Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13082 articles
Browse latest View live

Po rekord kraju 12h na bieżni mechanicznej. Dla WOŚP

$
0
0

Dnia 13 stycznia między godziną 8.00 a 20.00 w klubie Reshape w Zabrzu odbędzie się próba bicia rekordu Polski biegu 12-godzinnym na bieżni mechanicznej.

Pomysł powstał ze wspólnej inicjatywy klubowicza Marka Matloka oraz przedstawicieli klubu Reshape podczas spontanicznej rozmowy dotyczącej wyzwania biegowego, które odbywało się w klubie między 5 a 18 grudnia tego roku. Wyzwanie polegało na przebiegnięciu jak największej liczby kilometrów we wspomnianym okresie na bieżniach w klubie.

Rekord Polski postara się pobić dwóch doświadczonych biegaczy: Adam Jagieła oraz Grzegorz Włodarczyk. Data wydarzenia jest nieprzypadkowa, ma bowiem związek z 27. Finałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Adam Jagieła biega regularnie od 2006 roku. Ukończył ponad 60 maratonów i wiele ultramaratonów, w tym 12-, 24-i 48-godzinne. Startuje również w biegach krótkich oraz górskich. Jest złotym medalistą Mistrzostw Polski w Biegu 24h (2010 r.) z wynikiem 241 km 511 m. Reprezentował również Polskę na Mistrzostwach Świata oraz Europy w biegu 24h. Lubi ciekawe wyzwania, ma zamiar biegać jak najdłużej i przy tym zachęcać innych do aktywnego spędzania wolnego czasu. Uważa, że bieganie nie ma ograniczeń wiekowych.

Grzegorz Włodarczyk to wielokrotny uczestnik biegów maratońskich. Jego największe dotychczasowe osiągnięcie to drugie miejsce na mistrzostwach Czech w biegu 48-godzinnym, gdzie osiągnął wynik ponad 322 km na Self-Transcendence Race w Kladnie.

Dodatkowo w dniu bicia rekordu w klubie będzie kilka osób, które postawiły sobie za cel dystans minimum 100 km. Cała akcja łączy się z Wielką Orkiestra Świątecznej Pomocy, gdzie z tej okazji właściciel klubu Reshape Arkadiusz Patyk przeznaczy 1 zł na rzecz WOŚP za każdy przebiegnięty w tym dniu kilometr zarówno przez osoby bijące rekord, jak i pozostałych klubowiczów. Bierzemy pod uwagę kilometry wybiegane w naszym klubie od godziny 08.00-20.00.

Przypomnijmy, rekordzistą kraju w biegu 12-godzinnym na bieżni mechanicznej jest Marek Szuster. W listopadzie 2006 r. przebiegł 134,6 km. Drugi wynik w kraju posiada Paweł Żuk, który niedawno w jednym ze stołecznych klubów fitness nabiegał 131,16 km – próbę relacjonowaliśmy na żywo w naszym serwisie.

KW



KOSZULKI FINISZERA dla najwytrwalszych uczestników 10. TAURON Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdroju. Zobacz projekty

$
0
0

Kończąc rywalizację w Krynicy na najtrudniejszych dystansach 10. TAURON otrzymacie niepowtarzalną koszulkę finiszera. 

Realizujemy kolejny postulat, który zgłaszaliście w swoich opiniach po tegorocznej edycji imprezy. Zwracaliście uwagę, że koszulki to wyróżnik krynickiego Festiwalu i piękne wspomnienie ze startu w Krynicy.

Koszulki finiszera 10. TAURON Festiwalu Biegowego przewidywane są dla uczestników konkurencji indywidualnych:

  • Iron Run
  • Biegu 7 Dolin 100, 64 i 34 km
  • Runek Run
  • Koral Maratonu
  • Półmaratonu

Każda z konkurencji to unikalny model koszulki. Projekty:

10. TAURON Festiwal Biegowy wystartuje 6 września. Przez trzy dni rozegranych zostanie ponad 30 konkurencji, a łączna długość tras to ponad 300 km. Na ponad 9 miesięcy przed rozpoczęciem imprezy lista zgłoszeń zawiera już blisko 2400 osób. Do końca grudnia 2018 r. obowiązują najniższe stawki opłat startowych - zachęcamy do rejestracji w tym terminie. 

  • Program imprezy: TUTAJ
  • Regulamin: TUTAJ
  • Rejestracja: TUTAJ
  • Profil Uczestnika: TUTAJ

Do zobaczenia w Krynicy-Zdroju!


Osiem na dziewięć! Skuteczny maratończyk Rafał Czarnecki

$
0
0

Osiem wygranych maratonów i jedno drugie miejsce - oto imponujący bilans Rafała Czarneckiego w 2018 roku! Zawodnika nie mogło zabraknąć podczas 9. TAURON Festiwalu Biegowego, gdzie wraz z żoną Lidią ustrzelił dublet w Koral Maratonie.

Skuteczność na miarę Roberta Lewandowskiego i Krzysztofa Piątka to najważniejsza cecha 39-letniego maratończyka z Bliżyna. Rafał mądrze dobiera starty i potrafi wykorzystać swoje doświadczenie. Przy tym wciąż poprawia swoje wyniki. W tym roku w Gdańsku ustanowił rekord życiowy - 2:23:36.

– Najtrudniejszym maratonem był ten pierwszy, czyli w Gdańsku. Tam wynik zrobił swoje. Poleciałem 2h23’, choć biegłem sam praktycznie od 2. kilometra. Noga się kręciła i nie patrzyłem na rywali. Przeważnie biegam na miejsce, ale akurat wtedy liczył się czas – wspomina Rafał Czarnecki. – Bardzo mnie zmęczył też maraton w Katowicach, gdzie byłem drugi. Nieco po 30. kilometrze odpuściłem, dzięki czemu na mecie nie byłem tak bardzo zmęczony jak na tamtym punkcie – mówi Rafał Czarnecki.

W tym roku w Krynicy-Zdroju Rafał Czarnecki powtórzył sukces sprzed dwóch lat i wygrał ponownie Koral Maraton. Uzyskał rezultat 2:45:11 i w pełni kontrolował przebieg rywalizacji. Dużo bardziej zacięty był bój sprzed dwóch lat, gdy walka toczyła się jeszcze na ostatniej prostej.

– Tegoroczny bieg był spokojny. Myślałem, że na starcie zjawią się zawodnicy z Afryki i trochę nastawiałem się na ściganie. Ostatecznie ich zabrakło. Prowadząc stawkę samemu, na tej wymagającej trasie nie chciałem już walczyć z czasem. Biegłem luźno. Było miło, bo na trasie dowiedziałem się że bieg kobiet prowadzi żona Lida. Na mecie z podobną informacją czekali znajomi i rodzina. Byłem pewien, że to utrzyma! – wspomina biegacz ze świętokrzyskiego.

Jaka jest recepta na tak częste starty w zdrowiu?

– Myślę, że to kwestia organizmu. Jak wygram maraton, który mnie dużo nie kosztuje, to staram się to później wykorzystać. Po dwóch dniach nie czuję takiego startu. Zresztą, biegam czasem maraton, spokojniej niż niektórzy „trzydziestki”. Jak rywale nie naciskają, to czemu mam forsować tempo? Oczywiście jak są warunki to jest chęć powalczenia o życiówkę – wyjaśnia Rafał Czarnecki.

– Oczywiście te 9 maratonów nie było w moich planach na 2018 r. Wszystko determinowało samopoczucie po kolejnych biegach. Ostatni maraton, gdzie były 2 stopnie i trasa niezbyt ciekawa, pobiegłem w 2h27’, ale przy lepszej pogodzie i trasie mogłem tam zrobić najlepszy wynik w życiu. Wtedy się też najlepiej czułem w tym roku – dodaje nasz rozmówca.

W przyszłym sezonie nasz bohater wchodzi w kategorię M40, ale nie ma zamiaru wcale zwalniać, bo jak to mówi, chce wykorzystać swoje 5 minut. Ma kilka ulubionych miejsc do których lubi wracać – Krynica-Zdrój, Lublin czy Gdańsk. Już zapowiedział, że znów tam wystartuje.

Rafał Czarnecki w maratońskim sezonie 2018:

  • Gdańsk Maraton - 2:23:36 (15.04) – wygrana
  • Maraton Lubelski - 2:38:15 (13.05) – wygrana
  • Sanprobi Maraton Szczeciński - 2:37:18 (03.06) – wygrana
  • Dookoła Jeziora Maraton – 2:45:14 (10.06) – wygrana
  • Orlen Maraton Solidarności - 2:28:55 (15.08) – wygrana
  • Koral Maraton – 2:45:11 (09.09) – wygrana
  • Silesia Maraton – 2:27:15 ( 07.10) – 2. miejsce
  • Radomski Maraton Trzeźwości – 2:52:15 (17.10) – wygrana
  • Maraton Odrzański - 2:27:50 (28.10) – wygrana

RZ


Adama Wasiołki 100 maratonów na urodziny. „Nie próbuję się napinać”

$
0
0

– Maraton to dystans, który wymaga pokory. Myślę, że to jedna z najważniejszych cech, które wyrobiłem sobie biegając – opowiada maratończyk Adam Wasiołka, który w połowie grudnia dołączył do klubu 100 Maratończyków. W rozmowie z naszym serwisem podzielił się swoim pomysłem na bieganie królewskiego dystansu i spostrzeżeniami z biegów na całym świecie. 

Jak zaczęła się Twoja szalona przygoda z bieganiem?

Zawsze byłem aktywny. Dużo grałem w tenisa, jeździłem na nartach. Niestety, mimo uprawiania sportu waga systematycznie rosła. W 2011 roku, kiedy zbliżałem się do 90 kg przy wzroście 172 cm, zacząłem rozglądać się za inną formą aktywności fizycznej. Dieta nie wchodziła w grę, bo uwielbiam jeść. Wszyscy w mediach trąbili o bieganiu, ale uważałem biegaczy za mało męskich w tych ich obcisłych spodenkach. Zdecydowałem jednak, że spróbuję.

15 czerwca 2011 r. założyłem buty do tenisa i przebiegłem swój pierwszy dystans: 2,3 km w czasie 15 minut i 2 sekundy. Bolało mnie wszystko, dwa razy musiałem się zatrzymać. Na szczęście nie odpuściłem. Kupiłem buty i zaczęło się. Popełniłem wszystkie możliwe błędy, ale spadała waga i rosło poczucie, że bieganie to jest to.

Kiedy był ten pierwszy królewski dystans?

Pojawił się plan inspirowany panującą wówczas modą: przebiec maraton na czterdzieste urodziny. Tak też się stało. Debiut zaliczyłem w Monachium w 2012 roku. To był prawdziwy koszmar: brak wybiegania, nieregularne treningi i pewność siebie zemściły się okrutnie. Maraton ukończyłem, ale te prawie 4 godziny i 40 minut zapamiętam do końca życia. Postanowiłem, że muszę to zrobić raz jeszcze.

I potem potoczyło się samo, aż do setki?

Drugi maraton był rok później we Frankfurcie i znowu nie udało się „złamać” czterech godzin. Kolejny był Wiedeń, potem dwa maratony w Polsce. Każdy z tych biegów wiąże się z jakąś istotną decyzją życiową, którą podjąłem zmagając się z królewskim dystansem. Wtedy też pojawił się tatuaż, który miał mi przypominać o tym jak bardzo maraton zmienił moje życie. A tak mniej serio, dzięki tatuażowi nawiązałem sporo przyjaźni biegowych, bo doganiający mnie biegacze często komentują te magiczne 42,195 na łydce.

Właśnie w Wiedniu spotkałem biegaczy z klubu 100 Marathon Club, którzy zarazili mnie pomysłem przebiegnięcia magicznej setki. Wiedziałem, że mój brak dyscypliny nie pozwoli mi na osiągnięcie dobrego czasu na królewskim dystansie, tak więc nie pozostało mi nic innego jak nadrobienie braków jakościowych liczbą pokonanych maratonów. Chciałem zrealizować swój plan na 50-te urodziny. Udało się cztery lata wcześniej.

Czym się kierowałeś planując kolejne starty?

Początkowo chciałem biegać maratony w dużych miastach Europy. Ograniczenia finansowe i chęć zaliczania kolejnych imprez sprawiły, że biegam również lokalnie. Dobierając imprezy kieruję się impulsem i możliwościami finansowymi. Nie mam specjalnego klucza. Nie przepadam za biegami górskimi i to chyba jedyne kryterium, które biorę pod uwagę.

Zbierasz medale, tak jak inni zbierają magnesy na lodówkę albo znaczki?

Czasami żartuję, że biegam dla medali. Jest w tym dużo prawdy, bo uwielbiam te biegowe świecidełka i brzydki medal potrafi mi popsuć humor.

Gdzie je trzymasz?

Medale zawsze trzymałem w pudełku. Chciałem jednak je jakoś wyeksponować. Ponieważ ich liczba i ciężar systematycznie rosły, nie wiedziałem jak to zrobić. W końcu podczas jednej z wizyt w supermarkecie budowlanym, wpadłem na pomysł: kupiłem niezbędne elementy za całe 45 zł i własnoręcznie wykonałem wieszak, z którego jestem bardzo dumny. Zwłaszcza, że majsterkowicz ze mnie słaby.

Stawiałeś na ilość czy jakość? Czas miał znaczenie w tym projekcie?

Biegając kilkadziesiąt imprez rocznie trudno walczyć o życiówkę. Koncentruję się na przebiegnięciu królewskiego dystansu w zdrowiu. Słucham własnego organizmu i nigdy nie próbuję „napinać się”. Zazwyczaj już na drugi dzień nie odczuwam żadnych skutków wysiłku. Za każdym razem staram się pobiec poniżej czwórki, nie zawsze wychodzi. Maraton to dystans, który wymaga pokory. Myślę, że to jedna z najważniejszych cech, które wyrobiłem sobie biegając. Maraton dla mnie to czas kiedy mogę być sam na sam i tylko ze sobą. Kiedy mogę przemyśleć ważne sprawy, a to dla mnie ważniejsze niż walka o rezultat. Mój najlepszy czas to 3:12:54 (Boston w Wielkiej Brytanii, 2018).

Który maraton wspominasz najlepiej a który najgorzej?

Jest kilka maratonów, do których mam szczególny sentyment. Zdecydowanie Chicago, Wiedeń, Lanzarote, czy Marsylia. Organizacyjnie najlepsze to Tokio, Oslo i Berlin, a w Polsce Poznań. Mam też duży sentyment do Wrocławia, który biegłem trzy razy i w nowym roku także się wybieram. Lubię swoją Silesię, choć zdaję sobie sprawę z jej licznych słabości.

Ale ulubioną imprezą jest bezkonkurencyjny Maraton Solidarności z Gdyni do Gdańska. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Być może magia Trójmiasta, historia biegu, meta na gdańskiej starówce wśród straganów Jarmarku Dominikańskiego. Być może przyjaciel z lat szkoły średniej, świetny triatlonista i prawdziwy sportowiec – moja inspiracja, z którego gościnności zawsze korzystam. Pewnie połączenie tych wszystkich czynników. Jednak zawsze 15 sierpnia, jeśli tylko mogę, biegam w Trójmieście.

Nie przypominam sobie imprezy, którą bym źle wspominał. Czasami jestem po prostu mniej zadowolony. Największym rozczarowaniem był Maraton Nowojorski: nie czułem żadnej magii i odbieram ten najsłynniejszy bieg jako maszynkę do robienia pieniędzy.

Zdarzały Ci się jakieś przygody podczas tych licznych podróży?

Kiedy się biega w kilkunastu krajach, o przygody nietrudno. Walczyłem ze zniechęceniem, borykałem się z problemami żołądkowymi, przemokłem do suchej nitki, spaliło mnie słońce, gubiłem rzeczy. Przegapiłem lot czekając w kolejce do innego samolotu. Obcierałem wszelkie możliwe do obtarcia części ciała. Ale wiem również, że nawiązałem wiele maratońskich przyjaźni, a w moim życiu pojawiły się nowe, wartościowe osoby. Gdybym miał ograniczyć się do jednego zdarzenia, bez wahania wymieniłbym Dębno 2016. Dobiegłem skrajnie wyczerpany i w szoku po złamaniu 3h30’ nie zabrałem wody. Kiedy minąłem strefę mety, było już za późno. Tak strasznie chciało mi się pić, że nie wiedzieć czemu, rozpłakałem się jak dziecko. Przechodząca obok kobieta spytała co się stało i jak wychlipałem, że nie mam picia, dała mi swoją colę. To był najlepszy napój w moim życiu.

Gdzie wypadł ten setny królewski dystans? Świętowałeś w szczególny sposób?

Chciałem świętować swój setny maraton. Pozapraszałem ludzi, obwieściłem całemu światu ten fakt i nie udało się. Życie zweryfikowało mój plan i nie wyrobiłem się w terminie. Tak więc zmęczony tłumaczeniem kilkudziesięciu osobom dlaczego „dałem ciała” zdecydowałem, że przebiegnę i dopiero po fakcie będę się chwalił. Udało się zrealizować plan na kameralnej imprezie organizowanej przez znanego angielskiego maratończyka Adama Hollanda - Newark Showground Christmas Challenge. W sobotę 15 grudnia pobiegłem maraton nr 99 i w niedzielę nr 100. Dzięki miłemu gestowi Adama mogłem pobiec swój setny maraton z numerem 100.

Pytanie samo ciśnie się na usta: co dalej? Jak wygląda życia po setce?

W ostatnich tygodniach kilka osób pytało mnie o plany na „po setce”. Chciałbym przebiec quadzillę, 100-miler, jakąś z imprez 10 maratonów w dziesięć dni, maraton na bieżni mechanicznej i na bieżni wokół stadionu. Mam do skończenia szóstkę Abbota (cykl Abott World Marathon Majors – red.), został mi Londyn i Boston. Tak więc jest co robić. Reasumując, odpowiada mi bardzo podejście amerykańskich Marathon Maniacs, dla których najważniejsze jest uczestnictwo, zabawa, nowe miejsca, nowi ludzie, Medal Monday i cały ten świat wokół maratonu.

W takim razie życzymy Ci nieustającej radości z pokonywania 42,195 i wielu nowych wrażeń!

Rozmawiała Katarzyna Marondel


 

Wystartowały zapisy na 7. ORLEN Warsaw Marathon. Znamy też nagrody

$
0
0

Zapisy do przyszłorocznego Orlen Warsaw Marathon pojawiły się niczym gwiazdkowy prezent. Uczestnicy mogą się rejestrować już do biegu głównego oraz towarzyszącej „dychy”.

W maratonie limit uczestników wynosi 7 000 uczestników. Zgłoszenia drogą internetową będą przyjmowane do 31 marca 2019 roku. Prawo bezpłatnego startu mają m.in. osoby powyżej 70. roku życia, osoby niepełnosprawne oraz zawodnicy posiadający aktualną II klasę sportową.

Uczestnicy mają do wyboru trzy rodzaje pakietów – „Podstawowy” w kwocie 62 zł., „Standard” - zaczynający się się od 90 zł oraz „Premium” - od 104 zł. Wszystkie podane ceny obowiązują tylko do 31 grudnia (AKTUALIZACJA - najniższe ceny obowiązują jednak do 11 stycznia 2019). Oczywiście zawartość pakietów będzie różnić się między sobą.

Formularz rejestracji online: TUTAJ

Na zwycięzcę i zwyciężczyni Orlen Warsaw Marathon czeka nagroda w wysokości 60 000 złotych. Drugie miejsce wyceniono na 40 000 zł, a trzecia na 20 000 zł. Dziesiąte miejsce jest warte 1 000 zł. Dodatkowo mistrz Polski w maratonie mężczyzn otrzyma 10 000 zł. Nie zabraknie też nagród w kategoriach wiekowych i dla zawodników niepełnosprawnych, którzy również będą mieć tu swój wyścig. W tym roku kat. handbike rywalizować będzie na dystansie 10 km, a nie jak do tej pory półmaratonu.

Limit czasu na pokonanie trasy w biegu głównym ustalono na poziomie 5:30:00. Przesądzona wydaje się być zmiana trasy biegu. Jednym z powodów jest budowa Południowej Obwodnicy Warszawy. Obecnie nie funkcjonuje spory odcinek ścieżki przy ul. Przyczółkowskiej, którą biegli uczestnicy ubiegłorocznej imprezy.

W biegu na 10 km limit uczestników wynosi 10 000 osób. W przypadku tego dystansu uczestnicy mają do wyboru dwa rodzaje pakietów – „Podstawowy” w kwocie 55 zł oraz „Standard” - zaczynający się od 83 zł. Ceny te obowiązują tylko do 31 grudnia (AKTUALIZACJA - najniższe ceny obowiązują jednak do 11 stycznia 2019). Najdrożej wyceniono zgłoszenie w biurze zawodów - 149 zł.

Zwycięzcy biegu na 10 km otrzymają po 6 000 zł. Drugie miejsce wyceniono na 5 000 zł, a trzecie - na 4 000 zł. Top 10 zamyka nagroda w wysokości 1 000 zł.

„Narodowe Święto Bieganie” - jak nazywany jest przez organizatorów Orlen Warsaw Marathon, odbędzie się 14 kwietnia 2019 roku.

RZ

fot. mat. pras. achiwum

W Strzelcach Opolskich biegają przez… szkołę. Ku pamięci [ZDJĘCIA]

$
0
0

Już 29. na ulicach Strzelcach Opolskich rywalizowali biegacze w biegu im. Euzebiusza Ferta. Na starcie stanęło blisko 700 zawodniczek i zawodników – relacjonują Bogdan Gaweł i Mirosław Bortel, Ambasadorzy Festiwalu Biegów.

Bieg pamięci Euzebiusza Ferta w Strzelcach Opolskich rozgrywany jest od 1990 roku. Impreza poświęcona jet pamięci najwybitniejszego maratończyka przełomu lat 50. i 60. Uczestnicy zawodów mają do pokonania dystans 15 km, wytyczony ulicami miasta.

Trasa tegorocznej edycji składała się z czterech pętli - jednej małej i trzech większych. Część ścieżki, podobnie jak w latach ubiegłych, prowadziła przez budynek szkoły podstawowej, co jest ewenementem w tego rodzaju zawodach.

Dodatnia temperatura - około ośmiu stopni - sprawiała, że tegoroczna edycja wydawała się nieco łatwiejsza niż poprzednie.

Tradycyjnie organizacja tego biegu stała na wysokim poziomie, od lat przyciąga do tego 30-tysięcznego miasteczka wielu biegaczy z całego kraju jak i zagranicy. Oprócz koszulki, na biegaczy, którzy ukończyli zawody czekały pamiątkowe medale okolicznościowe kubki, a także ciepły posiłek. Zakończenie miało miejsce na hali sportowej, gdzie nagrodzono najlepszych. Po ceremonii dekoracji odbyło się losowanie licznych nagród, z których słynie strzelecki bieg.

Patron imprezy Euzebiusz Fert to niezwykła postać. Wielki biegacz, który rozpoczął swoją przygodę ze sportem po spotkaniu z Januszem Kusocińskim. Był Mistrzem Polski w maratonie. Brał udział w licznych zawodach międzynarodowych i światowych igrzyskach głuchoniemych. 40 lat biegania, w sumie ponad 160 000 kilometrów, czyli ponad cztery pętle wokół kuli ziemskiej.

Trenował sam, ponieważ w strzeleckim „Pionierze” - Fabryce Maszyn Rolniczych, gdzie pracował, był jedynym lekkoatletą. Po zakończeniu codziennej pracy w fabryce biegał. To była jego życiowa pasja.

Jako lekkoatleta specjalizował się biegu maratońskim. Był mistrzem Polski w tej konkurencji w 1959 i 1960, wicemistrzem w 1958, 1962 i 1963 oraz brązowym medalistą w 1964. Oprócz tego jeszcze siedem razy kończył maraton na mistrzostwach Polski w pierwszej „8”.

Odnosił też sukcesy w międzynarodowych zawodach głuchoniemych.

Wśród wiernych uczestników biegu im. Eberta jest Lesław Bednarczyk. Zapytany dlaczego tu przyjeżdża, podkreśla doskonałą organizacje, łatwą, choć wietrzną trasę, a biegał już na tej trasie w śniegu i przy kilku stopniowym mrozie. Chętnie tu przyjeżdża i ten bieg ma wpisany w swój kalendarz biegowy. Jak nam zdradził, we wrześniu pobiegnie na 64 km w Krynicy.

Grono organizatorów i sponsorów biegu w Strzelcach Opolskich jest szerokie. Z ramienia Urzędu Miasta zawiaduje wszystkim kierownik referatu sportu i rekreacji Dariusz Bolechowski, który z biegiem związany jest już 18 lat. Każda kolejna coroczna edycja to miesiące przygotowań i starania aby wszystko odbyło się na najwyższym poziomie, dlatego już dziś gospodarze rozpoczynają przygotowania do 30., jubileuszowej edycji, która będzie mieć szczególnie uroczysty przebieg. Już dziś serdecznie zapraszają wszystkich biegaczy.

Bogdan Gaweł, Mirosław Bortel - Ambasadorzy Festiwalu Biegów


Lekkoatleci roku „Track & Field News” to...

$
0
0

Prestiżowy amerykański miesięcznik „Track & Field News” przyznał doroczne wyróżnienia dla zawodniczki i zawodnika roku. Co ciekawe, wybór redaktorów i ekspertów nie pokrywa się z nagrodami wręczanymi przez IAAF.

W plebiscycie wygrał Kenijczyk Eliud Kipchoge, który zdobył 299 punktów. Dla rekordzista świata w biegu maratońskim (2:01:39) i tegorocznego zwycięzcy maratonów w Londynie i Berlinie, to kolejne wyróżnienie po nagrodach przyznanych przez IAAF i AIMS.

Drugi z zestawieniu znalazł się Katarczyk Abderrahmane Samba, lidera światowych list w biegu na 400 m ppł oraz rekordzista Azji, który otrzymał 278 pkt. Podium uzupełnił rekordzista świata w dziesięcioboju Francuz - Kevin Mayer, który otrzymał 215 pkt.

Eliud Kipchoge jest pierwszym maratończykiem w historii uhonorowanym przez „Track & Field News”. Co więcej, dziennikarze wyróżnili go też za „Występ roku”; ostatni raz maratończyk otrzymał nagrodę w tej kategorii w 2007 roku. Był to Etiopczyk Haile Gebrselassie, gdy również ustanawiał rekord świata.

Wśród kobiet wyróżniana została Caster Semanya z RPA, która w tym roku uzyskała czwarty wynik w historii lekkiej atletyki na 800 m (1:54.24) i zakończyła rok na szczycie listy wyników na tym dystansie. Przypomnijmy, że w nagrodę IAAF otrzymała Kolumbijka Caterina Ibarguen specjalistka od skoku w dal i trójskoku.

Za „Występ roku” uznano bieg Kenijki Beatrice Chepkoech po rekord świata na 3000 m z przeszkodami w Monako, podczas Diamentowej Ligi (8.44.32). Dla porównania, tego samego dnia w Lublinie rozgrywano Mistrzostwa Polski i tylko zwycięzca rywalizacji mężczyzn na tym dystansie Krystian Zalewski uzyskał lepszy czas od Afrykanki (8:40.45).

Plebiscyt na Sportowców Roku „Track & Field News” odbywa się wśród 31 osobowego międzynarodowego panelu dziennikarzy i ekspertów, którzy oceniają zawodników i zawodniczki w skali od 10 do 1. Plebiscyt odbywa się od 1959 roku. W 1974 pierwszy raz wyróżniono kobietę - nagrodę odebrała Polka Irena Szewińska.

„Track And Field News” jest jednym z najbardziej prestiżowych branżowych wydawnictw. Ukazuje się od 1948 roku. Ostatni raz na papierze wydany został w grudniu 2017 roku. Obecnie magazyn dostępny jest tylko w elektronicznej dla subskrybentów.

RZ


Blisko 80 000 Runmageddończyków w 2018 r.

$
0
0

Osiemnaście sportowych wydarzeń w kraju, dwa ekstremalne wyzwania poza granicami Polski i 79 000 startujących tak wygląda podsumowanie tegorocznych osiągnięć najpopularniejszego w Polsce cyklicznego biegu przez przeszkody - Runmageddon.

2018 rok przyniósł po raz kolejny wzrost liczby startujących w cyklu ekstremalnych biegów z przeszkodami - Runmageddon. Na jego starcie stanęło 79 000 uczestników. Spośród nich, 12 000 to dzieci w wieku 4-11 lat, które pokonały Runmageddon Kids oraz młodzież do 15 roku życia startująca w Runmageddon Junior. Natomiast 67 000 to uczestnicy, którzy wzięli udział w formułach Runmageddonu dla dorosłych (od 16 lat wzwyż).

Wśród osób, które w 2018 roku zdecydowały się podjąć sportowe wyzwanie Runmageddonu około 60 procent to mężczyźni, zaś 40 procent startujących to kobiety.  W stosunku do roku poprzedniego widać wzrost zainteresowania kobiet startem w Runmageddonie. Liczba uczestniczek wzrosła o kilka punktów procentowych. W 2018 roku najczęściej startującą w ekstremalnym cyklu biegów z przeszkodami grupą wiekową były osoby między 25 a 34 rokiem życia, które stanowiły prawie 50 procent uczestników. Drugą co do wielkości grupą byli reprezentanci przedziału wiekowego 35-44 lata. W kończącym się roku 33 000 osób zdecydowało się po raz pierwszy podjąć wyzwanie z Runmageddonem i pokonać ten ekstremalny bieg z przeszkodami.  Ponad 14 000 osób wystartowało w tegorocznych edycjach więcej niż dwa razy.

W 2018 roku uczestnicy mogli sprawdzić swoją siłę i charakter startując w 5 formułach Runmageddonu. Do wyboru mieli: INTRO (3 km i 15+ przeszkód), REKRUT (6 km i 30+ przeszkód), CLASSIC (12 km i 50+ przeszkód), HARDCORE (21 km i 70+ przeszkód) oraz Ultra (42 km i 140 przeszkód). Największą popularnością wśród startujących cieszył się 6 kilometrowy dystans z ponad 30 przeszkodami. Na przestrzeni roku w formule Rekrut wzięło udział ponad 50 procent Runmageddończyków. Drugą najchętniej wybieraną formułą był dwunastokilometrowy Classic z ponad 50 przeszkodami. 

W kończącym się roku odbyło się 18 polskich edycji Runmageddonu oraz pierwszy raz w historii Runmageddonu zorganizowano dwie edycje ekstremalnego biegu poza granicami kraju. Pierwsza z nich odbyła w marcu tego roku na Saharze w Afryce, a druga w górach Kaukazu na pograniczu  Europy i Azji. Wśród polskich eventów największą frekwencję odnotowano podczas dwudniowego majowego Runmageddonu w Garnizonie Modlin pod Warszawą, gdzie łącznie na starcie stanęło ponad 9 000 osób. Drugim co do liczby uczestników był rozpoczynający sezon wiosenny, weekendowy event na Torze Wyścigów Konnych Partynice we Wrocławiu, gdzie liczba startujących pobiła 8 000. Ponad siedmiotysięczną frekwencją w 2018 roku, cieszyły się również powakacyjne eventy w Krakowie, Gdańsku i w Lesznowoli.

W przyszłym roku organizator największego w Polsce i najbardziej ekstremalnego w Europie cyklicznego biegu przez przeszkody nie zwolni tempa. Zapowiada zorganizowanie kolejnych cieszących się dużą popularnością eventów oraz zachęcanie coraz większej grupy osób do startu w tym kształcącym siłę i charakter sportowym wyzwaniu. Najbliższy zimowy Runmageddon odbędzie się Garnizonie Modlin pod Warszawą w dniach 16-17 lutego. Kolejnym będzie Runmageddon Sahara zaplanowany na 11-17 marca 2019 roku. 

Wiosenne Runmageddony rozpocznie wydarzenie w Wrocławiu w dniach 13-14 kwietnia. W długi majowy weekend (1-3 maja) w Ełku odbędzie się trzydniowy festiwal ekstremalnego biegu. Następnie fani Runmageddonu będą mogli przeżyć swoją ekstremalną przygodę startując w 11-12 maja w Krakowie lub 25-26 w Warszawie. Kolejne sportowe wydarzenia odbędą się w czerwcu, zaczynając Runmageddonem Trójmiasto w dniach 8-9 czerwca, kończąc pierwszym, wakacyjnym weekendem 22-23 czerwca, kiedy odbędzie się Runmageddon Poznań. W dniach 23-29 września zaplanowany jest także druga w nadchodzącym roku edycja Runmageddonu Global, czyli bieg w górach Kaukaz.  

Więcej informacji o zaplanowanych wydarzeniach spod znaku Runmageddon znaleźć można na TEJ stronie.

źródło: Runmageddon



Przeszedł Antarktydę! Historyczny wyczyn

$
0
0

Collin O’Brady, Amerykanin z Oregonu dokonał historycznego wyczynu. Jako pierwszy człowiek w historii przeszedł Antarktydę od wybrzeża do wybrzeża, sam i bez żadnego wsparcia z zewnątrz. W 54 dni pokonał 1482 km.

 
 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 

Day 49: PEACEFUL WARRIOR. When I was 9 years old, my Mom read aloud to me the book The Way of the Peaceful Warrior by Dan Millman @danmillmanpw . It was a seminal moment for me that continues to have deep ripple effects on my life today. I woke up to the wind storm still hammering my tent, but the peaceful warrior that lives inside of me was also awakened. Immediately as I opened my eyes and unzipped my sleeping bag, a deep strength overcame me and I knew today would be special, despite the constant 40mph wind gusts and -25 temperature. I tapped into one of the deepest flow states of my life for the next 13 hours and made my furthest distance of the entire expedition. 33.1 miles!! It’s amazing tapping into this deep inner peace and strength, but let me be clear; I am not unique in this ability. We all have reservoirs of untapped potential and our bodies and spirits are capable of so much more than lies on the surface. Believe that the next time you need more strength than you think you have, it’s inside of you. I promise. #TheImpossibleFirst #letsbepossibletogether

Post udostępniony przez Colin O'Brady (@colinobrady)

Colin O'Brady maszerował codziennie po 12-13 godzin. Ciągnął za sobą 170-kilogramowy wózek.

 
 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 

Day 50: STRUNG OUT BUT STILL MOVING. I can’t believe I been out here all alone for 50 days. Even having lived it, I can’t quite wrap my mind around it. This wind storm still has not subsided so I spent another day getting beat down. Fingers crossed I catch a break on the weather soon. I’ve been writing a lot about the mental game as it’s clearly the most crucial part of this challenge (or any challenge for that matter). However today I want to honor my body and health. I wholeheartedly believe that nothing in life is more important that being healthy. Without that it’s hard to do or do fully. I’m so fortunate to have parents that instilled that in me from a young age, teaching me the importance of healthy eating and exercise. My dad is an organic farmer so I guess you could say it’s in my blood. Despite feeling exhausted and worn out, I’m grateful for having lived a healthy lifestyle, for without that I’m certain my body would have given up by now. And on the health front, I’m glad to be partnered with @Grandrounds who go above and beyond to guide people to the highest quality healthcare. It’s incredible to know they provide access to medical expertise literally anywhere on the planet! #GrandRounds #TheImpossibleFirst #BePossible

Post udostępniony przez Colin O'Brady (@colinobrady)

O tym wyzwaniu Amerykanin marzył od dawna, ale jeszcze w 2008 r. nie było pewne czy odzyska w pełni sprawność. Po wypadku w Tajlandii, 25% jego ciała było poparzone. Lekarze uważali, że O’Brady będzie miał trudności z chodzeniem. Podczas rehabilitacji Amerykanin miał jednak w planie nie tyle odzyskanie sprawności chodzenia, co... udział w triathlonie. Wystartował już 18 miesięcy po wypadku i przez 6 lat uprawiał tę dyscyplinę zawodowo. Dopiero później zajął się rajdami przygodowymi w różnej formie i ustanowił pierwsze rekordy.

Trawers Antarktydy nie należał do prostych. Wyzwaniem były burze śnieżne, niska temperatura, ukształtowanie terenu. „Wbrew powszechnemu przekonaniu, Antarktyda nie jest płaska” - przekonywał O’Brady wspinając się na kolejne wzniesienia.

 
 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 

Day 42: DREAMS INTO REALITY. Even though I’m 50 miles past the South Pole now, I can’t help but post one more image from the day I arrived - a dream come true. Plus, today is a very historic date. On December 14, 1911, this day exactly 107 years ago, Amundsen became the first person to reach the South Pole. Talk about inspiration. That was a true journey into the unknown that took years and years to complete. I finished a bike ride in 2016 and got the spark of inspiration for this project. I immediately came home and wrote it all down on my whiteboard. Since that day I’ve been working everyday to turn this dream into reality; training, fundraising, researching. The key is that each day I took a step toward making my dream a reality even with countless setbacks and mistakes made along the way, I kept trying. I haven’t realized the dream yet. That’s what I’m doing every day out here...taking step after step to make it come true. Whatever you are dreaming of in life, be that in business, art, music, love, entrepreneurship, sports - it can be anything. Stop just dreaming and take the first step. As in the immortal words of Walt Disney, “If you can dream it, you can do it!!” But dreaming alone won’t get you there. If it’s going to work, action is required. #TheImpossibleFirst #BePossible Shoutout to @samuel.a.harrison for snapping this amazing shot of me. Samuel and another scientist from the South Pole station read about my journey in the @nytimes and came outside to the Pole to cheer me on!

Post udostępniony przez Colin O'Brady (@colinobrady)

Dokuczała mu również samotność. Na trasie przeżywał chwile euforii i załamania. „Nie jestem już tym samym człowiekiem” - pisał na swoim instagramowym koncie, gdzie prowadził bieżącą relację z drogi.

„Zrobiłem to!” - po 54 dniach wyprawy napisał szczęśliwy O’Brady.

Tymczasem na tej samej trasie z przeciwnościami walczy jeszcze Brytyjczyk Louis Rudd. Ten były wojskowy wyruszył na lodową pustynię, by dokończyć ekspedycję swojego przyjaciela Henry’ego Worsleya, który zmarł z powodu choroby, mając większość trasy za sobą. Rudd pokonał już 90% wyzwania. Za 2-3 dni powinien się już cieszyć metą swojego przedsięwzięcia.

IB


Cykl Biegów Agrobex 5/5 zakończony

$
0
0

W ostatnią niedzielę listopada w podpoznańskim Zalasewie zakończono rywalizację w ramach Cyklu Biegów Agrobex 5/5. W 2018 roku we wszystkich pięciu startach w różnych miejscowościach Wielkopolski wzięło udział ponad 3 000 biegaczy i miłośników nordic walking – informują organizatorzy. Zapowiadają kolejną edycję cyklu w sezonie 2019.

W tym roku biegacze rywalizowali dwukrotnie w Zalasewie i w Pobiedziskach, ale jeden, premierowy start odbył się też w Poznaniu. 25 listopada, przy okazji 8. Biegu Agrobex Zalasewska Piątka, nastąpiło oficjalne zamknięcie całego grand prix. Należało ukończyć co najmniej trzy biegi, aby być sklasyfikowanym w całym cyklu. Biegacze mogli wybierać dowolnie miejsca.

W skali całego sezonu najlepszy okazał się Radosław Pluciński ze Swarzędza, którego średnia punktujących czasów wyniosła 17:19. Drugi był Paweł Rogowski z Poznania ze średnią 17:53, a trzeci Marcin Stokowski z Pobiedzisk, z wynikiem 18:10.

Wśród kobiet, na przestrzeni całego sezonu najlepiej poradziła sobie Anna Leporowska ze Środy Wielkopolskiej, osiągając średnią punktujących czasów na poziomie 22:43. Jako druga na podium stanęła Aneta Machajewska-Stefaniak, także ze Środy Wielkopolskiej. Trzecia była Julia Drwęska-Michalska (Koziegłowy).

– Cykl Biegów Agrobex 5/5 ma charakter kameralny, w otoczeniu przyrody, jak: Park Krajobrazowy Promno obok Pobiedzisk, tereny nadwarciańskie w Poznaniu, czy wreszcie Zalasewo, otoczone lasami – mówi Przemysław Walewski. Znany maratończyk i redaktor naczelny portalu wszystkoobieganiu.pl razem z firmą Agrobex współorganizuje wydarzenia biegowe. – Wśród uczestników są zarówno osoby zaawansowane, które przygotowują się do kolejnych zawodów na dłuższych dystansach, jak i początkujący. Przyjazna atmosfera pozwala połączyć obie grupy – zaznacza biegacz.

Spośród wszystkich wydarzeń biegowych w powiecie poznańskim, Cykl Biegów Agrobex 5/5 wyróżnia się właśnie kameralnym charakterem (limit uczestników ok. 250 osób dla biegu), a także wyjątkowymi medalami, które razem tworzą kolekcję. Nieocenione jest wsparcie firmy Agrobex, dewelopera realizującego inwestycje mieszkaniowe w Wielkopolsce.

– Jesteśmy kolejny sezon ze sportowcami, organizując biegi. Założyliśmy też Szkółkę Biegową, treningi odbywają się w każdy wtorek na Osiedlu Zamoyskiego w Zalasewie, pod okiem maratończyka – zaznacza Lucyna Jarczyńska, dyrektor ds. marketingu i sprzedaży firmy Agrobex.

Warto przypomnieć, że ostatnim wydarzeniem w ramach Cyklu Biegów Agrobex 5/5 był 8. Bieg Agrobex Zalasewska Piątka. Zwyciężył w nim Jakub Tracz ze Swarzędza (17:42), będąc lepszym od Radosława Plucińskiego o pięć sekund. Na najniższym stopniu podium stanął Dariusz Morzyński z Powidza. Wśród kobiet pierwsza na mecie była Dorota Przybylak (Swarzędz, czas: 22:54). Druga była Anna Leporowska ze Środy Wlkp. (różnica 50 sekund), a trzecie miejsce zajęła Aneta Machajewska – Stefaniak (wynik 23:44). W Zalasewie trwała także rywalizacja w ramach nordic walking, którą wygrał wśród mężczyzn Jacek Witucki z Poznania, a wśród kobiet - Ewa Bubacz z Gniezna.

Patronat nad całym Cyklem Biegów AGROBEX 5/5 sprawuje Jan Grabkowski, Starosta Poznański, a także Marian Szkudlarek, Burmistrz Miasta i Gminy Swarzędz i Ireneusz Antkowiak, Burmistrz Miasta i Gminy Pobiedziska. Kolejne imprezy sportowe zaplanowano na przyszły rok. Będzie to kolejny Cykl Biegów AGROBEX 5/5.

źródło: Organizator


Piękna i Bestia ze Złą Suczką - wiele twarzy Ambasadorki Anny Sołtysik. "Robię to dla..."

$
0
0

Ania Sołtysik, Ambasadorka Festiwalu Biegów, niekwestionowana królowa Biegu Przebierańców w Krynicy. Uczestnikom i kibicom Festiwalu znana bardziej jako Piękna i Bestia lub Dama ze Złą Suczką. Od lat zaskakuje i zadziwia nas swoimi barwnymi kreacjami, dopracowanymi w najdrobniejszych szczegółach. Dzisiaj zdradza, skąd czerpie inspiracje, ile czasu zajmuje jej przygotowanie kostiumów i po co właściwie to robi.

Anię zobaczymy podczas 10. TAURON Festiwalu Biegowego, gdzie będzie… świętować swoje urodziny. Już teraz zapowiada, że kolejne przebranie będzie naprawdę wyjątkowe.

Co roku zaskakujesz uczestników Festiwalu Biegowego i jurorów biegu przebierańców swoimi kreacjami. Ile ich było i co przedstawiały?

Anna Sołtysik: Do tej pory przybierałam różne oblicza. Wszystko zaczęło się od Wojowniczego Żółwia Ninja z przepaską na oczach i połówką arbuza na plecach jako imitacją żółwiej skorupy. Następnego roku był pterodaktyl a potem kolejno: tyranozaur, astronauta, alegoria dzieła Leonardo da Vinci - Dama ze złą suczką (w tej roli wystąpił chihuahua Coco), robot C3PO w towarzystwie mistrza Jody, oraz personifikacja Pięknej i Bestii.. w jednej osobie.

Skąd pomysł na taką formę uczestnictwa w Festiwalu Biegowym? Dlaczego przebieranie się a nie na przykład ściganie na krótszych dystansach albo walka z własnymi słabościami na górskich szlakach?

Bieg Przebierańców jest moją ulubioną konkurencją, ale dzięki przemyślanej formule Festiwalu Biegowego, nie wyklucza ona startu na pozostałych dystansach. Co roku wracam do Krynicy Zdroju, by zrealizować starannie zaplanowany program startów i sprawdzić przy tym swoją formę względem minionej edycji. Wychowałam się na beskidzkich szlakach i od najmłodszych lat biegałam po leśnych szlakach, dlatego w pierwszy weekend września dla odmiany ścigam się... po krynickim deptaku. Spotkać mnie można między innymi na starcie Krynickiej Mili, Rodzinnego Biegu Nocnego, Biegu Nocnego na 7 km, Biegu Kobiet czy Biegu na 1 km.

Skąd czerpiesz pomysły? Ile wcześniej zaczynasz tworzyć kolejne przebrania?

Pomysły pojawiają się zwykle spontanicznie. Są to często przypadkowe okoliczności, kompletnie niesprzyjające planowaniu przebrania na kilka miesięcy naprzód. Wprawiają mnie jednak w nastrój ekscytacji i niecierpliwości, dlatego naprędce zapisuję pomysł i z odpowiednim wyprzedzeniem zaczynam planować poszczególne elementy kostiumu.

Ile zajmuje Ci przygotowanie kostiumów?

Biorąc pod uwagę czas potrzebny na skompletowanie kostiumu a przy tym konieczność połączenia hobby z codziennymi obowiązkami, zwykle zaczynam przygotowania w czerwcu. Jestem absolwentką kierunku artystycznego, dlatego praca nad kostiumami to dla mnie miła odskocznia. Projektuję, szperam w przepastnej szafie babci, dobieram tkaniny, szyję. Tak zwykle wyglądają moje letnie weekendy.

Które przebranie było najbardziej pracochłonne?

Do tej pory pod względem technicznym najbardziej pracochłonne okazało się wykonanie repliki statku kosmicznego Millenium Falcon do kostiumu inspirowanego Star Wars. Pod względem charakteryzatorskim najbardziej wymagająca była postać Pięknej i Bestii. Kostium uszyłam i ozdobiłam ręcznie jeszcze w sierpniu, ale o transformację twarzy musiałam zadbać już w hotelowym pokoju, licząc cenne minuty między konkurencjami tego dnia… Przyznam, że biorąc pod uwagę czas i zaangażowanie poświęcone poszczególnym postaciom, zawsze trudno się z nimi rozstawać.

Podczas 9. TAURON Festiwalu Biegowego wzbudziłaś naprawdę spore zainteresowanie, na deptaku wszyscy chcieli sobie zrobić pamiątkowe zdjęcie. To także Twój cel? Przebierasz się dla siebie czy dla innych?

Przebieram się dla siebie i dla innych. To złożony proces. Lubię dawać ludziom radość i lubię, kiedy ta radość do mnie wraca. O ile czasowy rezultat biegu na wyznaczonym dystansie jest dla mnie miarą aktualnej formy i powodem do zadowolenia bądź rozczarowania, o tyle w tej konkurencji mogę dzielić się swoją pasją nie zważając na wynik. Lubię zaskakiwać, widzieć w oczach iskrę, na którą czekam cały rok. Lubię wracać na krynicki deptak i mimo zmieniającego się co roku oblicza spotykać wiernych kibiców, którzy pod warstwą charakteryzacji wciąż potrafią rozpoznać Anię, której znów udało się wywołać uśmiech na ich twarzach. To dla mnie warte więcej niż niejeden medal na mecie.

Bieg Przebierańców jest wyjątkowy. Pozbawiony pomiaru czasu, podziału na kategorie wiekowe i poczucia rywalizacji jest szansą, by przez chwilę wyłączyć stres związany ze startami w pozostałych konkurencjach i radośnie przemaszerować w towarzystwie barwnych postaci. Tutaj każdemu uczestnikowi należy się nagroda za fantazję, kreatywność i odwagę.

Czym dla Ciebie, jako Ambasadorki jest Festiwal Biegowy? Dlaczego warto wziąć w nim udział, niezależnie od tego czy na dystansie ultra, szybkim ściganiu na deptaku czy w biegu w przebraniu?

Festiwal Biegowy to wyjątkowe wydarzenie. Co roku udowadnia, że biegacze to duża rodzina, z którą wychodzi się dobrze nie tylko na zdjęciu. Jako Ambasadorka jestem dumna, że już kolejny rok mogę reprezentować Festiwal na arenie krajowej i międzynarodowej, propagując przy tym zdrowy tryb życia i dobrą zabawę. Nie mogę też zapomnieć o wsparciu jakie otrzymuję od organizatorów oraz partnerów Festiwalu, a które towarzyszy mi na biegowych ścieżkach. I na koniec: od ośmiu lat to dla mnie również okazja by w niezapomniany sposób świętować urodziny wypadające 8 września.

Czym nas zaskoczysz w 2019 roku? Wizja jest już gotowa? Planujesz coś wyjątkowego?

Wizja na nadchodzącą edycję jest gotowa, niemniej trzymając się tradycji, nie zdradzę kogo spotkacie tego roku u stóp Góry Parkowej. Nie chcę rezygnować z tego elementu zaskoczenia, który, jak wspomniałam, jest bardzo ważny. Mogę tylko zapewnić, że na jubileuszową 10. edycję Festiwalu Biegowego, planuję coś wyjątkowego…

Rozmawiała Katarzyna Marondel


Maraton dla „wygrzanych”. Estończycy zapraszają

$
0
0

Zamiast biegowych butów - klapki, zamiast kolorowego stroju - szlafrok. Oto podstawowe wyposażone uczestników „Saunatonu”, nietypowych zawodów łączących w sobie biegi na orientacje oraz seanse saunowe. W przyszłym roku odbędzie się już dziesiąta edycja imprezy. Zapewne będzie gorąco!

Otepa to takie estońskie Zakopane, czyli zimowa stolica kraju. Kibice mogą je znać głównie z organizacji Pucharu Swiata w narciarstwie i zwycięstw Justyny Kowalczyk. Ale miasto posiada też inny skarb: 70 różnych saun - m.in fińskie, tureckie - które postanowiono wykorzystać w oryginalny sposób.

Zasady rywalizacji w „Europejskim Saunowym Maratonie” wydają się proste. Czteroosobowe drużyny mają za zadanie odwiedzić wybrane sauny znajdujące na mapie miasta i spędzić tam co najmniej 3 minuty w temperaturze 90 stopni. Następnie dają susa do zimnej wody, by po chwili wziąć kąpiel gorącą.

W regulaminie imprezy nie znajdziemy dystansu, który trzeba pokonać. Wiadomo tylko, że za poszczególne wyzwania można zyskiwać lub tracić czas. I tak, jeśli czterech zawodników wykąpie się w wanie z hydromasażem, odejmie 10 minut od wyniku końcowego. Za każdą pominiętą saunę znajdującą się na mapie, do wyniku dopisywane jest 30 minut. Wygrywa ta ekipa, która najszybciej upora z trasą i odwiedzi wszystkie sauny. Zawody trzeba ukończyć przed godziną 17:30. Start następuje pięć i pół godziny wcześniej.

Dzięki swojej oryginalności impreza cieszy się sporym zainteresowaniem. W zeszłym roku kości w w parze i wodzie wygrzewało blisko 900 osób - jak zapewniają organizatorzy - nie tylko z Estonii. Po biegu wszyscy spotykają się w klubie, gdzie czeka zabawa do rana.

Przyszłoroczna edycja już 2 lutego. Zapisy rozpoczną się w styczniu. Nagroda może być tylko jedna - nowa sauna beczkowa!

RZ


Siemianowice Śl.: Charytatywny Bieg Sylwestrowy już w niedzielę

$
0
0

Już w najbliższą niedzielę, 30. grudnia br., odbędzie się Drugi Siemianowicki Charytatywny Bieg Sylwestrowy organizowany przez MK Team. Słynna siemianowicka "Rzęsa" zostanie opanowana przez ludzi dobrej woli, którzy poprzez bieganie chcą wesprzeć chorującego na autyzm Wojtusia, mieszkańca Siemianowic. 

Współorganizatorem wydarzenia jest Stowarzyszenie Mieszkańców Siemianowic oraz MOSiR Siemianowice Śląskie. 
 
II Siemianowicki Charytatywny Bieg Sylwestrowy to impreza sportowa, podczas której będziemy zbierać pieniążki dla Wojtka Krawczyka - Wojtuś i jego Autyzm – Pomoc 1%. Aby wziąć udział w zawodach, wystarczy pobrać w Biurze Zawodów numer startowy i przebiec lub przemaszerować 5 km.

Na mecie każdy uczestnik będzie  miał możliwość aby wybrać sobie medal. Organizatorzy przekazali na cele charytatywne ponad 450 medali, z minionych imprez, takich jak:

  • PARKOWE HERCKLEKOTY
  • BIEG Z FLAGĄ
  • BIEG ŚWIETLIKÓW
  • NOCNE MARKI
  • BIEG MIKOŁAJKOWY  

Wszystkie zebrane w dniu 30 grudnia środki zostaną przekazane na potrzeby autystycznego mieszkańca Siemianowic. Impreza po raz pierwszy odbyła się w ubiegłym roku. Pomimo, że bieg zorganizowano spontanicznie i bez nakładów finansowych, uczestnicy chwalili go i sami dopytywali o kontynuację. Organizatorom w dwie godziny udało się zebrać blisko 7 tysięcy złotych.

- Mamy nadzieję, że dzięki wsparciu Stowarzyszenia Mieszkańców Siemianowic oraz siemianowickiego MOSiRu uda nam się dotrzeć do jeszcze większej liczby osób, niekoniecznie biegaczy, którzy zdecydują się aktywnie spędzić z nami niedzielę, a tym samym wesprzeć naszą akcję - zachęcają Organizatorzy z MK Team.

- W ciągu roku bierzemy udział w wielu imprezach charytatywnych, ale Bieg Sylwestrowy jest nam szczególnie bliski ze względu na jego nietypową formę - kontynuują Organizatorzy - Bez nakładu środków finansowych oferujemy uczestnikom numery startowe oraz medale na mecie, pomimo, że ich produkcja nic nas nie kosztuję, są to powiem pozostałości po imprezach biegowych, które organizowaliśmy w mijającym roku. Cieszymy się, że możemy pomóc potrzebującym, a jednocześnie uszczęśliwić biegaczy, którym podobają się nasze medale, a z jakiś względów nie mogli ich zdobyć wcześniej - podsumowują gospodarze imprezy.

Bieg odbędzie się 30 grudnia 2018 r. i wystartuje o godzinie 12:00. Biegacze będą mogli odbierać numerki startowe od godziny 11:00. Organizatorzy nie prowadzą zapisów on line. 

Miejsce startu i mety zlokalizowane będzie w okolicy stawu Rzęsa w Siemianowicach, szczegóły dotyczące dojazdu znajdują się na TEJ stronie. 

mat. pras.


Alleluja i... na górę!

$
0
0

Tytułowe hasło będzie mógł wypowiedzieć lub wykrzyczeć każdy, kto 5 stycznia stawi się na starcie 6. Biegu Pielgrzym na Górze Św. Anny na Opolszczyźnie.

Bieg ma charakter otwarty, niemniej by wystartować trzeba skończyć 16 lat. I chęci do biegania. Do pokonania jest tu dwukrotnie pętla o długości 2300m, wiodąca po ścieżkach leśnych, a fragmentami po kostce brukowej.

Karnawałowy charakter imprezie mogą nadać wszyscy Ci, którzy wystartują i przebiegną wyznaczony dystans w przebraniu. Organizatorzy przewidzieli specjalne nagrody dla najciekawiej ubranych biegaczy – warto się postarać.

Program imprezy obejmuje m.in. uczestnictwo we mszy świętej w klasztorze Franciszkanów, biegi dla dzieci, rodziców i młodzieży a także rozgrzewkę ze szkołą tańca Orian Show.

Start biegu głównego wyznaczono na godzinę 12.15. Jak zwykle będziemy wyczekiwać ostatniego zawodnika, by każdy uczestnik mógł wziąć udział w dekoracji.

Gościnne wzgórze św. Anny to nie tylko miejsce kultu religijnego. To również góra, na którą chętnie przyjeżdża brać kolarska - dla treningu ale i startów w imprezach rowerowych. Rokrocznie, dzięki gościnności gminy Leśnica, odbywa się tam jedna z imprez cyklu Road Maraton - Klasyk Annogórski, gromadzący na starcie miłośników wyścigów szosowych.

Na rower zapraszam w maju, a w styczniu - do biegania po górze Św. Anny. Alleluja i... na górę!

6. Bieg Pielgrzym na Górze Św. Anny objął patronatem Burmistrz miasta Leśnica Pan Łukasz Jastrzębski.

Mirosław Bortel, Ambasador Festiwalu Biegów


Z Falenicy do Krynicy. Ruszyły 16. Zimowe Biegi Górskie [ZDJĘCIA]

$
0
0

Mazowieccy biegacze wrócili na falenickie wydmy. Inauguracja szesnastej edycji Zimowych Biegów Górskich była dobrą okazją do spalenia świątecznych kalorii i pierwszych szlifów przed sezonem 2019.

„Górale nizinni” z Warszawy i okolic już nie mogli doczekać się tego momentu. Nadszedł czas żeby zmierzyć się ze sławną i cenioną „Falenicą”. Bez potrzeby wyjeżdżania z miasta można poczuć klimat gór. Wymagające podbiegi i zbiegi dają popalić, a uśmiechy mieszają się tu z grymasem bólu.

Znów w sobotni poranek tłumy biegaczy opanowały kolejkę miejską. Po biegu oblężenie przeżywała pobliska cukiernia. Taka falenicka tradycja.

Jak zwykle do wyboru były trzy dystanse: 3.33 km (1 pętla, przewyższenie 85m), 6.66 km (2 pętle, przewyższenie +170m) oraz 10 km (3 pętle, przewyższenie +255m). Uczestnicy startowali falami. Jako pierwsi ruszyli biegacze rywalizujący na dwóch krótszych dystansach. Dopiero godzinę po nich wystartował najdłuższy z biegów. Pogoda jak na Falenicę była prawie wiosenna, bo termometry wskazywały ponad 5 stopni na plusie.

Niespodzianki nie było. Zwycięzcą biegu głównego został Artur Jabłoński. Na trasie przebywał nieco ponad 35 minut.Próbował go gonić jeszcze Piotr Parfianowicz - reprezentant Polski w biegu na orientację, ale robił to bezskutecznie. Tryumfator poprzedniego sezonu Zimowych Biegów Górskich nie dał sobie odebrać kolejnego zwycięstwa.

- Mogę wygrać tu po raz czwarty w historii, ale to nie będzie łatwe. Wszyscy chcą bić mistrza. Przyjeżdżam tu głównie, żeby zrobić dobry trening, ale wiem też, że nie mogę przegrywać… później słyszę tylko pytania czemu byłem drugi albo trzeci. Dlatego zawsze staram się dać z siebie wszystko, zmęczyć siebie i rywali - mówił po biegu Artur Jabłoński. Sobotni start określił jako „ciężki”.

Trzykrotny tryumfator Biegu 7 Dolin na dystansie 64 km uważa, że start w Falenicy jest dobrym przygotowaniem do biegania w „prawdziwych” górach. Sam jest zresztą tego przykładem.

- To jest dobre miejsce do trenowania siły biegowej. Ja w górach biegam 2-3 razy w roku i często są to tylko wycieczki. W ogóle nie jeżdżę trenować w górach, bo wystarczają mi lasy w Falenicy czy Wesołej oraz Łazienki Królewskie - dodał Artur, który w 2019 roku znów chce wystartować w TAURON Festiwalu Biegowym.

Wśród pań najlepsza okazała się triathlonistka Ewelina Pisarek, również broniąca tytułu zwyciężczyni Zimowych Biegów Górskich z ostatniego sezonu.

- Plan był taki, żeby pobiec luźno. Ale wyszło jak zawsze.… chyba nie potrafię startować z większą swobodą. Późno weszłam w przygotowania i teraz mało biegam. Może dlatego było trudniej. Dodatkowo, kiedy ziemia jest twardsza, to biegi są szybsze. Dziś, po pierwszej pętli, wyprzedzałam stawkę w głębokim piachu. Zdecydowanie wolę jak jest trochę chłodniej i ziemia jest zmrożona. Pozostaje czekać na zimę…. - opowiadała na mecie Pani Ewelin, dla której najważniejszej imprezą w przyszłym roku będą Mistrzostwa Świata Ironman 70.3 w Nicei.

Zimowe Biegi Górskie wystartowały już po raz szesnasty. Posiadający długą tradycję cykl, przyciąga zarówno stałych bywalców, ale też i debiutantów.

- Trasa jest ładna, ale i wymagająca. Jest tu dużo grząskiego piachu. Jestem przyzwyczajony do biegów ulicznych i jeśli już robiłem podbiegi, to tylko te asfaltowe. Samą imprezę polecili mi znajomi, a zwłaszcza koleżanka z pracy. Myślę, że wrócę tu na resztę cyklu. W Warszawie trudno jest znaleźć miejsce do ćwiczenia biegowej siły. Lubię trekking górski i uważam, że czuć tu namiastkę ducha gór, zwłaszcza w tym gęsto zalesionym terenie. Nie wiedziałem, że na terenie Warszawy są takie wydmy - powiedział nam Daniel Kobrzycki.

Kolejny bieg ZBG już 12 stycznia. Zmagania potrwają do 19 marca. Tradycyjnie ostatni etap cyklu zaliczany będzie do Ligi Festiwalu Biegowego w klasyfikacji „Najlepszy Góral”. Do „generalki” Zimowych Biegów Górskich zaliczane są trzy najlepsze wyniki z pięciu pierwszych biegów.

RZ


 


Pobiegli śladami pszczyńskich żubrów, żeby spalić świąteczne kalorie [ZDJĘCIA]

$
0
0

Sobota po Świętach Bożego Narodzenia? To dobry czas na odpoczynek, wypad na narty, nadrobienie czytelniczych zaległości, zakupy, ewentualnie zaległe porządki. Zawody? Po świątecznym obżarstwie? Okazało się, że chętnych było aż nadto. Listy startowe 2. Biegu Śladami Żubra w Studzienicach zapełniły się w ekspresowym tempie. Dwukrotne zwiększenie limitu uczestników na niewiele się zdało.

Pomysł, by biegać tuż po Świętach okazał się strzałem w dziesiątkę. Impreza wypełniła lukę w kalendarzu imprez sportowych. Dla wielu dobrą motywacją było spalanie poświątecznych kalorii: - Bardzo dużo jadłam w Święta, bo lubię jeść. Trzy dni siedziałam i się objadałam, więc dzisiaj po prostu musiałam tutaj być. I koniecznie na 12 km, bo 6 to za mało, żeby spalić to wszystko – mówiła ze śmiechem Joanna Bukowska.

Zawodnicy, zarówno biegacze, jak i miłośnicy nordic walking, mogli wybierać między dwoma dystansami: 6 i 12 km, przy czym ten drugi składał się z dwóch pętli. Trasa, w większości leśna, dzięki niemal nieustannym opadom deszczu, okazała się dzisiaj błotnista, śliska i podmokła. Zabawa jednak była przednia: - Było warto przyjechać. Zwykle staramy się nie biegać po błocie, więc dla nas było ciekawie, ale fajnie. Organizacyjnie tez bardzo w porządku, dość kameralnie, ale fajnie. Zwykle biegamy w takich większych spędach ludzi, gdzie jest ciaśniej. Trasa dobrze oznaczona, sporo wolontariuszy po drodze, tylko żubrów nie było… Nawet dzików!

Tytułowego żubra nie spotkała też Magdalena Szot, która na zawody przyjechała z przyjaciółmi aż z Krakowa: - Trasa bardzo mi się podobała, chociaż momentami było błotniście. Ale super. Jestem tylko zawiedziona, że nie było śladów żubra. Szukałam! Ale nie było… - mówiła podczas dekoracji. - Wzięłam udział w zawodach nordic walking. Namówiła mnie do tego moja drużyna Luxtorpeda Małopolska. Wróciłam dzisiaj do domu o 5 rano, ogarnęłam się i pojechałam z nimi do Pszczyny. Było warto, bo to super impreza. Wszystko dobrze przygotowane, trasa oznakowana, zabezpieczona, dobrze się bawiłam.

Zwycięzcą najdłuższego dystansu został Roman Rajwa. Pokonanie 12 km błotnistej trasy zajęło mu 44:51. Drugie miejsce zajął Kordian Zygma (47:31) a podium dopełnił Michał Borkowy (49:19). Wśród pań najszybsza była Katarzyna Gawlak (50:40). Na podium stanęły też Magdalena Kula (55:17) i Karolina Bierońska (1:00:22).

W nordic walking na tym samym dystansie triumfował Piotr Kordowski (1:14:26) przed Pawłem Słupiankiem (1:16:32) i Zdzisławem Arendtem (1:25:24). Wśród pań zwyciężyła Katarzyna Marondel (1:27:15) przed Agnieszką Kanią (1:27:18) i Sonią Słupianek (1:36:30).

Bieg na krótszym dystansie wygrał Aleksander Zięba (20:55). Podium dopełnili Paweł Wójcik (20:59) i Mirosław Mikołajczyk (23:17). Trójka najszybszych pań to: Barbara Mikołajek (27:42), Angelika Noga (29:09) i Dorota Sobczak (30:19).

Pełne wyniki: TUTAJ

KM


Ultra na świecie: Jubileuszowa edycja leśnego ultra na północy Francji

$
0
0

W czerwcu odbędzie się dziesiąta, jubileuszowa edycja biegu Ardennes Ultra Trail. W ofercie imprezy mamy cztery dystanse, w tym dwa ultra i wymagające 34 km. Dla siebie znajdą coś także mniej zaawansowani towarzysze ultrasów, dla których przewidziano bieg o długości 12 km. W poprzedniej edycji biegu wystartowało ponad 1600 osób. W jubileuszowej niewiele się zmieni, bo organizatorzy wprowadzili limity – na każdym z dłuższych dystansów może wystartować maksymalnie 500 osób.

Biegi odbywają się w departamencie Ardeny, tuż przy belgijskiej granicy. To południowy kraniec pasma górskiego o tej samej nazwie, najmocniej zalesionych gór Belgii. Rejon ten ukształtowały rzeki Moza i Semois a ich malownicze doliny pełne są soczystej zieleni, urokliwych miasteczek i tajemniczych zamków. Trudno się tutaj nudzić.

TERMIN

10. Ardennes Mega Trail odbędzie się 22 .06.2019.

POGODA

Ten region nie należy do upalnych i słonecznych. Średnia temperatura czerwca to 16-17 stopni Celsjusza, opady są stosunkowo wysokie przez cały rok.

TRASA

Do wyboru mamy cztery trasy:

AMT – Ardennes Mega Trail

  • 100 km, +5000 m
  • 4 pkt. ITRA
  • 8 punktów (tylko z wodą), 5 punktów kontrolnych z limitem czasu,

RLT – Roc la Tur

  • 54 km, +2800 m
  • 3 pkt. ITRA
  • 4 punkty odżywcze (2 z przekąskami, 2 z wodą), 2 punkty kontrolne z limitem czasu

RUC – Roche aux Corpias

  • 34 km, +1800 m
  • 2 pkt. ITRA
  • 2 punkty odżywcze, 1 punkt z limitem czasu

CDS – Cretes de Semoy

  • 12 km, +555 m
  • 1 punkt odżywczy

ZAPISY

Zapisy na jubileuszową dziesiątą edycję imprezy rozpoczną 10 stycznia o godzinie 10:00. Najniższe stawki opłat to 52 euro za tytułową setkę (obowiązuje do 4.04.2019), 41 euro za Roc La Tur 54 km (do 1.05.), 25 euro za Roche Aux Corpias (do 1.04.) oraz 12 euro stałej opłaty za towarzyszący dystans 12 km. Na dłuższe dystanse obowiązują limity po 500 osób. Na stronie biegu znajduje się certyfikat medyczny, który powinien podpisać lekarz (pobierz).

WYMAGANE DOKUMENTY

Dowód osobisty lub paszport.

WYJAZD

Dojazd samochodem z Polski zajmie nam kilkanaście godzin i, w zależności od wybranej trasy, wymaga przejazdu przez teren Niemiec oraz Luksemburga lub Belgii. Francuskie lotniska są znacząco oddalone od tej części kraju, najbliżej znajduje się belgijski port lotniczy Bruksela Charleroi.

KOSZTY POBYTU

Ceny noclegów w niewielkich miejscowościach departamentu Ardeny rozpoczynają się od 230-270 zł za pokój, apartament lub mały domek. Co ciekawe, nie różnią się dla jednej i dwóch osób, więc znacznie bardziej opłaca się podróżować w co najmniej dwie osoby. Próżno tutaj szukać taniego hostelu.

Ceny w sklepach są wyższe niż w Polsce, lepiej więc zabrać ze sobą część prowiantu. Za typowy posiłek w lokalu zapłacimy od 14 do 25 euro.

Strona imprezy: TUTAJ

KM


Szybki młodzian. Padł drugi wynik w historii biegów parkrun!

$
0
0

Organizatorzy biegów parkrun nie lubią, gdy o ich imprezach mówi się jak o zwykłych zawodach. Nie lubią słów zwycięzca i rywalizacja, bo parkrun to coś więcej niż sport - to społeczność. Jak więc opisać wynik 20-letniego Brytyjczyka Alexa Yee, który podczas sobotniego biegu na 5 km w Dulwich na południu Londynu złamał... 14 minut?

Alex Yee zadziwił wolontariuszy parkrun, uzyskując rewelacyjny wynik 13:57 (średnie tempo biegu 2:57 min./km). To drugi rezultat w historii tej inicjatywy – globlanie! Najszybszy jest inny „Wyspiarz” - Andrew Baddeley, który w Bushy Park, gdzie narodził się parkrun, w 2012 r. uzyskał rezultat 13:48.

Alex Yee to młody triathlonista, brązowy medalista zawodów Pucharu Świat z chińskiego Weihai. Jest też uzdolnionym biegaczem. Udowodnił to w tym roku podczas debiutu na dystansie 10 000 m, gdzie uzyskał czas 27:51.94, zostając przy okazji mistrzem Wielkiej Brytanii. Dodajmy, że ten wynik jest lepszy od rekordu Polski Jerzego Kowola z 1978 roku (27:53,61)! W tym roku Yee ustanowił też rekord życiowy na 5000 m - 13:34.12.

W zeszłym roku kariera Brytyjczyka znalazła się na zakręcie. Podczas zawodów Pucharu Świata w triathlonie rozgrywanych w Cagliari, doznał wypadku na rowerze. Po uderzeniu w betonowy słupek stracił na chwilę przytomność. Doszło też do złamania żeber, kręgów, oraz zapadnięcia płuca. Jak widać, złe chwile ma już jednak za sobą.

Pakrun to cykl darmowych sobotnich biegów rozgrywanych na dystansie 5 km. Udział w nich jest darmowy, można biegać ale też spacerować. „Parkrunowy Rekordy Polski” wśród mężczyzn wynosi 14:41 i należy do Artura Kozłowskiego, natomiast wśród pań najszybciej pobiegła Monika Andrzejczak - 16:22. W naszym kraju biegi parkrun rozgrywane są już w 59 lokalizacjach.

Strona cyklu: www.parkrun.pl

RZ


Piąty Tarnowski Bieg Sylwestrowy dla Piotra Kobylarza

$
0
0

Już po raz piąty miłośnicy biegania z Tarnowa i okolic, wzięli udział w Tarnowskim Biegu Sylwestrowym. Organizatorem wydarzenia było Polskie Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół-Świat Pracy” oraz Zespół Szkół Ekonomiczno – Ogrodniczych. 

Zawody rozgrywane były na dystansie 10 i 5 km - bieg główny miał ten dłuższy dystans. Towarzyszący marsz nordic walking poprowadzoną krótszą z tras.

Bieg główny wygrał Piotr Kobylarz, reprezentujący Rzeszowskie Gazele i Gepardy (35:47). Dystans 5 km najszybciej pokonał Piotr Moździerz z LKS Burzyn (19:36). Wśród kijkarzy najszybszy był Michał Florek z Krakowa (38:39). W imprezie wzięło udział blisko 200 zawodników. Pełne wyniki: TUTAJ

Miałem okazję po raz pierwszy uczestniczyć w tym biegu na spokojnym dystansie 5 kilometrów. Ten drugi, na 10 km, był troszkę trudniejszy, ale wybrało go prawie 130 biegaczy. Wspaniała świąteczna atmosfera towarzyszyła nam już w biurze zawodów. Organizatorzy nie zapomnieli nawet o sylwestrowych upominkach, które pewno jutro przydadzą się nie jednemu uczestnikowi tej imprezy na sportowym pożegnaniu 2018 roku

Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów


Magda Łączak i Paweł Dybek w UTMB 2019

$
0
0

„Decyzja została podjęta, trzeba szukać nowych wyzwań”. Tymi słowami Magda Łączak spełnia chyba największe życzenie polskich miłośników biegania po górach. Zamierza wystartować w najbliższej edycji festiwalu UTMB na dystansie głównym - 170 km. Magdę oraz Pawła Dybka, partnera Magdy i również znakomitego zawodnika czeka jednak sporo pracy i wyrzeczeń. Ale po kolei...

Przypomninamy, że zaledwie do 3 stycznia 2019 roku można jeszcze się zapisywać na festiwal Ultra Trail du Mont Blanc, którego przyszłoroczna edycja odbędzie się w dniach 26 sierpnia do 1 września w Chamonix. Szacuje się, że na starcie pojawią się zawodnicy z ponad 100 krajów. Do wyboru jest siedem biegów: YCC, MCC, OCC, CCC, TDS,UTMB, PTL. Łącznie na starcie zobaczymy około 10 tysięcy biegaczy, a trzeba przypomnieć, że chętnych jest sporo więcej. Zawodnicy elity mają zapewniony start, jeśli tylko mają na swoim koncie odpowiednią ilość punktów kwalifikacyjnych. Pozostali biegacze również muszą zgromadzić odpowiednią liczbę punktów kwalifikacyjnych, a następnie są losowani.

Najbardziej prestiżową odsłoną festiwalu jest bieg na dystansie głównym czyli 170 km. Zawodnicy biegną wokół masywu Mont Blanc przez Francję, Włochy i Szwajcarię, a sumie przewyższenie wynosi ponad 10000 metrów.

Magda Łączak, która zakończyła miniony sezon w listopadzie, drugim miejscem w zawodach Haria Extreme, zaliczyła kapitalny startowy rok. Wygrane czy „pudła” w takich imprezach jak Transgrancanaria, Ultra Sierra Nevada, Ultra Pirineu, Zugspitze Ultra Trail czy szóste miejsce na Mistrzostwach Swiata w Trailu mówią same za siebie. Magda stała się specjalistką od „setek”, ale UTMB to będzie jednak zupełnie inne wyzwanie.

Przede wszystkim dystans jest sporo dłuższy od tradycyjnej setki. Co prawda Magda pokazała w mijającym sezonie, że świetnie wytrzymuje dłuższe dystanse, ale jednak 170 km to o wiele więcej niż w przypadku Ultra Pirineu 110 km, czy Transgrancanarii (125 km).

Drugim wyzwaniem jest kwestia przygotowań i pogodzenie wszystkiego z pracą zawodową. Przygotowanie do UTMB wymaga nieco innego treningu, z pewnością o wiele więcej czasu trzeba będzie spędzić w górach, a najlepiej na trasach w okolicach Chamonix. Czy to będzie to możliwe, także z budżetowego punktu widzenia okaże się dopiero w trakcie najbliższych miesięcy. Póki co Magda z Pawłem przebywają w Szklarskiej Porębie, gdzie przygotowują się do sezonu trenując na nartach biegowych.

Warto wspomnieć, że Magda z Pawłem wezmą udział w festiwalu UTMB już po raz drugi. Zawodnicy Salomon Suunto Team rywalizowali w Chamonix już w 2012 roku (reprezentowali wtedy barwy Inov-8), gdzie Magda zajęła szóste miejsce, a Paweł był osiemnasty. Niestety z powodu złych warunków atmosferycznych trasa została skrócona do 107 km. Na tych samych zawodach, wysokie piętnaste miejsce zajął Piotrek Hercog. Do niego należy też najlepszy wynik w historii polskiego ultra na głównym dystansie UTMB - w 2015 roku Piotr uplasował się na 10. miejscu zawodów z czasem 24:10:53. Wartościowe wyniki uzyskiwali również Kamil Leśniak czy Krystian Ogły.

Jeśli dodamy, że w przyszłym roku na trasie głównego dystansu zobaczymy również Marcina Świerca, z pewnością będziemy ściskać kciuki za naszych rodaków wyjątkowo mocno.

Przemysław Ząbecki

Fot. Magda Łączak, Paweł Dybek, Michał Kiełbasiński


 

Viewing all 13082 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>