z Sobótki. Tydzień przed ME, Krzysztof Bodurka zadebiutuje w górskiej „lidze mistrzów”, czyli cyklu Golden Trail World Series. – Po Maratonie Mont Blanc nie zdołałbym się zregenerować tak, by dobrze wystartować w ME – tłumaczy trzykrotny w tym roku medalista MP (złoto w biegu anglosaskim oraz srebro na dystansach długim i krótkim).

Strata czołówki w Sobótce do zwycięzcy Sylwestra Lepiarza nie była jednak tak znacząca jak u kobiet. Czas mistrza Polski 25:36, regulaminowe 5 procent straty to 1 minuta i 17 sekund (czyli wynik 26:53). W tym limicie zmieścili się zawodnicy z miejsc 3 i 4: Dawid Malina (26:37) i Michał Biały (26:46). Obaj zatem, wraz z Sylwestrem Lepiarzem, przywdzieją za niespełna 7 tygodni biało-czerwony strój z orzełkiem.

Malina jest w reprezentacji Polski debiutantem, największe doświadczenie ma Lepiarz, który w MŚ i ME startował już 3-krotie, m. in. wspólnie z Białym w ubiegłorocznych MŚ w Andorze (12 km pod górę).

18 Mistrzostwa Świata w Biegach Górskich odbędą się 7 lipca na trasie długości 10,1 km o przewyższeniu 1030 m, wiodącej pod górę z Zermatt (1604 m n.p.m.) na szczyt Riffelberg (2579 m n.p.m.).

Piotr Falkowski

zdj. Bieg na Ślężę


Jubileuszowa edycja Supermaratonu Gór Stołowych z trasą Vertical

$
0
0

Supermaraton Gór Stołowych to jeden z najbardziej malowniczych biegów górskich w Polsce. Impreza po raz pierwszy odbyła się w 2010 i z perspektywy lat śmiało możemy powiedzieć, że znacząco przyczyniła się do rozwoju biegów górskich w Polsce. To właśnie na bazie SGS powstały później takie imprezy jak: Dolnośląski Festiwal Biegów Gorskich czy Sztafeta Górska.

W 2010 roku w SGS wystartowały 102 osoby, w tym roku limity uczestników zostały wyczerpane kilka godzin po uruchomieniu zapisów, które odbyły się jesienią ubiegłego roku. Na przestrzeni tych 10 lat trasa ze względu na ograniczenia, głównie Czeskiego Parku Narodowego została kilka razy modyfikowana osiągając w końcu długość 54,7 km i przewyższenia rzędu +2400 / -2300 metrów (trasa ULTRA). W tym roku z okazji 10. edycji, organizatorzy przygotowali wiele niespodzianek. Po raz pierwszy w historii imprezy odbędzie się dystans Vertical z metą na Szczelńcu.

Przypominamy, że kilka lat temu organizator biegu i zarazem budowniczy trasy – Piotr Hercog zdecydował się również wyznaczyć trasę LIGHT - 21 km (+1003/-886 metrów). Dodatkowo od zeszłego roku odpowiadając na sugestie uczestników poprzednich edycji zawodów, organizatorzy zdecydowali się na przeniesienie biura zawodów, które teraz ma swoje miejsce w Karłowie w Centrum Szkoleniowo - Edukacyjnym Parku Narodowego Gór Stołowych (były Hotel Karłów). To właśnie tam ulokowany jest start imprezy.

Przez kolejne lata nie zmieniała się za to niepowtarzalna meta. Trasy biegów startują w Karłowie i poprowadzą uczestników przez najpiękniejsze szlaki Gór Stołowych i Broumovskich Sten po czeskiej stronie. Meta zawodów zlokalizowana jest jak zawsze na szczycie Szczelińca Wielkiego gdzie na zawodników będzie czekał chyba najlepszy bufet w Polsce.

Teoretycznie profil trasy nie wydaje się bardzo wymagający, ale warto pamiętać, że poza przewyższeniami biegacze muszą się spodziewać wymagających, wijących się między skałami, techniczych ścieżek oraz charakterystycznych wyrastających jak nigdzie indziej korzeni. To właśnie te trudności techniczne powodują, że nie jest łatwo rozwijać na tej trasie duże prędkości. Pokonanie trasy w szybkim tempie wymaga ciągłego skupienia i precyzji. Niepowtarzalna jest meta zawodów, usytuowana jak wspomnieliśmy na szczycie Szczelińca, na który prowadzi 665 kamiennych schodów. Wykonał je pod koniec XVIII w. sołtys Karłowa Franz Pabel, udostępniając szerzej nieznany dotąd masyw. Biorąc pod uwagę, że schody to ostatni odcinek biegu ich pokonanie nie jest wcale taką łatwą sprawą. Osiągnięcie szczytu i wynagradzające wszystko wspaniałe panoramy na większość pasm w Sudetach z pewnością wynagradzają biegaczom ich wysiłek.

Jedną z tegorocznych niespodzianek jaką przygotowali organizatorzy biegu jest bieg Vertical. Bieg odbędzie się w piątek, 28 czerwca o godzinie 20. Miejscem startu będzie Centrum Edukacyjno Szkoleniowego Parku Narodowego Gór w Karłowie, a zawodnicy będą oczywiście finiszować na Szczelińcu.

Limit zawodników będzie wynosił 150 osób, ale jeśli bieg spotka się z z dużym zainteresowaniem i do końca maja wyczerpie się cała pula uczestników, organizatorzy obiecują poszerzyć listę startujących o kolejne 150 osób.

Długość trasy to 1,5 km i 141 metrów w górę. Bieg będzie miał wspólny start. Pierwsze kilkaset metrów będzie poprowadzone szeroką, lekko wznoszącą się pod górę ścieżką, po czym zaczną się słynne kamienne schody, które poprowadzą zawodników prosto do mety. Nie jest tajemnicą, że na schodach wyprzedzać jest niezwykle ciężko, dlatego o kolejności zawodników będzie decydować nie tylko siła i wytrzymałość, ale przede wszystkim taktyka. Głównymi sponsorami imprezy będą Petzl, który między innymi oświetli zawodnikom trasę Verticala oraz marka Suunto, która będzie podczas imprezy promowała swój najnowszy produkt.

Zapisy do Vertcila już trwają: TUTAJ

Na 10. edycję imprezy zostali zaproszeni wszyscy dotychczasowi zwycięzcy Supermaratonu Gór Stołowych.

Regulamin zawodów, trasy, gpx i wykresy dostępne będą na stronie www.maratongorstolowych.pl

źródło: Organizator

fot. Piotr Dymus

grafika: Łukasz Buszka


Bieg Lwa Ambasadorki. „Rodzina nie chciała wracać do domu!”

$
0
0

W ostatni weekend zabrałam rodzinę do Tarnowa Podgórnego. Co roku w tym miasteczku odbywa się Bieg Lwa – 10 km i półmaraton, a także biegi dla dzieci.

Jest to wspaniała impreza zarówno dla profesjonalistów, jak i amatorów biegania oraz ich rodzin. Nikt tu się nie nudzi i każdy chodzi z uśmiechem na twarzy.

Odkryliśmy ten bieg 3 lata temu i tak się nim zachwycili, że wracamy. Wydarzeniu zawsze towarzyszy wymagająca pogoda, jest wręcz gorąco. Poprzednie edycje miały swój start o godzinie 14. W tym roku nastąpiła zmiana i 10 km puszczono o godz. 18, zaś półmaraton o 20. Ci drudzy mieli więc troszkę lepiej.

Na trasie można spotkać mieszkańców z wodą, a także kibicujących na dachach domów. Niektórzy chłodzili nas robiąc mgiełki wodne przy pomocy węży ogrodowych. Miły gest, wręcz ratujący życie. Organizator natomiast serwował nam punkty z wodą, poza nią można też było poczęstować się bananem, żelkami, czekoladą i bakaliami. Same pyszności i mnóstwo energii!

A meta.... istne marzenie! Wbiegasz na bieżnię stadionu, słyszysz doping, okrzyki, widzisz tłum ludzi, który macha do ciebie i wtedy nagle odnajdujesz w sobie tyle sił, że na twarzy pojawia się uśmiech, sylwetka prostuje się, nogi coraz szybciej przebierają, a ty czujesz, że fruniesz.... Kosmos, prawda?

Po przekroczeniu mety otrzymujesz lwi medal i torbę pyszności od Lidla, oprócz tego posiłek regeneracyjny.

Rodzina, która na Ciebie czeka, nie chce wracać do domu - tak świetnie się bawią!

Powiem wam w tajemnicy, że najbardziej lubię ten bieg z jednego powodu: nie ma tu nikogo z moich okolic, nikogo kogo znam. Taki mój azyl. Bo fajnie tak czasem odpocząć od reszty...

Marzena Parys, Ambasadorka Festiwalu Biegów


Wicemistrzyni z Rio w maratonie zawieszona!

$
0
0

Chociaż od igrzysk w Rio minęło sporo czasu, to klasyfikacja medalowa wciąż wzbudza wiele sensacji. Po dopingowej wpadce mistrzyni olimpijskiej w maratonie Kenijki Jemimy Sumgong, teraz zawieszona została srebrna medalistka Eunice Kirwa reprezentująca Bahrajn.

W organizmie biegaczki pochodzącej z Kenii, ale reprezentującej Bahrajn wykryto EPO. Póki co 35-letniej zawodniczce postawione zostały zarzuty a zawieszenie ma charakter tymczasowy. Wszystko jednak wskazuje, że kara będzie dotyczyć okresu od 2018 r. i biegaczka może... zachować swoje medale, w tym brąz mistrzostw świata z Pekinu.

Przypomnijmy, że mistrzyni olimpijska Jemima Sumgong została przyłapana już po igrzyskach w 2017 roku. I choć za stosowanie dopingu oraz fabrykowanie dokumentów została ukarana aż 8-letnią dyskwalifikacją, do 2025 roku, to kara nie miała wymiaru retrospektywnego.

Jemima Sumgong zawieszona na 8 lat! Długa lista kłamstw

Oszukani czują się kibice, ale i sami zawodnicy, którzy rywalizowali z Kenijkami „na czysto” jak np. Amerykanka Shalane Flagan, która w Rio zajęła szóste miejsce z czasem 2:25:26.

Rekord życiowy Eunice Kirwy to 2:21:17 i uzyskany został w 2017 roku w Nagoi. Podczas mistrzostw świata w Londynie reprezentantki Bahrajnu zajęła szóste miejsce. Brak jest informacji o jej startach w sezonie 2018.

RZ


Zarobili za mało? Brytyjczycy też odwołują imprezy biegowe

$
0
0

Wydaje się, że problemy imprez biegowych są identyczne i niezależnie od szerokości geograficznej. Niedawno zwyciężczyni maratonu w szkockim Stirling skrytykowała tamtejszych organizatorów za brak informacji o obniżeniu nagród. Teraz wiadomo, że za rok zawody te już się nie odbędą. Podobnie jak słynne przełaje.

W przyszłym roku nie wystartuje maraton Great Stirling Run, a także rozgrywany na początku roku Great Stirling Xcountry. Jak podała brytyjska prasa, obie imprezy nie były dla organizatorów opłacalne. Według gospodarzy serii, była to trudna decyzja.

Bardziej znaną imprezą bez wątpienia jest przełajowy bieg, który gościł mecz międzykontynentalny Europa - Wielka Brytania - USA. W tym roku po raz pierwszy wydarzenie zmieniło lokalizację i opuściło Edynburgu, na rzecz wspomnianego Striling. W stolicy Szkocji wygrywały wielkie gwiazdy Eliud Kipchoge - rekordzista świata w maratonie, Etiopczyk Kenenisa Bekele czy Brytyjczyk Mo Farah. Zawsze biegi te dostarczały wiele emocji.

Wszystko wskazuje, że to może być koniec jednego z najlepszych przełajów w Europie. Jak poinformowała BBC rzeczniczka firmy Great Run, „niestety koszty organizacji tego wydarzenia rosną, a tym samym czasie dochody spadają. Rzeczywistość jest taka, że wydarzenie nie jest już dla nas opłacalne ekonomicznie”.

Jeśli chodzi o maraton, to jest to młoda impreza, a raczej – była. Rozgrywana była dopiero od 2017 roku. Ambicją organizatorów było stworzenie w ciągu trzech lat jednego z wiodących maratonów na Wyspach. Coś jednak nie zagrało. Choć miasto, z pięknym zamkiem, przyciągnęło sporą liczbę biegaczy, to w debiucie wystartowało 6 500 osób. Liczono jednak na więcej.

W tym roku obniżono nagrody w maratonie z 1 000 funtów do 200 za zwycięstwo. Co więcej, o wysokości premii zwyciężczyni Brytyjka Jennifer Wetton (2:56:06) dowiedziała się dopiero się po wyścigu. Wśród mężczyzn najlepszy był jej rodak Michael Wright z czasem 2:29:32. Nagrody były takie same w maratonie i w towarzyszącym półmaratonie.

Zawodniczka przyznała w jednym z wywiadów, że mniejsza premia wpłynęłaby na jej decyzję o starcie. Sami organizatorzy tłumaczyli się wtedy, że brak informacji o nagrodach było przeoczeniem. Natomiast wysokość nagród „została dostosowana do innych wydarzeń, które nie były transmitowane w telewizji”.

Lokalne władze zapowiadają, że już rozpoczynają rozmowy z sponsorami na temat organizacji nowych imprez.

RZ


“Niezliczone ilości puszek i butelek”. Biegacze posprzątali myślenickie Beskidy. “Będzie następna akcja!”

$
0
0

Często (i bardzo chętnie!) piszemy na naszym portalu o organizowanych przez biegaczy akcjach sprzątania miejskich ścieżek i szlaków górskich, na których turyści, a czasami, niestety, również nieodpowiedzialni biegacze pozostawiają duże ilości śmieci.

Z kolejną taką inicjatywą wyszedł znakomity biegacz górski Piotr Uznański, zwycięzca ubiegłorocznego Biegu Rzeźnika, a w tym roku drugi zawodnik Dzikiego Gronia w Szczawnicy, który szykuje się do wrześniowego startu w Drużynowym Biegu 7 Dolin podczas 10 TAURON Festiwalu Biegowego w Krynicy.

– Nosiłem się z takim zamiarem już od jakiegoś czasu – powiedział nam Piotr, zainspirowany wcześniejszymi akcjami w różnych częściach kraju i ruchem Global UnTrash - Clean Future (inicjatorem pomysłu jest Mateusz Tylek). Jak na „górala” z Krakowa przystało, zna doskonale okolice Beskidu Makowskiego i Wyspowego. – Wielokrotnie, biegając na trasie z Myślenic do Schroniska PTTK Na Kudłaczach, nie mogłem nie zauważyć niepokojącej ilości śmieci na szlaku! – opowiada Piotr, któremu z pomocą koleżanek i kolegów z polskiego oddziału Euroclear Banku SA/NV, w którym pracuje, udało się w znacznym stopniu oczyścić teren.

Ośmioosobową grupą wybrali się w okolice Myślenic. – Podzieliliśmy się na dwa zespoły: biegowo-rowerowy ruszył zielonym szlakiem z góry Chełm, a drużyna piesza czarnym z Pcimia – relacjonuje Piotr Uznański. – Efekt naszej wycieczki to niezliczone ilości puszek oraz plastikowych i szklanych butelek, a także mnóstwo innych śmieci.

– Usuwanie w gronie przyjaciół śmieci z łona natury, okazało się być sporą frajdą, pomijając już wszelkie korzyści, które takie działania za sobą niosą – mówi Michał Zajch, uczestnik akcji w Beskidzie Makowskim i Wyspowym. – Zachęcam wszystkich bardzo serdecznie do przyłączenia się do wszelkich oddolnych akcji typu Global UnTrash. Im więcej nas jest, tym lepiej dla naszego środowiska! A propagując takie zachowania, zwiększamy szansę na edukację społeczeństwa w sprawach ekologii. Dbanie o czystość terenów otwartych to dbanie o nasze wspólne dobro. Chciałbym, by każdy żył z takim właśnie przekonaniem i ku temu należy zmierzać – deklaruje Michał.

– Fajnie, że w trakcie sprzątania udało nam się zainspirować i zaangażować kilka innych osób, co jest chyba największym sukcesem takich inicjatyw! Edukacja to klucz do powodzenia w walce z zatrważającą ilością otaczających nas śmieci! – mówi z przekonaniem triumfator Biegu Rzeźnika. 

– Śmieci to temat, o którym trzeba rozmawiać. Ale przede wszystkim - należy działać! – dodaje Piotr Januszewski, kolega inicjatora akcji w myślenickich Beskidach. – Każdego dnia w mieście czy w parku, można w promieniu kilku metrów znaleźć ilość odpadków wystarczającą na zapełnienie całego worka. Cieszę się, że dzięki inicjatywie Piotrka mogliśmy większą grupą zrobić coś naprawdę ważnego!

Zachęceni powodzeniem, wspólnie postanowili, że nie będzie to jednorazowa akcja. – Już planujemy w firmie kolejne inicjatywy. Pomysłów nam nie brak! – deklaruje Piotr Uznański i apeluje: - Zachęcam innych ludzi do podjęcia podobnych przedsięwzięć. W jedności siła! 

My, oczywiście, gorąco i całym sercem przyłączamy się do tej odezwy. A przede wszystkim namawiamy: nie zostawiajcie śmieci na ścieżkach, zabierzcie je ze sobą! Przyroda sama sobie nie poradzi ze śmieciami. Puste opakowanie waży znacznie mniej, niż to, które nieśliście pełne. To żaden wysiłek, a korzyść dla nas wszystkich - nie do przecenienia!

Piotr Falkowski

zdj. Piotr Uznański



Patriotycznie! Bieg Aleksandrowski pokazał koszulki

$
0
0

Wielkimi krokami zbliżamy się do 7. Biegu Aleksandrowskiego z okazji Święta Wojska Polskiego (na dystansie 5 km) oraz 5. Półmaratonu Aleksandrowskiego.

- Już 15. sierpnia kolejny raz, na sportowo, uczcimy Święto Wojska Polskiego. A już kilka miesięcy przed, dbamy o to, abyście mieli jeszcze lepsze i milsze wspomnienia z tego wydarzenia. Dziś prezentujemy Wam projekt koszulki, którą każdy zawodnik znajdzie w swoim pakiecie startowym. Mamy nadzieję, że koszulki wszystkim biegaczom przypadną do gustu i będą dla nich miłą pamiątką z aleksandrowskiego biegu.

Przypominamy także o kilku kwestiach organizacyjnych. Do końca czerwca, opłata startowa w półmaratonie wynosi 55 złotych. Po tym terminie wzrośnie do 70 złotych. Po zamknięciu zapisów elektronicznych, w Biurze Zawodów, trzeba będzie natomiast zapłacić 100 zł. Dlatego warto się pospieszyć, by zapłacić mniej.

Osoby powyżej 60. roku życia zwolnione są z opłaty startowej, a mieszkańcy Gminy Aleksandrów Łódzki płacą 50% ustalonej kwoty wynikającej z terminu wpłaty – zniżka nie dotyczy opłat ponoszonych w Biurze Zawodów.

Opłata startowa w biegu na 5 km jest stała i wynosi 20 zł. Jedynie w dniach, w których funkcjonować będzie Biuro Zawodów, uczestnicy będą musieli zapłacić o 5 złotych więcej. W przypadku biegu na dystansie 5 km nie są przewidziane żadne zniżki czy zwolnienia z opłat.

W ramach opłaty startowej uczestnicy otrzymają numery startowe, pamiątkowe koszulki i medale oraz napoje.

Organizatorem biegu jest Urząd Miejski w Aleksandrowie Łódzkim.

Zapisy oraz regulaminy biegów dostępne pod TYM adresem.

 

źródło: Organizator

#PomogomyBoLotomy. Charytatywnie w Bieruniu

$
0
0

Zapraszamy Was na trzecią edycję biegu charytatywnego „Chwalisz czy nie chwalisz – lotej z nami!” Bieg odbędzie 29 czerwca się w samym sercu Bierunia, czyli w Ścierniach. Gwarantowana świetna atmosfera, pogoda też już zamówiona!

Start i meta biegu zlokalizowane będą, jak dotychczas, przy Przedszkolu nr 1 – filia Ściernie. Nie będziemy też eksperymentować z trasą, bo 5 km to dystans dla każdego, i wytrawnego biegacza, i początkującego amatora.

A opłata startowa? Jak poprzednio będzie, i jak poprzednio przekazana w całości zostanie na cel charytatywny.

Limit startujących ten sam: pobiegnie Was 250 osób. Działamy nie zwlekamy i co najważniejsze - zapewniamy sobie już teraz miejsce startowe zanim będzie za późno!

Każdy zawodnik otrzyma indywidualny numer startowy, zaś po ukończeniu zawodów pamiątkowy medal, napój oraz regeneracyjny posiłek.

Chcemy, aby bieg był okazją do świetnej zabawy i stwarzał okazję zawarcia nowych znajomości, ale mimo to uhonorujemy trzy najlepsze zawodniczki oraz trzech najlepszych zawodników zmagań, więc mimo wszystko nastawcie się też na nutkę sportowej rywalizacji :)

W trakcie samego biegu odbędzie się festyn rodzinny oraz gry i zabawy dla dzieci więc zapraszamy rodziców do udziału w zawodach - a my w tym czasie zapewnimy moc ruchowych atrakcji waszym pociechom!

Pamiętajcie że każdy uczestnik jest wygrany, bo przecież #PomogomyBoLotomy a w tym wszystkim cel jest najważniejszy.

Galotki, szczewiki do lotanio i uśmiechy obowiązkowo!

Zapisy oraz więcej szczegółów na www.sciernie.bierun.pl

źródło: Organizator


Patrycja Bereznowska: Moja droga do Badwater, odc. 3. "Złe wieści ze Stanów, startuję najpóźniej"

$
0
0

W pierwszym odcinku naszego cyklu „Moja droga do Badwater”, Patrycja Bereznowska mówiła, że bardzo chce być niedoceniona, tak by organizatorzy nie zakwalifikowali jej do elity biegu. Tak tłumaczyła to nieco dziwne życzenie: „Elita startuje najpóźniej. Prawdopodobnie będą 3 fale, z których pierwsza wystartuje o godzinie 21, druga o 22, a ostatnia – właśnie elita – o 23. Właśnie więc elita najkrócej biegnie w nocy, kiedy jest najkorzystniejsza temperatura. A 10 czy 15 stopni mniej jest bardzo cenne. Na razie nie jest to jeszcze konkretnie ustalone, nie wiadomo, kto ruszy w której fali. Ja bym, oczywiście, chciała wystartować w tej pierwszej, najwcześniejszej”.

"Moja droga do Badwater" - odc. 1. Patrycja Bereznowska wystartuje w najtrudniejszym ultramaratonie świata

Ostatnio ze Stanów Zjednoczonych przyszły jednak nienajlepsze wieści. Nasza mistrzyni została jednak wysoko oceniona przez organizatorów i 15 lipca stanie na starcie w Dolinie Śmierci w ostatniej grupie, startującej o godzinie 23. To samo „nieszczęście” spotkało dwóch pozostałych Polaków w stawce: Damiana Kaczmarka i Krystiana Ogłego.

100-osobowe grono uczestników biegu jest podzielone na 3 mniej więcej równe liczbowo grupy, rozpoczynające bieg o godzinie 20, 21:30 i 23. Ostatnia fala startowa liczy 35 zawodników.

– Ta grupa jest nazywana elitą i składa się z potencjalnie najmocniejszych zawodników, aczkolwiek nie znam klucza, według którego organizatorzy nas przydzielają. Nie chwalą się tym – mówi nam, nieco zawiedziona, Patrycja Bereznowska.

– Miałam nadzieję na wcześniejszą grupę z racji mojego braku doświadczenia w takich biegach, liczyłam też, że organizatorzy wezmą pod uwagę nasze europejskie miejsce zamieszkania, to że nie mamy szansy trenować w warunkach, w jakich odbywa się wyścig. Niestety, nie doczekaliśmy się takiego ukłonu z ich strony – mówi mistrzyni i rekordzistka świata w biegu 24-godzinnym.

Patrycja Bereznowska, choć rozczarowana, nie jest jednak zaskoczona taką decyzją organizatorów ultramaratonu, szczycącego się mianem najtrudniejszego na świecie. – Podejrzewałam, że tak może być, ale i tak zmartwił mnie email z Doliny Śmierci. Dostałam najmniej korzystną godzinę startu.

Co dla Patrycji Bereznowskiej i dwóch pozostałych polskich biegaczy oznacza start o godzinie 23? – To aż 3 godziny mniej biegu w najkorzystniejszych warunkach, w godzinach wieczorno-nocnych, gdy panuje najniższa temperatura. Poza tym każda późniejsza godzina jest gorsza do startu, bo i tak cały dzień od razu spędzamy na nogach, więc w naszym przypadku będziemy 3 godziny dłużej aktywni, a przez to nieco bardziej zmęczeni w chwili rozpoczęcia zawodów. W tych warunkach trudno w ciągu dnia położyć się spać, chociaż już dużo wcześniej, jeszcze nie znając godziny startu i tak musieliśmy zarezerwować hotel w Dolinie Śmierci, ponieważ organizator nie zapewnia żadnego miejsca na pobyt przedstartowy. Na miejscu są zaledwie dwa hotele i jeśli nie zrobi się rezerwacji z wyprzedzeniem, to przez cały dzień przed startem nie ma co ze sobą zrobić. Oczekiwanie na zewnątrz nie wchodzi w rachubę z uwagi na bardzo wysoką temperaturę, jedynym rozwiązaniem jest klimatyzowany pokój w hotelu. Spać trudno, ale choć trochę odpocząć można.

Tylko dwa hotele w Dolinie Śmierci… Tak mała podaż miejsc noclegowych to dla uczestników zawodów spory problem, zarówno logistyczny, jak i finansowy. – Musiałam zarezerwować pokoje dla naszej ekipy w grudniu, jeszcze nie wiedząc czy zostanę zakwalifikowana do Badwater, bo w momencie ogłoszenia listy startowej wszyscy rzucają się do komputerów i „bukują” hotele. Wtedy jest znacznie trudniej. No poza tym, jak miejsc jest mało, to ich cena jest bardzo wysoka – śmieje się Patrycja. – Dla hotelarzy to świetny biznes. Dla naszej piątki (ja plus 4-osobowy suport) musiałam wynająć 2 pokoje, bo amerykańskie przepisy przeciwpożarowe nie pozwalają na pokoje większe niż 2+dostawka. Za dwa pokoje zapłaciłam około 1500 złotych za dobę, a rezerwację zrobiłam na 2 dni. Jak na Stany, gdzie można swobodnie wynająć pokój za 50 dolarów, to naprawdę bardzo dużo – zauważa biegaczka.

Szukając dobrych stron przydziału do ostatniej fali startowej, Patrycja Bereznowska mówi, że biegacze, którzy wystartują najwcześniej będą (mając 3 godziny więcej w nogach) bardziej zmęczeni w momencie rozpoczęcia się gorącego dnia i wyjścia prażącego słońca. Pomoc może również to, że w ostatniej grupie będzie biegła z potencjalnie najmocniejszymi zawodniczkami i zawodnikami. – Trzecia fala z reguły wyprzedza biegaczy z grup wcześniejszych i to w tej trzeciej zwykle biegnie zwycięzca zawodów - mówi Polka. Przytacza jednak wyjątek. – Amerykanka Pam Reed, która dwukrotnie (2002-03) triumfowała w Badwater w klasyfikacji open (kobiet i mężczyzn razem), startowała z początkowej grupy. Po jej pierwszym sukcesie nawet miejscowi Amerykanie mówili, że bardzo to ułatwił wcześniejszy start i dłuższy bieg w przyjaźniejszej temperaturze.

W ultramaratonie Badwater 135 startuje tylko stu zawodników. Tak niewielka liczba biegaczy mogłaby swobodnie wyruszyć na trasę razem. Patrycja Bereznowska tłumaczy jednak, dlaczego podział na 3 grupy jest konieczny. – Setka biegaczy to rzeczywiście garstka, a stawka bardzo szybko się rozciąga. Tyle tylko, że za każdym z nas rusza na trasę samochód. A taki start masowy byłby już problemem – wyjaśnia polska ultraska.

Piotr Falkowski


Izabela Burzyńska (Cieluch) - pierwsza zwyciężczyni Biegu 7 Dolin 100 km: „Tylko nie pijcie na trasie maślanki!"

$
0
0

Została zwyciężczynią Biegu 7 Dolin podczas pierwszej edycji Festiwalu Biegowego w Krynicy (czas 15:56:25). Po 10 latach nadal biega. Najbardziej lubi to robić dla siebie i w dobrej atmosferze. Wybierającym się na start festiwalowej setki radzi by się dobrze przygotowali do tego wyzwania. Izabela Burzyńska (d. Cieluch) wspominała z nami pierwszą edycję festiwalowego ultramaratonu i zdradziła, co się u niej zmieniło od tamtego biegu.

Pamięta Pani jeszcze swój start w Krynicy sprzed 10 lat?

Izabela Burzyńska (Cieluch): Bieg 7 Dolin był moją pierwszą setką liniową. Wprawdzie wcześniej biegałam setki, ale na orientację. Przed startem w Krynicy miałam za sobą Kierat, ale to zupełnie inne bieganie. Krynicę dobrze znałam, chodziłam po tamtejszych górach, wiedziałam co mnie w nich czeka, więc pierwsza edycja Biegu 7 Dolin była dla mnie naturalnym wyborem.

Podejrzewała Pani, że ten start może się zakończyć zwycięstwem?

Oczywiście, że nie. Zupełnie nie brałam tego pod uwagę. Nigdy nie startowałam, by coś wygrać. Jeśli jakiś bieg wygrałam, to oznaczało to tyle, że danego dnia wszystko zagrało. Forma, pogoda, jedzenie, warunki. To czynniki, które przekładają się na wynik. Natomiast w Krynicy biegłam na pełnym luzie. Nie miałam żadnych założeń. Nie wiedziałam, czego się spodziewać po dystansie 100 km. Pogoda była fatalna. Pamiętam, że przed biegiem po prostu lało. Z powodu tych mokrych dni utrzymujących się przez całe lato, sporo osób zrezygnowało. Wystartowałam w garstce ludzi. Miało to swoje zalety. Atmosfera podczas biegu była wspaniała.

Później jednak wróciła Pani na Festiwal Biegowy w Krynicy tylko raz. Dlaczego tak się stało?

Zawsze szukam nowych tras, wyzwań. Lubię próbować nowych rzeczy, trenować nieodkrytymi wcześniej ścieżkami. Po tamtym starcie w Krynicy, pojawiły się nowe biegi. Chciałam ich doświadczyć, sprawdzić się w nowych warunkach. I to cała tajemnica.

A jaki sekret kryje się za tym, że od kilku lat trudno Panią znaleźć w wynikach ultramaratonów? Biegać przecież Pani nie przestała.

Nie przestałam. Faktycznie kiedyś było więcej startowania, nawet chyba odrobinę za dużo. Potrzebowałam przerwy od startów. Pojawiałam się w imprezach na orientację, więc można powiedzieć, że pochowałam się w krzakach. Wyniki i starty nie są dla mnie najważniejsze. Ja się tymi biegami bawiłam. Zorganizowane biegi są dla mnie raczej spotkaniami towarzyskimi. Zdarzało się, że od rozmów na trasie miałam bardziej zdarte gardło niż stopy od biegania. Kwintesencją startu były rozmowy, a czasami, jako ich skutek uboczny, rosło tempo biegu. Najbardziej lubię po prostu biegać po górach, dać się zaskoczyć tym, jak jest pięknie i czerpać radość z tego, że mogę to robić.

Zwycięstwo w B7D i kolejne sukcesy nie spowodowały, że zaczęła Pani marzyć o UTMB i innych „obowiązkowych” startach ultramaratończyków?

Takie starty są wymagające logistycznie. Praca wprowadza tu pewne ograniczenia. Dobrze byłoby wrócić po weekendowym biegu w stanie pozwalającym na pracę na pełnych obrotach, a pracę mam wymagającą. Muszę być w niej rześka, wypoczęta i mieć przytomną głowę. Na taki start musiałabym też zaplanować urlop. Lubię biegać, ale jednocześnie jest dla mnie ważne wypracowanie balansu pomiędzy wymaganiami, jakie stawia przede mną praca a bieganiem. I właśnie takie zwyczajne „setki” mi na to pozwalają. Dają reset całego organizmu, a następnego dnia mogę iść bez problemu do pracy, w której jestem analitykiem biznesowym IT. Nie marzę o starcie w żadnym konkretnym biegu. Lubię startować w ciekawych miejscach, w biegach organizowanych przez znajomych. Nie wyznaczam sobie celu w postaci startu w konkretnej imprezie.

Bieganie jest dla Pani odskocznią od pracy?

Tak bym tego nie ujęła. Jest moją pasją. Mogę bez trudu zrezygnować z udziału w zawodach, ale nie z biegania. To jest część mojego stylu życia, sposób spędzania czasu. Z tego na pewno cieszą się nasze 2 psy rasy husky. One uwielbiają biegać i motywują mnie i męża do wysiłku. Bieganie jest dla mnie pasją, która wiąże się z przyjemnością. Ma mi sprawiać radość.

Jak się zaczęło Pani bieganie?

Bieganie było pomysłem mojej koleżanki. Uprawiałyśmy wtedy aiki jiu-jitsu. Pewnego dnia, rzuciła od niechcenia, że może byśmy pobiegły maraton. Gdy wypowiadała te słowa, byłam przekonana, że nienawidzę biegania. Pewnie to jakiś atawizm z czasów szkoły podstawowej. Zgodziłam się, bardziej jednak sądząc, że pomogę się jej w przygotowaniach do tego maratonu. Start miał być 2 miesiące później. Dostałyśmy wtedy dobrą radę, żeby nie zaczynać od maratonu naszej biegowej przygody i posłuchałyśmy. Zaczęłyśmy od półmaratonu i tak już zostało. Obie nadal biegamy.

Przez ostatnią dekadę Festiwal Biegowy przeszedł wiele zmian. Stał się dużą imprezą z ofertą dla każdego typu biegacza. A co zmieniło się u Pani przez te 10 lat?

Zmieniłam nazwisko i dzisiaj już biegam jako Burzyńska. Zmieniłam też wiele par butów i adres zamieszkania. Teraz jestem bliżej gór. Mam jednak tę samą pasję i noszę ten sam rozmiar ubrań.

A jak porównałaby Pani ultrabieganie sprzed 10 lat z tym dzisiejszym? Czy zrobiło się bardziej komercyjnie, masowo?

Komercyjność biegu mi zupełnie nie przeszkadza. Miałam przyjemność być wsparciem technicznym koleżanki podczas UTMB. Od strony organizacyjnej to potężna impreza z zaangażowaniem ogromnej liczby ludzi. To jednak nie jest problem. To, co się zmieniło, to podejście startujących. Kiedyś można było cały bieg przegadać. Dzisiaj już tego nie ma. Jest koncentracja na wyniku czasowym, bez względu na miejsce w stawce. Rozumiem czołówkę, która walczy o zwycięstwo. O to zawsze warto powalczyć, ale wydaje mi się, że walka o 350. miejsce nie wymaga już tak wielkiego spięcia. Teraz na trasie jest po prostu ciszej niż 10 lat temu.

Co by Pani poradziła osobom, które rozważają debiut na dystansie 100 km?

Cierpliwość. Nie należy się z tym spieszyć. 100 km to ciężki dystans i trzeba do niego podejść ostrożnie, najlepiej po kilku latach biegania, w tym biegania po górach. Warto znać swój organizm, wiedzieć, jak się zachowuje, gdy trzeba się wspiąć na Wierchomlę. To zacna górka. Trzeba się nauczyć, co jeść, co pić. Ja zawsze biegałam zachowawczo i dzięki temu nigdy nie miałam żadnej kontuzji. Nie narzekam na kolana, łydki czy inne rzeczy. Fajnie jest, gdy na jednej „setce” się nie kończy i trzeba się do startu przygotować tak, żeby móc biegać dalej. Wiem, że taka „setka” świetnie wygląda w życiorysie biurowym, ale pośpiech nie jest wskazany.

Czy tych, którzy są już fizycznie gotowi na B7D, coś szczególnie zaskoczy na trasie?

Pierwsza rzecz, jaka mi przychodzi do głowy to beton do Piwnicznej (dobieg do drugiego punktu serwisowego drogą wyłożoną betonowymi płytami – red.). Warto sobie obiec tę trasę, poznać ją. Podejście na Przehybę jest naprawdę strome. Podobnie jest pod Wierchomlę. Potrzebna jest w tym miejscu siła biegowa. Warto mieć siłę korpusu, by nieść wodę ze sobą. Ja jestem przyzwyczajona do Muszynianki, którą wtedy podawano, ale niektórzy biegacze narzekali na nią. To mi przypomina, że podczas pierwszej edycji, stała pani, która rozdawała maślankę. Niektórzy się na to skusili. Mogę tylko powiedzieć, nie róbcie takich rzeczy!

Wróci Pani kiedyś do Krynicy?

Pewnie tak. Nie wykluczam tego. To naprawdę ciekawa trasa.

Rozmawiała Ilona Berezowska


Kosztowny błąd IAAF pogrąży Nigerię. Nadpłacona dotacja „nabrała skrzydeł”?

$
0
0

Nigeryjskim lekkoatletkom grozi wykluczenie z największych światowych imprez. Nie chodzi o dopingowy skandal, ale o malwersacje finansowe działaczy. Dwa lata temu federacja tego kraju omyłkowo otrzymała 135 tys. dolarów od IAAF. Stowarzyszenie chce zwrotu środków, ale pieniądze się rozpłynęły.

W 2017 roku do federacji miała wpłynąć coroczna dotacja od IAAF w wysokości 15 tys. dolarów. Jednak osoba pracująca w Międzynarodowym Stowarzyszaniu Lekkoatletycznym omyłko wypłaciła 135 tys dolarów za dużo. Po prostu ktoś w przelewie musiał wpisać o jedno zero za dużo - zamiast 15 wysłał 150!

Błąd po czasie został zauważony. Jeszcze w marcu 2018 roku słuzby finansowe IAAF skontaktowały się w sprawie zwrotu nadpłaty z Nigeryjską Federacją Lekkoatletyczną (AFN). Jak się jednak okazało, po pieniądzach nie było już śladu. Były sekretarz związku w artykule dla lokalnej prasy powiedział, że pieniądze „nabrały skrzydeł”. Tymczasem IAAF wysyła kolejne monity.

Sprawą zajął się już Minister Sportu w Nigerii. Doszło nawet do jego spotkania z przedstawicielami IAAF. Administracja państwowa miała zaoferować zwrot 50% zaginionej kwoty, jednak skończyło się tylko na słowach. IAAF czeka na pełną sumę. W przeciwnym razie zapowiada surowe sankcje. Afrykanie otrzymali własnie dwa tygodnie na wyjaśnienie sprawy, zegar już tyka.

Ostatnio odbyło się spotkanie na „szczycie” pomiędzy ministrem a jedenastoma działaczami krajowego związku lekkoatletycznego. Jak podają źródła, dyskutowano m.in. o tym jak uniknąć sankcji. Minister miał być zły na najważniejszych przedstawicieli federacji za to, że sprawa wyciekła do prasy. Członek rządu oznajmił, że około 108 tys. dol z pieniędzy IAAF zatwierdził na zakup strojów oraz podróże sportowców na zawody. Nie wszyscy jednak podzielają tę opinię.

Oficjalnie nie ma winnych malwersacji, a jeśli dojdzie do sankcji, to ukarani zostaną nie działacze, tylko sportowcy. Jeśli faktycznie IAAF sięgnie po swoją broń atomową, to Nigeryjczycy nie będą mogli wystartować podczas mistrzostw w Dosze, czy też w Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. Wśród największych gwiazd tego kraju jest m.in. Blessing Okagbare (na zdjęciu) - wicemistrzyni olimpijska w skoku w dal z 2008 roku i brązowa medalistka mistrzostw świata na 200 m.

RZ

fot. wikipedia


Świeżynki Survival Race 2019 – sprawdź nowe konstrukcje!

$
0
0

Szósty sezon miejskich biegów z przeszkodami Survival Race wystartuje już w pierwszy weekend czerwca w najpiękniejszym miejscu w Poznaniu. Malta i jej okolice rozgrzeją wszystkich do czerwoności, a nowości na trasie i szereg dodatkowych atrakcji zapewnią niezapomniany Dzień Dziecka - i dla małych, i dużych dzieciaków!

Jakich nowości można się spodziewać na poznańskiej trasie? Listę nowych zdobyczy otworzyła konstrukcja z szynami pod nazwą „Szynociąg”, na której będzie można się przejechać niczym na tyrolce. Zwinność i gibkość przetestują dwie przeszkody, pożyczone od zaprzyjaźnionego biegu Runaway - Polski Uciekinier: uczestnicy będą musieli się wspiąć po pochyłych rurach „Rurowślizgu” i ruchomych szczeblach „Kręciołka”.

Siłę i sprawność rąk będzie można sprawdzić na kilku spektakularnych instalacjach, takich jak blisko 35-metrowy „Monkey Bar”, konkursowy zwycięzca „XD” czy wymowne „Przegięcie Pały”. Górą trzeba będzie pokonać drewniane podpórki nazywane „Żabim Instynktem”, a dołem - ciężki sprzęt budowlany.

Survival Race oferuje dwie formuły biegu dla dorosłych - wersję OPEN z dystansem STARTER (3 km, 15 przeszkód), WARRIOR (6 km, 30 przeszkód) i MACHINE (12 km, 50 przeszkód) oraz falę LEGEND, w której na dowolnym dystansie można powalczyć z najlepszymi o podium i cenne nagrody. Niezależnie od wybranej trasy, każdy uczestnik biegu zostanie zaopatrzony między innymi w techniczną koszulkę, barwy wojenne, zestaw suplementów i… proteinowe lody!

Sportową pasją będą też zarażać najmłodszych! Na specjalnym torze z różnorodnymi konstrukcjami mogą się wybawić uczestnicy w wieku od 3 do 13 lat. Dla rodziców to dobra okazja na rozładowanie energii drzemiącej w ich pociechach, a dla małych uczestników szansa, żeby się wyszaleć i bez skrupułów… wybrudzić w błocie! Oprócz zaszczepiania sportowego bakcyla u dzieciaków, Organizatorzy angażują się też charytatywnie - każdy bilet na Survival Race KIDS to posiłek dla kota lub psa z lokalnego schroniska.

Więcej szczegółów i zapisy dostępne na www.survivalrace.pl

źródło: Organizator

Weekend z przeszkodami w Nadarzynie

$
0
0

Najbliższy weekend zapowiada się aktywnie i ekstremalnie. Wszystko za sprawą biegu z przeszkodami Runmageddon, który odbędzie się w podwarszawskim Nadarzynie. Na dorosłych, dzieci i młodzież, jak zawsze czekają błotne trasy, wymyślne przeszkody i dodatkowe atrakcje dla pasjonatów sportu i aktywnego weekendowego wypoczynku.

Na tegorocznej edycji warszawskiego Runmageddonu swoją obecność potwierdziło już 8,5 tysiąca uczestników, jednak zapisy nadal trwają. To wydarzenie będzie wyjątkowe. Na tor ekstremalnego biegu z przeszkodami wybiegnie 200-tysięczny Runmageddończyk. Po raz pierwszy z ekstremalnym wyzwaniem zmierzy się, przygotowujący się do Runmageddonu Kaukaz mistrz olimpijski - Robert Korzeniowski, który pokona 6 kilometrową trasą REKRUT. Dodatkowo na starcie pojawią się osoby znane z mediów i telewizji, które pobiegną w ramach nowego projektu Runmageddon Charity w tym m.in. Rafał Maślak i Rafał Jonkisz, aktorka Paulina Gałązka i zaprzyjaźnieni dziennikarze.

Harmonogram wydarzenia 

Runmageddon Warszawa rozpocznie się 25 maja o godzinie 6:55 startem 6-kilometrowej formuły Rekrut najeżonej ponad 30 przeszkodami. W dwóch pierwszych seriach wystartują biegacze Elite czyli profesjonalni sportowcy, którzy pokonując Runmageddon walczą o najlepszy wynik, a także o kwalifikację do Mistrzostw Europy OCR. Dekorację najlepszych uczestników oglądać będzie można o godzinie 10:00. Od 7:15 do 15:15, co 15 minut w tej samej formule startować będą osoby z serii Open, które udział w Runmageddonie traktują jako niepowtarzalną przygodę i sprawdzian swojej silnej woli. Między 16:00 a 18:00 na trasy wybiegną debiutanci, którzy zmierzą się z 3-kilometrowym dystansem naszpikowanym 15 utrudnieniami. Tego samego dnia w godzinach 15:45 – 16:45 odbędzie się 2 kilometrowa formuła JUNIOR dla młodzieży w wieku 12-15 lat.

W obydwa dni weekendu, na mecie staną dzieci w wieku 4-11 lat w ramach trasy KIDS. Ich start zacznie się o godzinie 10:00 i skończy o 15:40 w sobotę, zaś w niedzielę będzie trwał w godzinach 9:00 – 14:40. Kilometrowy dystans z około 10 przeszkodami, mali adepci biegów z przeszkodami będą pokonywać podzieleni na odpowiednie grupy wiekowe.

W niedzielę czas zarezerwują sobie także osoby startujące w formule Classic, których zadaniem będzie przebiegnięcie 12 kilometrów i pokonanie 50 przeszkód. Zawodnicy serii Elite wystartują już o godzinie 8:40, a od 8:50 do 12:30 ruszą reprezentanci serii Open. O godzinie 13:00 odbędzie się uroczystość dekoracji zwycięzców serii Elite.

80 najszybszych zawodników serii Elite startujący w sobotę otrzymają także specjalne upominki, które przydadzą się podczas każdej aktywności fizycznej, czyli ręczniki.

Dodatkowe atrakcje 

Runmageddon Warsaw Expo to wyjątkowe sportowe wydarzenie połączone z targami GO Active Show. Podczas eventu uczestnicy biegu z przeszkodami będą mogli spotkać najpopularniejszych trenerów i sportowców z całego świata, wziąć udział w warsztatach branżowych czy treningu poprowadzonym przez swojego idola. Oprócz porządnej dawki sportowych inspiracji na Runmageddończyków będzie czekać Miasteczko Kibica, w którym startujący będą mogli odpocząć w strefie chillout marki Lech czy posmakować zdrowych smakołyków marki Melvit. Partner wydarzenia przygotuje dla uczestników także specjalny konkurs. Szybką regenerację po biegu zagwarantuje także pyszna przekąska Jack Link’s, która będzie rozdawana na mecie.

Oprócz przestrzeni relaksacyjnej, będzie można także odwiedzić sklep z najnowszą kolekcją odzieży Runmageddon albo przetestować buty marki Salomon. Idealny model i rozmiar zawodnicy będą mieli szansę dobrać dzięki nowej platformie. Strefa rowerowa z najnowszymi modelami jednośladów zainteresuje nie tylko fanów przeszkód na trasie. A dla tych, którym ciągle będzie mało wrażeń, obowiązkowym punktem odwiedzin będzie Strefa Prania gdzie odbywać się będzie challenge polegający na pokonaniu 3 specjalnych przeszkód.

Oczy najmłodszych pasjonatów biegów z przeszkodami z pewnością będą zwrócone ku strefie KIDS, w której stanie kreatywny park. W tym miejscu dzieci będą mogły wykonać model 3D i zabrać go do domu. Pragnienie po wysiłku ugaszą soki i napoje owocowe. Mali sportowcy będą mogli także przetestować rowerki oraz pobawić się w dwóch dedykowanych strefach. Energii zarówno młodszym jak i starszym zawodnikom doda słynny różowy królik z reklamy, który będzie zbijał piątki z Runmageddończykami na terenie wydarzenia.

Piękną pamiątką po przebytym biegu będą także profesjonalne portrety wykonywane w ramach akcji „Twarze Runmageddonu” ukazujące zawodników przed i bezpośrednio po pokonanej trasie. Runmageddon przygotował także możliwość wydrukowania swojego zdjęcia ze ścianki w punkcie znajdującym się przy mecie trasy dla dorosłych.

Źródło: Runmageddon



Bieg Rolnika po raz piąty! Będą niespodzianki. Patronujemy!

$
0
0

Kamieniec to niewielka miejscowość niedaleko Gliwic, położona w gminie Zbrosławice, czyli najbardziej rolniczej śląskiej gminie. Tę właśnie cechę postanowił wykorzystać Grzegorz Gąszczyk, tworząc pięć lat temu Bieg Rolnika. Dzięki niemu o Kamieńcu usłyszało wielu. Choć impreza w kolejnych edycjach rozrastała się i wzbogacała o kolejne konkurencje, zachowała swój niezwykły charakter. Jej uczestnicy nadal mogą liczyć na trasę wiodącą wśród pól i słynne już pomidory w pakiecie startowym. V Bieg Rolnika wystartuje 1 września.

- Nazwa "Bieg Rolnika" zrodziła się mojej głowie już w 2014 roku, tereny Gminy Zbrosławice są idealne do biegania, jazdy na rowerze lub spacerów – wspomina Grzegorz Gąszczyk. – Na tym najbardziej rolniczym obszarze Śląska jest wielu rolników indywidualnych, są też wielkie gospodarstwa, uprawy warzyw i zbóż. A ponieważ sport jest coraz bardziej popularny także wśród rolników, wymyśliłem taką właśnie nazwę.

Początkowo Bieg Rolnika odbywał się na dystansie 10 km. Później dołączyły do niego półmaraton oraz marsz nordic walking na krótszej z tras. Obie konkurencje spotkały się z bardzo pozytywnym przyjęciem. Jaki jest przepis na sukces, czyli przebicie się przez dziesiątki a nawet setki imprez sportowych, które są obecnie organizowane?

- Trudno mi na to jednoznacznie odpowiedzieć, ale myślę, że w dobie popularności masowego biegania, gdy w każdy weekend w Polsce rozgrywanych jest wiele zawodów biegowych i NW, nasza impreza to dobra alternatywa dla tych, którzy wolą kameralną atmosferę i swojskie widoki. Na pewno na naszej imprezie nikt nie poczuje się anonimowy lub pozostawiony sam sobie. Wielu uczestników właśnie u nas nawiązało znajomości, my jako organizatorzy także poznaliśmy wielu fantastycznych ludzi – mówi Grzegorz Gąszczyk.

Czym jest ta swojska atmosfera? To przede wszystkim trasa biegu, która w całości prowadzi przez tereny rolnicze: wioski, pola, między gospodarstwami. Co roku jest nieco inna, zależnie od układu upraw w danym sezonie. – Na pewno uczestnicy półmaratonu przebiegną przez tereny dwóch byłych PGR-ów, dla młodszych uczestników to może być swoista lekcja historii. Będzie można też zobaczyć przedwojenny spichlerz zbożowy – wymienia Gąszczyk.

- Warto też zwrócić uwagę na piękne widoki, bo jednak Bieg Rolnika obywa się w części na Wyżynie Śląskiej. Tradycją zawodów jest też to, że dekoracja najlepszych odbywa się na balach słomy z tutejszych pól. A pozostałe atrakcje to będzie niespodzianka, nad którą jeszcze pracujemy. Będzie ich kilka, ale na razie to tajemnica…

Uczestnicy 5 Biegu Rolnika w pakietach startowych otrzymają pomidory od jednego z tutejszych rolników, drobne przekąski, wodę, kupony na posiłek oraz pamiątkowy gadżet: - Jeszcze nie zdradzimy co to będzie, ale będzie związane z charakterem biegu. Ponadto jest opcja zamówienia dodatkowo płatnej okolicznościowej koszulki technicznej z wysokiej jakości materiału.

Najniższe opłaty startowe obowiązują do końca maja.

Więcej informacji o bieg oraz zapisy: TUTAJ.

Festiwal Biegów objął po raz kolejny patronat medialny nad imprezą. Niebawem kolejne informacje o wydarzeniu.

KM

Krynicka Mila Elżbiety Kościk - pechowa, a szczęśliwa! Sprawdź się w klasyku!

$
0
0

Przed nami ósma Krynicka Mila. Tylko raz konkurencji zabrakło w programie TAURON Festiwalu Biegowego, ale to było dawno, jeszcze w 2010 roku. Z kolei w ubiegłym roku, z okazji 100-lecia Polski, biegano milę niepodległościową na 1918m. Dla uczestników jest to dobra okazja, by się pościgać się na nietypowym dystansie. Emocje gwarantowane!

Biegi na milę, czyli na dystansie 1609 m, największą popularnością cieszą się w krajach anglosaskich, ze względu na obowiązujący tam system metryczny. Kibicom dystans kojarzyć może się głównie z profesjonalnymi mityngami oraz słynnym Brytyjczykiem Rogerem Bannisterem, który jako pierwszy pokonał milę w czasie poniżej 4 minut.

Jednak i w Polsce coraz więcej jest biegów ulicznych o takiej charakterystyce. W Krynicy- Zdroju już od lat każdy może samemu sprawdzić swoje możliwości. W 2011 roku pierwszymi zwycięzcami Giełdowej Mili - pierwotna nazwa konkurencji - był Piotr Mielewczyk, który uzyskał wynik 4:50. Rywalizację Pań wygrała Kamila Pobłocka, z rezultatem 5:31.

W tym roku biegacze znów będą rywalizowali na tradycyjnym dystansie 1 mili. Rok temu, z okazji setnej rocznicy odzyskania niepodległości rozgrywana była mila przedłużona, licząca 1918 m, pod patronatem Marszałka Senatu RP i nazwą „Polonia dla Niepodległej”. Tamten start na długo zapamięta Elżbieta Kościk (nr 3782), która zajęła drugie miejsce w kategorii K40. Biegaczka z grupy Karkonosz Running Team tylko o sekundę wyprzedziła Magdalenę Szymuś, uzyskując czas 7:51. O wszystkim zdecydował sprinterski finisz, oraz... rozwiązujące się sznurówki.

– Muszę przyznać, że był to trudny bieg. Ale nie dlatego, że tempo było wysokie czy pogoda zła. Ja po prostu miałam sporo pecha, bo zgubiłam chipa na jakieś sto metrów przed metą. Nigdy mi się coś takiego nie zdarzyło. Na szczęście widzieli to wszyscy razem z sędziami. Nie było tu żadnych kombinacji. Po prostu rozwiązała mi się sznurówka… – relacjonuje Elżbieta Kościk

– To dziwne, ale czułam chip odlatuje hen daleko. Nawet się zatrzymałam, bo bałam się że nie będę sklasyfikowana. Biegnąca na trzecim miejscu dziewczyna w końcu mnie dogoniła i w tamtej chwili wyprzedziła. Dopiero spiker zawołał, żebym biegła. Zerwałam się i to chyba był najszybszy finisz świata! Zawzięłam się i nie odpuściłam, choć kosztowało mnie to sporo zdrowia i nerwów – wspomina biegaczka.

Krynicka Mila była początkiem dobrej passy naszej rozmówczyni w Krynicy. Dzień później podczas Życiowej Dziesiątki, zdobyła srebrny medal Mistrzostw Polski Masters w kat. K45-49. Dodajmy, że nie był to jej debiut na Festiwalu Biegowym. Dwa lata temu w biegu na milę zajęła piąte miejsce w kategorii 40+ z czasem 6:35.

– Pamiętam, że tamtego startu zupełnie nie planowałam. Przyjechałam do Krynicy z naszą liczną grupą i miałam biec tylko sztafetę maratońska. Ale ponieważ sztafeta jest jedną z ostatnich konkurencji, to nie chciało mi się czekać aż trzech dni na swoją kolej. Dlatego zapisałam się na milę. Jeszcze w szkole lubiłam biegać na krótszych dystansach, ale akurat wtedy chciałam poprawić swój wynik i sprawdzić formę. Tyle, że dystans został wydłużony. Mogłam co prawda zmienić konkurencję, ale jak widać, dobrze że tego nie zrobiłam! – wspomina sympatyczna zawodniczka.

Krynicka Mila rozegrana zostanie w piątek 6 września. Eliminacje rozpoczną się o godzinie 16:45, a finały o 18:00. Idealnie plaska trasa prowadzi Bulwarami Dietla i krynickim Deptakiem. Start i meta znajdują się w samym centrym biegowego miasteczka, w bramie nr 1.

O wygraną powalczą finaliści wyłonieni z eliminacji. W sumie prowadzone są cztery klasyfikacje: do lat 39 lat (kobiet i mężczyzn) oraz 40+ (kobiet i mężczyzn). Do finałów zakwalifikuje się po 25 najlepszych zawodników i 25 zawodniczek, według osiągniętych czasów w biegach eliminacyjnych.

10. TAURON Festiwal Biegowy potrwa do 8 września. Zapisy trwają – TUTAJ. Do końca maja obowiązuje niższe wpisowe. Do Krynickiej Mili jest to 15 zł.

RZ


"Przyspieszam na krótkich dystansach, żeby dobrze pobiec maraton". Szeregowa Anna Gosk marzy o debiucie na królewskim dystansie

$
0
0

Anna Gosk jest od początku sezonu w bardzo dobrej formie. Trzy medale mistrzostw Polski (srebrne na 3000 m w hali 9:19:05 i w przełajach oraz brązowy na 10000 m na stadionie z rekordem życiowym 33:15:16) plus „życiówki” w ulicznych biegach na 10 km (32:56 w Recordowej Dziesiątce w Poznaniu) i półmaratonie (1:13:07 w Gdyni) mówią same za siebie.

W ostatni weekend biegaczka Podlasia Białystok potwierdziła świetną dyspozycję w Anglii, zajmując ósme miejsce w Great Manchester Run 10k z czasem 33:19.

– Sporo się już działo w tym roku, startów nie brakowało, ale teraz skupiam się na tym, żeby podbić kilometraż, bo chcę jeszcze poprawić „życiówki” na 5 i 10 tysięcy metrów na bieżni. A jesienią zajmę się półmaratonem. Chcę pobiegać szybciej niż marcową „połówkę” w Gdyni. Jest z czego urywać, trzeba tylko potrenować ze spokojną głową. Jeśli tylko zdrowie dopisze, to wynik jest do zrobienia (śmiech)

– A gdzie chcesz zasadzić się na rekordy stadionowe? W Polsce, poza mistrzostwami kraju, nie ma za bardzo okazji, żeby startować na 5000 i 10000 m.

– Mam nadzieję wystartować w jakichś mityngach za granicą, ale nie wiem jeszcze gdzie, bo trudno mi jest zaplanować kalendarz z wyprzedzeniem. Ja pracuję i czasami coś sobie zaplanuję, a potem się okazuje, że idę w ten weekend do pracy… No i start przepada.

– Teraz biegi krótsze, jesienią półmaraton... Takie bieganie jest na razie Twoim celem, chcesz się skupić na dystansach do 21 km?

– Nie, ja chcę spróbować maratonu, ale muszę poprawić się na krótszych dystansach. Jak wejdę w nich na wyższy poziom, wtedy celem stanie się maraton.

– To ile czasu dajesz sobie na dojście do debiutu na królewskim dystansie? Rok, dwa?

– Nawet mniej! Chciałabym może tej jesieni… (śmiech) jeśli byłoby wszystko dobrze z treningiem i ze zdrowiem. A jeżeli nie, to dopiero wiosną przyszłego roku. Myślę nawet, że to jest termin bardziej realny, bo ze względu na pracę zawodową nie mam czasu na dwa treningi dziennie. A do treningu pod maraton to trzeba jednak robić kilometry 2 razy w ciągu dnia.

– A mentalnie czujesz się już gotowa do podjęcia wyzwania na dystansie maratońskim?

– Na pewno musiałabym mocno zwiększyć kilometraż w stosunku do tego, co teraz biegam. A jeśli chodzi o psychikę… Nie przerażają mnie specjalnie 42 kilometry. Bardzo chciałabym się zmierzyć z tym dystansem.

– A celem Anny Gosk w maratonie będzie..?

– No, oczywiście, nie chodzi mi o połamanie 3 godzin (śmiech), tylko o jakiś konkretniejszy wynik. Ciężko mi jednak teraz powiedzieć jaki, bo nie wiem na ile mnie stać. Musi się wszystko dobrze zgrać: i trening, i samopoczucie, i pogoda w jednym. Wszystko w tym samym czasie.

– Aniu, wspomniałaś już 2 razy o tym, że mocniejszy trening utrudnia Ci praca zawodowa. Opowiedz nam zatem, co robisz na co dzień oprócz biegania.

– Pracuję w wojsku. Nie jestem jednak w zespole sportowym, jak niektórzy nasi czołowi biegacze, tylko na normalnym etacie, muszę być codziennie na 8 godzin w pracy. W tej sytuacji trening staram się robić po pracy.

– Jesteś w wojsku instruktorem wychowania fizycznego, jak na przykład Adam Nowicki?

– Nie. W 18 Pułku Rozpoznawczym przy ulicy Kawaleryjskiej w Białymstoku pracuję jako zwiadowca– ratownik.

– Brzmi intrygująco! Na czym ta praca polega?

– Wolałabym zbyt wiele o tym nie mówić, bo to jednak wojsko (śmiech). Szkolenia, wyjazdy poligonowe… To nie jest temat do opowiadania na prawo i lewo.

– No dobrze, to nie zdradzając tajemnic wojskowych, powiedz choć ogólnie, czym w naszej armii zajmuje się zwiadowca– ratownik.

– Przede wszystkim dbanie o bezpieczeństwo żołnierzy na ćwiczeniach, wyjazdach na poligony. I na tym poprzestańmy (śmiech). Mogę tylko powiedzieć, że praca jest fajna, bardzo mi się podoba to zajęcie.

– A chciałabyś awansować do zespołu sportowego? To by na pewno ułatwiło Ci solidne trenowanie biegów.

– Ciężki temat… Na razie jest jak jest i muszę sobie radzić w warunkach, które mam. Pewnie, że bym chciała być w zespole sportowym, bo miałoby to dobry wpływ na mój trening i mogłabym znacznie poprawić wyniki. Ale jest jak jest, trzeba się skupić na realiach i sobie radzić. Nie mam w pracy żadnych ulg z racji uprawiania sportu. Muszę wykonywać codzienne obowiązki, a trening jest moją prywatną sprawą. Na zawody, które zwykle wypadają w weekendy, mogę, na szczęście, wypracować sobie nadgodziny. Albo po prostu biorę urlop. Taryfy ulgowej nie ma żadnej.

– To na koniec wróćmy jeszcze do maratonu. Co Cię najbardziej pociąga w królewskim dystansie?

– Maraton tkwi w mojej głowie od dawna, zawsze mnie kusiło, żeby spróbować w nim swoich sił. Wydaje mi się, że dystanse wytrzymałościowe są dla mnie stworzone, mam do nich predyspozycje. Muszę tylko przekuć na maraton konkretną robotę, wybiegać kilometry w odpowiednim tempie. No i dbać o zdrowie, żeby nie pojawiły się jakieś kontuzje czy urazy. Kusi mnie ten maraton, oj kusi. I to od wielu lat (śmiech).

Rozmawiał Piotr Falkowski


Wygrać auto w Krynicy? Daj szczęściu szansę! Tak jak oni! "Samochód przypomina mi Festiwal, emocje. Nie mogłabym go sprzedać!"

$
0
0

Zwycięzców losowania samochodu podczas Festiwalu Biegowego w Krynicy na pierwszy rzut oka różni wszystko. Gdy porównać szczęśliwców z 2010 i 2018 r., a więc pierwszej i ostatniej edycji, różnią się płcią, wygrali różne samochody, mieszkają w różnych rejonach kraju, inaczej podchodzą do biegania, są w różnym wieku. Ich opowieść brzmi jednak niemal identycznie.

Sabina Bartecka, która wygrała Toyotę, startowała w Biegu 7 Dolin 64 km. Wygranej się nie spodziewała, ale samochód polubiła od razu.

– Gdybym sobie sama kupowała samochód, wybrałabym właśnie taki, perłowy, piękny. W drodze powrotnej odkryłam w nim różne funkcje, np. kamerę cofania. Moja radość rosła z każdą chwilą, ale zanim do tego doszło nie miałam pojęcia, że w ogóle jest losowanie jakiegoś samochodu – mówi Sabina Bartecka, która częściej niż na trasach biegowych startuje w triathlonie i kończy zawody na podium. Festiwalowy ultramaraton ukończyła tuż za podium.

–- Potem czekałam na męża, który kończył dystans 100 km. Nie wracaliśmy od razu do domu, zostaliśmy do następnego dnia i wypatrzyliśmy to losowanie w programie - wspomina Sabina.

Gdy już losowanie zostało wypatrzone, nie pozostawało nic innego niż wziąć w nim udział. Już kiedyś, przeżyli zawód, gdy podczas innej loterii nie byli obecni na losowaniu i przepadł sportowy zegarek - dokładnie taki, o jakim marzyli. Tym razem dali szczęściu szansę. Najpierw padł jeden numer zawodnika, potem drugi, ale nikt się jednak nie zgłosił po odbiór nagrody. Kolejne losowanie i ze sceny pada zapowiedź – teraz numer należy do kobiety. Potem pierwsza cyfra numeru startowego, druga….

- Pomyślałam, że to mogę być ja. I zaraz potem doświadczyłam wszystkich emocji naraz! Płakałam, śmiałam się, cieszyłam się, krzyczałam, skakałam. Mąż na początku myślał, że to żart. Jak się zorientował, że jednak nie, zrobił się dosłownie zielony...

Do Żor Sabina wracała już nowym samochodem. Teraz Toyota jest ulubionym autem pani domu, która we wrześniu znowu wraca do Krynicy. Tym razem zadebiutuje na 100 km, a towarzyszyć jej będzie cała ekipa znajomych.

– I wszyscy oni mówią, że jadą po samochód! Z całego serca im tego życzę, bo ja swój pokochałam i nigdy nie mogłabym go sprzedać. Kojarzy mi się z Festiwalem, Krynicą, tamtymi emocjami – podkreśla Sabina Bartecka.

Wygranego w Krynicy samochodu nie sprzedał także Kazimierz Romański, który Fiata 500 odbierał 10 lat temu, podczas pierwszej edycji Festiwalu. Mimo upływu czasu, pamięta każdą minutę tamtego dnia.

– Pamiętam wszystko, od momentu, kiedy przyjechałem do Krynicy, potem gdy czekałem z kolegą na przyjaciela Janka Skakluka. Dla niego to była pierwsza setka, a na dokładkę biegł także Koral Maraton. Ja też startowałem w maratonie – wspomina Pan Kazimierz, który już podczas biegu żartował, że samochód będzie jego. Niewiele jednak brakowało, żeby nie został na losowaniu. Kolega namawiał go do powrotu do Legionowa zaraz po biegu. Na szczęście Kazimierz go nie posłuchał.

"Zawsze jestem w Krynicy! Festiwal się rozkręca, bez dwóch zdań. Będę po raz 10!" Jan Skakluk z Legionowa od początku z nami

– Czekam na losowanie i nagle pada moje nazwisko. To był ogromny szok! Radość nie do opisania. Od razu zadzwoniłem do żony, ale ona mi nie uwierzyła. Nawet gdy poprosiłem kogoś z organizatorów do telefonu, nadal uważała, że to żart i w dodatku w złym guście! Musiałem wysłać zdjęcia…. wspomina Kazimierz, któremu żona w końcu uwierzyła. Auto… przejęła! Teraz to pani Romańska jeździ wygranym pojazdem, a zwycięzca losowania zajmuje się jego serwisowaniem.

– Żona dba ten pojazd bardziej niż o mnie! Ale mówiąc poważnie, jeszcze przed wyjazdem do Krynicy żona wspominała, że chciałaby mieć takiego Fiata. Żartowałem wtedy, że będzie jej i okazało się, że przywiozłem go do domu - dodaje pierwszy beneficjent festiwalowych loterii.

Pan Kazimierz nie planował startu w Krynicy. Premierowy Festiwal miał się odbyć w maju, jednak powodzie spowodowały, że termin został przesunięty na wrzesień. W maju nasz bohater nie mógł startować, a zmiana terminu imprezy okazała się dla niego dobra. Od tamtej pory jest w Krynicy każdego roku! Podobnie zresztą, jak jego kolega Jan Skakluk. W tym roku również zamierzają wystartować.

– Janek pobiegnie setkę. Ja to może bym i chciał setkę, ale nie wiem jeszcze co z tego wyjdzie. Spróbuję. Gdyby jednak coś poszło nie tak z przygotowaniami, to pewnie się przepiszę na maraton i pewnie uzupełnię 15-kilometrowym biegiem - podsumowuje zwycięzca festiwalowej loterii samochodowej z 2010 r.

W tym roku również na uczestników czeka samochód – wieloletni sponsor nagrody Przedsiębiorstwo Produkcji Lodów „Koral” obiecuje wyjątkowy, urodzinowy egzemplarz auta. Zresztą samochód to tylko jedna z wielu atrakcji jubileuszowej edycji TAURON Festiwalu Biegowego. Zapraszamy do Krynicy-Zdroju!

IB


Krynica: Wyścig, w którym nie liczy się szybkość… Myśl kreatywnie!

$
0
0

Uczestnicy 10. TAURON Festiwalu Biegowego wielokrotnie poświęcają całe miesiące na przygotowania do swoich startów. Trenują, by sięgnąć po tytuł mistrza Polski w Górskich Mistrzostwach Polski w NW, stanąć na podium Koral Maratonu lub po to, by Życiowa Dziesiątka naprawdę przyniosła życiówkę. Jednak nie wszystkie przygotowania odbywają się bieżniach i ścieżkach biegowych. Niektóre przebiegają w domowym zaciszu i też trwają całe miesiące. Polegają na projektowaniu, szyciu, gromadzeniu dodatków, dopracowywaniu detali. Wszystko po to, by we wrześniu stanąć na starcie Biegu Przebierańców i zadziwić wszystkich.

Bieg Przebierańców to konkurencja absolutnie wyjątkowa i nic dziwnego, że cieszy się ogromną popularnością wśród zawodników i jeszcze większą wśród kibiców. Jest na co popatrzeć! Tutaj także startować można indywidualnie lub drużynowo. Jednak w tej drugiej opcji zamiast trenować przekazywanie sztafetowej pałeczki, należy wymyślić przebrania, które stworzą całość. W ubiegłym roku bezkonkurencyjni w tej kategorii okazali się Egipcjanie, którzy w kusych przepaskach na biodrach nosili po krynickim deptaku Kleopatrę w lektyce. Nie był to jedyny najazd Egipcjan na Festiwal Biegowy, bowiem pojawili się już rok wcześniej, ale wtedy przywieźli ze sobą sporą piramidę i małą armię mumii.

W kategorii przebrań grupowych byli też Iniemamocni, drużyna Baltazara Gąbki, brygada kominiarzy, cała gama postaci z Krainy Lodu, wędrowcy z Krainy Oz, Flinstonowie, smerfy, strzygi i potwory, personel szpitala psychiatrycznego a przed rokiem także sam Józef Piłsudski z asystą. Po deptaku noszono różne dziwne sprzęty: drabiny, rowery, kontrabas w futerale a nawet wannę. Na co wpadną uczestnicy tej konkurencji w tym roku?

Jeszcze większą inwencją wykazują się niejednokrotnie zawodnicy przygotowujący indywidualne przebrania. Ostatnio jury jednogłośnie przyznało główną nagrodę więźniarce, która deptak pokonała… we własnym więzieniu, niesionym na plecach. W minionych latach największą pomysłowością wykazała się ambasadorka Festiwalu Biegowego Anna Sołtysik, która wielokrotnie stawała na podium. Jej kolejne pomysły na przebrania to: tyranozaur, astronauta, alegoria dzieła Leonardo da Vinci - Dama ze złą suczką (w tej roli wystąpił chihuahua Coco), robot C3PO w towarzystwie mistrza Jody...

... oraz personifikacja Pięknej i Bestii w jednej osobie. Ta ostatnia wywołała ostatnio furorę a biegaczka ubrana w połowie w suknię a w połowie w surdut, z makijażem i sierścią na połowach twarzy, nie mogła się opędzić od chętnych do wspólnych zdjęć. Już wtedy zapowiedziała, że znowu czymś zaskoczy.

Bieg Przebierańców to piękna, barwna i radosna parada, w której kompletnie nie liczą się sportowe umiejętności, wyniki ani inne osiągnięcia. Chodzi o zabawę, inwencję, zaskoczenie kibiców i jury.

Zachęcamy do wspólnej zabawy!

KM


Viewing all 13082 articles
Browse latest View live