Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13082 articles
Browse latest View live

Cel: 18 tysięcy! Startują zapisy do 29. Biegu Niepodległości w Warszawie

$
0
0

Punktualnie o północy rozpoczną się zapisy do 29. Biegu Niepodległości w Warszawie, największej imprezy Ligi Festiwalu Biegowego i jednej z największych imprez biegowych w naszym kraju. Organizatorzy spodziewają się absolutnego rekordu frekwencji – 11 listopada ulicami Warszawy może pobiec nawet 18 tysięcy osób.

Nie ma jednak potrzeby zarywać nocy i warować przy klawiaturze komputera. – Pula miejsc na tak duży bieg nie rozejdzie się błyskawicznie, myślę, że zapisy potrwają kilkanaście dni – przewiduje Marcin Kuriata ze Stołecznego Centrum Sportu „Aktywna Warszawa”. Powtórzenia scenariusza sprzed 3 lat, gdy 12,5 tys. miejsc zniknęło się w niespełna 48 godzin, nie przewiduje.

Przewiduje za to ogólnopolski rekord frekwencji na trasie.  Z naszych statystyk wynika, że spośród osób zapisanych na starcie biegu nie staje około 10 procent. Liczymy zatem na 15, a może nawet 16 tysięcy czynnych uczestników biegu – mówi Marcin Kuriata. Do tej pory najwięcej, 12958 osób ukończyło w 2015 roku Półmaraton Warszawski.

Trasa biegu na 10 kilometrów, niezmienna od 7 lat, poprowadzi Aleją Jana Pawła II, ul. Chałubińskiego i Alejami Niepodległości do Rakowieckiej i z powrotem drugą nitką. Jest prosta i płaska (z wyjątkiem wiaduktu nad Al. Jerozolimskimi), a zatem sprzyja szybkiemu bieganiu i biciu rekordów życiowych. Rekordy trasy to 29:26 (Arkadiusz Gardzielewski, 2011) i 33:15 (Iwona Lewandowska, 2014) W najbliższych latach organizatorzy nie planują zmiany.

Pierwszym zwycięzcą Biegu Niepodległości, którego trasa w 1989 roku wiodła z Placu Zamkowego do Wilanowa i miała długość ponad 11 kilometrów, był Jan Marchewka.

29. Bieg Niepodległości wystartuje 11 listopada o godzinie 11:11. Wcześniej na trasę ruszą młodzież w Mili Niepodległości i zawodnicy na wózkach. Główny dystans zaliczany jest do Ligi Festiwalu Biegowego i klasyfikacji "Najlepszy biegacz 5-10-15".

NAJWIĘKSZE POLSKIE BIEGI W HISTORII:

10. Półmaraton Warszawski (2015) - 12 957 osób na mecie
27. Bieg Niepodległości w Warszawie (2015) - 12 842
11. Półmaraton Warszawski (2016) - 12 735
26. Bieg Niepodległości w Warszawie (2014) - 12 295
12. Półmaraton Warszawski (2017) - 12 186
28. Bieg Niepodległości w Warszawie (2016) - 12 021
 9. Poznań Półmaraton (2016) - 11 347
 9. Półmaraton Warszawski (2014) - 11 156
 3. Orlen Warsaw Marathon - Bieg na 10 km (2015) - 10 555
10. Poznań Półmaraton (2017) - 10 398
 8. Półmaraton Warszawski (2013) - 10 077

Piotr Falkowski



Diagonale des Fous: Trzech Polaków w stawce

$
0
0

Aż 2701 biegaczy stanie na starcie 167-kilometrowej trasie jubileuszowej 25. edycji Diagonale des Fous. Start już 19 października.

W stawce najwięcej - z oczywistych względów - będzie Francuzów, i to zarówno tych z Reunionu, jak i z Francji metropolitarnej. Wśród cudzoziemców najliczniej trasę z południa na północ Reunionu będę pokonywać Szwajcarzy (36) i Japończycy (21).

Polska będzie reprezentowana przez trzech biegaczy: Bartka Trelę, który w tym roku ukończył Eiger Ultra, a na swoim koncie ma już m.in. Tarawerę Ultra, Ultra-Trail Australia, Hong Kong 100 czy Western States, oraz Dominika Jagiełę i Wojtka Pawula - ratowników GOPR, którzy razem ukończyli Rzeźnika.

Listę faworytów otwiera Antoine Guillon, który w tym biegu weźmie udział po raz 11. Niemal każdy start w DdF Francuz kończył w ścisłej czołówce. W tym roku na najwyższym stopniu podium ukończył Andorra Ultra Trail i MIUT.

Głównymi rywalami Guillona do wygranej będą m.in. Ludovic Pommeret - zwycięzca UTMB z 2016 r., Xavier Thevenard - zwycięzca m.in. UTMB z 2015 i biegów siostrzanych w Chamonix.

Guillon musi się również obawiać zagranicznych gości. Na start biegu wybiera się m.in. Jim Walmsley, piąty zawodnik tegorocznego UTMB, zwycięzca Tarawera Ultra, który przed rokiem wygrał aż 7 amerykańskich ultramaratonów, Jason Schlarb - dziewiąty zawodnik Transvulcanii, drugi w Hardrock 100 (2016) oraz Miguel Heras - m.in. zwycięzca Ultra Pirineu (2016).

Wśród pań na starcie staną m.in Andrea Huser - druga zawodniczka UTMB, zwyciężczyni MIUT i Eiger Ultra, dziesiąta zawodniczka Western States, Fernanda Maciel - rekordzistka biegu na Kilimandżaro i Aconcagua, trzecia zawodniczka Maratonu Piasków.

Na liście startowej nie ma Polek. Jest za to mocna stawka Francuzek.

W tym roku Diagonale des Fous nie zamyka cyklu UTWT. Wprawdzie jest ostatnim biegiem głównym, ale do końca kwalifikacji pozostały jeszcze 3 biegi serii Challenger

Strona imprezy: www.grandraid-reunion.com

IB


Elita 18. PKO Poznań Maratonu

$
0
0

Osiemnastą edycję poznańskiego maratonu świętować ma ponad 7200 biegaczy z 27 krajów, ale szansę na wygraną ma tylko wąskie grono. Organizatorzy imprezy ogłosili właśnie skład elity tegorocznej edycji.

Wśród mężczyzn najlepszą życiówkę ma Emil Dobrowolski – zwycięzca z 2015 roku. To właśnie w Poznaniu biegacz z Chotomowa uzyskał wynik 2:13:50. Dla Dobrowolskiego będzie to dopiero pierwszy maraton w sezonie 2016. Pierwszą część roku poświęcił na rehabilitację i powrót do formy.

Zbliżony rekord życiowy w zapowiedzianej stawce ma Ukrainiec Mykola Lukhymchuk - 2:13:59. Wynik ten dał mu trzecie miejsce w Dębnie w ubiegłym roku. Na starcie zobaczymy też uczestnika igrzysk olimpijskich z Rio - Litwina Valdasa Dopolskasa, którego najlepszy wynik w karierze to 2:16:35.

Skład elity uzupełnia Kenijczyk Boniface Nduva– zwycięzca maratonu w Dębnie z rekordem życiowym 2:16:31.

Wśród uczestników zabraknie Marcina Chabowskiego, który musiał zrezygnować ze startu z powodu kontuzji. Przypomnijmy, że zawodnik z Wejherowa urazu stopy nabawił się podczas BMW Półmaratonu Praskiego.

Wśród pań najlepszym wynikiem legitymuje się Ukrainka Svitlana Stanko - uczestniczka igrzysk w Rio de Janeiro. Zawodniczka w 2011 i 2014 roku wygrywała Maraton Warszawski. Swój rekord życiowy – 2:31:28 - ustanowiła podczas pierwszego z tych biegów. O wysokie miejsce walczyć będzie też Japonka Haruna Takada, której rekord życiowy wynosi 2:31:17. Rezultat ten dał jej w Nagoi w 2016 roku 15. pozycję.

Najlepszy rekord życiowy wśród Polek ma Agnieszka Janasiak - 2:37.33. To wynik z 2009 r., właśnie z Poznania. Dał jej wówczas drugie miejsce. Zaledwie o sekundę słabszą życiówkę ma Arleta Meloch. Wynik ten pochodzi również sprzed 9 lat. Zawodniczka wygrywała już w Poznaniu, w 2011 r.

Wynik poniżej 2:40:00 posiada jeszcze tegoroczna mistrzyni kraju w maratonie Dominika Stelmach. W tym roku podczas Orlen Warsaw Marathon biegaczka uzyskała czas 2:38:51. „Uniwersalna biegaczka” zapowiada, że chce poprawić ten wynik.

18. PKO Poznań Maraton wystartuje w niedzielę 15 października.

Elita mężczyzn:

  • Emil Dobrowolski (POL) - 2:13:50
  • Valdas Dopolskas (LTU) – 2:16:35
  • Mykola Lukhymchuk (UKR) – 2:13:59
  • Boniface Nduva (KEN) – 2:16:31

Elita kobiet:

  • Svitlana Stanko (UKR) – 2:31:28
  • Haruna Takada (JPN)- 2:31:17
  • Agnieszka Janasiak (POL) – 2:37:33
  • Arleta Meloch (POL) – 2:37:34
  • Dominika Stelmach (POL) - 2:38:51
  • Aleksandra Lisowska (POL) 2:40’12
  • Izabela Parszczyńska (POL) – 2:43:21
  • Miyu Hatakeyama (JPN) - 1:16:12 (półmaraton)
  • Yekaterina Shaban (BLR)- 1:18’08 (półmaraton)

Zwycięzcy zarobią po 12 tys. zł. Zawodnicy z drugich miejsc – 8 tys. zł, z trzecich – 6 tys. zł. Rekord trasy mężczyzn (2:11:53) i kobiet (2:31:55) wyceniono na 10 tys. zł.

RZ


Lubliniec: „Tu o nóż Komandosa chodzi a nie jakiś scyzoryk” [ZDJĘCIA]

$
0
0

Błoto, grząski piach, podbiegi i kilka fal ulewnego deszczu… ale przecież nikt nie mówił, że będzie łatwo. – To w końcu o Nóż Komandosa chodzi a nie o jakiś scyzoryk – mówili uczestnicy 21. Biegu Przełajowego „O nóż Komandosa", który odbył się w piątkowe popołudnie w Kokotku k. Lublińca. Panowie ścigali się na dystansie 10 km, panie zmagały się z o połowę krótszą trasą. Obowiązkowy był strój wojskowy: od munduru, po wysokie i ciężkie żołnierskie buty.

Bieg rozgrywał się w randze Mistrzostw Polski Służb Mundurowych w crossie. Uczestników klasyfikowano w licznych kategoriach, zależnych od „munduru”: od regularnych wojsk lądowych, przez siły powietrzne, marynarkę wojenną, BOR, policjantów, straż pożarną, straż graniczną, służbę więzienną, służby zaopatrzenia i szkoleniowe, po straż miejską i służbę celną. W biegu mogli wystartować także cywile, musieli jednak mieć na sobie ubiór w typie wojskowego i buty z odpowiednio wysoką cholewką. Zostali odrębnie sklasyfikowani.

Wśród miłośników militarnego biegania znalazły się 24 kobiety. Wśród nich Elżbieta Deska z Grójca: – Jestem tutaj drugi raz. Jak się raz wystartuje, to się wraca, bo to ogromnie wciąga. Jeśli ktoś biega, polecam spróbować biegu tutaj. Myślę, że będzie wracał co roku – zapewnia. – Trasa jest trudna, odpowiednia do specyfiki biegu. W mundurze biega się inaczej. Na co dzień biegam w stroju do biegania i raczej po asfalcie, nie w terenie. Poszłam na żywioł, ale nogi całe. Wszystko tak naprawdę siedzi w głowie.

Biegania w mundurze, chociaż na co dzień nosi go do pracy, nie trenował też Hubert Czerwiński z Komendy Miejskiej Policji w Lesznie. – Bieg mnie zaskoczył, spodziewałem się, że będzie lżej. Ale daliśmy radę. Słyszałem, że będą podbiegi, ale nie myślałem, że tak strome i aż tyle. Faktycznie to bieg dla komandosów… W policji mamy testy sprawnościowe raz w roku, ale nasza grupa biega zdecydowanie częściej. Nie w mundurach, bo biegamy prywatnie. Mam wrażenie, że nasze policyjne mundury są jednymi z cięższych, które tutaj mają różne formacje. To starty krój, nie oddycha, kilka dodatkowych kilogramów. Jest przez to trudniej, ale jest też większa satysfakcja.

Większość przedstawicieli służ biegła w mundurach, w których na co dzień pracuje. Wyjątkiem był ksiądz Michał Misiak, który na trasę ruszył nie w sutannie, ale w mundurze wojskowym, choć z koloratką: – Reprezentuję Klub Byłych Żołnierzy Wojsk Powietrzno-Desantowych "Czerwone Berety" w Łodzi. Trafiłem tam przez kolędę. Tak ich poświęciłem, że zaprosili mnie na kolejne spotkanie i zostałem. Jeździmy razem i na strzelanie, na skoki i na takie imprezy. A biegam wiele lat. Kiedyś biegałem maratony, także w sutannie. Kocham biegać, więc biegam, kiedy tylko mogę i nie mam obowiązków duszpasterskich – mówił biegający duszpasterz, który nawet nie wiedział, że w Kokotku w tym roku powstała nowa kategoria właśnie dla osób duchownych: – Przyjechałem tutaj, bo jestem kapelanem żołnierzy, którzy startują, więc im towarzyszę. Nie miałem pojęcia, że jest klasyfikacja osób duchownych… Biegło się dobrze, równym krokiem z mundurowymi. Podbiegi i zbiegi to kapitalna sprawa! Bardzo mi się podobało.

W biegu po raz kolejny zwyciężył Szymon Kulka, reprezentujący tutaj Komendę Główną Policji w Warszawie. Uzyskał czas 35:33 i poprawił ubiegłoroczny wynik o prawie 50 sekund. Drugie miejsce zajął Krzysztof Żebrowski z Jednostki Wojskowej 5699 w Przasnyszu (35:56) a trzecie Bartosz Nowicki z 12 Brygady Zmechanizowanej w Szczecinie (36:17).

Wśród pań triumfowały trzy Anny. Pierwsza do mety dobiegła Anna Gosk z Centrum Szkolenia Łączności i Informatyki w Białymstoku. Uzyskała czas 19:57 i o minutę poprawiła ubiegłoroczny wynik, który dał jej trzecie miejsce. Druga była Anna Ficner z Komendy Głównej Policji w Złotoryi (20:09) a trzecia Anna Wojtulewicz z Komendy Głównej Policji w Białymstoku (20:24).  

KM


Gdynia i Toruń czekają na decyzje IAAF

$
0
0

Już za niespełna 2 miesiące Rada IAAF (Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych) podejmie decyzję dot. gospodarzy mistrzostw świata w roku 2020. Wśród kandydujących miast są Gdynia oraz Toruń.

Toruń i jego nowoczesna hala chcą za nieco ponad 3 lata ugościć halowe mistrzostwa świata. Służąca lekkoatletom od 2015 roku Arena Toruń w krótkim czasie zdążyła wpisać się na karty historii Królowej Sportu. Copernicus Cup, zaliczany do elitarnego cyklu IAAF World Indoor Tour, czy rekordy świata U20 Ewy Swobody, Klaudii Siciarz i Konrada Bukowieckiego to sportowe wizytówki toruńskiego hali. Rywalami Torunia w walce
o imprezę są stolica Serbii Belgrad oraz Nankin w Chińskiej Republice Ludowej.

 Trzeba jasno powiedzieć, że stawka jest bardzo wyrównana, ale przecież trzeba stawiać sobie ambitne cele. Przewagą Torunia jest doskonała znajomość atutów obiektu przez przedstawicieli IAAF ze względu na obecność halowego mityngu Copernicus Cup w prestiżowym cyklu IAAF World Indoor Tour. Arena Toruń to świetny obiekt i ubiegamy się również o organizację Halowych Mistrzostw Europy 2021. Kilka dni temu złożyliśmy oficjalną aplikację do European Athletics – opowiada Piotr Długosielski, dyrektor ds. międzynarodowych PZLA.

Gospodarzem Mistrzostw Świata w Półmaratonie 2020 chce być natomiast Gdynia. Tutaj Polska także ma dwóch rywali – stolice Ukrainy oraz Kolumbii, czyli Kijów i Bogotę. Interesująco wygląda oferta z Ameryki Południowej – Bogota leży na wysokości ponad 2500 metrów nad poziomem morza. To zdecydowanie może wpłynąć na przebieg rywalizacji, na co zwraca uwagę ceniony dziennikarz biegowy Łukasz Panfil.

 Nie od dziś wiadomo, że poziom konkurencji o charakterze wytrzymałościowym rozgrywanych na tak znacznych wysokościach jest znacznie niższy. W związku z tym ucierpi ranga mistrzostw i cierpieć będą sami zawodnicy. Wystarczy wspomnieć Igrzyska Olimpijskie w Meksyku sprzed blisko pół wieku. Pozom biegów długich był co najmniej klasę niższy niż na igrzyskach tokijskich. A warto zauważyć, że w czteroleciu dzielącym obydwie imprezy dokonał się niebywały postęp. Rekordy świata zostały poprawione o 19, 36s i 4min odpowiednio w biegach na 5000, 10000m i w maratonie. – zauważa Łukasz Panfil.

Gdyńscy organizatorzy przygotowują obecnie bardzo ciekawą prezentację, która ma przekonać władze światowej lekkoatletyki do powierzenia im organizacji mistrzostw. Swoje poparcie dla inicjatywy przeprowadzenia nad Bałtykiem czempionatu wyrazili już m.in. znany dziennikarz i miłośnik biegania Maciej Kurzajewski, czy brązowa medalistka olimpijska w skoku o tyczce Anna Rogowska.

Rada IAAF organizatorów imprez wybierze podczas swojego posiedzenia 25 i 26 listopada w Monako. Zdecyduje wówczas także kto przygotuje za 3 lata mistrzostwa świata U20 oraz drużynowe mistrzostwa świata w chodzie sportowym.

źródło: PZLA


Wygrał, ale... Medale Amatorskich Mistrzostw Polski na Milę rozdane [ZDJĘCIA]

$
0
0

Biegi na mile to w Wielkiej Brytanii czy USA jedna z najciekawszych konkurencji lekkoatletycznych. W naszym kraju dystans ten nie cieszy się póki co dużą popularnością. Wkrótce to może się zmienić dzięki Amatorskim Mistrzostwom Polski w biegu na 1 milę. Za nami pierwsza edycja czempionatu.

Przez biegowy świat krokiem milowym uznawane jest pokonanie 1609 m w czasie poniżej 4 minut. W sobotę na stadionie warszawskiego AWF blisko 260 uczestników chciało sprawdzić, gdzie leżą ich granice.

Biegacze podzieleni zostali na 17 serii. Pod uwagę brano rekordy życiowe na dystansie 5 km. Gra toczyła się o tytuł amatorskich mistrzów kraju (patronat PZLA nad imprezą). Każdy mógł poczuć się jak profesjonalnym mityngu. Kamery śledziły poczynania zawodników. Nie brakowało też powtórek wyświetlanych na telebimie i grafik z rezultatami po każdej serii.

Dla wielu osób był to pierwszy bieg na dystansie 1 mili na stadionie. Nie chodzi tu tylko o amatorów, wybierających z reguły zmagania na 5 czy 10 km, ale też dla naszych czołowych zawodników jak brązowa medalistka mistrzostw Europy w biegu na 800 m Joanna Jóźwik czy rekordzista Polski na 1500 m - Marcin Lewandowski. Z zawodników, którzy pojawili się dziś na stadionie AWF jedynie Soffia Ennaoui legitymowała się oficjalnym rekordem życiowym 4:25.34 z 2016 roku.

Trudno jednak się dziwić takiej sytuacji, skoro podczas mityngu w Sopocie główny bieg, czyli „Bursztynowa Mila” rozgrywana jest na dystansie... 1000 m dla kobiet i 800 m dla mężczyzn. Według statystyk PZLA, w tym roku tylko jedna biegaczka pokonała oficjalnie dystans 1609m. To Angelika Cichocka, która w Londynie poprawiła rekord Polski - 4.19,58.

– Siedem razy już startowałem w biegu na milę w Goleniowie, ale nie było do tej pory okazji, żeby pobiec ten dystans na stadionie. Ja jestem też „świeżakiem”, nawet na 1500 m. Ale jeśli gdzieś na Diamentowej Lidze zamiast 1500 m będzie mila, to jak najbardziej wystartuje. Postaram się poprawić rekord Polski (Bronisław Malinowski – 3:55.40). Zobaczymy czy się uda – powiedział nam Marcin Lewandowski, mocno zainteresowany pobiciem rekordu Bronisława Malinowskiego.

– Ten wynik ma 41 lat. To jest jeden ze słabszych rekordów, ale wiem, że to tak łatwo się tylko mówi. Skoro przetrwał tyle czasu, a mieliśmy już wielu dobrych biegaczy, to coś to oznacza. Ja mam respekt do tego rezultatu, bo wiem że nic nie przychodzi za darmo. Oczywiście mam nadzieję, że się uda go poprawić – stwierdził halowy mistrz Europy. I dodał.

– Mila na świecie jest bardzo szanowanym dystansem. Gdy startuje na 1500 m, to mówią o mnie, że jestem „milerem”. Szkoda, że tego dystansu nie ma na Igrzyskach czy Mistrzostwach Świata. Marzy mi się jednak, żeby mila była na mistrzostwach, bo jestem urodzony do tego dystansu. Póki co jednak trzeba robić swoje. Ciągle wprowadzane są jakieś zmiany, żeby podnieść jakość lekkiej atletyki. Zobaczymy.

Mistrzostwa w biegu na milę, organizowane przez znanego komentatora piłko nożnej, Tomasza Smokowskiego, nie mogły się odbyć bez... Sebastiana Mili, piłkarza Lechii Gdańsk i byłego reprezentanta Polski. Jego pacemakerem został Marcin Lewandowski.

– Jest to bardzo fajna inicjatywa i cieszę się, że znalazłem się w takim wspaniałym towarzystwie. Kiedyś miałem jednego „Lewego” w reprezentacji, teraz mogłem pobiec z drugim „Lewym” - absolutnym mistrzem – podkreślił Sebastian Mila. – Nigdy jakoś szybko szybko nie biegałem, ale za to miałem dobrą wytrzymałość i mogłem długo biegać. Trochę mnie ten bieg zmęczył. Marcin opowiadał wiele fajnych historii, a ja już coraz rzadziej odzywałem się słowem – relacjonował popularny „Roger”.

Zwycięzców mistrzostw poznaliśmy w ostatniej serii. Wygrał Kamil Młynarz, który uzyskał czas 4:24.24. Drugie miejsce zajął Wojciech Karwowski z rezultatem 4:34.54. Natomiast trzeci był Tomasz Mikulski z wynikiem 4:41.69. Dwunastu biegaczy złamało granicę 5 minut.

– Uważam, że stać mnie było tu na czas w okolicach 4:20, ale nie w samotnym biegu i nie przy takim zimnie. Mogłem się czaić do ostatniego koła, żeby wygrać, ale chciałem też uzyskać dobry wynik. Na szczęście wiatr nie dawał się we znaki, zaletą biegania na stadionie jest to, że wieje góra 150 metrów – opisywał zwycięzca. – Bardzo się cieszę z tego wyniku. Staram się startować na różnych dystansach, bo gdy skupiłem się tylko na maratonie, to wszystko szło w dół. Urozmaicenie jest najlepsze – dodał Kamil Młynarz.

Wśród pań najlepszy wynik uzyskała Agnieszka Kwiatkowska 5:40.72, która pobiegła w piątej serii. Druga była Beata Dąbrowska z czasem 5:44.88, a trzecia Alicja Stawicka 5:46.25.

– To miał być bieg na przetarcie przed „piątką” podczas Samsung Irena's Womens Run. Wracam tu prosto z tamtego biegu, gdzie udało mi się wyrównać rekord życiowy i zająć czwarte miejsce – mówiła Agnieszka Kwiatkowska. – Biegło mi się bardzo dobrze i miałam chyba mocną serię. Starałam się biec za Mateuszem Jasińskim, on biega bardzo lekko, przez co ja też nie czułam też tej prędkości. Uważam, że impreza jest genialna, bo można się poczuć jak zawodowcy. Obsługa i organizacja utrzymane są na wysokim poziomie. Podejrzewam, że za rok konkurencja będzie większa – prognozuje mistrzyni kraju.

W przyszłym roku na obiektach AWF planowane jest rozegranie Halowych Mistrzostw Polski Amatorów w biegu na milę.

RZ


AKTUALIZACJA

Jak się okazuje, Kamil Młynarz posiada licencje PZLA i nie mógł zostać sklasyfikowany w mistrzostwach amatorów. Dlatego zwycięzcą został drugi na mecie Wojciech Karwowski. Na wszystkim skorzystał też Paweł Rozmianiec, który z czwartego miejsca wskoczył na trzecie. 

Dodajmy, że dla zawodników z licencją była prowadzona oddzielna kategoria - „pro”. Tutaj najlepszy okazał się... Kamil Młynarz. Wśród pań w w tej klasyfikacji wygrała Justyna Jelska z rezultatem 5:09.48.

red. 


 

Amatorskie Mistrzostwa na 1 milę nogami Ambasadorki. "To lubię!"

$
0
0

Phi, mila, phi trochę ponad półtora kilometra…. Phi to może mówić ten, kto nigdy na tym dystansie nie biegał. To wymagający bieg, to duże wyzwanie. Do tego wymaga specjalnego treningu.

W Polsce biegi na milę są bardzo mało znane, ciszę się, że takie zawody jak Amatorskie Mistrzostwa na 1 milę, przyczyniają się do popularyzacji tego dystansu.

Zorganizowane na warszawskim AWF’ie Mistrzostwa były okazją zarówno do ścigania jak i miłego spędzenia soboty. Nie zabrakło znanych lekkoatletów, tych z Igrzysk Olimpijskich czy Mistrzostw Świata, byli celebryci i biegacze amatorzy. Wszyscy traktowani jak profesjonalni biegacze, zarówno przez sędziów jak i obsługę biegu. Pełen profesjonalizm! To lubię na zawodach!

Tym razem medale dostali najlepsi, wszyscy mają miłą pamiątkę w postaci worka sportowego i wielu zdjęć. Można było przebadać serce, publiczność brała udział w licznych konkursach.

Chciałabym, żeby zawody na 1 milę na stałe wpisały się w kalendarz biegowy, porównywanie swoich wyników jest świetnym miernikiem kondycji biegacza.

Mam nadzieję, że do zobaczenia za rok! Dziękuję Organizatorom, Wolontariuszom za świetnie zorganizowane zawody, za doping na stadionie, za miłą atmosferę! Tak trzymać! Podobno na wiosnę będziemy się ścigać na milę pod dachem, czyli odbędą się halowe mistrzostwa! Ja się piszę na 100%!

Dota Szymborska, oneginetatopa.blogspot.com


5. Ultramaraton Bieszczadzki: Deszcz… debiutantów

$
0
0

A może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady? Ta myśl skusiła ponad 1200 biegaczy, którzy ten weekend postanowili spędzić na trasie 5. Hyundai Ultramaratonu Bieszczadzkiego. Do wyboru mieli Ćwierć-, Pół- i cały Ultramaraton. Najwięcej osób zdecydowało się na pełny dystans, czyli 53 km. Na trasę ruszyło prawie 600 osób a wśród nich bardzo wielu ultradebiutantów.

W biegu nie pomagała im zmienna aura, zaskakująca raz deszczem, raz słońcem, ani błoto zalegające na trasie. – Warunki były mega ciężkie. Pogoda nie rozpieszczała: mżawka, później na przemian chmury ze słońcem a na końcu deszcz ze słońcem i wspaniała tęcza na mecie – opowiadała Aleksandra Bzowska.

– To były 53 km nieziemskiego błota i boskich widoków. Piękna złota polska jesień, ogromne emocje… To był mój pierwszy ultra. Była walka z głową, bólem łydki, ale serce rwało dalej. Dla tych widoków było warto walczyć do końca. Przyjaciółka czekająca na mecie motywowała aby dobiec a przyjaciel na trasie pilnował, żebym mogła ukończyć z uśmiechem. Udało się!

Trudności trasy nie chce oceniać kolejna debiutantka Kinga Łampika: – To był mój pierwszy w życiu ultramaraton, więc nie mam porównania. Błoto na trasie na pewno nie pomagało, ale bardzo mi się podobało. Podobno nie wybrałam najłatwiejszego biegu na debiut, ale ja lubię Bieszczady i to pewnie dlatego – tłumaczyła zawodniczka.

– Dystans 53 km tez nie jest przerażający dla kogoś, kto do tej pory w miarę komfortowo biegał maratony. Jestem bardzo zadowolona z całej imprezy. Chociaż podejścia naprawdę były wymagające. Ale medal wart wysiłku.

Motywacje wyboru Bieszczadzkiego Ultramaratonu na ultradebiut były różne. Od rad przyjaciół, przez miłość do gór, po chęć zdobycia punktów w losowaniu do Biegu Rzeźnika (a to dosłownie ostatnia szansa, bo zapisy zostaną jutro zamknięte). Bywa i tak, że ktoś trafi na jedną z „rzeźnickich” imprez przypadkiem, pobiegnie kilka kilometrów i chce wrócić. A jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia.

– Biegłem Zimową Bieszczadzką Dychę i było extra. Później w czerwcu wystartowałem w Rzeźniczku Intro i było rewelacyjnie. Dlatego teraz zdecydowałem się na ultra – mówił Stanisław Czarnik. – Mam rodzinę w Bieszczadach, ale po szlakach chodziłem niewiele a te góry są po prostu piękne. Tak mam dwa w jednym: zwiedzanie i bieganie. Plus super debiut. Trasa była ciężka, ale taka ma być. Takie są Bieszczady, prawdziwe, naturalne.

Ultramaraton z niemal dziesięciominutową przewagą zwyciężył Dominik Grządziel (4:22:34). Drugi do mety dobiegł Robert Faron (4:32:01) a trzeci Tomasz Koczwara (4:34:06). Podobną przewagę nad rywalkami wypracowała najszybsza z kobiet Sylwia Bondara, która ukończyła bieg z czasem 5:38:00.

Drugie miejsce zajęła Maria Domiszewska (5:48:11) a trzecie Iwona Kik (5:51:34).

W półultramaratonie najlepsi okazali się Maciej Sukiennik (2:23:19) oraz Beata Lange (2:43:08), natomiast z ćwiartką dystansu najlepiej poradzili sobie Tomasz Gawroński (1:07:28) i Magdalena Pawlak (1:31:15).

Pełne wyniki: TUTAJ

KM

fot. facebook @Maraton Bieszczadzki / archiwum prywatne Aleksandry Bzowskiej



Samsung Irena Women’s Run: Ewa Jagielska w gazie [ZDJĘCIA]

$
0
0

Samsung Irena Women’s Run odbył się już po raz ósmy. Kolejny raz zmienił się termin biegu. Teraz już impreza odbywa się nie w czerwcu, jak dwa lata temu, nie wrześniu, jak rok temu, ale w październiku.

Mimo tej zmiany na mecie mogło się wydawać, że właśnie kończy się ubiegłoroczna edycja Trasę poprowadzoną przez Łazienki Królewskie, Belwederską, Aleje Ujazdowskie, Piękną i Myśliwiecką na Agrykolę ukończyło ponad tysiąc pań. Najszybciej zrobiła to, tak jak przed rokiem, Ewa Jagielska. Linię mety minęła po 17 minutach, chociaż do biegu - jak twierdzi- nie przykładała się jakoś specjalnie.

- Ostatnio dużo startowałam. Czuję już to zmęczenie w nogach, dlatego próbowałam pobiec tracąc jak najmniej energii. Od Dominiki (Stelmach - red.) oderwałam się dopiero na finiszu i swobodnie utrzymałam pierwsze miejsce - mówiła na mecie Ewa Jagielska, która niecały tydzień wcześniej wygrała Biegnij Warszawo, a w tym roku zdobyła aż 3 medale MP w biegach ulicznych.

Łódź – Piła – Kleszczów. Medalowy hat-trick Ewy Jagielskiej! [ZDJĘCIA]

Na drugim miejscu, także jak w poprzedniej edycji, na metę, z czasem 17:07 przybiegła Dominika Stelmach. To kolejna zwyciężczyni sprzed tygodnia, ale w imprezie zagranicznej - 50-kilometrowym ultramaratonie wokół jeziora Fuxian w prowincji Yunna w Chinach.

- Biegło mi się bardzo dobrze, a wynik biegu rozegrał się w finiszu. Zabrakło mi na końcu szybkości, ale jestem w treningu maratońskim i ultramaratońskim. Nie wszystko jednak było, jak w zeszłym roku. Rok temu byłam daleko za Ewą, w tym roku trzymałam się jej niemal do 400 metrów przed metą. Jestem z tego zadowolona - powiedziała Dominika Stelmach.

Podium dopełniła Joanna Tomczak z czasem 19:06.

Bieg odbywa się pod patronatem Ireny Szewińskiej, która... tańczyła zumbę z uczestniczkami, wręczała medale, zagrzewała do walki. Wyniki patronki posłużyły do wręczenia nietypowych nagród. Do dekoracji została wezwana m.in. zawodniczka, która przybiegła jako 24. (Anna Kratiuk), bo taką właśnie liczbę medali mistrzostw Polski ma na koncie Irena Szewińska.

Nagrody odebrały również biegaczki na miejscach 111. (Aleksandra Kosmowska) - jak rekord życiowy Pani Ireny na 100m (11.1 s.); 168. (Monika Groberek) - jak 1.68m w skoku wzwyż Szewińskiej, 222. miejscu - jak wynik 2.22 s. na 200m i 492. - jak rekord na 400m. Nie wszystkie panie spodziewały się nagrody na odległych pozycjach i na dekorację nie dotarły.

Nagrodę odebrała osobiście najstarsza uczestniczka biegu pani Maria Pruszyńska urodzona w 1944 r. - Jeśli mogę, to staram się biegać, regularnie ćwiczę. To takie intensywne zajęcia z crossfitu, ze sztangami i jakiś tam aerobik. Ten konkretny bieg zadedykowałam tym, którzy biegać nie mogą i aktualnym, trudnym do rozwiązania sprawom - wyjaśniła pani Maria.

IB


Mołdawskie triumfy i rekord w Szamotułach. "Ten bieg ma klimat"

$
0
0

Mołdawianie Olesia Smowjenko i Mykola Gorbuszko zwyciężyli 7. Szamotuły SAMSUNG Półmaraton. Smowjenko poprawiła przy tym kobiecy rekord imprezy!     

Siódma edycja największej imprezy w powiecie szamotulskim, a przede wszystkim jednej z najciekawszych w całym biegowym kalendarzu ściągnęła na start prawie półtora tysiąca uczestników. Wabikiem w półmaratonie - daniu głównym imprezy - była przede wszystkim trasa - płaska jak stół, idealnie wymierzona pozwalała realnie myśleć o biciu rekordów życiowych. 

Szybkiemu bieganiu sprzyjała też pogoda - dziś w Szamotułach mieliśmy 13 stopni i słońce lekko przebijające się zza chmur. Niestety po szalejącym w tygodniu orkanie Ksawery, w Szamotułach pozostał mocny wiatr. 

Co ciekawe, organizatorzy imprezy uzgodnili termin tegorocznej edycji z gospodarzami 18. PKO Maratonu Poznań. Dla wielu uczestników szamotulski stał się więc doskonałą okazją do sprawdzenia się przed startem w tamtej imprezie, największej w całej Wielkopolsce. Na starcie pojawiło się mnóstwo znanych twarzy - Marcin Fehlau, Mikołaj Raczyński, Piotr Mielewczyk, Adam Draczyński, Krzysztof Wasiewicz, Lila Fiskowicz czy Anna Łapińska. W realizacji planów na start pomagała mocna grupa 13 pacemakerów.

Najlepiej z trasą i warunkami poradzili sobie Mołdawianie z LKB Rudnik. Bieg mężczyzn wygrał Mykola Gorbuszko, trzeci zawodnik tegorocznego Konspol Półmaratonu w Krynicy. Do Szamotuł przyjechał prosto z Rzeszowa, gdzie w sobotę był szósty w biegu na 5 km, towarzyszącego Maratonowi Rzeszowskiemu. Przewaga Gorbuszki nad stawką nie podlegała dyskusji - już na półmetku wynosiła ponad pół minuty nad Kamilem Makosiem z Bolesławca. Na mecie wyniosła ponad 45 sekund. 

Kamil Makoś - były piłkarz, a ostatnio zwycięzca Bielańskiego Biegu Rodzinnego - stoczył pasjonującą walkę o drugie miejsce z Piotrem Mielewczykiem z Lęborka, zwycięzcą tegorocznego Półmaratonu Marzanny czy Praskiego Biegu Nocnego. Efekt - połamana życiówka pana Kamila, i to o ponad pół minuty (1:09:16)! 

O życiówce marzył też Piotr Mielewczyk i cel zrealizował (1:09:21). - To jest moja oficjalna życiówka, chociaż dotychczasowa, czyli ta z Piły była zrobiona na dłuższej trasie - mówił po biegu Pan Mikołaj. - Dzisiaj były bardzo ciężkie warunki do biegania, po nawrotce ok. 11,5 km zaczął wiać bardzo mocny wiatr. Na 10. kilometrze miałem ok. 32:30, ale druga część, pod wiatr była wolniejsza. Ogólnie uważam że to był dobry występ, szkoda tylko tego wiatru, bo trasa sprzyja szybkiemu bieganiu - żałował Mikołaj Raczyński. 

Czwarte miejsce, ze stratą ponad pół minuty do podium wywalczył najlepszy z Polaków w 44. BMW Berlin Maratonie - Jakub Szymankiewicz (czas w Szamotułach 1:09:58). 

To, co nie udało się Panom, zrobiła Olesia Smowjenko. Czwarta zawodniczka Konspol Półmaratonu z Krynicy. Biegnąć ramię w ramię z rodaczką Lilą Fiskowicz (olimpijka z Rio de Janeiro) pobiła rekord szamotulskiej trasy, należący od 2012 r. do Białorusinki Aleksandy Duliby (1:17:27). Smowjenko nabiegała 1:17:15! Szybciej od rekordu trasy pobiegła też Fiskowicz (1:17:16), ale musiała się zadowolić tylko drugim miejscem. 

Na najniższym stopniu podium, podobnie jak w ubiegłym roku zameldowała się Polka - Anna Łapińska. Do Mołdawianek zabrakło blisko trzech minut. - To był mój drugi start w Szamotulach, w ubiegłym roku wracałam po kontuzji, w tym roku po potężnym przetrenowaniu. Zdecdowalam sie na start ze względu na płaską trasę i dobrą porę na bieganie. Niestety w tym roku wiatr dokuczał dużo bardzej niż w zeszlym roku i zaprzepaścił moje szanse na lepszy rezultat. Biegłam bowiem sama prawie całą trasę, więc walkę z wiatrem odczułam podwójnie, kosztowało mnie to wiele cennych sekund - relacjonuje pani Anna, która zakończyła zmagania z czasem 1:20:04. 

Wyniki:

Mężczyźni:

1. GORBUSZKO MYKOLA, MDA - 1:08:29
2. MAKOŚ KAMIL, POL - 1:09:16
3. MIELEWCZYK PIOTR, POL - 1:09:21
4. SZYMANKIEWICZ JAKUB, POL - 1:09:58
5. WASIEWICZ KRZYSZTOF, POL - 1:10:28
6. RACZYŃSKI MIKOŁAJ, POL - 1:11:10
7. ZAGÓRNY MARCIN, POL - 1:11:40
8. RYNKOWSKI BARTOSZ, POL - 1:13:58
9. FEHLAU MARCIN, POL - 1:14:01
10. DRACZYŃSKI ADAM, POL - 1:14:01

Kobiety:

1. SMOWJENKO OLESIA, MDA - 1:17:15
2. FISKOVICZ LILIA, MDA - 1:17:16
3. ŁAPIŃSKA ANNA, POL - 1:20:04
4. BRZOZOWSKA MONIKA, POL - 1:24:42 
5. PRZYBYSZ DOROTA, POL - 1:26:39
6. WALEWSKA KLAUDIA, POL - 1:28:19
7. CHABROS KAROLINA, POL - 1:29:18
8. NIEKRAŚ LIDIA, POL - 1:29:19
9. KOŁACZKOWSKA-SZCZEŚNIAK KATARZYNA, POL - 1:29:24
10. HEDZIELSKA WERONIKA, POL - 1:29:30

7. Szamotuły SAMSUNG Półmaraton ukończyło w sumie 1149 osób. To mniej niż w rekordowym 2015 roku - 1352 finiszerów - ale niemal dokładnie tyle, ile gospodarze spodziewali się po tegorocznej edycji (10 proc więcej niż rok wcześniej, gdy do mety dotarło 1059 osób). W ramach imprez towarzyszących Półmaratonowi odbyły się Bieg Rodzinny na dystansie 800 metrów oraz Marsz Nordic Walking na dystansie 2,6 km. Wystartowało blisko 200 osób.  Pełne wyniki: TUTAJ.

We wszystkich konkurencjach nie zabrakło wartościowych nagród dla wszystkich uczestników, ufundowanych przez sponsora tytularnego, firmę SAMSUNG (firma ma fabrykę w oddalonych o 18 km Wronkach). Tylko w półmaratonie do wygrania było duże AGD - dla biegaczy z miejsc 17, 77, 317, 477, 777 i 877 - czy wysokiej klasy telefony i tablety. Nowością w tym roku była nagroda finansowa za pobicie rekordu trasy kobiet (1:17:27) i mężczyzn (1:04:43), w wysokości 1000 zł brutto. Suma wszystkich nagród to ponad 60 000 zł!

Na szczególną uwagę zasługuje też pakiet startowy, z koszulką, stylową torbą, piwem od Browaru Fortuna, bonem na posiłek po biegu czy wejściówką na basen. Podobał się pamiątkowy medal imprezy, z Wieżą Ciśnień na awersie. - Przez medale i pakiety startowe opowiadamy im trochę historię naszego regionu i tego, czym się szczycimy - wyjaśnia Bartosz Węglewski, Wicedyrektor szamotulskiego półmaratonu. 

Troska o zadowolenie zawodnika to konik szamotulskich organizatorów, przejawiająca się także w logistyce imprezy. Znakomicie sprawdziła nowa baza zawodów - nowoczesna hala sportowa Wacław w Centrum Sportu Szamotuły. Wokół hali zbudowano infrastruktura związana z cateringiem, strefą dla dzieci i stoiskami. Fantastycznie spisali się wolontariusze (m.in. z miejscowych szkół) oraz mieszkańcy miasta, entuzjastycznie dopingujący zawodników. Emocję podkręcał niezmordowany spiker Roman Toboła. - Atmosfera biegu super, świetna organizacja. Bardzo doby bieg - ocenił Mikołaj Raczyński. 

- Organizacja jak zawsze, naprawdę na najwyższym poziomie. Czasami na wielkich medialnych imprezach brakuje tak profesjonalnego i naprawdę perfekcyjnego przygotowania biegu. A atmosfera jaka panuje na biegu, jest niezwykła, wszyscy są bardzo pomocni i mili. Ten bieg ma klimat - dlatego zdecydowałam się wystartować tu drugi raz i na pewno nie ostatni! - zapowiedziała Anna Łapińska.

Co za rok?     

-  Znów chcemy zaskoczyć biegaczy i pewnie organizatorów innych biegów. Wierzę, że nam się to uda. Impreza będzie się rozwijać w każdym aspekcie, bo tylko wówczas ma rację bytu - zapowiedział już dyrektor szamotulskiego półmaratonu. 

Niebawem obszerna galeria zdjęć z imprezy. I nie tylko. 

red. 


Szamotuły Półmaraton Jakuba Szymankiewicza

$
0
0

Biegiem w Szamotułach zakończyłem sezon - pisze Jakub Szymankiewicz, najlepszy Polak w 44. BMW Berlin Marathon, czwarty zawodnik biegu w Szamotułach. 

Chciałem zakończyć ten rok dobrym wynikiem. Na dalszy plan zeszły życiówki, miejsce. Jestem już w okresie rozbiegania, po starcie docelowym w maratonie berlińskim. Mam tutaj, w miejscu skąd pochodzę - Wronki leżą w powiecie szamotulskim - wielu znajomych, którzy często wiercili mi dziurę w brzuchu, bym wystartował w regionie. 

Wynik poniżej 70 minut na tej płaskiej trasie może nie należy do najlepszych, jednak miło było finiszować w wielkim uśmiechem, przybijając piątki. Kończę rok w zdrowiu, bez forsowania, z wielkim apetytem na nowy rok i zrealizowania celu głównego - ukończenia maratonu w 2h18-19.

Trasa biegu w Szamotułach wiodła przez okoliczne wioski. Najtrudniejszym etapem była druga połówka, gdzie zmagaliśmy się z czołowym wiatrem. Dla większości zawodników obyło się bez deszczu, a piękne słońce, które przywitało nas na starcie dodawało nadziei na bicie życiówek. Wielu się udało. 


 
Kto planuje poprawić swój czas na 21,097 km, może śmiało ruszać do Szamotuł. Dla osób lubiących kameralny wystrój i klimat, to idealna impreza!
 
Jakub Szymankiewicz

Chicago: Pokaz siły Galena Ruppa. Karolina Nadolska...

$
0
0

Po 14-latach Amerykanin znów wygrał Maraton Chicagowski. Galen Rupp udowodnił, że jest już gotowy na rywalizację z Afrykanami o najwyższe laury. Wśród pań najlepsza była Etiopka Tirunesh Dibaba. Rywalizacji nie ukończyła polska faworytka - Karolina Nadolska.

Na początku października 2002 roku urodzony w Maroko, ale biegający od kilku lat w barwach USA Khalid Khannouchi zwyciężał maraton na ulicach Chicago. Młody Galen Rupp miał wówczas 16 lat i dopiero marzył o wielkiej karierze. Nikt jednak nie przypuszczał, że tak wiele wody upłynie w jeziorze Michigan nim zawodnik gospodarzy znów będzie mógł cieszyć się z wygranej. Triumf ma też wymiar osobisty, bo ojciec Ruppa dorastał w Chicago.

Rupp przybiegł na metę z czasem 2:09:20 (nowa życiówka w zaledwie 4 startach na 42,195 km). Drugi był wielki faworyt, zwycięzca sprzed roku Abel Kirui, który uzyskał rezultat 2:09:48. Losy wygranej rozstrzygnęły się na 36. - 37. kilometrze, gdy Rupp lekko i bez problemu odjechał Kenijczykowi na kilkanaście, a potem kilkadziesiąt metrów.

Na długo zapamiętamy szaleńczą, nieco chaotyczną wizualnie i w końcu nieudaną pogoń Kirui za Ruppem.

- Chciałem uciec Abelowi, ale nie chciałem też czekać do końca biegu – opowiadał potem Rupp w wywiadzie dla relacjonującej imprezę NBC Chicago.

Trzeci był kolejny z Kenijczyków - Bernard Kipyego 2:10:23. Dopiero na siódmym miejscu znalazł się rekordzista świata w półmaratonie Erytrejczyk Zesreney Tadese, który przebył trasę w 2:12:19.

Zmagań nie ukończył rekordzista świata w maratonie Dennis Kimetto, który dystans półmaratonu przekroczył na czubie stawki, z czasem 1:05:49.

Rywalizację kobiet wygrała Etiopka Tirunesh Dibaba - trzykrotna mistrzyni olimpijska w biegach na 5 000 i 10 000 m. Zawodniczka uzyskała czas 2:18:31. Druga była Kenijka Brigid Kosgei ustanawiając rekord życiowy na poziomi 2:20:22.

Na wysokim trzecim miejscu uplasowała się Amerykanka Jordan Hasay z najlepszym wynikiem w karierze i amerykańskim rekordem trasy - 2:20:57. Dla zawodniczki z USA był to dopiero drugi maraton w karierze i wróżona jest jej wielka kariera. Debiutowała w tym roku w Bostonie z czasem 2:23:00. Dodajmy, że ostatni raz Amerykanka wygrała w Chicago w 2005 roku, była to Deena Kastor. Dzisiejsza bohaterka Chicago Jordan Hasey miała wtedy 14 lat.

Biegu nie ukończyła Karolina Nadolska. Polka rozpaczała bieg z dużym animuszem i na 10 km zajmowała ósme miejsce z międzyczasom 34:11. Takie tempo mogło dać nawet nowy rekord Polski kobiet. Przypomnijmy, że wynik Małgorzaty Sobański 2:26:08 ustanowiony został 16 lat temu właśnie w Chicago. Byłoby to piękne nawiązania do historii. Niestety nasza biegaczka zaszła z trasy po 25. kilometrze. Jej wynik w na półmetku to 1:14:19.

Zmagań nie ukończyła też Kenijka Florance Kiplagat, która wygrywała dwie ostatnie edycje maratonu w Chicago i miała apatyt na trzecie kolejne zwycięstwo. Biegaczka zeszła z trasy po 25. kilometrze. Jej ostatni zarejestrowany międzyczas 1:22:17.

Wyniki:

Mężczyźni:
 
1. Rupp Galen, USA - 2:09:20
2. Kirui Abel, KEN - 2:09:48
3. Kipyego Bernard, KEN - 2:10:23
4. Lemma Sisay, ETH - 2:11:01
5. Sambu Stephen, KEN - 2:11:07
6. Matsumura Kohei, JPN - 2:11:46
7. Chebii Ezekiel. KEN - 2:12:12
8. Tadese Zersenay, ERI - 2:12:19
9. Derrick Chris, USA - 2:12:50
10.Shelley Michael, AUS - 2:12:52
 
Kobiety:
 
1. Dibaba Tirunesh, ETH - 2:18:31
2. Kosgei Brigid, KEN - 2:20:22
3. Hasay Jordan, USA - 2:20:57
4. Perez Madai, MEX - 2:24:44
5. Kipketer Valentine, KEN - 2:28:05
6. Weightman Lisa, AUS - 2:28:45
7. Krifchin Maegan, USA - 2:33:46
8. Gray Alia, USA - 2:34:25
9. Ward Taylor, USA - 2:35:27
10. Wade Becky, USA - 2:35:46

Maraton Chicagowski rozegrany został po czterdziesty. Wkrótce wyniki Polaków i zawodników na wózkach.

RZ


Piekary Śląskie pomagają durś [ZDJĘCIA]

$
0
0

W tym roku na biegowej mapie Śląska pojawiły się aż dwa nowe biegi w Piekarach Śląskich. Po nocnym półmaratonie, dzisiaj zadebiutował 1. Bieg Charytatywny Pomagamy Durś. Deszcz i błoto nie przestraszyły biegaczy. Na starcie stanęło prawie 400 osób.

Sama nazwa biegu jest interesująca. Po pierwsze nawiązuje do grupy biegowej Lecymy Durś, która od pewnego czasu prężnie działa w Piekarach i zorganizowała dzisiejszy bieg. Po drugie stanowi pewną deklarację, bardzo wyrazistą zwłaszcza w kontekście pierwszej edycji biegu charytatywnego. Durś to po śląsku „cały czas”, „ciągle”. Piekarscy biegacze zadeklarowali więc chęć pomocy i zrealizowali ten plan. Dochód z biegu zostanie przeznaczony na Warsztaty Terapii Zajęciowej Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną w Piekarach Śląskich.

Uczestnicy imprezy mieli do wyboru bieg na głównym dystansie 11 km, towarzyszący o długości 5,5 km oraz marsz nordic walking na krótszym z dystansów. Tę ostatnią konkurencję przygotowano bardzo profesjonalnie, co nie zdarza się często, kiedy marsze nordic walking towarzyszą biegom ulicznym. Organizatorzy zadbali o szczegółowy regulamin a na trasie ustawili sędziów pilnujących poprawnej techniki i uczciwej rywalizacji.

W lekkim deszczu zawodnicy pokonali mierzącą 5,5 km pętlę, na której czekało ich, poza przeważającym asfaltem, także trochę błota. Nie narzekali jednak na niewygody, liczył się cel. – Dzisiaj pomagamy przez bieganie. To bardzo fajna inicjatywa i zawsze warto wystartować w takim biegu. Pomagamy innym przez to, co tak naprawdę robimy dla siebie – podsumowała Beata Materna z Lecymy Durś. – Bieg nie był ani trudny, ani łatwy. Trasa urozmaicona, trochę asfaltu, trochę błota. Bardzo na plus.

Pozytywnie o biegu wypowiadała się też Marzena Kozłowska z Bytomia, która w Piekarach zadebiutowała w zawodach: – Było super! Trenowałam, ale biegałam maksymalnie 4,5 km, więc jestem w szoku, że tak łatwo udało mi się przebiec 5,5 km. Trasa nie była trudna, chociaż myślałam, że będzie bardziej łagodna. Miałam mocny doping, dostałam kwiaty od moich najlepszych kibiców, czyli rodziny – opowiadała debiutantka. – Jestem bardzo zadowolona i myślę, że to najlepsze, co mogłam dzisiaj zrobić. Kuzyn męża jest w stowarzyszeniu i chcieliśmy im pomóc. Była mobilizacja.

Nową motywację odkrył Grzegorz Szeremeta, który biega od lat a niedawno uległ fascynacji nordic walking: - Pierwszy raz startowałem w sędziowanych zawodach i od razu żółta kartka. Zdarza się. Ale to dla mnie nowość, ale było bardzo fajnie. Dałem z siebie tyle, ile mogłem. Ogólnie świetny pomysł z tą imprezą. Organizatorzy trafili w dobry termin, było dużo chętnych do udziału i pomagania. Uważam, że to bardzo udany debiut – podsumował Grzegorz.

W biegu głównym zwyciężył Piotr Mrachacz, młoda gwiazda Miechowickiej Grupy Biegowej. Uzyskał wynik 41:15. Drugie miejsce zajął Dariusz Wilk (43:15) a trzecie Paweł Wylężek (43:31). Wśród pań najlepsze były Joanna Bereska z drużyny gospodarzy (54:41), Edyta Klimosz z Istebnej (55:51) oraz Marzena Krawczyk (55:55).

Na dystansie 5,5 km zwyciężyli Marcin Respondek z Lecymy Durś (23:19) oraz jego drużynowa koleżanka Kinga Szymonek (26:51). Podium dopełnili: Adam Skiba (24:19) i Bartłomiej Zawadzki (24:40) oraz Dominika Chryst (28:25) i Michalina Trefon (28:45). W konkurencji nordic walking najlepsi okazali się Paweł Słupianek (30:37) oraz Irena Janoszka (33:25).

KM


Rekordowy „Wybiegaj Sprawność”! „Anioły są wśród nas” [ZDJĘCIA]

$
0
0

– To niesamowite. Pada deszcz, a mimo to pobiegły 424 osoby. Więcej niż kiedykolwiek. Nie mogę w to uwierzyć, a jeśli wziąć pod uwagę, że zebraliśmy 95,5 tys. zł, to jestem naprawdę zaszokowany - mówił Janusz Bukowski organizator biegu Wybiegaj Sprawność, którego siódma edycja odbyła się dziś na Kępie Potockiej w Warszawie.

Dzięki zaangażowaniu biegaczy uda się zrealizować więcej celów niż było założone. Zamiast zaplanowanych 12 turnusów rehabilitacyjnych, zostanie zorganizowanych 20 takich wyjazdów! Zakupiony zostanie też dodatkowy wózek dla Ewy, która mimo młodego wieku ma sprecyzowane potrzeby. Chce, by był to wózek w kolorze różowym. – Nie było łatwo spełnić to życzenie. Producent robi go specjalnie na zamówienie dziewczynki – wyjaśnił Janusz Bukowski.

Na sukces imprezy zapracowali biegacze, uczestnicy marszu nordic walking i zawodnicy niepełnosprawni. Wśród tych ostatnich wypatrzyliśmy Pawła Tęczę, który był jednym z pierwszych beneficjentów Stowarzyszenia „Dać Siebie Innym”, niemal 8 lat temu.

– Na tej imprezie jestem każdego roku. Tym razem nie było łatwo. Trasa była mokra i śliska. Miałem małą kolizję i się wywróciłem, ale nie mógłbym zamknąć sezonu w żadnym innym miejscu, po prostu musiałem tu być - powiedział nam Paweł, który ma za sobą ciężki start w Berlin Marathonie. Tam, intensywnie padało przed całe 42 km, tak więc 5-kilometrowa trasa w stolicy nie była już mu straszna.

Trudy trasy podkreślał również inny zawodnik na wózku - Dawid, którego do udziału przekonał przyjaciel, a który dopiero na mokrej trasie zorientował się, na co się zgodził. Nie obyło się bez małego wypadku, jednak wspólny bieg był dla Dawida i jego przyjaciela ważny nie tylko ze względu na charakter „Wybiegaj Sprawność”. Razem, niosąc wenezuelską flagę, zwracali uwagę na trudną sytuację w tym południowoamerykańskim kraju, gdzie protesty się nie kończą i gdzie – ich zdaniem – może dojść nawet do wojny domowej.

– Chciałem, żeby mój kolega spróbował sił w takim biegu, żeby zobaczył, że są imprezy organizowane także dla osób niepełnosprawnych i żeby miał z tego frajdę - mówi Luis Freites, który biega od 30 lat. – Tu w Polsce biegam z flagą Wenezueli, żeby pokazać Polakom, co się dzieje w moim kraju. Cała moja rodzina mieszka w Wenezueli i boję się o nich, patrząc na działania podejmowane przez władze. Dzięki bieganiu mogę o tym opowiadać – przekonywał Wenezuelczyk mieszkający w Warszawie.

Żadna trasa, nawet tak śliska nie jest straszna Rafałowi Gręźlikowskiemu, który zwiedza świat na rowerze, mimo amputacji nogi. Pięciokilometrową trasę pokonał z protezą wykonaną z włókna węglowego.

– Dzięki protezie mogę być aktywny, a że ostatnio przejechałem na rowerze Szkocję, to i do deszczu się przyzwyczaiłem. Na co dzień jestem podróżnikiem i to przede wszystkim rowerowym, ale idea tego biegu jest tak ważna, że musiałem w nim wystartować. Jeśli dzięki wysiłkowi, możemy komuś pomóc, wydobyć kogoś z czterech ścian, przywrócić wiarę w uśmiech, to warto to robić – mówił nam Gręźlikowski, który wybiera się niedługo na zimową wyprawę w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.

Idea Wybiegaj Sprawność okazała się ważniejsza od wyników dla sporej grupy biegaczy.

– To już mój kolejny udział w tej imprezie. Robię to, by pomóc w realizacji celu tego biegu. Cieszę się, że dzięki temu, że tu biegamy, można kupić wózki tym, którzy ich potrzebują. Ani deszczowa pogoda ani fakt, że wczoraj wystartowałem w dwóch biegach nie mogły mnie powstrzymać przed startem. Nie patrzyłem na czas, bo tutaj liczy się udział – zapewnił nas Andrzej Brzozowski.

– W „Wybiegaj Sprawność”, wystartowałem po raz drugi. Dla Janusza (Bukowskiego) i dla sprawy. Uważam, że jest coś pięknego w dawaniu siebie innym i wspólnym tworzeniu pięknego świata. To tylko wydaje się patetyczne, tutaj jest bardzo prawdziwe. Tu widzę realizację mojego motto: anioły są wśród nas, dobrzy ludzie i pozytywny świat – podsumował imprezę Filip Krysiak.

Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, że zwycięzcą biegu został Grzegorz Kalinowski, zawodnik z Torunia, który uzyskał wynik 15:53. Na mecie wyprzedził Tomasza Mikulskiego (16:09) i Daniela Karolkiewicza (16:51). Wśród pań triumfowała Monika Mosiołek (19:43) przed Magdaleną Dobaj-Zerek (21:01) i Beatą Kądziołką (21:13).

IB


2. Charytatywny Bieg o Złotą Dynię - pomóżmy 4-letniej Zoi w walce z chorobą

$
0
0

Już 29 października w Wąwozie Rury w Lublinie o godz. 12.00 wystartuje 2. Charytatywny Bieg o Złotą Dynię.

Celem biegu jest zebranie środków na sfinansowanie rehabilitacji 4 - letniej Zoi, która cierpi na zespół Aperta. Jest to uwarunkowany genetycznie zespół wad wrodzonych, charakteryzujący się zarośnięciem szwów czaszkowych, asymetrią twarzy, rozszczepem podniebienia oraz zrośnięciem palców u dłoni i stóp. Zoja potrzebuje pieniędzy na dalsze leczenie. Razem możemy wiele! Zapisy na bieg są prowadzone za pośrednictwem serwisu Pokochaj Bieganie w Lublinie.

"Biegając, pomagamy!" Pod takim hasłem zrodził się pomysł organizacji Charytatywnego Biegu o Złotą Dynię, którego pierwsza, zeszłoroczna edycja cieszyła się dużym zainteresowaniem. Z jednej strony z powodu chęci niesienia pomocy innym, z drugiej - wzięcia udziału w fantastycznej zabawie. Pomogliśmy wtedy 3-letniej Weronice. Biorąc pod uwagę, jak dużo jest wokół nas chorych i potrzebujących dzieci, postanowiliśmy, że Charytatywny Bieg o Złotą Dynię będzie imprezą cykliczną, organizowaną co roku w październiku z myślą o pomocy innemu dziecku. Jesteśmy przekonani, że chętnie włączycie się w naszą akcję! Na mecie biegu macie szansę otrzymać unikatowe puchary - dynie! 

Do wzięcia udziału w biegu zapraszamy wszystkich: amatorów, zawodowców, a przede wszystkim ludzi dobrych serc. Dystans 5 km jest do przebiegnięcia dla wszystkich!

Zachęcamy do odwiedzenia profilu biegu na facebook.com: TUTAJ

źródło: Maraton Lubelski



Bejory pobiegną dla Tomka Brzeskiego. Przyłącz się!

$
0
0

Choć nie ma tu nagród pieniężnych, zawody cieszą się dużym powodzeniem. 22 października po raz piętnasty w Rytrze wystartuje Biegu Bejorów. 

Bieg Bejorów wymyślili w Uczniowskim Klubie Sportowym "Ryter". Powstał zeszyt, w którym zapisywano kolejnych zdobywców Kramarki (polana na grzbiecie Kordowiec, na wysokości 920-960m n.p.m.). Któregoś dnia ktoś napisał w nim słowo "bejory"... 

„W czasach kiedy w USA aktywny tryb życia święcił popularność, kiedy Polska coraz bardziej zaczynała żyć jak Zachód organizując coraz więcej imprez biegowy, widok biegacza >>w rajtuzach<< (jak początkowo określano w Rytrze biegaczy w leginsach) wywoływał co najmniej uczucie politowania i głośno wyrażanych opinii, że widocznie nie ma nic w domu do roboty, dlatego biega. To właśnie w mentalności naszych współziomków dopatruję się źródła określenia Bejory – biega, czyli jest bejorem (głupkiem)” 

- wyjaśniają organizatorzy na stronie imprezy.

W sportowym wymiarze Bieg Bejorów to bieg alpejski (cały czas pod górę). Trasa liczy tu 4,75 km (przewyższenie +281 m) i prowadzi cały czas drogą i przez las, nierzadko w gęstym błocie. Nie ma stromych podbiegów, a uczestnikami są często początkujący "górale", dzieci, młodzież czy seniorzy. 

Trasę można pokonać też z kijami nordic walking, czemu sprzyja 1,5-godzinny limit czasu. W tym roku organizatorzy zapewniają elektroniczny pomiar czasu oraz pamiątkowy, bejorski medal "zaprojektowany i wykonany specjalnie na nasz Bieg" dla pierwszych 350 osób na mecie.

Tradycyjnie impreza ma wymiar charytatywny. Uczestnicy będą pomagać Stowarzyszeniu „Sursum Corda” w Nowym Sączu. Start zadedykują Tomaszowi Brzeskiemu, biegaczowi i narciarzowi, który zimą uległ ciężkiemu wypadkowi.

W 2016 roku w Rytrze pobiegło 287 osób.  W 2015 roku - 300 osób, a rok wcześniej - 293. Jak na razie lista zgłoszeń do tegorocznej edycji liczy 168 nazwisk. Zgłoszenia na stronie imprezy do 18 października, a także w dniu startu w Biurze Zawodów. Opłata startowa do 15 października wynosi: 20 zł (młodzież powyżej 16 lat oraz dorośli) i 10 zł (dzieci i młodzież do lat 16). Wpisowe pokrywa wyłącznie koszty organizacji imprezy.  

Start o godz. 11:00 z Roztoki Ryterskiej. 

"Po Biegu, jak co roku, odbędzie się bejorska posiadówka wszystkich Bejorów, trwająca do ostatniego Bejora. Bieg Bejorów to impreza rodzino - przyjacielska, dlatego każdy był, jest i zawsze będzie mile widziany i zachęcany do wspólnego spędzania tego październikowego popołudnia. Będziemy mieć coś do jedzenia i coś do picia. Chętnie pogadamy z każdym na każdy temat"

- zachęcają organizatorzy. 

red.


Magda Łączak wygrywa Azores Triangle Adventure!

$
0
0

Magda Łączak nie zwalnia tempa! Po zwycięstwach na prestiżowych imprezach w Polsce: Złoty Maraton w ramach Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich, Biegu Granią Tatr czy Biegu 7 Dolin 100 km, tym razem za swój cel obrała zawody na Azorach.

Azores Triangle Adventure bo o tych zawodach mowa to zawody o uniwersalnej formule. Trzydniowa rywalizacja przebiegająca na trzech różnych wyspach na które zawodnicy transportowani są maleńkimi promami brzmią z jednej strony egzotycznie, z drugiej potrafią odstraszać, zwłaszcza tych, którzy nie do końca radzą sobie z transportem wodnym.

Wszystko zaczęło się w piątek na wyspie Pico, kiedy wystartował pierwszy etap Azores Triangle Adventure czyli górskiej etapówki na środku Atlantyku. Na starcie Magda Łączak i Paweł Dybek. Zawodnicy Salomon Suunto Team z pewnością byli jednymi z faworytów tych zawodów, ale chyba nie do końca wiedzieli co ich czeka w czasie rywalizacji. Magda i Paweł byli mocno zaskoczeni nie tylko warunkami jakie panowały na trasie, ale przede wszystkim poziomem zawodów.

Ostatecznie wszystkie 3 etapy jak i klasyfikacja końcowa stały się łupem Magdy, ale to zwycięstwo wcale nie przyszło łatwo, a Magda przyznała, że dawno nie włożyła w zawody tak dużego wysiłku.

Trudów rywalizacji nie wytrzymał Paweł, który nie ukończył pierwszego etapu. Na kilka kilometrów przed metą po wdrapaniu się na najwyższy szczyt na trasie – Pico, zupełnie opadł z sił. Totalnie wyczerpany dopiero po dłuższym czasie udał się w kierunku mety. Niestety czasami tak bywa, jeśli chce się odgrywać w rywalizacji decydującą rolę. Nie mając szans na odegranie kluczowej roli w zawodach, kolejne dwa etapy potraktował już bardziej jako rozbieganie.

Magda Łączak: - To jedna z lepszych podróży jakie zdarzyły się nam w ostatnim czasie. Zawody super zorganizowane, ludzie więcej niż przyjacielscy, a widoki... Niesamowite przeżycie zobaczyć krater wulkanu na Fajal. Widziałam ich wiele, ale ten jest kosmiczny. Wspinać się godzinę na szczyt Pico po bazaltowej lawie... Jest dużo miejsc gdzie widać jak płynęła lawa. Bieganie miedzy pięknymi winnicami już znamy z Lanzarote, tu jest równie pięknie. Jeśli dodać do tego super obsługę - jedzenie, transport, podróże promem i oglądanie skaczących delfinów, a na koniec dnia długie kolacje i lokalne specjały... jesteśmy zachwyceni. Chętnie tu wrócimy”.

Pełne wyniki: TUTAJ

Przemysław Ząbecki

fot: archiwum Azores Triangle Adventure


1 Mila Ambasadora. "Test dla organizmu"

$
0
0

W kalendarzu nie ma zbyt wielu biegów rozgrywanych na bieżni, więc każda tego typu inicjatywa to coś, czemu warto poświęcić chwilę. Tutaj dodatkowo pojawił się prestiż w postaci walki o tytuł Amatorskiego Mistrza Polski na 1 milę oraz rozgrywania zawodów pod patronatem PZLA.

Walka o zwycięstwo to wiadomo wysokie progi. Czymś o wiele fajniejszym było sprawdzenie się w tej grupie 20 kilku osób podczas jednego krótkiego startu. Udało mi się go zgodnie z planem ukończyć w czasie poniżej 6 minut, więc jestem zadowolony. Choć też muszę przyznać, że to bardzo ciekawy test dla organizmu, bo tak krótki odcinek powoduje, że od samego początku organizm musi być gotów na 100 proc i nie ma ani chwili dłużej na rozkręcenie się. 

Bardzo pozytywna była - stworzona przez organizatorów - atmosfera imprezy, coś na kształt biegowego święta, z bardzo rozbudowaną transmisją wideo oraz komentarzem. Cenię również to, że zadbano o świadomość startujących w postaci możliwości poddania się badaniu. 

Jeśli można byłby coś poprawić, to bardziej szczegółowe informacje o dotarciu do samego biura zawodów oraz procedurze przed samym startem, bo można było się trochę pogubić. Ale generalnie było super!

Michał Sułkowski, Ambasador Festiwalu Biegów


Anwil Półmaraton Ambasadora. "Do domu wracam..."

$
0
0

Anwil Półmaraton to mój piąty w tym roku bieg na dystansie 21,097 km w roli pacemakera. Tym razem zadanie było łatwe i przyjemne, a mianowicie zameldować się na mecie z czasem 1h55' z jak największą liczbą biegaczy. 

Pogoda idealna, zachmurzone niebo, temperatura 10 stopni Celsjusza. Trasa płaska w większości asfaltowa i dość szeroka. Nie było na co narzekać tego dnia, aż do pierwszego punktu nawodnienia na 5. kilometrze, gdzie zabrakło kubeczków jednorazowych do wody. Kolejne kilometry mijały więc "o suchym pysku", ale za to w miłej atmosferze, z 20 osobową grupą biegoholików. 

Do 15. kilometra wszystko wyglądało pozytywnie, ale kto biega tzw. "połówki" ten wie, że półmaraton zaczyna się właśnie od tej magicznej granicy. Z każdym kolejnym przebigniętym kilometrem grupa kurczyła się i mimo mobilizacji, wsparcia i głośnych okrzyków, na 3 km do mety zostało nas siedmioro. 

Byłem pod wrażeniem determinacji i walki ludzi którzy pokonują własne słabości i granice wytrzymałości, tylko po to, aby dobiec poniżej założonego czasu. W komplecie zameldowaliśmy się na macie  pomiarowej, łamiąc założone 1h55'. Bieg ukończyłem w czasie 1:54:58, co dało mi 313. miejsce open. 

W trakcie imprezy rywalizowali również najmłodsi adepci biegania. Na mecie czekały medale oraz słodkie upominki.

Mimo wpadki organizatora z brakiem wody na jednym z punktów nawadniania, ze stolicy polskiej koszykówki - ok, jednego z najważniejszych miast na koszykarskiej mapie kraju - wracam spełniony i zadowolony. 

Zawody tego dnia wygrywali Polacy, co bardzo cieszy. W kategorii kobiet jako pierwsza przerwała wstęgę Katarzyna Kowalska z czasem 1:18:13, u mężczyzn Andrzej Rogiewicz z czasem 1:08:42 oboje z ANWIL TEAM. 

Maciej Jankiewicz, Ambasador Festiwalu Biegów

Holandia: Zmarł uczestnik biegu na 4 mile

$
0
0

Zmarł jeden z uczestników prestiżowej imprezy 4 Mile Gronningen (6,43 km). 

Tragiczne wydarzenia rozegrały się na końcu pierwszej mili holenderskiej trasy. Jak piszą organizatorzy w oświadczeniu zamieszczonym na stronie internetowej, biegacz czuł się źle już od początku rywalizacji. Upadł po pokonaniu 1,5 km. 

Mimo natychmiastowego przewiezienia do szpitala, nie udało się uratować jego życia.

- Nasza organizacja pragnie wyrazić najgłębszą współczucie dla krewnych i krewnych - piszą organizatorzy. Na prośbę rodziny zmarłego biegacza nie będą udzielać żadnych dodatkowych informacji o tragedii. 

Już 31. edycja biegu ściągnęła na start znakomitości bieżni. Wygrał Kenijczyk Victor Chumo. Tradycyjną trasę ze startem w Haren i metą... na targu rybnym w Groningen pokonał w czasie 17:31. Drugi był Jomif Kejelcha - 17:32 sekundach, a trzeci - Noah Kipkemboi w czasie 17:36.

Rywalizację kobiet wygrała Ruth Jebet - mistrzyni Olimpijska z Rio de Janeiro i rekordzistka świata na 3000 m z przeszkodami. Czas na mecie - 19:16. 

red. 


Viewing all 13082 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>