Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13082 articles
Browse latest View live

"Urozmaicone kółka" w 4. Rafako Półmaratonie Racibórz. Gdzie ten upał?! [ZDJĘCIA]

$
0
0

Bardzo wysoka temperatura i pełne słońce to znaki rozpoznawcze półmaratonu w Raciborzu. Przynajmniej tak było do tej pory, czyli przez trzy edycje. W tym roku aura zaskoczyła wszystkich sporym ochłodzeniem i deszczem. Mimo załamania pogody impreza się udała a zawodnicy byli zachwyceni. Impreza okrzyknięta przed kilku laty debiutem roku poradziła sobie doskonale w odmiennych warunkach i na nowej trasie.

Co roku uczestnicy biegu mogli być pewni licznych kurtyn wodnych na trasie. Tym razem to niebo zapewniło permanentną kurtynę wodną przez niemal cały czas trwania biegu. Choć rano pogoda nie sprzyjała wychodzeniu z domu a siąpiący deszcz przed startem przemaczał ubrania i wywoływał gęsią skórkę, ostatecznie okazał się wybawieniem dla biegaczy. Większość uznała, że aura była idealna nie tylko do biegania, ale nawet do ustanawiania życiówek. Sprzyjała im także nowa trasa biegu, oceniona przez zawodników jako szybsza i bardziej interesująca.

- Biegło mi się bardzo dobrze, pogoda była idealna, prawdopodobnie zrobiłam życiówkę – cieszyła się Samanta Gorczyca, pozując na mecie do zdjęć z kompletem medali 4 Biegów Racibórz. – Poprosiłam chłopaka, żeby czekał z medalami na mecie. Chciałam mieć pamiątkowe zdjęcie z kompletem. Te medale były największą motywacją, żeby wystartować w cyklu. Nie było łatwo, zwłaszcza podczas półmaratonu, ale Bieg Twardziela w lutym przy -15 stopniach był chyba najtrudniejszy.

Półmaraton dla wielu uczestników był wymagającym zakończeniem 4 Biegów Racibórz. Nie zabrakło jednak osób, które w cyklu nie brały udziału, za to regularnie startują w najdłuższym raciborskim biegu: – To mój trzeci półmaraton tutaj, pierwszy podczas którego w ogóle się nie zatrzymywałem, nawet podczas picia – pochwalił się Wacław Szwajka. – Pogoda dzisiaj była bardzo fajna, lepsza niż w poprzednich latach. Może przed startem deszcz trochę przeszkadzał, ale potem przestał. Lepsza też była trasa. Robiliśmy takie bardziej urozmaicone kółka i biegło się naprawdę przyjemnie. Widać, że bieg się rozwija, jest więcej infrastruktury i naprawdę nie ma na co narzekać.

W tym roku miasteczko biegaczy przeniosło się w okolice aquaparku H2Ostróg a biuro zawodów, szatnie oraz depozyty do samego budynku. Uczestnicy w ramach pakietu startowego otrzymali nie tylko koszulki techniczne, numery startowe i piwo z raciborskiego bowaru, ale też możliwość darmowego wejścia na basen. Zaskoczeniem było pasta party w sobotnie popołudnie, z bogatym wyborem makaronów. Drugi posiłek czekał po biegu.

- Posiłku jeszcze nie kosztowałam, ale jak dotąd wszystko jest perfekcyjne - żartowała Aleksandra Kapuścińska. – Bardzo podobała mi się ta zmieniona trasa. Chyba jest łatwiejsza, bo cały czas miałam wrażenie, że jest z górki. Punktów odżywczych i nawadniających było sporo, wystarczyłyby nawet w czasie upału. Medale są piękne – zachwycała się zawodniczka.

Bieg ukończyły 703 osoby. Najszybszym zawodnikiem okazał się Kenijczyk Abel Kibet Rop, przed rokiem trzeci. Zwyciężył z czasem 1:04:45. Zaledwie dwie sekundy stracił do niego rodak Silas Mwetich.

Na trzecim miejscu znalazł się najszybszy Polak Tomasz Grycko, który uzyskał wynik 1:05:15.

Najszybszą kobietą 4. Rafako Półmaratonu była Aleksandra Brzezińska (1:16:58), drugą Ruth Chemisto Matebo (1:18:23) a trzecią Ewelina Paprocka (1:19:00).

Pełne wyniki – TUTAJ.

KM



Leśnik (wykrakał) Jesień [ZDJĘCIA]

$
0
0

Korbielów, 25 sierpnia, 8:00. Zawodnicy wszystkich trzech dystansów Leśnika – Maratonu, PółLeśnika i SpeedLeśnika – razem ruszają ostro pod górę wzdłuż narciarskiego wyciągu. Jak ja uwielbiam być już na starcie przemoczony do suchej nitki. Po ostatnich ciepłych i słonecznych dniach, właśnie dziś rano przyszło oberwanie chmury. Ale pogody startowej się nie wybiera. W końcu, mimo kalendarzowego lata, jest to Leśnik Jesień.

Maraton i połówka, jak to u Michała i Ani Kołodziejczyków, są nimi tylko z nazwy: mają odpowiednio ok. 51 i 34 km. Najkrótszy bieg ma ich 17. Z odbicia po dobrze pobiegniętym tureckim Aladağlar Sky Trail koniecznie chciałem znów pocisnąć coś mocnego w górach. Tylko dwutygodniowa przerwa to jednak za krótko na najdłuższy dystans, więc wybrałem PółLeśnika. Na wspomnianych 34 kilometrach zbiera on jakieś 2500 metrów podejść, w dużej części po prawie niechodzonych beskidzkich ścieżkach i bezdrożach – znów typowe dla ojca dyrektora Michała.

Pierwsza sztajcha to ponad 400 m w górę na 2 km. Deszcz leje, kijki pracują, razem ze spotkanym znajomym Maćkiem pomału przesuwamy się w górę stawki. Jak już się wystartuje, to się robi wszystko jedno i wkurzenie na pogodę przechodzi.

Zbieg kamienistą drogą jest przerywany płaskimi odcinkami. We wciąż gęstej stawce zyskuję bardzo dużo miejsc i na pierwszym wodopoju (ponad 5 km) jestem w 44 minuty. Żel, łyk wody i znów od razu ostro w górę. W kierunku Pilska, ale jeszcze nie do szczytu. W nogach i płucach taka fajna lekkość, chociaż napieram szybko. Na zbiegu gubię Maćka i grupkę, która podchodziła ze mną. Leci się fajnie w dół prostą drogą, zaczyna się asfalt, ale od jakichś 150-200 metrów nie było czerwonej taśmy. Zatrzymujemy się w kilka osób, rozkminiamy, ktoś patrzy na ślad GPS. Przestrzeliliśmy skręt.

Wracamy pod górę. Z tej strony zakręt widać bardzo dobrze, ale z góry można było nie dostrzec. Trzy minuty w plecy, a może pięć – nie wiem. Taka wtopa, a tak się dobrze biegło. A tu dodatkowa kiepka, jak mawia organizator. Stromo, ślisko, błoto i kamienie. Z niej zbieg niby-dróżką po jakichś przegniłych drewnianych balach, śliskich jak cholera. Potem łagodniej aż do szosy na przełęcz Glinne na 13 km. Nie dość, że leje, to jeszcze wiatr zacina prosto w mordę. Co jest przyjemnego w takim bieganiu? Dopiero tu z powrotem doganiam Maćka, który przed moim zgubieniem drogi został sporo za mną. Na przełęczy padre direttore osobiście częstuje orzeszkami, ciastkami, bananami i colą.

Stąd mamy do wyrypania prawie 800 pionowych metrów na Piwsko... znaczy Pilsko. Najpierw łagodnie w górę po błocie. Wciąż biegniemy razem z Maćkiem. Przechodzimy w marsz dopiero, kiedy robi się stromo. Chociaż dyszę jak pies, nie czuję żebym się męczył. Wytrzymuję to tempo do samej góry wlokącego się w nieskończoność podejścia. Na szczycie deszcz nieco odpuszcza, ale za to wieje zimny wiatr.

Niezastąpiony Jacek „UltraLovers” Deneka łapie mnie, kiedy pędzę na rympał technicznym, kamienistym zbiegiem. Na wypłaszczeniu poniżej widzę, że Maciek cały czas trzymał się tuż za mną. W płaskim maratonie ma 20 minut lepszą życiówkę, ale w górach jesteśmy mniej więcej równi. Na długim zbiegu do ostatniego bufetu znowu puszczam nogi. Prowadzi do niego odbicie od głównej pętli ostro w dół – czasem zupełnym bezdrożem, skacząc przez leżące gałęzie. Jak zapowiadali na odprawie, na koniec trzeba przejść przez potok do pół łydki. Świetna regeneracja dla już i tak przemoczonych nóg.

Niecałe cztery godziny w tym miejscu, jeszcze z orientacyjną wpadką, to naprawdę świetny czas. Arbuzy smakują znakomicie nawet w takie zimno. Po chwili dobiega Maciek. Byłem jakoś przekonany, że też leci połówkę, ale jednak tu nasze drogi się rozdzielą. Biegnie maraton, choć przed dwoma tygodniami zrobił setkę w Gorcach. A ja wracam przez potok na górę. Długo trzymamy się razem z Kacprem, którego wcześniej doganiałem na zbiegach, a on wyprzedzał mnie pod górę. To już 24 km, a przed nami ostatnia duża sztajcha. Kiedy robi się stromo, Kacper najpierw wyskakuje naprzód, ale potem się z nim zrównuję, by ostatecznie mu uciec. Obaj przy tym wyprzedzamy kilku współzawodników.

Na Hali Miziowej jestem zupełnie sam – nikogo z przodu, ani z tyłu. Na ostatnim zbiegu jak zwykle próbuję jeszcze coś ugrać. Taśmy póki co bezbłędnie prowadzą w dół. Już dużo niżej rzucam się w dół wzdłuż słupów wyciągu trasą pierwszego porannego podejścia, błyskawicznie odskakując jedynym dwóm napotkanym biegaczom.

Nagle muszę przystanąć, by się rozejrzeć za następnym oznaczeniem. Nigdzie go nie widzę, więc biegnę na czuja drogą – po chwili wiem jednak, że jestem w d... Trafiłem pod jakiś ośrodek wczasowy. Klnąc jak szewc, wracam na krechę łąką pod górę, by w końcu trafić na czerwoną taśmę. Znowu ze dwie minuty w plecy. Zdążam jednak tuż przed właśnie nadbiegającymi rywalami – wyrobiłem sobie wystarczającą przewagę. Utrzymuję ją szalonym sprintem w dół i wpadam na kreskę 9 sekund przed kolejnym zawodnikiem, w czasie 5:28:28. Mam 23. miejsce na 90 finiszerów PółLeśnika. Nie wiem, czy bym coś zyskał nie zaliczając orientacyjnych wtop – poprzedni biegacz był 5 minut wcześniej.

Turecka wysokościowa aklimatyzacja i superkompensacja zaprocentowała. Znowu mi wyszedł znakomity jak na moje możliwości bieg. Do tego był taki, jak lubię – im trudniej, tym lepiej. Forma chyba się poprawia, więc trzeba korzystać.

Miejsca na podium na poszczególnych dystansach zajęli:

  • SpeedLeśnik: Szymon Nikiel (1:45:15), Kacper Kościelniak (1:46:49) i Damian Luźniak (1:54:28) oraz Katarzyna Gardulska-Botor (2:47:29), Karolina Mirek (3:04:41) i Marta Korczyńska-Zdąbłarz (3:18:51). Ukończyło 35 biegaczy.
  • PółLeśnik: Mariusz Miśkiewicz (3:46:04), Daniel Pieczonka (3:46:15) i Andrzej Juraszek (4:00:37) oraz Kasia Stajszczyk (5:33:09), Ewa Cieniawska (5:34:40) i Renata Dyduła (5:34:59). Ukończyło 90 biegaczy.
  • Leśnik (Maraton): Krzysztof Fojt (6:27:08), Paweł Przybyła (6:41:45) i Mateusz Razim (6:48:49) oraz Anna Leśniak (8:13:39), Iwona Wilkowska (8:44:01) i Martyna Chomicz (9:07:45). Ukończyło 41 biegaczy.

Nieoficjalne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

– W cyklu Leśnika startuję trzeci rok z rzędu, biegałem też Zamieć i Zadymę – opowiadał zwycięzca PółLeśnika, Mariusz Miśkiewicz z Mnicha. – Trasa typowa dla Michała, zawsze umie zadbać, by było odpowiednio ciężko, a dziś jeszcze warunki dołożyły swoje. Ruszyliśmy w czwórkę razem, ale po 3 km już byłem sam z przodu i kontrolowałem bieg do końca, jednak z małymi przygodami – relacjonował. Półtora kilometra przed metą pomyliłem trasę, ale zdążyłem wrócić w ostatniej chwili i nad następnym rywalem miałem tylko 11 sekund przewagi

Zwyciężczyni półmaratonu Kasia Stajszczyk często bywa w Beskidzie Żywieckim, ponieważ mieszka w Bielsku-Białej. – Pogoda była bardziej jesienna, niż letnia, ale niosła mnie dziś na skrzydłach, bo lubię takie warunki – przyznała. Jej forma bierze się chyba stąd, że oprócz biegania również dużo jeździ na rowerze i skiturach.

– To mój czwarty Leśnik i pierwsze podium – cieszyła się Renata Dyduła z Krakowa – dotąd najwyżej byłam czwarta. Teraz byłam przekonana, że jestem gdzieś na końcu, a nie walczę o pudło. Różnice między nami były malutkie, wcześniej się mijałyśmy na trasie, a z ostatniego punktu wyszłyśmy razem.

Mąż Renaty Łukasz, choć biega dopiero od zeszłego roku, ma już zaliczone o dwa Leśniki więcej od małżonki. – Teraz też mi wyszło najlepiej, bo zająłem 17. miejsce – opowiadał na mecie. – Szczególnie się cieszę, że mi się to udało w tych trudnych warunkach. Jesień była nie tylko z nazwy. Trasa typowo leśnikowa, ale dziś Michał się wyjątkowo postarał i znalazł parę odcinków specjalnych. Jednak takie są Leśniki, więcej po lesie, niż po szlakach – podsumował.

–Ze Szczyrku mam bardzo blisko, więc zaliczyłem już wszystkie cztery pory roku Leśnika – powiedział Paweł Przybyła, drugi w maratonie. – Zawsze byłem na pudle, a w ubiegłym roku nawet wygrałem klasyfikację generalną całego cyklu. W tym roku też prowadzę, bo wiosnę i lato wygrałem. Dziś do pierwszego straciłem około 10 minut i spokojnie kontrolowałem swoją pozycję. Było ślisko i przez to ciekawie, na niektórych zbiegach nie dało się zbiegać, co widać po błocie na moim tyłku – śmiał się – na jednym zbiegu leżałem cztery razy! Z Michałowych biegów trudniejszy był chyba tylko sierpniowy Pozor, w którym też biegłem – wspominał.

Tak chwalony i przeklinany przez uczestników organizator Michał Kołodziejczyk stwierdził, że trasa Leśnika na Pilsku jest fajna i pozwala się dobrze zapoznać z miejscowymi okolicznościami przyrody, dlatego została tylko niewiele zmieniona od ubiegłego roku. – Jeśli chodzi o pogodę, to zawsze zamawiamy warunki odpowiednie dla „nominalnej” pory roku – śmiał się. – Dziś miała być jesień, więc była!

KW

fot. KW, Anna Kołodziejczyk


Aż 61 medali, w tym 26 złotych w Berlinie! Polscy paralekkoatleci najlepsi w Europie!

$
0
0

W ostatnim dniu zmagań Mistrzostw Europy Paralekkoatletów Polacy startowali pięciokrotnie. I wszystkie konkurencje zakończyli na medalowych pozycjach! Dwukrotnie zdobywali krążki z najcenniejszego kruszcu.

Pierwsze było dziełem dyskobola Marka Wieteckiego. Drugie sprinterki Jagoda Kibil, która do Berlina przyjechała kontuzjowana. Jej starty wcale nie były pewne. Już drugiego dnia zawodów, startując na 100 m, finiszowała z grymasem bólu na twarzy. Przez kilka kolejnych dni starała się oszczędzać nogę. Bardzo chciała wystartować na 200 m. Udało się.

Jagoda walczyła o złoto z pełnym poświęceniem, mimo że już na wirażu noga nie wytrzymała obciążenia. Polka linię mety z czasem 34.02 - jako pierwsza ze stawki.

Po chwili położyła się na bieżni. Została z niej zwieziona na wózku.

Dwa srebrne medale zdobyli dzisiaj: Renata Śliwińska (dysk F40-niski wzrost) i niewidomy biegacz Aleksander Kossakowski z przewodnikiem Krzysztofem Wasilewskim. To oni zdobyli pierwszy zloty medal dla Polski na berlińskiej imprezie, startując na 1500 m. Dzisiaj dodali do kolekcji srebro, startując na 5000m.

- Bieg był rozgrywany w wolnym tempie. Wszyscy czekali na ostatnie metry. Krzysiu ma petardę w nogach, więc my finiszowanie zostawiliśmy sobie na ostatnie 500 metrów i okazało się, że mimo nieprzygotowania się do takiego dystansu, dużo nam dał trening pod 1500m - wyjaśnił Aleksander Kossakowski.

- Podjęliśmy kilka prób ataku, ale wiadomo, że na bieżni trzeba się na wirażu schować, żeby nie nadrabiać dystansu. Na 5000 m szarpanie czy rwanie tempa, jest bardzo trudne. Dzisiaj do złota zabrakło nam treningu właśnie pod taki długi bieg interwałowy. Myślę, że to jest jednak do nadrobienia - mówił przewodnik Aleksandra.

Medalem, tym razem brązowym, zakończyła swój dzisiejszy start także pchająca kulą Karolina Strawińska.

W sumie Polacy zakończyli mistrzostwa Europy paralekkoatletów dorobkiem 61 medali - 26 złotych, 15 srebrnych i 20 brązowych – wygrywając klasyfikację medalową imprezy!

W pięciu konkurencjach poprawili rekord świata. W grupie rekordzistów jest jedna biegaczka, Barbara Niewiedział, która poprawiła rekord świata na 800 m. Biegacze zdobyli w sumie 28 medali, w tym 14 złotych. Najwięcej medali wywalczyli: Joanna Mazur z przewodnikiem Michałem Stawickim - zostali mistrzami Europy na 1500 i 400m, wicemistrzami Europy na 200m i brązowymi medalistami na 100m. Z dorobkiem trzech medali swoje biegi zakończyli Michał Kotkowski (dwa złote i brąz) oraz Krzysztof Ciuksza. Po dwa medale wywalczyło 8 biegaczy.

Przez ostatnie 7 dni, Polacy byli bohaterami mistrzostw. Kolejny raz udowodnili, że są europejską potęgą lekkoatletyczną i to się szybko nie zmieni. Na mistrzostwach startowali weterani światowych aren, ale też młodzi zawodnicy, którzy dopiero nabierają doświadczenia. Jeszcze nie raz o nich usłyszymy i na mistrzostwach świata za rok w Dubaju i na paraolimpiadzie w Tokio.

Trwają prace nad tym, by mistrzostwa Europy paralekkoatletów odbyły się w Polsce. Prawdopodobnym miejscem tego wydarzenia jest Bydgoszcz. Trzymamy kciuki, żeby właśnie tak się stało, a medalistom mistrzostw w Berlinie gratulujemy!

Z Berlina Ilona Berezowska


Festiwalowy Konspol Półmaraton nagrodzi drużyny! Powalczysz?

$
0
0

Konspol Półmaraton to jeden z najpopularniejszych biegów TAURON Festiwalu Biegowego. Przystępny dystans, niedzielny termin oraz lokalizacja startu i mety na Deptaku, czyli w samym sercu Festiwalu, przyciągają coraz więcej biegaczy. Nie bez znaczenia są też wysokie nagrody finansowe, które przewidziano dla zwycięzców, także w kategoriach wiekowych. A to nie koniec! Pikanterii rywalizacji doda tegoroczna nowość - klasyfikacja drużynowa.

Czym jest drużyna w ramach Konspol Półmaratonu? To trzy osoby, dowolnej płci, które zdecydują się utworzyć drużynę i zgłoszą ją w biurze zawodów. Może być więc męska, żeńska lub mieszana. Nie potrzebne są licencje czy karty klubowe.

Na wynik zespołu złożą się rezultaty netto trzech osób.

Jest o co walczyć! Najszybsza drużyna otrzyma 1800 zł, druga 1500… i tak aż do szóstej trójki w klasyfikacji!

Nagrody:

1. miejsce – 1800 pln
2. miejsce – 1500 pln
3. miejsce – 1200 pln
4. miejsce – 900 pln
5. miejsce – 600 pln
6. miejsce – 300 pln

Co więcej, udział w tej klasyfikacji jest bezpłatny! Wystarczy zgłosić drużynę w biurze zawodów. Ale uwaga, konieczna do tego jest obecność na miejscu wszystkich jej członków.

Start w drużynie nie koliduje z walką o nagrody indywidualne! A te również są spore: zwycięzca biegu zarobi 2500 zł. Nagrodzeni zostaną zawodnicy do piątego miejsca włącznie a kategoriach wiekowych aż do szóstego (także finansowo). W ten sposób na podium można stanąć nie raz, ale dwa… a nawet trzykrotnie!

Jest to możliwe, jeśli ktoś wystawi mocną drużynę, sam znajdzie się wśród zwycięzców półmaratonu i jeszcze znajdzie siły na walkę dzień wcześniej w Życiowej Dziesiątce – ta razem z Konspol Półmaratonem tworzy w tym roku tzw. Dyptyk Krynicki. Przy najlepszym ustawieniu, zwycięzca może zarobić prawie 4000 zł!

Jak wystartować z drużyną w półmaratonie? Zapisać się na Konspol Półmaraton - TUTAJ, a podczas odbioru pakietów startowych zgłosić zespół.

Konspol Półmaraton wystartuje 9 września o godz. 9:10 z krynickiego deptaku. Limit na pokonanie trasy przez Powroźnik i Tylicz to 3 godziny. Lista zgłoszeń do biegu obejmuje już blisko 700 osób! Wpisowe to tylko 60 zł + 10 zł opłaty rejestracyjnej (taka sama stawka przy zapisie online i w biurze zawodów). Numery startowe można uzyskać nawet do 30 minut przed startem. Zachęcamy, zapraszamy!

KM


Biegacz Stopowicz nie zwalnia tempa i pomoże zwierzakom. Decyduj na jakim dystansie!

$
0
0

Biegacz Stopowicz, czyli Bytomianin Wojciech Nowacki, ma niezwykłe hobby – po pracy łapie stopa, żeby… wrócić biegiem (więcej tutaj). Pomysł wzbudził spore zainteresowanie mediów a fanpage zyskał setki obserwatorów. Stopowicz postanowił wykorzystać tę popularność, by zrobić coś dobrego: we wrześniu pomoże zwierzętom z bytomskiego schroniska.

Jak zdradza, taki był jego główny cel: - Kiedy tylko to wymyśliłem, wiedziałem, że docelowo, po rozkręceniu projektu, będę chciał pomagać. Głównym celem jest jakaś większa akcja charytatywna w wakacje 2019 roku. Teraz, jak to się mówi: " od czegoś trzeba zacząć "– opowiada. - Postanowiłem, że spróbuję wybrać się do schroniska i porozmawiać o moim planie z dyrekcją. Idzie zima a ja jestem miłośnikiem zwierzaków.

Jak ta pomoc będzie wyglądała? - Będę w dalszym ciągu robił to, co do tej pory, czyli łapał stopa, wyjeżdżał w nieznane z kierowcami i do domu wracał biegiem. Wszystkie przebiegnięte kilometry będę sumował i na koniec miesiąca podam dokładną ilość, którą udało mi się pokonać – wyjaśnia Nowacki. - Już dziś każda z osób obserwujących profil może zadeklarować jakąś kwotę: czy to grosik, czy 10, 50 groszy a nawet i więcej, za każdy przebiegnięty kilometr. Kiedy zakończy się akcja, należy pomnożyć tę deklarowaną stawkę razy ilość kilometrów, które przebiegnę i otrzymaną kwotę wysłać na konto bytomskiego schroniska – tłumaczy. Sam nie będzie pośredniczył w przekazywaniu pieniędzy a jedynie weźmie udział w zakupie potrzebnych towarów.

Deklaracje są całkowicie dowolne. Biegacz Stopowicz zapewnia, że nie doprowadzi nikogo na skraj bankructwa, planuje przebiec około 150 km: - Nie zrobię psikusa i nie nabiegam 350 km – deklaruje, ale dodaje, że możliwości ma duże. Ograniczeniem we wrześniu będzie z pewnością praca nauczyciela. Na stopowanie nie będzie już tyle czasu, co w wakacje: - Projekt chciałbym realizować minimum dwa razy w tygodniu. Zakładam więc, że takich wyjść biegowych będzie około dziesięciu, średnio po 10-15 km. W jakiś wrześniowy weekend zaplanuję sobie troszkę dłuższy dystans.

Jak można wesprzeć akcję?

Wystarczy wejść na fanpage Wojtas - Biegacz Stopowicz na Facebooku, odnaleźć wpis informujący o akcji (przypięty na samej górze) i w komentarzu zadeklarować dowolną kwotę za każdy pokonany przez Wojciecha kilometr. Można to robić już teraz, przed rozpoczęciem akcji, ale także w jej trakcie, aż do ostatnich dni września. Po zakończeniu akcji odpowiednią kwotę należy wpłacić na konto Stowarzyszenia przy Schronisku Dla Bezpańskich Zwierząt w Bytomiu : 13 8471 0000 0017 5766 2000 0001, z dopiskiem "Wojtas - Biegacz Stopowicz".

Akcja już cieszy się sporym zainteresowaniem. Pod wpisem pojawiło się ponad pięćdziesiąt deklaracji z różnymi kwotami. Zachęcamy do przyłączenia się.

KM


„Pułtusk nocą wygląda malowniczo!” Międzynarodowy Polonijny Festiwal Biegowy

$
0
0

W weekend miałem przyjemność uczestniczyć w bardzo szlachetnej inicjatywie, która ma za zadanie umacnianie więzi z ojczyzną Polonii i Polaków mieszkających poza granicami kraju. Realizowałem przy tym mój cykl zwiedzania kraju biegowym krokiem – pisze Michał Sułkowski, Ambasador Festiwalu Biegów

Pierwszy Międzynarodowy Polonijny Festiwal Biegów nieprzypadkowo odbył się w nazywanym Wenecją Mazowsza malowniczym Pułtusku. Mieści się tu bowiem Dom Polonii. Na listach startowych - przedstawiciele Polski, Litwy, Białorusi, Czech, Mołdawii i Ukrainy. W planie imprezy cztery konkurencje: Bieg 1918 na setną rocznicę odzyskania niepodległości, Bieg śladami historii Pultuska, Półmaraton Polonijny i Bieg po Puszczy Białej.

Na początek pobiegliśmy po najdłuższym rynku w Europie! Start w piątek o 21:00, z małym falstartem – uczestnicy nie wytrzymali napięcia przedstartowego. Pewnie bym o tym zapomniał, gdyby nie sam bieg - miały być dwa okrążenia rynku, ale po kilometrze, biegnąc w czole stawki, zaczęliśmy się zastanawiać, co się dzieje, bo trafiliśmy w nieoświetloną drogę...

Podobno ktoś przerwał taśmę oznaczającą pierwszy zakręt i przez to planowana trasa 1918 m miała, w moim przypadku, prawie kilometr więcej! Wprowadziło to niemałe zamieszanie wśród uczestników, część pogubiła się w bocznych uliczkach rynku. Nie było nikogo, kto prowadził bieg. W sumie, co mogło pójść nie tak na biegu liczącym ledwie dwie kilometrowe pętle po prostokątnym rynku?

Jak pokazuje powyższy przykład, trzeba być na wszystko przygotowanym. Wydaje mi się, że z racji na zamieszanie i to, że każdy właściwie pobiegł inną trasę, wyniki powinny być unieważnione. Na szczęście okazało się, że było to tylko złym początkiem dobrego.

Organizatorzy szybko wyciągnęli wnioski, bo do kolejnego biegu, który startował o 22:00, momentalnie załatwili samochód z pilotem. A ponieważ był to bieg szlakiem historii Pułtuska, każdy z uczestników otrzymał mapkę z trasą biegu i opisem najciekawszych punktów w mieście, przy których można było zbierać pieczątki. Super pomysł! Pułtusk nocą wygląda naprawdę malowniczo!

Kolejny dzień to Półmaraton Polonijny. Trasa w 70% prowadziła przez znajdującą się nieopodal Puszczę Białą, co jak się okazało, miało najbardziej istotny wpływ na cały bieg. Choć od samego startu trochę padało, to już jakoś od 3 kilometra zaczęło się robić naprawdę ulewnie. Ściana deszczu przez kilka kilometrów spowodowała, że momentalnie biegacze mieli na sobie dodatkowy ciężar, a wbiegając do lasu natrafili na błotne strumienie. Wymagający start, ale okolica naprawdę piękna!

Pamiętając pierwszy bieg, zwracałem mocno uwagę na trzymanie się trasy - zgubić się w Puszczy to mniej przyjemna sytuacja niż zabłądzić w mieście. Na szczęście trasa była dobrze oznaczona. W biegu ze 178 zapisanych osób, wystartowało ostatecznie 62 śmiałków, niezrażonych wymagającą aurą. Choć biorąc pod uwagę upały ostatnich dni, to takie schłodzenie od razu powodowało, że organizm odetchnął i po prostu lepiej się biegało.

Półmaraton Polonijny – zwycięzcy:

Mężczyźni:
1. Andrzej STARŻYŃSKI - 1:10:47.50
2. Krzysztof ŻEBROWSKI - 1:11:12.55
3. Mykoła GORBUSKO - 1:13:53.15

Kobiety:
1. Olesia SMOWJENKO - 1:26:31.55
2. Julia DIATŁOWA - 1:32:51.30
3. Justyna KOSTRZEWSKA - 1:33:23.55

W niedziele rozegrano ostatnią festiwalową konkurencję - Bieg po Puszczy Białej na 10 km. Trasa podobna do tej półmaratońskiej, ale krótsza, pogoda także łagodniejsza.

Zwycięzcy Biegu po Puszczy Białej:

Mężczyźni:
1. Krzysztof ŻEBROWSKI - 33:10
2. Tomas JATEJKO - 34:17
3. Ernestas LELIS - 34:51

Kobiety:
1. Wiktoria OLKOWSKA - 41:47
2. Alesia CIUTNIK - 45:15
3. Martyna MASŁOWSKA 48:48

Organizatorzy zapowiedzieli przed imprezą wyrywkowe kontrole antydopingowe. Na razie na listach startowych nie ma dyskwalifikacji.

Michał Sułkowski, Ambasador Festiwalu Biegów


Półmaraton Wałbrzyski – druga perła Ambasadora

$
0
0

Półmaraton Wałbrzyski to drugi mój bieg do Korony Półmaratonów.

Relacja Jana Nartowskiego, Ambasadora Festiwalu Biegów

Do Wałbrzycha przyjechałem późnym popołudniem w sobotę po dość długiej i uciążliwej podróży koleją po zaliczeniu parkrun’u na Ursynowie. Najpierw odbieram pakiet startowy w biurze zawodów i idę na pasta party. Po zmroku docieram do hotelu. W niedzielę start o 11:00 z Placu Magistrackiego.

Zapowiadają 30 st. ciepła i pełne słońce, chociaż rano przed startem trochę się chmurzy. Dziś biegnę z Martą. Do pokonania są dwie pętle w pofalowanym terenie. Mam dość trudne zadanie, od dwóch tygodni mam kontuzję ścięgna Achillesa, ponieważ nie mogę biegać, planuję całą trasę przejść. Limit czasu 3:15 ale do korony muszę zdążyć w 3:00. Wymagane tempo to 8:53, kto próbował chodzić na czas to wie, że to dość trudne utrzymać takie tempo przez 3 godziny.

Do startu stoimy stłoczeni w bocznej ulicy, po dwóch minutach mijamy bramę startową na Placu Magistrackim. Równocześnie jest start biegu na 10 km. Marta od razu znika za pierwszym zakrętem. Początkowo biegniemy w dół, ja idę, jest jakoś głupio gdy wszyscy obok biegną i cię mijają, ale trudno, po chwili przyzwyczajam się do tego i bez skrępowania maszeruję biorąc kolejne zakręty trasy.

Około 2 km zaczyna się pierwszy podbieg, dość stromy i długi w stronę biura zawodów, ja idę swoim tempem i zaczynam doganiać podbiegających. Przy biurze zawodów wypłaszczenie, przebiegamy pod kurtyną wodną i zaczyna się długi, dość łagodny kilkukilometrowy zbieg ul. Lotników. Jeśli dobrze się zaliczyło podbieg to świetna okazja mocno przycisnąć na tym zbiegu. Próbuję truchtać ale ból Achillesa szybko weryfikuje moje możliwości, za to idę jak rasowy chodziarz, to pozwala poprawić tempo i nie powoduje bólu w nodze. Tempo spada poniżej 8 min/km.

Trasa cały czas dość kręta ale na szczęście ocieniona. Na 4,5 km dobiegamy do al. Sikorskiego, to szeroka dwupasmowa ulica bez cienia. Zaczyna się drugi długi i uciążliwy podbieg. Słońce praży już mocno, na szczęście mam czapkę. Mijamy pierwszy bufet . Jest woda, izotonik , banany i nowość małe pomidorki koktajlowe, dość smaczne a to przecież źródło tak potrzebnego dziś potasu.

Od 6 km długi, łagodny zbieg. Można tu pocisnąć . Ja też podkręcam tempo. Robimy dużą pętle i wracamy na moment na Sikorskiego , tu znajduje się drugi bufet, chwilę biegniemy równolegle z zawodnikami, którzy są już na drugim okrążeniu, można pozdrowić znajomych i zorientować się w sytuacji na trasie. Zaraz skręcamy w prawo w stronę centrum, jest druga kurtyna wodna, można się choć na chwilę schłodzić, znów dość duży podbieg po brukowanej nawierzchni do Pl. Magistrackiego, przez który przebiegamy bokiem, do Rynku i po okrążeniu zboru protestanckiego wracamy na PL. Magistracki. Tutaj kończą zawody zawodnicy biegnący na 10 km, meta jest w lewo, my skręcamy w prawo zaczynając zbiegiem drugie okrążenie.

Kontroluję tempo widzę, że przy tej prędkości nie powinienem mieć kłopotów z zaliczeniem trasy, mam jeszcze około 10 min zapasu. Przy zbiegu na 12 km próbuję znów truchtać ale przy odbiciu z palców powraca ból stopy, Boli tak, że zaczynam nieznacznie kuleć. Na Sikorskiego słońce strasznie praży , w bufecie skończyły się już kubki ale można wziąć butelkę z wodą, wolontariusze chętnie polewają zgrzanych biegaczy.

Cały czas trzymam tempo, chociaż oprócz stopy zaczynam czuć mięśnie w okolicy bioder. To wina szybkiego marszu, do którego nie jestem przyzwyczajony. Robimy dużą pętlę i wracamy znów na Sikorskiego, na trasie jest już dość pusto, część zmęczonych zawodników przeszła do marszu, wyprzedzam ich bez problemu, dla mnie to w sumie niewielki wysiłek, nawet nie jestem mocno zgrzany, głównie męczy mnie palące słońce. Skręcamy w prawo do centrum, zostały jeszcze ze 3 km. Znów podbieg . Przebiegamy przez kurtynę wodną. Już słychać odgłosy mety , trochę przyspieszam marsz na ile mogę, dopiero ostatnie kilkaset metrów do pl. Magistrackiego i mety usiłuję truchtać. Kończę z czasem 2:50:37 na miejscu 2573/2626 w limicie czasu. Marta już przybiegła w czasie 2:16:52. Gratulacje. Na mecie tłok , bufet, dekoracje zwycięzców i losowanie nagród. A ja przypinam drugą perłę do Korony Półmaratonów.

Świetna impreza z trudną, wymagającą trasą, rozegrana w wyjątkowo wysokiej temperaturze. Organizacja bardzo sprawna. Tylko ten powrót do Warszawy…

Jan Nartowski, Ambasador Festiwalu Biegów


Szybki Trofeo Kima w trudnych warunkach. Jorneta to nie interesowało - REKORD!

$
0
0

Kilian Jornet po raz czwarty wygrywa Kima Trofeo. Tym razem zrobił to z czasem 6:09:19 i ustanowił nowy rekord trasy. Zwyciężczyni, Hillary Gerardi, do rekordu zabrakło minuty.

Według listy startowej, w 52-kilometrowej kolejnej odsłonie Run Skyrunner World Series miało wziąć udział 300 zawodników z 43 krajów. Nie wszyscy wystartowali, a spośród tych, którzy ruszyli na trasę, nie wszyscy dotarli do mety - linię mety przekroczyło ostatecznie 166 zawodników.

Start biegu był kilkukrotnie przesuwany z powodu złych warunków atmosferycznych w wyższych partiach trasy, której przewyższenie tp +/- 4200m. Najwyższy punkt na trasie ma wysokość 2950m. Po drodze trzeba pokonać techniczne odcinki wspierając się łańcuchami.

Połączenie wspinaczki i biegania górskiego Kilianowi Jornetowi odpowiada najbardziej, dlatego bez problemu wyprzedził wczesnego lidera biegu Alexisa Sevenneca i jako pierwszy przekroczył linię mety. Francuz, który przed rokiem był czwarty, tym razem zajął drugie miejsce z czasem 6:11:59. Na swoim profilu podkreślał, że bieg z Katalończykiem dużo go nauczył i wymusił szybsze tempo niż przed rokiem.

Podium uzupełnił zwycięzca tegorocznej Transvulcanii Pierre Aurell Bove, z wynikiem 6:20:50.

Wśród pań triumfowała Hillary Gerardi. Trenująca we francuskich Alpach Amerykanka, w tej imprezie brała udział po raz pierwszy. Zwyciężczyni i rekordzistka niedawnego Tromso Skyrace, tym razem rekordu nie zrobiła, ale wygrywając z czasem 7:37:29, była blisko. Do rekordu Nurii Picas zabrakło jej ok. minuty.

Z kolei minutę i 35 sekund po niej na mecie pojawiła się druga zawodniczka Kima Trofeo Robyn Owen. Kobiece podium zamknęła Mira Rai. Nepalska biegaczka uzyskała czas 7:41:46.

Wśród zawodników, którzy przekroczyli linię mety był również Polak - Konrad Rawlik, który z czasem 7:53:27 zajął 31. miejsce.

Wyniki nieoficjalne: TUTAJ

IB



Bieg Husarii: Kijkarze niemal przebili biegaczy!

$
0
0

W niedzielę w Warszawie rozegrano Bieg Husarii, zaliczanydo Pucharu Króla Jana III Sobieskiego. Mimo niesprzyjającej pogody dopisała frekwencja.

Uczestnicy cyklu zawitali na Targówek, a dokładniej w okolice Zalewu Bardowskiego. Do pokonania był dystans 5 km. Start zaplanowano nietypowo na godzinę 11:24. Nie miało to jednak ukrytego znaczenia. Powód był bardziej przyziemny i związany z kursowaniem jedynego autobusu docierającego w tamte strony.

Na szczęście biegacze i kijkarze nie musieli ruszyć między odjazdem i przyjazdem na pętle kolejnego pojazdu. ZTM zdecydowało się wycofać kurs z zajezdni. Impreza mogła odbyć się bez przeszkód.

Zwycięzcą zmagań został Kamil Szymaniak (17:16), wyprzedzając Grzegorza Pieńkosza (18:12), oraz Tomasza Słupika (18:13).

Wśród pań najlepsza była Monika Jusińska, wyprzedzając swoją bliźniaczkę Martę Jusińską. Co ciekawe obie uzyskały taki sam czas (21:16).

Trzecia była wracająca do formy Paulina Lipska-Mazurek, która jeszcze miesiąc temu Bieg Powstania Warszawskiego pokonała o kulach, mając za sobą artroskopie kolana (22:04).

Na starcie stanęło 180 biegaczy. Organizatorzy zwracają, uwagę na dużą popularność marszu nordic walking. Z kijami poszło aż 166 uczestników, czyli niewiele mniej niż w biegu głównym. Wygrali Jakub Deląg (33:42) oraz Sylwia Rejmentowska (35:49).

- Mimo pogody, od której już nieco odwykliśmy, na Bieg Husarii przybyło duża grupa biegaczy, a także, co nas cieszy, spore grono osób zainteresowanych marszem nordic walking. Zawodnicy oceniali trasę pozytywnie. Cieszymy, że przed mieszkańcami Warszawy mogliśmy odkryć kolejne ciekawe miejsce do biegania jakim są okolice Zalewu Bardowskiego na Targówku – podsumowje zawody Jakub Nowak, maratończyk i dyrektor cyklu.

Ostatni etap i zarazem podsumowanie Pucharu Króla 2018 odbędzie się 28 października na kampusie SGGW w Warszawie, podczas Biegu Wdzięczności.

RZ


Tłumy uczestników w Runmageddonie Kraków [ZDJĘCIA]

$
0
0

To był niezwykle mokry i błotny weekend nad Zalewem na Piaskach w podkrakowskiej gminie Liszki. Blisko 7,5 tys. osób postanowiło sprawdzić swoją siłę i charakter zmagając się na kilku dystansach w ekstremalnym biegu przeszkodowym. Na trasie czekały do pokonania dziesiątki zaskakujących konstrukcji, tony błota, woda, kamienie, opony i liczne doły. Uczestnicy niezłomnie i z ogromną satysfakcją dotarli do mety.    

Kraków już po raz drugi stał się miejscem zmagań dla jednej z edycji największego w Polsce i najbardziej ekstremalnego cyklu biegów przeszkodowych w Europie. Organizatorzy przywieźli do Małopolski 50 ton sprzętu, ustawiając na trasie m.in.:Multirig – składającą się z kółek i uchwytów konstrukcję wymagającą ogromnej siły fizycznej, debiutującą w Krakowie, złożoną z aż 1000 opon - Oponeo, czy Aquaman by Samsung, wymagający wysokiego wyskoku z trampoliny i uderzenia w dzwonek. Na tej ostatniej każdy z uczestników został sfilmowany przy wykorzystaniu techniki slow motion. Ogromne wrażenie zrobiła najnowsza przeszkoda, Atak Szczytowy aka Dreszczowiec czyli 7 metrowa, dwustronna ściana ukośna z linami. 

Organizator zaskoczył uczestników jeszcze większą liczbą przeszkód. Do pokonania było ich zdecydowanie więcej niż zapowiadano przed startem. W formule Intro czekało 28 przeszkód, zamiast zapowiadanych 15, w Rekrucie 30 przeszkód zastąpiły 42, a w Classic’u uczestnicy pokonali aż 56 utrudnień zamiast 50. Nie zniechęciło to jednak startujących: “Było rewelacyjnie!” – mówi 32 letni Marcin po pokonaniu sześciokilometrowej formuły Rekrut z 42 przeszkodami. “To był mój debiut i przed startem miałem pietra. Uprawiam sport rekreacyjnie, głównie gram w piłkę z kolegami i bałem się, czy podołam. Udało się i satysfakcja jest gigantyczna!” – powiedział tuż po dotarciu do mety. 

Dodatkowe atrakcje

Ulewne deszcze, jakie towarzyszyły Runmageddończykom przez cały weekend, nie odstraszyły również najmłodszych. Specjalną edycję Runmageddon KIDS, dla dzieci w wieku 4-11 lat, pokonało prawie 800 dzieci. Na ponad kilometrowej trasie czekało na nich 16 specjalnie przygotowanych przeszkód, w tym najdłuższa w historii 30 metrowa  zjeżdżalnia.  Na starcie pojawiły się również zespoły fimowe. 113 przedstawicieli biznesu ruszyło na trasę w ramach integracji grup pracowniczych, wspomagając tym samym Szlachetną Paczkę. Dochód z zakupionych przez nich pakietów startowych został przekazany właśnie na jej konto. Na wszystkich, którzy pojawili się w Miasteczku Kibica, czekały liczne atrakcje przygotowane przez sponsorów: strefa gastronomiczna z Food Truckami, Strefa Challenge i Chillout. Dzieci mogły wziąć udział w licznych animacjach oraz skosztować cukierków marki Wawel. 

Zwycięzcy serii Elite

W seriach Elite, gdzie uczestnicy nie mogą pomagać sobie przy pokonywaniu przeszkód rywalizując ze sobą na trasie, najlepsi okazali się: 

Na dystansie 6 km z 42 przeszkodami, wśród kobiet Anna Solakiewicz z czasem 02:04:00, a wśród mężczyzn Piotr Prusak z Gorący Potok Team, który dotarł do mety 
w 58 minut i 06 sekund. 

Na dystansie 12 km i 56 przeszkód najszybszy okazał się ponownie Piotr Prusak, osiągając czas 01:23:41. 

Jesienne Runmageddony 

Kolejne edycje Runmageddonu już wkrótce. We wrześniu z przeszkodami będzie można zmierzyć się w Gdańsku, Warszawie i Wałbrzychu. W październiku m.in. w Kocierzu gm. Andrychów i na Kaukazie, gdzie odbędzie się druga w historii Runmageddonu edycja poza granicami Polski (pierwsza miała miejsce w marcu na Saharze).

Więcej informacji i zapisy na www.runmageddon.pl.

źródło: Runmageddon


Maratony na świecie: Na południe… Finlandii. Maraton Morza Bałtyckiego

$
0
0

Finlandia kojarzy się najczęściej z Laponią, reniferami, Mikołajem i śniegiem. Ale to także piękne bałtyckie wybrzeże, pełne skalistych plaż i uroczych drewnianych domków oraz małe miasteczka i wioski z niepowtarzalnym klimatem. Jednym z nich jest Hanko.

Miasteczko leżące na Półwyspie Hanko, najdalej wysuniętej na południe części Finlandii, było przez lata areną walk. W XVIII wieku miała tutaj miejsce słynna walka między Rosją a Szwecją. Później Półwysep dostał się w dzierżawę ZSRR. Dzisiaj o jego historii świadczą pomniki, pobliskie muzeum wojny oraz niezwykła architektura. Swego czasu Hanko upodobała sobie rosyjska arystokracja, która przyjeżdżała tutaj jak do sanatorium. Pozostałością tamtych czasów są wille – drewniane, kolorowe, każda inna i bardziej imponująca. Mają swoje nazwy i wiele z nich przekształcono obecnie w pensjonaty i kawiarnie.

 

Fascynującą architekturę regionu można będzie zobaczyć podczas maratonu odbywającego się jesienią w mieście. Baltic Sea Marathon to impreza kameralna (mniej niż 500 uczestników na trzech dystansach łącznie), ale bardzo klimatyczna. Może nie oferuje wielu atrakcji, targów expo, setek kibiców i transmisji na żywo, ale z pewnością możemy liczyć na piękne widoki na trasie i gościnność mieszkańców miasta.

TERMIN

Baltic Sea Marathon odbędzie się 6.10.2018. Start w samo południe (należy pamiętać o zmianie czasu – w Polsce będzie to 11:00).

POGODA

Hanko leży na Półwyspie Hanko, w strefie klimatu umiarkowanie zimnego, ale w bezpośrednio nad morzem. Jest chłodno i wilgotno, opady są stosunkowo wysokie. Średnia temperatura października to zaledwie 6 stopni Celsjusza. Należy się też przygotować na bardzo prawdopodobne opady deszczu oraz mocny wiatr od morza.

TRASA

Mierzy 21,097 km, maratończycy muszą przebiec dwa okrążenia. Trasa rozpoczyna się i kończy obok szkoły w Hanko, zahacza o starówkę miasteczka i sporą część Półwyspu Hanko. Przebieg trasy będzie oznaczony linią na asfalcie a każdy kilometr dodatkowo pionową tabliczką. Po drodze czeka dziesięć punktów odżywczych, oferujących wodę, pomarańczowy izotonik, rodzynki, banany oraz, fińskim zwyczajem, korniszony.

Limit czasu na pokonanie trasy to 6 godzin. Ciekawe jest to, że uczestnicy półmaratonu oraz biegu towarzyszącego na dystansie 10 km mają tylko pół godziny mniej (5,5 h).

IMPREZY TOWARZYSZĄCE

Maratonowi towarzyszą pół- o raz ćwierćmaraton. Dla uczestników przewidziano poczęstunek i kawę w miejscowej szkole, która na czas biegu zamienia się w biuro zawodów.

ZAPISY

Zapisy są dostępne na TEJ stronie. Koszt udziału w maratonie to 47 euro. Za półmaraton zapłacimy 42 euro a za ćwierć – 32 euro. W pakiecie między innymi koszulka.

WYMAGANE DOKUMENTY

Dowód osobisty lub paszport.

WYJAZD

Hanko znajduje się niemal w połowie drogi między Helsinkami a dawną stolicą Finlandii Turku. Jeśli chcemy tam dolecieć, można szukać połączeń z tymi dwoma miastami. Z Gdańska do Turku operuje tani przewoźnik i przy odrobinie szczęścia można polecieć w dwie strony za mniej niż 100 zł. Do Helsinek dolecimy bezpośrednio z Warszawy fińskimi liniami lotniczymi (cena jest znacznie wyższa).

Jeśli planujemy dłuższą wyprawę, połączoną ze zwiedzaniem, możemy wybrać się samochodem. Z Tallinna do Helsinek kursują regularnie promy a dalsza podróż zajmie nieco ponad godzinę.

KOSZTY POBYTU

Finlandia nie jest tanim krajem, choć na szczęście nie tak drogim jak Szwecja czy Norwegia. Za nocleg w prywatnym pokoju zapłacimy co najmniej 200 zł, sporo więcej, jeśli chcemy mieć do dyspozycji aneks kuchenny. Warto jednak w niego zainwestować, bo posiłki w restauracjach to duży wydatek: ceny fastfoodów zaczynają się od 7 euro a za obiad musimy liczyć minimum kilkanaście (bez napojów).

Ceny w sklepach są wyraźnie wyższe niż w Polsce, warto zaopatrzyć się na wyjazd w część prowiantu jeszcze w kraju.

INNE BIEGI

Duże maratony odbywają się w Helsinkach oraz Turku. W stolicy Finlandii mamy nawet dwa biegi – jeden w maju, drugi pod koniec sierpnia.

Strona imprezy: http://ilmoittautuminen.itamerimaraton.com/en

KM


W niedzielę MP w półmaratonie. Komu medale?

$
0
0

Ponad pół setki zawodników i zawodniczek wystartuje w 27. Mistrzostwach Polski w półmaratonie, które odbędą się w Pile. Pod nieobecność ubiegłorocznych mistrzów Arkadiusza Gardzielewskiego i Ewy Jagielskiej, swoich szans szukają inni.

Wśród zgłoszonych biegaczy najlepszym wynikiem w tym sezonie legitymuje się Adam Nowicki, który wiosną w holenderskim Venlo uzyskał rezultat 1:04:23. Jest to trzeci czas na krajowych listach. Lepsze rezultaty w tym roku uzyskali tylko Arkadiusz Gardzielewski i Henryk Szost. Obu zabraknie jednak w Pile.

28-letni Nowicki był już mistrzem kraju w półmaratonie. Złoto zdobywał w 2014 roku i na pewno chciałby odzyskać tytuł, zwłaszcza że ostatni dwa razy musiał zadowolić się srebrem. Rekord życiowy zawodnika MKL Szczecin wynosi 1:03:57.

Wspominaliśmy maratończyków, którzy którzy brali udział w Mistrzostwach Europy w Berlinie. Na liście startowej jest jeden z kadrowiczów - Błażej Brzeziński. Zawodnik Śląska Wrocław w tym roku ukończył półmaraton w Warszawie z czasem 1:05:17, co dało mu dziesiąte miejsce. w Poznaniu był siódmy z rezultatem 1:10:40.

Brzeziński był już wicemistrzem kraju w półmaratonie, w 2010 roku. Na pewno chce do swojego dorobku dołożyć złoto, ale miesiąc po wymagającym starcie jest to z pewnością trudne zadanie. Na pewno ważna będzie wygrana w innej klasyfikacji - Mistrzostwa Wojska Polskiego w Półmaratonie. Czempionat ściągnął także do Piły m.in. Łukasza Parszczyńskiego czy Damiana Kabata.

Na starcie stanie też Szymon Kulka, który w tym roku wygrał w Poznaniu z wynikiem 1:04.33. Następnie w Łomży wywalczył srebrny medal Mistrzostw Polski w biegu na 10 000 m z wynikiem 29:31.63. Tuż za podium znalazł się w Gdańsku podczas krajowych mistrzostw na 10 km. 25-letni długodystansowiec z gminy Ropa był już mistrzem Polski w półmaratonie - w 2016 roku. Jego rekord życiowy to 1:03:03 z Krakowa, również sprzed dwóch lat i jest to najlepszy wynik w stawce.

W stawce mężczyzn zabraknie wszystkich medalistów sprzed roku. Lepiej sytuacja wygląda w rywalizacji pań. Tu o podium po raz kolejny ubiegać będą się zdobywczyni brązowego krążka Aleksandra Lisowska oraz wicemistrzyni kraju, Olga Ochal. Rekord życiowy pierwszej z wymienionych to 1:17:01 z 2014 roku. Biegaczka AZS UWM Olsztyn pokazała w tym roku, że ma patent na rozprawianie z rekordami. Najlepszy wynik w karierze Olgi Ochal to 1:12:47 z 2012 roku.

Wśród zgłoszonych zawodniczek najlepszy rezultat w tym roku posiada 28-letnia Anna Gosk, która w tym roku w Warszawie trasę pokonała w 1:14:49. Jest to też drugi wynik w tym sezonie na krajowych listach. Biegaczka Podlasia Białystok w zeszłym roku w Pile uplasowała się tuż za podium. Na pewno teraz ma większy apetyt.

Swoją pozycje będzie chciała potwierdzić dziesiąta maratonka Europy Izabela Trzaskalska. Podopieczna trenera Marka Jakubowskiego posiada rekord życiowy 1:11:33 z Krakowa z 2016 roku. Rezultat ten dał jej wygraną w Cracovia Półmaratonie Królewskim. Iza jest w dobrej formie, w miniony weekend w Siedlcach uzyskała czas 15:57 na 5 km, przegrywając tylko o sekundę z Katarzyną Rutkowską.

W biegu weźmie udział też inna uczestniczka berlińskich ME, tyle że w biegu na 5000 m - Paulina Kaczyńska. Jej rekord życiowy w półmaratonie to 1:16:27 z 2017 roku z Zielonej Góry.

O kolejny medal mistrzostw kraju powalczy Karolina Pilarska, która w Dębnie wywalczyła złoto w maratonie. Jej najlepszy wynik w karierze na dystansie o połowę krótszym wynosi 1:16:28 z 2016 roku.

Najbardziej doświadczoną zawodniczką w stawce jest 41-letnia Agnieszka Gortel Maciuk, która w dorobku ma cztery złote medale w półmaratonie i jeden w maratonie. Jej rekord życiowy w półmaratonie to 1:12:52 z 2010 roku.

Mistrzostwach Polski w półmaratonie rozegrane zostaną w ramach Półmaratonu Philipsa. Impreza odbędzie się w niedzielę 2 września. Start o godzinie 11:00.

Pełna lista zgłoszeń: TUTAJ

RZ


 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jest termin ORLEN Warsaw Marathon 2019

$
0
0

Znamy już termin 7. ORLEN Warsaw Marathon. „Narodowe Święto Biegania” odbędzie się 14 kwietnia 2019 r. Impreza posiada odznakę IAAF Silver Label.

Nowy termin to z pozoru mała, ale znacząca zmiana w porównaniu do ostatnich edycji. Od kilku lat zawody odbywały się w przedostatnią niedzielę miesiąca. Tylko raz OWM odbył się w połowie kwietnia - w 2014 roku zwycięzca imprezy Etiopczyk Tadese Tola ustanowił rekord imprezy 2:06:55. Jest to również najlepszy wynik uzyskany na polskiej ziemi.

Biegacze, którzy planują start są zadowoleni.

„Tydzień przed świętami, dwa tygodnie po Półmaratonie Warszawskim i dwa tygodnie przed początkiem maja, kiedy może robić się już ciepło. Bardzo dziękujemy!

„Taaaaak jest! W Wielkanoc będę mógł jeść mazurki hurtowo!”

„Nie da sie lepiej. Jestem obecny”

- to tylko część komentarzy internautów w kanałach społecznościowych imprezy.

Póki co nie wiadomo kiedy ruszą zapisy do imprezy, a będzie równie istotna informacja. Do tegorocznej edycji zgłoszenia wystartowały dopiero 15 grudnia, czyli sporo za późno. Była to jedna z przyczyn obniżenia frekwencji wydarzenia - bieg na głównym dystansie ukończyły „tylko” 5522 osoby, czyli o prawie 1070 uczestników mniej niż w 2016 r. Nie znamy też programu wydarzeń towarzyszących (biegacze dopytują głównie o bieg na 10 km).

Już trzy duże wiosenne maratony podały swoje przyszłoroczne terminy. Czekamy tylko na Łódź. Póki co wszystkie odbywają się w różnym terminie, co nie było zawsze takie oczywiste. W tym roku w tym samym terminie odbyły się właśnie ORLEN Warsaw Marathon i Cracovia Maraton.

Terminy wiosennych maratonów A.D. 2019:

  • 45. Dębno Maraton - 7 kwietnia 2019
  • 7. Orlen Warsaw Marathon - 14 kwietnia 2019
  • 18. Cracovia Maraton - 28 kwietnia 2019

RZ


Przeszkodowcy jak futboliści. OC(R)O chodzi z tymi mistrzostwami?

$
0
0

Być najlepszym zawodnikiem w kraju, to marzenie każdego sportowca. Niezależnie od tego czy uprawia się lekką atletykę, czy tak rozwijającą się dyscyplinę jak biegi przeszkodowe - OCR. Co jednak, gdy niemal równolegle toczą się dwie imprezy rangi Mistrzostw Polski?

„To już kiedyś grali”. Można przeżyć déjà vu, porównując finał biegów przeszkodowych z meczami drużyn ubiegających się o tegoroczny tytuł Mistrza Polski w futbolu amerykańskim. Wszystko z powodu rozłamu ligi i powstaniu dwóch konkurencyjnych rozgrywek. I tak we Wrocławiu mistrzami kraju zostali - Lowlanders Białystok, a w podwarszawskich Ząbkach - Warsaw Eagles. To właśnie w tych samych Ząbkach odbyły w weekend Mistrzostwa Polski OCR, zorganizowane przez OCRA Poland. Kolejna impreza o krajowy prymat wystartuje już 8 września w Gdyni, a organizować ją będzie OCR Polska.

Wróćmy do Ząbek.

Uczestnicy mistrzostw rywalizowali na dystansie 3 i 15 km. Zmagania toczyły się wśród elity oraz w kategoriach wiekowych. Na deser rozegrano biegi sztafetowe 3 osobowe - kobiece, męskie i mieszane. Zadania są podzielenie na część biegową, siłową i techniczną.

Gościem specjalnym zawodów był znany Brytyjczyk Jonathan Albon - wielokrotny mistrz świata w biegach przeszkodowych. Na najdłuższym dystansie nie dał on nikomu szans i wygrał z wynikiem 1:24:20, pokonując mistrza kraju Tomasza Krawczyka o ponad 6 minut. Wśród pań najlepsza była Małgorzata Szaruga, która dystans pokonała w 2:21:33.

W biegu na krótszym dystansie złoto zdobył Wojciech Sobierajski, który trasę pokonał w 20:19, a dopiero trzeci wśród elity (!) był wspomniany Albon, z rezultatem 24:51. W rywalizacji pań najlepsza okazała się ponownie Małgorzata Szaruga z czasem 37:50.

W sztafetach męskich wygrała drużyna Piotr Łobodziński, Jonathan Albon i Wojciech Sobierajski. Wśród pań na najwyższym stopniu podium stanęły mistrzyni świata w biegu 24-godzinnym Patrycja Bereznowska, Małgorzata Szaruga oraz Norweżka Henriette Albon - żona Jonathana.

Kolejnych, nowych, podwójnych (?) mistrzów Polski w biegach przeszkodowych poznamy w Gdyni. Zawody rozgrywane będą na dystansie 5 i 15 km, a trasa prowadzić ma min po terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego.

Kto jest kim w polskim OCR? O sytuacji na rynku biegów przeszkodowych pisaliśmy TUTAJ.

RZ


Najmłodszy z biegów Festiwalu UTMB zakończony [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

W Chamonix swoje sukcesy świętują już uczestnicy pierwszego z biegów imprezy - MCC.

Do pokonania mieli 40 km i 2300 m przewyższeń. Startowali ze szwajcarskiego Martigny-Combe, a wśród uczestników dominowali mieszkańcy okolic Mont Blanc i wolontariusze. Te grupy były faworyzowane przy zapisach, ale udział był otwarty dla każdego. Linię mety przekroczyło 844 biegaczy. Wśród finiszerów było również dziewięcioro Polaków.

Rywalizację mężczyzn wygrał mieszkaniec Martigny Cesar Costa, który do Chamonix przybiegł po 3 godzinach, 35 minutach i 41 sekundach.

Wśród pań najszybsza była Kate Pallardy, którą bieg dużo kosztował emocjonalnie i fizycznie. Swoje zwycięstwo zadedykowała babci. Niestety babcia zmarła dwa dni przed startem i amerykańska biegaczka bardzo przeżywała, że nie może wrócić na pogrzeb do Chicago. Fizycznie Kate Pallardy czuła się źle, jeszcze przed startem. Kłopoty sprawiał jej żołądek, a sprawę zaognił dodatkowo transport górskimi drogami na start. W efekcie do samego startu, Amerykanka wymiotowała. Mimo to, bieg wygrała z czasem 4:47:00. Strefę mety opuszczała z opuchniętą kostką.

Wśród Polaków najwyżej uplasował Robert Dudzik, który z czasem 4:46:43 zajął 30 miejsce.

Wśród Polek, najszybsza była Katarzyna Szewczyk, która z czasem 6:05:25 zajęła 28 miejsce.

Najnowszy z biegów rodziny UTMB ukończyła również dziennikarka Beata Sadowska. Zrobiła to... bez zegarka. Jak napisała na swoim profilu, upewniała się, że zdąży przed limitem, pytając kibiców o godzinę.

Wyniki Polaków MCC:

Mężczyźni:

30. Robert Dudzik - 4:46:43
92. Marcin Brus - 5:27:15
450. Wojciech Abulewicz - 7:17:31

Kobiety

28. Katarzyna Szewczyk - 6:05:25
37. Halszka Graczyk - 6:16:49
86. Beata Sadowska - 7:09:05
96. Kasia Wolska - 7:19:25
129. Julia Chmielowska - 7:47:13
188. Agata Czepiec - 8:38:38

Rywalizacja na trasie MCC już się zakończyła, tymczasem od poniedziałku na 300-kilometrowej trasie są uczestnicy PTL. Na razie prowadzi francuski zespół Les Beaufortains: Thierry Bochet i Sebastien Gerand. Polska ekipa Beer Runner w składzie Eligiusz Olszewski i Jarosław Haczyk, biegnie na 21 pozycji. Ultra Tarnów & Ultra Mind - Tadeusz Podraza i Maciej Piotrowski - plasuje się na 51. miejscu. 

IB



Mistrzostwa Świata Masters nie tylko dla mistrzów! Wystartuj i Ty!

$
0
0

Marzyliście kiedyś o starcie w ważnej międzynarodowej imprezie z białym orzełkiem na piersi u boku wielkich gwiazd sportu? Wydawało się Wam to nieosiągalne? Szansą na spełnienie tych marzeń będą 8. Halowe Mistrzostwom Świata w Lekkiej Atletyce Masters, które już za 7 miesięcy odbędą się w Toruniu. To okazja naprawdę dla wielu!

Już za nieco ponad 200 dni do Grodu Kopernika zjadą zawodnicy z blisko 100 krajów, ażeby powalczyć o medale światowego czempionatu weteranów lekkoatletyki. Organizatorzy szacują, że w rywalizacji weźmie udział ponad 4 tysiące zawodników, z których najmłodsi będą mieli 35, a najstarsi – nawet przeszło 100 lat. Polski Związek Lekkiej Atletyki Masters chce wystawić aż 1000-osobową reprezentację Polski, która powinna powalczyć o wygraną w klasyfikacji medalowej.

Kadra wbrew pozorom nie jest budowana tylko i wyłącznie w oparciu o wielkich mistrzów, znanych wszystkim kibicom zawodników, którzy duże triumfy święcili przed laty. Do reprezentacji, w której już są m.in. mistrzowie olimpijscy, może dołączyć w zasadzie każdy spełniający kryterium wiekowe (w dniu rozpoczęcia sportowej rywalizacji w ramach mistrzostw, czyli 24. marca 2019 roku, trzeba mieć ukończone co najmniej 35 lat). Drugim warunkiem jest złożenie oświadczenia o stanie zdrowia, który umożliwia start w zawodach, a trzecim – opłacenie wpisowego. Co jeszcze? To wszystko! Żadne minima, klasy sportowe, czy nawet licencje zawodnicze nie są wymagane.

W naszej reprezentacji nie zabraknie wielkich postaci polskiej lekkoatletyki, byłych mistrzów, medalistów i rekordzistów Polski, Europy i świata. Jednakże ta kadra jest otwarta w zasadzie dla wszystkich, którzy chcieliby poczuć smak sportowej rywalizacji i stawić czoła najlepszym w swojej kategorii wiekowej. Czekamy na „na nowe talenty”, które te trzy proste warunki spełnią i wystartują w mistrzostwach świata – podkreśla Wacław Krankowski, prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Masters.

– To jest sport przez duże „S”, gdzie walki na bardzo wysokim poziomie i wspaniałych wyników bynajmniej nie brakuje, ale to także sposób na zdrowy styl życia i rodzaj wspaniałej zabawy. I chociażby dla tego nie zamykamy się na nikogo, także na tych, którzy nie są i nigdy nie byli wyczynowymi sportowcami. Wprost przeciwnie! Bylibyśmy bardzo szczęśliwi, gdybyśmy za te siedem miesięcy mogli wystartować w Toruniu w ponad tysiącosobowym gronie, szczególnie wspólnie z osobami, których do tego momentu jeszcze nie znamy. Zapewniam, że start w narodowych barwach u boku wielu sław sportu to naprawdę bezcenne przeżycie, a Mazurek Dąbrowskiego dostarcza takich samych wspaniałych przeżyć w każdym wieku – zaznacza Krankowski.

Faktycznie, w zasadzie każdy spełniający wymogi, może wystartować u boku takich mistrzów jak chociażby: Robert Korzeniowski (czterokrotny mistrz olimpijski w chodzie sportowym), Władysław Kozakiewicz (mistrz olimpijski w skoku o tyczce), Urszula Kielan (wicemistrzyni olimpijska w skoku wzwyż), Sebastian Chmara (halowy mistrz świata i Europy w siedmioboju lekkoatletycznym, aktualny rekordzista kraju w siedmio- i dziesięcioboju)...

... Wanda Panfil-Gonzalez (mistrzyni świata w maratonie – jedyna Polka, która wywalczyła ten tytuł), czy też kulomiotka Ludwika Chewińska (posiadaczka najstarszego, bo aż 42-letniego rekordu kraju seniorów). Swój start zapowiedzieli już inni znani i utytułowani zawodnicy, uczestnicy igrzysk olimpijskich i zdobywcy wielu prestiżowych trofeów, m.in. Paweł Czapiewski, Janusz Trzepizur, Marek Plawgo, Genowefa Patla, Ryszard Szparak i wielu innych.

Ambasadorami wydarzenia są również znany dziennikarz sportowy Przemysław Babiarz, znakomity sędzia i statystyk lekkoatletyczny Janusz Rozum, a także dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą, a obecnie jeden z wiceprezesów Polskiego Związku Lekkiej Atletyki – Tomasz Majewski, który już potwierdził start w mistrzostwach świata, choć niekoniecznie w swojej koronnej konkurencji. Ideę sportu weterańskiego i mistrzostw świata masters w Toruniu wspierała także zmarła niedawno największa ikona polskiego sportu - Irena Szewińska.

Co ciekawe, nie wszyscy reprezentanci Polski muszą opłacać wpisowe za start, albowiem pakiet startowy można sobie... wygrać, zajmując czołowe miejsca w niektórych wydarzeniach organizowanych i współorganizowanych przez Polski Związek Lekkiej Atletyki Masters. Jest to możliwe dzięki pozyskaniu do współpracy szeregu partnerów. Możliwość wywalczenia pakietu startowego dotyczy głównie biegaczy długodystansowych. O tego typu pakiety walczyli w miniony weekend m.in. zawodnicy rywalizujący w 40. Memoriale im. Grzegorza Duneckiego. Już niebawem powalczą z kolei uczestnicy biegu o Mistrzostwo Polski Masters na 10 km w Życiowej Dziesiątce, odbywającej się w ramach TAURON Festiwalu Biegowego w Krynicy, a także podczas Półmaratonu Toruńskiego, który odbędzie się 28 października (pakiety startowe ufunduje portal „maratonypolskie.pl”).

Co warte podkreślenia, choć marcowy czempionat ma charakter halowy, to w jego ramach odbędą się też niektóre konkurencje stadionowe (m.in. rzut młotem, oszczepem i dyskiem), uliczny chód sportowy na 10 km, bieg przełajowy na dystansie 8 km (dla osób powyżej 70 lat 6 km), bieg uliczny na 10 km oraz półmaraton.

8. Halowe Mistrzostwa Świata w Lekkiej Atletyce Masters odbędą się w dniach 24-30. marca 2019 roku. Ich organizatorami są Miasto Toruń i Polski Związek Lekkiej Atletyki Masters.

Więcej informacji na oficjalnej stronie internetowej mistrzostw https://wmaci2019.com, stronie związku https://www.pzlam.pl, a także na fanpage'ach WMACI2019 i PZLAM.

Źródło: PZLAM


Jarząbek i Kozłowski wygrywają 8. Bieg Fabrykanta

$
0
0

8. Bieg Fabrykanta przeszedł do historii z wzrostem frekwencji. Zawody na dystanse 10 km ukończyło ponad 1200 osób. Bieg główny poprzedziła druga edycja Biegu Grohmana i biegi dziecięce, którym jak zawsze towarzyszyło dużo emocji.

Bieg Fabrykanta wygrał po raz drugi z rzędu, Artur Kozłowski, który uzyskał wynik 30:41.Wyprzedzając Tomka Osmulskiego i Tomka Owczarka.

- Nie ma łatwych biegów, ale dzisiaj była super pogoda, świetni kibice, cudowna atmosfera. Uwielbiam przyjeżdżać na Bieg Fabrykanta. Rewelacyjne uczucie, gdy wbiega się pierwszym na metę – powiedział trzykrotny zwycięzca Biegu Fabrykanta. Wśród Pań niespodziankę sprawiła Sabina Jarząbek, która wygrała i ustanowiła nowy rekord życiowy 35:33, na drugim miejscu finiszowała Monika Kaczmarek, a na trzecim Zuzanna Mokros.

Start Biegu Fabrykanta poprzedziła rywalizacja na dystansie 1 mili. W rywalizacji Pań najlepsza okazała się Katarzyna Rutkowska z Białegostoku, który uzyskała czas 4:57. Wśród mężczyzn wygrał reprezentant Ukrainy - Dmitri Musiatcenko z czasem 4:16.

W sobotnie popołudnie na ulicach Łodzi z 10 km trasę zmierzyło się ponad 1200 biegaczy, na imprezę przyjechali zawodnicy z całej Polski, wśród nich Paweł ze Zgierza

- W Biegu Fabrykanta ostatni raz biegłem pięć lat temu, impreza zmieniła się nie do poznania, podobnie jak Księży Młyn, sporo kibiców, muzyka na trasie do tego sporo znajomych. Warto było wybrać się do Łodzi i pobiec w sobotni wieczór.

8. Bieg Fabrykanta odbył się w ramach cyklu biegów o Puchar Marszałka Województwa Łódzkiego, a organizatorem zawodów byli KS Alaska, firma inesSport oraz stowarzyszenie Bądź Aktywny.

Szczegółowe informacje o zwodach dostępne są na stronie www.biegfabrykanta.pl.

Źródło: Organizator


Emocjonujący finisz maratonu Igrzysk Azjatyckich [WIDEO]

$
0
0

Zwycięzcę Igrzysk Azjatyckich w biegu maratońskim wyłonił zacięty sprinterski finisz. Za metą nie zabrakło protestów i oskarżeń.

Igrzyska rozgrywane są w stolicy Indonezji - Dżakarcie. Przez ostatnie 5 km, krok w krok ulice miasta przemierzali razem Japończyk Hiroto Inoue oraz naturalizowany reprezentant Bahrajnu El Hassanem El Abbassim. Najważniejsze wydarzenia działy się jednak dopiero na stadionie Gelola Bungarno.

Wychodząc na ostatnią prostą prowadził Japończyk, ale rywala miał tuż za plecami. W pewnym momencie do ataku poderwał się El Hassanem El Abbassim, próbując znaleźć dla siebie trochę miejsca na pierwszym torze. Na ok 50 metrów przed metą doszło do przepychanki, bo Inoue nie zamierzał odpuścić. Zawodnik z Bahrajnu stracił równowagę.

Obu zawodnikom zmierzono identyczny czas – 2:18:22, ale to Japończyk zakończył bieg ze złotym medalem. Bahrajn złożył oficjalny protest, ale został on odrzucony.

Zmagania ukończyło w sumie 15 maratończyków.

W rywalizacji pań emocje były dużo mniejsze. W spokojnym biegu wygrała naturalizowana biegaczka z Bahrajnu - Rose Chelimo, mistrzyni świata w maratonie z 2017 roku. Zawodniczka ta uzyskała wynik 2:34:51. Nad drugą na mecie Japonką Keiko Negami miała prawie półtorej minuty przewagi. Rywalizacje ukończyło 17 zawodniczek.

Bieg maratoński rozpoczął zmagania lekkoatletów w Igrzyskach Azjatyckich. Rywalizacja na bieżni potrwa do 30 sierpnia.

RZ


Najszybszy debiutant świata w maratonie ma kolejny cel

$
0
0

W ubiegłym roku w Berlinie Guye Adola na równi rywalizował z samym Eliudem Kipchoge. I chociaż okazał się nieznacznie słabszy od gwiazdy królewskiego dystansu, to i tak lepszego debiutu nie mógł sobie wymarzyć. Kolejnym celem Etiopczyka jest Mainova Maraton Frankfut

28-letni Guye Adola to najszybszy debiutant w historii maratonu. W stolicy Niemiec uzyskał czas 2:03:46. Dla porównania, Eliud Kipchoge rozpoczął przygodę z królewskim dystansem wynikiem 2:05:30 (2013), Kenenisa Bekele z rezultatem 2:05:04 (2014), a rekordzista świata Dennis Kimetto - 2:04:14 (2012).

W swojej krótkiej karierze Adola wywalczył już dwa brązowe medale mistrzostw świata w półmaratonie w 2014 roku (indywidualnie i drużynowo). Jego najlepszy wynik na tym dystansie to 59:06 z Nowego Delhi. W tym roku z problemami ukończył Maraton Londyński, z wynikiem 2:32:35 (1:03:25 na półmetku). Ostatecznie zajął 27. miejsce open. We Frankfurcie liczy na wygraną.

Głównymi rywalami Adoli będą Etiopczyk Kelkile Gezahegn, z rekordem życiowym 2:05:56, oraz Kenijczyk Martin Kosgei, którego najlepszy wynik w karierze wynosi 2:07:22. W ostatnich latach Kosgei to etatowy wicemistrz niemieckiej imprezy.

W stawce jest też rekordzista 37-letni Niemiec Arne Gabius, który właśnie nad Menem, w 2015 roku uzyskał czas 2:08:33. Będzie to jego czwarty start we Frankfurcie. Do tej pory trzy razy łamał granice 2:10:00. Od 25 lat żaden inny niemiecki biegacz nie może pochwalić się takimi wynikami.

W elicie znalazł się też przedstawiciel Azji, Japończyk Hiroyuki Yamamoto, który w rok temu w Tokio uzyskał wynik 2:09.12

37. Mainova Frankfurt Marathon odbędzie się 28 października. Zawody posiadają range IAAF Gold Label. Organizatorzy liczą, że na starcie może stanąć 15 000 uczestników.

RZ

fot. www.photorun.net


Są szanse na medale, nie ma pieniędzy na wyjazd. Możemy pomóc!

$
0
0

Są zdeterminowani, dobrze wytrenowani, kochają sport a na koncie mają znaczące sukcesy. Chcą odnosić kolejne, ale nie mogą - przez brak środków finansowych.

Magdalena Dąbrowska to mistrzyni Europy na 200 m, Zofia Dzięcioł na 400 m. Zuzanna Szymańska i Mikołaj Woźniak to medaliści mistrzostw Polski w konkurencjach pozabiegowych a Dominik Ulatowski biegiem na 400m wywalczył złoty medal mistrzostw Polski. Chociaż cała piątka to utalentowani lekkoatleci, okazji do zdobywania medali nie mają zbyt dużo. W tym roku podczas mistrzostw Polski w Krakowie, po raz pierwszy zawodnicy z zespołem Downa mogli dołączyć do rywalizacji sportowców z niepełnosprawnością intelektualną. W zeszłym roku rywalizowali na mistrzostwach Europy. Teraz stoją przed wielką szansą, tyle że ich na nią nie stać.

Od 1 do 8 października na Maderze odbędą się mistrzostwa świata zawodników z zespołem Downa. Polacy mają tam szanse medalowe, ale nie mają pieniędzy na wyjazd. Po pomoc zwrócili się do Ministerstwa Sportu, niestety otrzymali odpowiedź odmowną. Teraz ich start zależy od dobrej woli kibiców sportowych i ludzi, którzy wierzą, że żaden rodzaj niepełnosprawności nie stoi na drodze do sukcesów sportowych.

- Poziom wyszkolenia uczestników tych zawodów jest naprawdę imponujący - mówi Łukasz Głasek, prezes Mazowieckiego Stowarzyszenia Społeczno-Sportowego Sprawni Razem, inicjator wprowadzania na zawodach w Polsce odrębnej kategorii dla sportowców z Zespołem Downa.

- Za każdym razem, gdy podpytuję trenerów z innych krajów w jaki sposób dochodzą do tak świetnych rezultatów, słyszę w odpowiedzi: trening, trening, trening. Ich zawodnicy trenują tak, jak sportowcy pełnosprawni, w ramach sportowych szkół i klubów, nastawionych na rezultaty. Pracują z wykorzystaniem profesjonalnych metod treningowych. Marzy mi się stworzenie takich warunków dla sportowców z Zespołem Downa u nas, w Polsce - dodaje Łukasz Głasek.

Mazowieckie Stowarzyszenie Społeczno- Sportowe „Sprawni Razem” oraz rodzice zawodników, wobec odmowy dofinansowania ze środków publicznych, wzięli sprawy we własne ręce. Wysyłają prośby o wsparcie do firm i instytucji. Zorganizowali również publiczną zbiórkę pieniędzy. Potrzebują 55 000 zł. Na razie na koncie zbiórki jest 10 638 zł.

W pomoc lekkoatletom z zespołem Downa zaangażował się Janusz Bukowski, ze Stowarzyszenia „Dać Siebie Innym”. Znany biegacz, organizator i animator wierzy, że mimo krótkiego czasu zbiórki, uda się osiągnąć cel. Nie raz już biegacze dokonywali niemożliwego, by pomóc innym.

Pomóc można wpłacając darowizny na TEJ stronie. Do czego horąco zachęcamy!

IB


Viewing all 13082 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>