Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13082 articles
Browse latest View live

Królowe i królowie GUR w Myślenicach. Inauguracja Garmin Ultra Race dla biegaczy "last minute" [ZDJĘCIA]

$
0
0

Pierwsze w 2019 roku koronacje Królów GUR odbyły się w Myślenicach. Organizatorzy cyklu Garmin Ultra Race (GUR) do znanych już od kilku lat zawodów w Radkowie w Górach Stołowych i zainaugurowanych niedawno z powodzeniem w Trójmieście, postanowili dodać trzecią lokalizację: Beskid Makowski i Wyspowy, położone po obu stronach rzeki Raby.

Wspaniale dopisała pogoda: prognozy do ostatniej niemal chwili zapowiadały zimno i opady, tymczasem rywalizacja odbyła się w przyjemnej temperaturze i bez kropli deszczu, a kilka razy nawet pojawiło się przygrzewające słońce.

Niekwestionowanym królem biegania na Zarabiu (dzielnica Myślenic na prawym brzegu Raby) został Piotr Huzior. Członek zwycięskiej ekipy Drużynowego Biegu 7 Dolin w Krynicy nie ma z Nowego Targu do Myślenic daleko, postanowił więc zjawić się na miejscu tuż przed startem. Wyliczenia nie do końca się udały. Na zaplanowany o 5 rano start najdłuższego dystansu 81 km „Helga” przyjechał już… o 3:30. Długie oczekiwanie na zawody nie przeszkodziło mu jednak w bezapelacyjnym zwycięstwie. Potem zresztą… musiał czekać jeszcze dłużej.

Choć, jak nam potem powiedział, ruszył „na luzie, pierwszy podbieg spokojnie w tempie 4:45/min.”, Huzior już na pierwszym punkcie żywieniowym miał 11 minut przewagi nad kolejnym zawodnikiem, a na drugim - ponad pół godziny. Wydawało się, że bieg jest rozstrzygnięty i Piotr może biec na luzie. – Wcale nie, bo przecież ja nie znałem tej przewagi! Pytałem obsługę punktu, ale powiedzieli mi, że będą wiedzieli, jak dobiegnie drugi zawodnik. A na to, żeby usiąść i poczekać na tego drugiego, nie wpadłem – śmiał się po zawodach. A przecież mógł spokojnie to zrobić, szybko tę różnicę odbudowałby na kolejnym odcinku.

Do 50 kilometra Huzior, jak twierdził, biegł cały czas bardzo spokojnie, uważając na kostkę lewej nogi skręconą na niedawnej Sztafecie Górskiej w Górach Stołowych. – I to była dobra koncepcja, tak powinienem do końca – stwierdził później. Gdy tylko bowiem zaczął przyspieszać… gdzieś na zbiegu znów podkręcił kostkę. Tę samą, kontuzjowaną 3 tygodnie temu na imprezie w Kudowie-Zdroju. Jak pech, to pech!

Kostka szybko jednak się rozbiegała, a Huzior został Królem GUR Myślenice wygrywając bieg na 81 km w czasie 8:25:25. Rosjanin z Moskwy Anatolij Gubienkow przybiegł na metę nad Rabą prawie godzinę później, zaś na trzecim stopniu podium stanął łodzianin Michał Paczuski.

A propos podium… Wspomnieliśmy, że Piotr Huzior musiał się naczekać dopiero po zawodach. Chodzi właśnie o dekorację i podium. Biegacz teamu Attiq ukończył rywalizację tuż przed 13:30, a ceremonię zwycięzców najdłuższego dystansu zaplanowano dopiero na 20. Nowotarżanin przyjechał przed startem, nie miał żadnego noclegu, a czasu było jednak sporo. Sympatyczny biegacz spędził go na szczęście z biegowymi przyjaciółmi i mógł odebrać zasłużony aplauz i nagrody. A że jest duszą towarzystwa o ogromnym poczuciu humoru, towarzystwo też na nudę nie narzekało.

Blisko godzinną przewagę nad drugą na mecie uzyskała także triumfatorka ultra dystansu. Filigranowa blondynka Marlena Nowacka przyjechała z Wielkopolski, by wygrać w Myślenicach w znakomitym czasie 10:16:44. Druga była Małgorzata Tomik, trzecia – Angelika Kujawska. Dystans ukończyły 4 zawodniczki.

– Od jakiegoś czasu mam problemy z pęcherzem i byłam pełna obaw o bieg, nie wiedziałam, czy go w ogóle skończę – zdradziła nam po dekoracji zwyciężczyni. – Trasa śliczna, wydawało się, że druga część będzie łatwiejsza, ale ilość błota i kałuż, które trzeba było omijać bokami, spowodowała, że ponad 2 kilometry dołożyłam do dystansu. Wschód słońca i piękne wiosenne krajobrazy wszystko jednak zrekompensowały. Bardzo ciągnie mnie do gór, startowałam w GUR w Radkowie, podobało mi się, więc przyjechałam i tu. Bo ja na co dzień to jestem z nizin… - mówiła Marlena Nowacka.

Triumfator biegu na 51 km też, podobnie jak Piotr Huzior, zjawił się w Myślenicach w ostatniej chwili. Kulisy startu Roberta Farona w pierwszym tegorocznym Garmin Ultra Race opisał na facebooku Marcin Ścigalski, twórca Salco Garmin Teamu. Przeczytajcie, naprawdę warto…

– Dopiero rozpocząłem biegowe przygotowania do sezonu, całą zimę jak zwykle spędziłem na nartach. To praktycznie mój pierwszy start, nie planowałem go, zdecydowałem się spontanicznie i potraktowałem treningowo, jako dłuższe wybieganie. Za szybko się nie dało, bo było dużo błota i kamienie, obawiałem się poślizgu i skręcenia nogi. Nie musiałem zresztą się spieszyć, bo z tyłu była „cisza”, więc mogłem spokojnie kontrolować sytuację – opowiedział nam zawodnik z Zalesia koło Limanowej. – Z kolegami, z którymi potem stanąłem na podium, biegliśmy razem do 10 kilometra. Wtedy na dłuższym podejściu wyjąłem kijki, a że z nimi jestem bardzo mocny, od razu zrobiła się wielka różnica.

Faron wygrał GUR-51 w czasie 4:47:08, a rywale i towarzysze z podium, o których wspomniał, to drugi w klasyfikacji Tomasz Dejas, zwycięzca niedawnego Leśnika-Wiosna oraz trzeci Zygmunt Górski.

"Po setce w Krynicy, pora na Iron Run". Tomasz Dejas, niespodziewany zwycięzca Maratonu Leśnik

Zaraz po tym tercecie na mecie zameldowała się najlepsza z biegaczek. Bieg wygrała Czeszka Anna Korobko, która na pokonanie pół setki kilometrów z przewyższeniem 2100 m potrzebowała 5:26:14. Bardzo dobry czas, tylko o 11 minut słabszy od zawodniczki z Brna, uzyskała Anna Przebinda, a trzecia finiszowała, po brawurowym pościgu za rywalkami na ostatnich 10 kilometrach, Zuza Wałach-Biśta. Młodej pani psycholog sportu z Katowicie nie przeszkodził zadawniony uraz i ból panewki biodrowej: gdy dowiedziała się od kolegi na trasie, że trzecia wówczas Agnieszka Bydoń jest już tylko minutę przed nią, ruszyła do przodu. Minęła najpierw wracającą do biegania Małgorzatę Marcinek, a po kilkunastu minutach na długim podejściu wspomnianą Agnieszkę i już była na pozycji medalowej. Na metę dotarła z bezpieczną, 6-minutową przewagą.

W biegu na 27 km ponownie (jak tydzień wcześniej na najkrótszym dystansie w Szczawnicy) klasą dla siebie był Dariusz Marek, paradujący w strefie mety w specjalnych sandałach. – Trenuję w nich na co dzień, dają niesamowite możliwości biegowe. Startuję jednak jeszcze w normalnych butach, które na krótkich dystansach, w których trzeba rozwijać dużą szybkość, są ciągle dla mnie lepsze. Ale moi koledzy z teamu Monk Sandals, lubujący się w dłuższych, bardziej wytrzymałościowych dystansach, ruszają w trasę w sandałach – opowiadał Darek Marek, który z czasem 2:09:28 wygrał o 2 minuty z młodszym o pokolenie Kacprem Kościelniakiem, nadzieją Salco Garmin Teamu. Trzeci był Mieczysław Jałocha.

Wśród kobiet bezapelacyjnie triumfowała i zasiadła na królewskim tronie, mający świetny sezon na krótkich dystansach, Katarzyna Wilk. Zawodniczka z podtarnowskiej Pleśnej wyprzedziła o prawie kwadrans Justynę Mamalę, trzecia finiszowała moskwianka Irina Safronowa.

Pozostał nam jeszcze dystans najkrótszy Garmin Ultra Race - Myślenice. Bieg na 13 km zakończył się rodzinnym triumfem pary z Krakowa Kacpra Piecha i Gabrieli Rolki, znanych w środowisku nie tylko z bardzo szybkiego biegania, ale i organizacji lubianych imprez: Triady letniej i zimowej w Krościenku oraz cyklu Tour de Małopolska.

Kacper pościgał się z coraz chętniej wracającym do krótkich form biegowych Piotrem Biernawskim (to on z Huziorem i Dominikiem Grządzielem wygrali na ostatnim Festiwalu Biegowym w Krynicy drużynową setkę na trasie 7 Dolin). Piech (czas 54:09) był lepszy od nowotarżanina o dokładnie minutę, a przegrany uhonorował zwycięzcę (też z tytułem Króla GUR) pozując do stosownej fotografii.

Trzecie miejsce, już z dużą, 5,5-minutową stratą, zajął Jakub Zięba.

Gabriela Rolka (1:15:17) o niespełna półtorej minuty wyprzedziła zakopiankę Dominikę Bolechowską, a na najniższym stopniu podium stanęła Rosjanka Irina Zubkowa.

WYNIKI

Za nieco ponad 4 miesiące, tradycyjnie w połowie września, w Radkowie w Górach Stołowych odbędzie się druga odsłona Garmin Ultra Race. Tryptyk GUR zamkną w grudniu biegi w Trójmieście. W każdej z imprez do wyboru są te same dystanse, w Radkowie dodatkowo można od ubiegłego roku stanąć do rywalizacji w Challenge’u obejmującym biegi dzień po dniu na 81+53+24 km.

Piotr Falkowski

zdj. Labosport/Jacek Deneka UltraLovers



Narzeczeństwo Kawauchi ustrzeliło dublet w Vancouver!

$
0
0

Maraton w Vancouver to nie był spektakl dla kibiców o słabych nerwach, a w głównych rolach wystąpili Yuki Kawauchi i Yoko Mizuguchi, którzy niebawem staną na slubnym kobiercu.

Yuki nie jednego przyprawił o nagły wzrost ciśnienia. Wieczorem przed maratonem ogłosił, że wokół hotelu widzi flagi symbolizujące kraje zawodników z elity i zadeklarował, że o poranku wszystkich rywali pokona. Do realizacji zadania zabrał się z zapałem i półmetek minął jako pierwszy, mając jednak tuż obok etiopskiego rywala Feyera Gemedę Dadi i dziewięciosekundową przewagę nad Luką Chelimo, rekordzistą trasy i zwycięzcą edycji 2015.

Na 25. kilometrze sytuacja wyglądała zgoła odwrotnie. Kawauchi utracił pozycję lidera, ale tracił dystansu do Etiopczyka, biegnąć kilka metrów za rywalem. Pięć kilometrów dalej strata triumfatora z Bostonu z 2018 r. urosła już jednak do 28 sekund. Następna „piątka” również nie wyglądała optymistycznie.

Na 35. kilometrze nadal Kawauchi tracił do Dadiego. Gdy kibice pogodzili się już z faktem, że Japończyk powalczy tylko o drugie miejsce, nastąpił kolejny zwrot akcji. Startujący po raz pierwszy w Vancouver Kawauchi odzyskał wigor, a na 40. kilometrze miał już ponad minutową przewagę nad Etiopczykiem!

Na kolejnych dwóch kilometrach Kawauchi nie wyglądał już na zawodnika, które mógłby krzesać jeszcze z organizmu zapasy energii, ale dowiózł zwyciestwo do mety. Japończyk wygrał po samotnym finiszu, przekraczając linię mety z czasem 2:15:01 i rekordem obecnej kanadyjskiej trasy.

Drugi na mecie Feyera Gemeda Dadi zakończył bieg ze stratą 2 minut i 16 sekund do Kawauchiego. Luka Chelimo tym razem zadowolił się trzecim miejscem, z czasem 2:19:25.

Japońscy kibice mieli więcej powodów do radości. Na najwyższym stopniu podium również stanęła Japonka - Yoko Mizuguchi. Narzeczona Kawauchiego przekroczyła linię mety z rezultatem 2:41:28, wyprzedzając Amerykanki Autumn Ray (2:43:30) i Tarę Kaur (2:50:23).

IB


Kozica z Krynicy liderką Golden Trail Series u sąsiadów z południa. W Perunie - znów na podium!

$
0
0

Natalia Tomasiak kontynuuje udane starty w narodowej, czesko-słowackiej odsłonie cyklu Golden Trail Series. Przed tygodniem zajęła drugie miejsce w inauguracyjnym biegu, Baba-Kamzik w Bratysławie, teraz stanęła na podium znacznie bardziej wymagającego Perun Skymarathonu na czeskich Morawach.

Natalia "Kozica" Tomasiak druga w Baba-Kamzik

41 kilometrów i 3400 metrów przewyższenia zapowiadało ciężką pracę do wykonania, ale takie właśnie bieganie w górach zawodniczka z Krynicy lubi najbardziej. – To naprawdę trudna trasa. Podejścia mocne, zbiegi bardzo strome, a fragmentów typowo biegowych bardzo mało – opowiadała nam po zawodach zawodniczka Salomon Suunto Teamu. – Do ostatniej chwili zastanawiałam się, czy brać ze sobą kijki. Wzięłam… i uważam, że była to decyzja bardzo dobra!

Nasza biegaczka nie czuła się przed startem zbyt pewnie. – W ostatnich dniach niezbyt dobrze się czułam i brałam pod uwagę nawet możliwość zejścia z trasy, gdyby było kiepsko. No i, na szczęście tylko w myślach, w trakcie biegu schodziłam kilkanaście razy! – śmieje się Natalia Tomasiak.

– Od początku do niemal samej mety biegłam na 4 pozycji – relacjonuje nam kryniczanka. – Były momenty, że doganiałam trzecią zawodniczkę, ale na biegowych odcinkach mi uciekała, a ja nie byłam w stanie przyspieszyć, bo oddechowo mnie zatykało. Ale… na ostatnim, bardzo mocnym, podejściu kije dodały mocy jak nigdy! – opowiada. – Zaczęłam wyprzedzać facetów i zupełnie nieoczekiwanie (bo myślałam, że jest już daleko przede mną) zobaczyłam dziewczynę z 3 miejsca. Widziałam wcześniej, że jest słabsza na podejściach, lepiej za to zbiega. Przed nami było jeszcze troszkę podejścia i bardzo stromy zbieg po stoku. Cóż pozostało? Tylko zebrać wszystkie siły i zrobić tak dużą przewagę na podejściu, żeby nie dogoniła mnie na zbiegu – śmieje się Natalia Tomasiak.

Wymyślony ad hoc plan taktyczny powiódł się perfekcyjnie! Czeszka Zuzana Ožanová nie zdołała odeprzeć ataku Polki. – Na 39,5 km wyprzedziłam ją i już się nie poddałam. Jestem zadowolona, że od początku biegu robiłam swoje i nie próbowałam gonić czołówki, bo w którymś momencie na pewno bym opadła całkiem z sił. A tak cały czas trzymałam optymalne tempo, dzięki czemu na koniec zebrałam w sobie jeszcze dodatkową moc – cieszy się zawodniczka grupy Salomon Suunto.

Natalia Tomasiak dobiegła do mety z przewagą ponad 5,5 minuty nad rywalką z Czech. A w niedzielę, dzień po zawodach, dopowiedziała nam: - Ledwie chodzę! Mam odbite i poobdzierane pięty od zbiegów, a ręce bolą mnie od kijów.

Chyba jednak było warto, skoro brawurowy atak na ostatnich kilometrach dał Natalii podium!

O wysokim poziomie rywalizacji uczestniczek Perun Skymarathonu świadczy fakt, że wszystkie zawodniczki z podium w sposób zdecydowany pobiły rekord trasy, wynoszący 5:26:57, a ustanowiony rok temu przez Petrę Ševčíkovą.

Zwyciężczyni sobotnich zawodów, Brytyjka Angela Mudge, pokonała 41-kilometrową trasę w 5:09:33, druga na mecie Czeszka Jana Juračková uzyskała czas 5:16:31, zaś nasza Natalia - rezultat 5:23:12.

W rywalizacji mężczyzn plecy świetnym biegaczom z Czech pokazał legendarny Włoch, 42-letni Marco De Gasperi. Pięciokrotny mistrz świata uzyskał czas 4:07:37, lepszy o blisko 4 minuty od ubiegłorocznego rekordu trasy rodaka Luki Carrary. De Gasperi wyprzedził o nieco ponad minutę Słowaka Petera Fraňo, a o ponad 3,5 minuty zwycięzcę Baba-Kamzik, czeskiego biegacza Jiříego Čípę, który utrzymał pozycję lidera cyklu.

WYNIKI

My na koniec mamy jeszcze jedną świetną wiadomość: liderką klasyfikacji generalnej kobiet Golden Trail National Series CZ-SK jest… Natalia Tomasiak!„Kozica z Krynicy” zgromadziła w dwóch startach 166 punktów, a Brytyjka Mudge i najlepsza przed tygodniem Słowaczka Katarina Lovrantová mają po 100.

KLASYFIKACJA GENERALNA GTNS CZ-SK

W czesko-słowackim cyklu GTNS pozostały jeszcze 2 biegi. W najbliższym, Valašsky Hrb w Czechach za 3 tygodnie, Natalia Tomasiak nie weźmie udziału. Tydzień wcześniej wystartuje w rumuńskiej Transylwanii w biegu, którego start i metę zlokalizowano na zamku hrabiego Drakuli...

Piotr Falkowski

zdj. skyrunning.cz, salomonrunning.pl



 

Kyeva i Pliś wygrywają szybką połówkę w Białystoku

$
0
0

Trzy rekordy – dwa trasy i jeden frekwencji to bilans 7. PKO Białystok Półmaratonu, który odbył się wczoraj w stolicy Podlasia. Bieg główny na dystansie 21,097km wygrał Cosmas Mutuku Kyeva z Kenii, który uzyskał czas 1:03:41 i tym samym poprawił rekord imprezy o minutę i 21 sekund. Wśród kobiet z wynikiem 1:13:03 tryumfowała Kenijka Christine Moraaa Oigo. Do mety w Rynku Kościuszki dotarło 3288 biegaczy, o 76 więcej niż przed rokiem.

Fala ochłodzenia, która nadciągnęła nad Polskę na zakończenie długiego majowego weekendu przełożyła się na bardzo dobrą pogodę do biegania. Temperatura na starcie oscylowała w granicach 10 stopni Celsjusza, biegaczom mogły przeszkadzać wyłącznie podmuchy wiatru.

Kyeva śrubuje rekord półmaratonu

W tych warunkach bieg toczył się w bardzo szybkim tempie, które dyktowali przede wszystkim biegacze z Kenii oraz Ukrainy i Białorusi. Kroku czołówce próbowali dotrzymać Polacy – Arkadiusz Gardzielewski i Marcin Chabowski.

– Pierwsze 10 kilometrów pokonaliśmy w 29:51, sporo szybciej, niż mój plan, który zakładał tempo 30:15 na tym odcinku. Później przyszło mi za to zapłacić kryzysem – przyznał po biegu Arkadiusz Gardzielewski. – Mięśniowo siadłem, ale oddechowo wciąż czułem się wspaniale – dodał.

Widać to było to już na dwunastym kilometrze, gdy zawodnik WKS Śląska Wrocław zaczął tracić kontakt z prowadzącą czołową grupą. Najpierw strata wynosiła 7 sekund, ale z każdym kilometrem koalicja biegaczy z Afryki i Europy Wschodniej powiększała swoją przewagę.

Rozstrzygnięcia w rywalizacji mężczyzn zapadły w końcówce biegu. Najpierw z prowadzącej grupy odpadł Białorusin Wladzislaw Pramau, na dwa kilometry przed metą w walce o zwycięstwo liczyli się tylko Kenijczycy i Mykola Lukymczuk z Ukrainy. Na ostatnie kilometry najwięcej energii zachował Cosmas Mutuku Kyeva, który finiszował jako pierwszy z czasem 1:03:41, o siedem sekund wyprzedził swojego rodaka Matthew Kosgei. Trzeci Ukrainiec do zwycięzcy stracił 11 sekund.

Arkadiusz Gardzielewski dotarł do mety z czasem 1:04:52 i zajął 5. miejsce w klasyfikacji Open oraz pierwsze w klasyfikacji najszybszych Polaków.

– Ten tytuł bardzo cieszy. Na trasie podobnie jak w marcu w Gdyni wygrałem z Marcinem Chabowskim, ale na maratonie w Warszawie przegrałem. Widać było, że Marcin odczuwa skutki biegu sprzed trzech tygodni. Ja przed 30 kilometrem w Warszawie zszedłem z trasy i dzięki temu w Białymstoku czułem się lepiej. Gdybym dobiegł do mety maratonu, to te ostatnie 10km na pewno spowodowałoby duże spustoszenia w moim organizmie – powiedział Gardzielewski. – Należy pochwalić ten półmaraton za organizację i atmosferę, kibice dopisali. Poza tym hasło tego biegu „Odetchnij pełną piersią” doskonale wpisuje się w ten bieg, bo trasa jest naprawdę fantastyczna, może nie taka szybka, ale na pewno bardzo przyjemna – podkreślił.

Warto podkreślić, że pięciu pierwszych biegaczy w klasyfikacji pobiegło szybciej niż dotychczasowy rekord trasy PKO Białystok Półmaratonu – 1:05:02, który w ubiegłym roku ustanowił Kenijczyk Kimayo Hillary Kiptim Mayio. Rekordzista startował wczoraj w stolicy Podlasia, ale zszedł z trasy biegu.

Kłopoty Chabowskiego

Od samego początku bieg nie układał się Marcinowi Chabowskiemu, który na trasie miał m.in. kłopoty żołądkowe. Od czołówki odpadł w okolicy 6 kilometra.

– To był dla mnie bardzo kiepski dzień, zupełny blok, męczyłem się cały bieg. Trasa w Białymstoku może nie jest zbyt trudna, ale ja na niej przeżywałem duże kryzysy. Widać trzy tygodnie po maratonie nie wystarczyły, aby w pełni się zregenerować – ocenił. – Cieszę się, że ukończyłem, co prawda ze słabym czasem, ale doceniam to, że się nie poddałem. Dużo kibiców na trasie, dużo wsparcia, dlatego moim priorytetem dzisiaj było dotrzeć do mety tego półmaratonu – podkreślił mistrz Polski w maratonie, który wczoraj uzyskał czas 1:06:17.

Rekord trasy Oigo

W rywalizacji kobiet dominowały dwie biegaczki z Kenii – Christine Moraaa Oigo i Joyline Chemutai. Początkowo biegły razem, ale w końcówce Oigo zdołała oderwać się od rywalki i ostatecznie wygrała z wynikiem 1:13:03. To nowy rekord PKO Białystok Półmaratonu, poprzedni 1:13:32 został ustanowiony w 2016 roku przez Białorusinkę Irynę Somovą. Drugie miejsce dzisiaj zajęła Chemutai z czasem 1:13:55.

Trzecia na mecie zameldowała się Renata Pliś, która w ostatniej chwili wskoczyła na listę Elity białostockiego półmaratonu. Wynik 1:14:16, który uzyskała jest tylko o 15 sekund gorszy od jej rekordu życiowego.

– Z wyniku jestem zadowolona. Oczywiście chciałoby się, aby czas był jeszcze lepszy, ale zdaję sobie sprawę z tego, że trochę startów mam już w nogach. Tydzień temu ścigałam się na Mistrzostwach Polski na dystansie 10000m, w łydkach to czułam już po 6km, więc uważam, że w tych warunkach uzyskałam bardzo dobry wynik – podsumowała swój start Renata Pliś. – Szczególnie cieszy, że bieg był bez żadnych kryzysów, bardziej miałam problemy z mięśniami. Trasa w Białymstoku bardzo fajna, ja lubię biegać po szerokich drogach, czuć przestrzeń, a takie właśnie są tutaj ulice. Polecam ten bieg każdemu – dodała.

Verkhavodkin i Gosk wygrywają City Run 5k

W ramach 7. PKO Białystok Półmaratonu odbył się również bieg towarzyszący City Run na dystansie 5 km. W klasyfikacji mężczyzn na pierwszych dwóch stopniach podium stanęli biegacze z Białorusi. Wygrał Henadz Verkhavodkin z czasem 15:40, drugi z wynikiem 15:56 finiszował Kirył Andreichyk. Podium uzupełnił Patryk Drężek z rezultatem 16:52.

Wśród kobiet żadnych szans rywalkom nie dała Anna Gosk, która wygrała z czasem 17:10, przed Izabelą Barwicką (19:57) oraz Magdaleną Kowalczuk (20:07). Do mety biegu City Run 5k dotarło 1265 osób.

Weekendowe bieganie w Białymstoku trwało od piątku. Otworzył je bezpłatny trening, który poprowadził Marcin Chabowski. W sobotę kilkaset osób wzięło udział w darmowym Biegu Śniadaniowym a dzieci bawiły się na Junior City Run, w ramach którego pokonywały dystanse od 100m do 1 km. Organizatorzy szacują, że łącznie 7. PKO Białystok Półmaraton przyciągnął około 6 tysięcy uczestników.

mat. pras.

mat. pras.


Diamentowa Liga: Szybkie otwarcie Kszczota. Podrażniona Semenya

$
0
0

W piątek w Doha wystartowała Diamentowa Liga 2019. Powody do zadowolenia mieli Adam Kszczot i kulomiot Michał Haratyk którzy wypełnili minima na Mistrzostwa Świata, które odbędą się właśnie w stolicy Kataru. Na stadionie Khalifa padło wiele ciekawych wyników.

W rywalizacji na 800 m dwukrotny wicemistrz świata zajął siódme miejsce z czasem 1:45.60. Jak do tej pory jest to najlepszy wynik na europejskich listach. Dla porównania, rok temu w w Doha Kszczot uzyskał czas 1:46.70. Jak przyznał po biegu, „spełnił swoje oczekiwania” na ten start. Dodajmy, że wskaźnik na mistrzostwa ustalony przez IAAF i PZLA wynosi 1:45:80.

Wygrał Botswańczyk Nijel Amos z czasem 1:44.29, co jest najlepszym rezultatem na światowych listach. Drugi był Kenijczyk Emmanuel Korir z wynikiem 1:44.50, a za nim uplasował się Amerykanin Donavan Brazier.

W zmaganiach pań na 800m wygrała dwukrotna mistrzyni olimpijska Caster Semenya. Jej ambicja na pewno była podrażniona werdyktem Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu.

Semenya, Wambui, Niyonsaba… jeśli chcą startować z kobietami, muszą się poddać leczeniu

Reprezentantka RPA poprawiła własny rekord mityngu o prawie 2 sekundy, na wynik 1:54.98 – szósty w historii 800m kobiet. Semenya objęła też prowadzenie na światowych listach sezonu.

Druga była Burundyjka Francine Niyonsaba z rezultatem 1:57.75 (tę zawodniczkę również obejmą nowe regulacje IAAF dot. hiperandrogenizmu), a trzecia uplasowała się Amerykanka Ajee Wilson z wynikiem 1:58.83.

Chociaż wiele mówiło się wiele o tym, że był to ostatni bieg Caster Semenyi - nowe prawo dotyczące regulacji biegacze z naturalnie podwyższonym poziomem testosteronu wchodzi w życie już 8 maja - to sama zawodniczka zapewnia nigdzie się nie wybiera i wciąż będzie obecna w lekkiej atletyce.

W jednym z najciekawszych piątkowych pojedynków, czyli biegu na 3000 m, Kenijka Hellen Obiri pokonała Etiopkę Genzebę Dibabę. Wicemistrzyni olimpijska z Rio na 5000m uzyskała czas 8:25.60 co jest najlepszym wynikiem na światowych listach. Dibaba, wielokrotna rekordzista świata na różnych dystansach, linię metę przekroczyła z wynikiem 8:26.20, ustanawiając nowy rekord życiowy. Podium dopełniła Kenijka Lilian Rengeruk z „życiówką” 8:29.02.

W biegu na 1500 m zwyciężył Kenijczyk Elijah Manangoi z wynikiem 3:32.21, a na 3000 m z prz. wygrał Marokańczyk Soufiane El Bakkali z rezultatem 8:07.22. Obaj zostali liderami na światowych listach w swoich konkurencjach.

W biegu na 400 m ppł rekord mityngu i najlepszy wynik na świecie w tym roku uzyskała Amerykanka Dalilah Muhammad– 53.61.

Kolejny mityng w ramach Diamentowej Ligi odbędzie się w Szanghaju 18 maja.

RZ


Bieg Nyski – zapisy trwają, miejsc ubywa!

$
0
0

Trwają zapisy do siódmej edycji Biegu Nyskiego, który odbędzie się w sobotę 8 czerwca. Szczegóły wydarzenia w zaproszeniu organizatora.

Czołem Biegaczki i Biegacze!

Organizatorem imprezy jest MUKS „GIM 2” w Nysie, oraz grupa biegowa „NYSA BIEGA”. Głównym partnerem organizatorów jest Gmina Nysa.

Start biegu przeniesiony został na godzinę 19:00 i odbędzie się on spod Hali Widowiskowo-Sportowej w Nysie – HALA NYSA, będzie także zapleczem technicznym i sanitarnym imprezy, gdzie odbędzie się także koronacja zwycięzców.

Uczestnikiem zawodów na dystansie 10 km, mogą być osoby, które do dnia 8 czerwca 2019 r. ukończą 16 lat, opłacą wpisowe oraz w biurze zawodów podpiszą stosowne oświadczenie o stanie zdrowia. Zgłoszenia można dokonywać drogą elektroniczną: informacje i formularze dostępne są na stronach organizatora – www.biegnyski.pl.

Zapisy internetowe trwają do 1 czerwca. Do 6 maja obowiązuje niższe wpisowe w kwocie 40 zł.  

Ze względów technicznych, w tym roku przewidziano limit uczestników: na dystansie 10 km - 900 osób, także trzeba się pośpieszyć, aby wziąć udział w tej wyjątkowej imprezie biegowej.

Ze względów technicznych w tym roku przewidziano limit uczestników: na dystansie 10 km - 900 osób a w Mili Rodzinnej – 400 osób. Biegacze zostaną nagrodzeni w 20 kategoriach.

Po raz piąty podczas Biegu Nyskiego odbędą się Otwarte Mistrzostwa Opolszczyzny Nauczycieli na dystansie 10 km.

Na każdego zawodnika na mecie czekać będą pamiątkowe medale, na zwycięzców oczywiście nagrody finansowe.

Po biegu odbędzie się losowanie cennych nagród, szansę ma każdy kto ukończy bieg główny.

Podczas imprezy odbędzie się wiele atrakcji dla całych rodzin z najmłodszymi, m.in. Miasteczko Lekkoatletyczne, punkt informacyjny Diebetica, stoisko Yerba Mamy z orzeźwiającą Yerba Mate, oraz będzie z nami Bus Zdrowia i całe stoisko „Fundacji ZIKO dla Zdrowia“, w którym to nieodpłatnie każdy będzie mógł wykonać: 

  • badanie cery, 
  • dermokonsultacje, 
  • porady farmaceutyczne i pomiar ciśnienia, 
  • densytometrię z przedramienia, 
  • analizę wieku serca a nawet spirometrię! 

Będzie także możliwość oddania krwi w autobusie RCKiK z Opola.

Zapraszamy więc całe rodziny do wspólnej zabawy i przede wszystkim kibicowania.

Zapraszamy do odwiedzania strony internetowej biegu oraz profilu facebook.

Organizator


INEOS 1:59 Challange: Eliud Kipchoge vs. maraton - "chodzi o dziedzictwo"

$
0
0

Rekordzista świata w maratonie Eliud Kipchoge znów zmierzy się z magiczną barierą dwóch godzin w maratonie. Wszystko w ramach projektu INEOS 1:59 Challange.

To będzie już drugie podejście mistrza olimpijskiego z Rio do maratońskiego nieba. Choć i tak należy mu się tam miejsce dzięki dotychczasowemu, niesamowitemu dorobkowi.

Podczas słynnego projektu #Breaking2 w 2017 roku, realizowanego na włoskim torze wyścigowym Autodromo di Monza, przy użyciu niemal kosmicznej technologi i ze zmieniającymi się pacemakerami, Kipchoge na mniej niż pół minuty zbliżył się do magicznej bariery. Tamta próba choć nieudana, bo nie zrealizowano podstawowego założenia, zmieniła wiele w maratońskim świecie. Najwięcej w sprzęcie stosowanym przez biegaczy.

Kipchoge nie pozostawił wątpliwości kto zasługuje na miano najlepszego maratończyka wszech czasów. W Berlinie w 2018 r. pobił oficjalny rekord świata - 2:01:39. Niedawno w Londynie odniósł 12 zwycięstwo na 13 startów na królewskim dystansie!

Dwie godziny w maratonie to już chyba ostatnie z wyzwań Kipchoge. Złamać ostatnią wielką granicę współczesnej lekkiej atletyki – to jego plan. Podążyć śladami Brytyjczyka Roggera Banistera, który w 1954 roku złamał cztery minuty na dystansie jednej mili, czy Amerykanina Jim Hines’a, który w 1968 roku jako pierwszy pobiegł 100 metrów poniżej 10 sekund.

Współpracy z Kipchoge przy nowym-starym projekcie podjęła się tym razem brytyjska firma INEOS. Maratończyk ma korzystać z doświadczenie światowych ekspertów z różnych dziedzin. Właścicielem firmy jest najbogatszy Brytyjczyk Jim Ratcliff, a kibice kolarstwa kojarzą markę z wyścigów UCI (ostatnio firma wykupiła Team Sky).

Rekordowa próba zapewne odbędzie się w Londynie, przed tysiącami zamiłowanych w bieganiu kibiców. Proponowana data to przełom września i października tego roku, co oznacza, że bieg odbyłby się w tym samym czasie co mistrzostwa świata w Doha, albo tuż po nich. Dodatkowo Kipchoge nie wystartowałby w tym roku w którymś z jesiennych komercyjnych maratonów.

Wszystko wskazuje, że podczas INEOS 1:59 Challange użyta może zostać nieregulaminowa pomoc. Jak powiedział Kipchoge w jednym z wywiadów dla brytyjskiej prasy, tu nie chodzi o IAAF i przepisy, tylko o dziedzictwo.

Aby uzyskać wynik 1:59:59 w maratonie, trzeba pobiec w średnim tempie 2:50 min/km. Kosmos!

RZ


Ultra rekordy na... premierę butów. NIe wszystko poszło zgodnie z planem

$
0
0

W miniony weekend, z okazji premiery nowego modelu butów Hoka One, sponsorowani przez tą firmę biegacze podjęli się próby ustanowienia nowego rekordu świata na dystansie 100 km. Nie wszystko poszło zgodnie z planem, chociaż rekordy rzeczywiście padły.

Jim Walmsley zwycięzca ubiegłorocznego Western States zaczął szybkim tempem i po 50 milach zanotował rekordowy w historii tego dystansu czas 4:50:08. Poprawił tym wynikiem amerykański rekord z 1980 r., który według USATF był najstarszym niezmienionym wynikiem w krajowych statystykach.

Walmsley o 43 sekundy był również szybszy od Brytyjczyka, który najszybszy czas na świecie nabiegał w 1983 r.

Niestety, aby wyniki mogły zostać oficjalnie uznane Walmsley nie mógł się na tym etapie zatrzymać. Musiał ukończyć pełną rywalizację. W dalszej części biegu Amerykanin nie utrzymał już tak szybkiego tempa. Rekord sporo go kosztował, bo w Folsom w Kalifornii biegacze zmagali się z upałem. Wprawdzie swoją życiówkę na 100 km poprawił - 7:05:24, ale ostatecznie zajął czwarte miejsce z ponad 45-minutową stratą do zwycięzcy.

Zwycięzcą Project Carbon X na pełnym dystansie został Hideaki Yamauchi, aktualny i dwukrotny mistrz świata na dystansie 100 km. Japończyk zameldował się na mecie z czasem 6:19:55. Z powodu wysokiej temperatury nie udało mu się przebić wyniku rodaka Nao Kazamiego, do którego należy obecny rekord globu - 6:09:14.

Biegaczom nie udało się także poprawić rekordów USA wśród pań.

Lepiej poszło drużynom. Mieszana sztafeta 10x10 km ukończyła bieg z rekordowym czasem 5:45:50.

IB



Bieganie i wspinanie na najdzikszej stronie Łodzi. 3. Misja Brus [ZDJĘCIA]

$
0
0

Niedziela 5 maja, 12:00. Pierwsi zawodnicy z interwałowego startu ruszają na trasę, a ja ledwo zdążyłem wrócić z rozstawiania wolontariuszy. Wcześniej od rana wraz z Radkiem Sekietą z Time4s.pl przygotowywaliśmy trasę i przeszkody. Planowo startuję w ostatniej grupce. Misja Brus – najbardziej wspinaczkowy bieg w Łodzi – właśnie się zaczyna.

Przebiegamy przez ciemny, wypalony budynek, skaczemy przez okna. Trafiam z paintballa wszystkie trzy strzały, więc omijają mnie karne rundy. Próbuję się trzymać na plecach dogonionego zawodnika z poprzedniej grupki, ale biegowo jest znacznie lepszy. Trochę nadganiam na pierwszych nasypach i wspinaniu na murowane ścianki powojskowch ruin, jednak później znów mi ucieka. Czołganie przez ciasne bunkry i następny długi biegowy odcinek robię już całkiem sam. Kilka osób wyprzedzam dopiero na następnych ścianach.

Około 10-metrowy, stromy wał ziemny wykorzystaliśmy przy układaniu trasy na maksa. Wbiegamy na niego kilkakrotnie, a właściwie wczołgujemy się na czworaka. Na równie stromych zbiegach można puścić nogi. Za nim czai się jeszcze seria mniejszych, ale równie wykańczających hopek. Po tym odcinku, na pełnym zmęczeniu, trzeba przystąpić do końcówki około 3,5-kilometrowej pętli. Jest ona najbardziej wspinaczkowa.

Bez chwili odpoczynku wchodzę po kolei na ściany trzech bunkrów – każdego z obu stron, razem sześć wejść. Automatyczne, wyuczone na treningach ruchy pozwalają trochę nadgonić do szybszych biegowo współzawodników. Jeszcze więcej nadrabiam na wspinaczce na okap i na ostatniej, najwyższej i najtrudniejszej czterometrowej Ścianie Płaczu. Na zawody powiesiłem na niej liny. Muszę przyznać, że i w tej wersji jest całkiem wymagająca do pokonania, chociaż na treningach czasem przechodzę ją bez liny...

Po tym zrywie na przeszkodach, na szybkie czołganie pod siatką nie mam już siły i znów tracę czas. Na drugie okrążenie, na które będziemy ruszać według czasów z pierwszego, wystartuję z 10. pozycji.

Tym razem mam jedno pudło, więc biegnę karną rundę wokół polanki, podobnie jak biegacz tuż za mną. Wkrótce mnie wyprzedza. Próbuję nadgonić na pierwszych ściankach. Ryzykuję wysoki zeskok na nierówny beton i lekko podkręcam kostkę przy lądowaniu. Mimo to długo biegniemy w zasięgu wzroku, aż do ruin przed górzystym odcinkiem. Tuż przed nimi, skacząc przez zwalone drzewo, tym razem współzawodnik skręca kostkę – jednak dużo bardziej boleśnie. Sprawdzam, czy nic poważnego mu nie jest, jednak nalega, bym biegł dalej. Uprzedzając fakty – skończy bieg, odpuszczając tylko ostatnią ścianę z linami i robiąc w zamian karne burpees.

Nie wiem, czy coś nadrabiam na górkach, bo pokonuję je już na wyplutych płucach. Teraz jednak będzie moja seria przeszkód – gdzie mam nadgonić, jak nie tu! Na ostatnim z trzech bunkrów kogoś wyprzedzam, następnych dwóch współzawodników na ostatnich ścianach. Ostatecznie kończę bieg na 7. miejscu.

Wygrał Piotr Płuciennik (Droga Do Ultra) przed Kacprem Szyszką (Koniuchy OCR) i Adrianem Warzyńskim (Husaria Race Team). Z trzech startujących pań tylko dwie ukończyły oba okrążenia: Paulina Borkowska (Rajsport Active) i Julita Titz-Koza (Szakale Bałut). Udział wzięło około 20 osób – pełne wyniki wkrótce.

Zwycięzca wystartował w Misji Brus „na rozbieganie” dwa dni po Runmageddonie Hardcore w Ełku, na którym obronił opaskę elity. – Czasem tu trenuję i wiem, że stary poligon ma potencjał, więc stwierdziłem, że muszę wziąć udział w tym biegu – powiedział nam po dekoracji Piotr Płuciennik. – Naprawdę fajne zawody, ciekawa trasa, będę ją wszystkim polecał. Niektóre przeszkody znałem właśnie z wcześniejszych treningów. Nowością dla mnie była ostatnia ściana z linami, okazała się naprawdę wymagająca, potrzebna była niezła siła rąk. Misja Brus ma duży potencjał, mam nadzieję, że znów się odbędzie i że bardziej dopisze frekwencja!

– Fantastyczna i ciężka trasa, ale można sobie poradzić, czasem z pomocą współzawodników – opowiadała zwyciężczyni Paulina Borkowska. – Dla mnie osobiście najtrudniejsze były prawie pionowe podbiegi po piachu. Na zbiegach można za to było się tak rozpędzić, że raz pobiegłam za daleko i musiałam wracać na właściwą trasę. A z przeszkód oczywiście najcięższa i najciekawsza była ściana z linami! No i wejścia od tyłu na trzy bunkry, gdzie nie ma dobrego oparcia na nogi i trzeba mocno wyjść na rękach, a ja tam się zawsze kładę na brzuchu – zakończyła ze śmiechem.

Pierwszym w życiu biegiem przeszkodowym była Misja Brus dla Piotra Kuźmińskiego z AGB Torfy. – Bardzo mi się podobało, tylko jak ktoś nie ma wyćwiczonych rąk, to jest naprawdę ciężko – wspominał na mecie – ale jakoś sobie poradziłem, czasem z pomocą kolegów. Muszę częściej próbować swoich sił w OCR, tylko potrzebuję więcej treningu ogólnorozwojowego. A w ogóle to na Brusie nigdy wcześniej nie byłem. Ten teren jest mega fajny nie tylko przeszkodowo, ale też na treningi do biegów górskich.

Sami uczestnicy podkreślają, że warto szerzej rozpropagować Misję Brus. To nie jest typowy bieg OCR ze specjalnie zbudowanymi przeszkodami. Wykorzystuje powojskową „infrastrukturę” w postaci wysokich wałów ziemnych, bunkrów i ścian, a także dziki teren dawnego poligonu, niedawno uratowanego przed zakusami polityków i różnych instytucji przed częściową zabudową i „ucywilizowaniem”. Można powiedzieć, że to taki pierwotny bieg przeprawowy pół na pół ze wspinaczką. Warto pokazać, że zwany przez starszych mieszkańców Majerką dawny poligon musi pozostać niezmieniony jako najdziksza strona Łodzi i może służyć właśnie takim sportowym inicjatywom.

KW

Fot. Bartłomiej Drach, KW


Znamy minima na MŚ w półmaratonie 2020

$
0
0

Po ośmiu latach przerwy polscy zawodnicy znów mogą wystąpić w Mistrzostwach Świata w półmaratonie. Żeby to się stało, impreza musiała zawitać do naszego kraju. PZLA przedstawiło zasady kwalifikacji na mistrzostwa w Gdyni. Kto może liczyć na start?

Kopenhaga 2014, Cardiff 2016 i Walencja 2018. Na tych trzech imprezach zabrakło polskich reprezentantów, nie licząc oczywiście biegów masowych towarzyszących zmaganiom o medale. Ostatnio w mistrzowskich zmaganiach biało-czerwoni wzięli udział w 2012 roku w bułgarskiej Kavarnie. Karolina Nadolska zajęła wówczas 20. miejsce z czasem 1:13:45, a Artur Kozłowski był 43. z rezultatem 1:06:47.

Według opublikowanych przez PZLA zasad, w Gdyni powinni wystąpić nasi maratończycy, którzy wypełnili minimum na igrzyska w Tokio (kobiety: 2:29:30, mężczyźni: 2:11:30) i którzy nie planują biegać wiosną na królewskim dystansie. Ma być to potwierdzenie ich formy.

Minima PZLA na Mistrzostwa Świata w półmaratonie wynoszą 1:03:30 dla mężczyzn i 1:13:00 dla kobiet. Ustalone zostały one na podstawie europejskiego rankingu. Dodatkowo prawo startu wywalczyć mają złoci medaliści mistrzostw Polski w półmaratonie. Każdy kraj może wystawić po 6 zawodników.

Gdyby dziś przyszło ustalać skład, wymaganym minimum w półmaratonie legitymuje się tylko Krystian Zalewski - 1:02:34. Blisko są Arkadiusz Gardzielewski (1:03:43) i Marcin Chabowski (1:04:13). Dodatkowo międzyczas Henryka Szosta z Maratonu Londyńskiego to 1:03:31. Żaden z naszych maratończyków nie wywalczył jeszcze wywalczył minimum do Tokio. Część z nich będzie szukać okazji jesienią, a część służąca w armii wystartuje w Światowych Igrzyskach Wojskowych.

Wśród pań wymagania PZLA spełnia na razie tylko Karolina Nadolska, która jako jedyna polska maratonka ma już wywalczoną olimpijską kwalifikację (2:27:43 w Hanowerze). Do tego w półmaratonie legitymuje się wynikiem 1:12:35, stanowiącym międzyczas z maratonu w Niemczech.

Kolejną kandydatką do startu w Gdyni jest Izabela Trzaskalska, zwyciężczyni tegorocznego Półmaratonu Wiązowskiego z rezultatem 1:12:38. Blisko minimum jest Anna Gosk z czasem 1:13:07, uzyskanym z tegorocznej próby generalnej w Gdyni. W walce o udział w imprezie pozostają też Aleksandra Lisowska z rezultatem 1:14:03 (Wiązowna) i Renata Pliś z wynikiem 1:14:16 uzyskanym w miniony weekend w Białymstoku.

Lista nie jest długa, a kalendarz jest napięty. Zapewne zawodnicy będą musieli ważyć sentymenty - start przed własną publicznością, a realne szanse na udział w mistrzostwach i docelowo satysfakcjonujący wynik. Oprócz Mistrzostw Świata w półmaratonie w Gdyni i wspomnianych już Igrzysk Olimpijskich, w Tokio latem w Paryżu odbędą Mistrzostwa Europy w lekkiej atletyce. W programie zawodów jest półmaraton. Start 5 sierpnia 2020 r. Nie trudno przewidzieć, gdzie będzie łatwiej o wysokie miejsce.

Mistrzostwa Świata w Gdyni odbędą się 29 marca 2020 r.. Star biegu kobiet o godzinie 12:00. Początek biegu mężczyzn i biegu masowego o 12:45. Trwają zapisy do biegu otwartego.

Szczegółowe wytyczne PZLA dot. nominacji na MŚ w Gdyni: TUTAJ

RZ


Kto na MŚ i ME w biegach górskich i ulicznym ultra? Znamy zasady kwalifikacji do kadry, wiemy kto jedzie, a kto walczy

$
0
0

Polski Związek Lekkiej Atletyki opublikował na stronie internetowej pzla.pl „Zasady kwalifikacji do imprez mistrzowskich w sportach nieolimpijskich w 2019 roku”. Chodzi o niektóre zawody w biegach górskich oraz w ultra biegach ulicznych rangi mistrzostw świata i Europy w różnych kategoriach wiekowych.

1* MISTRZOSTWA ŚWIATA W TRAILU, 8 czerwca 2019, Miranda do Corvo (POR)

Ustalenie składu kadry na jedną z nich, Mistrzostwa Świata w trailu, które 8 czerwca odbędą się w Miranda do Corvo, mamy już za sobą. Do Portugalii pojadą czwórki kobiet i mężczyzn:

  • Edyta Lewandowska, Magdalena Łączak, Katarzyna Solińska i Paulina Wywłoka
  • Artur Jabłoński, Tomasz Kobos, Kamil Leśniak i Marcin Rzeszótko,

choć start tego ostatniego stoi pod znakiem zapytania, bo zawodnik Buff Teamu ma problemy z kolanami.

Pierwotnie kwalifikacją do reprezentacji miały być mistrzostwa Polski w długodystansowym biegu górskim w Szczawnicy. To kryterium stało się nieaktualne, gdy organizator zażyczył sobie imiennych składów z dwumiesięcznym wyprzedzeniem. Odpowiedzialny za biegi górskie i ultra w PZLA Andrzej Puchacz postanowił więc wybrać reprezentację na podstawie wyników w 3 imprezach ubiegłorocznych:   MŚ i MP w długodystansowym biegu górskim w Karpaczu i Szczawnicy oraz MŚ ultratrail na hiszpańskiej Penyagolosie.

Przy kolejnych tegorocznych imprezach takich perturbacji, miejmy nadzieję, nie będzie.

2* MISTRZOSTWA EUROPY W BIEGACH GÓRSKICH, 7 lipca 2019, Zermatt (SUI)

Kadra seniorów ma być wyłoniona już za kilkanaście dni, a do Szwajcarii może pojechać w sumie 6 osób: medaliści MP kobiet i mężczyzn w biegu na krótkim dystansie, które 17 maja zostaną rozegrane w Sobótce podczas Biegu na Ślężę 5 km.

Warunkiem dla wicemistrzów kraju i brązowych medalistów jest strata czasowa do zwycięzcy zawodów nie większa niż 5 procent jego wyniku. Ten limit ma ograniczyć kwalifikację do kadry zawodników ze słabszymi wynikami, którzy mogą zdobyć medale przy niezbyt mocnej obsadzie MP.

Niestety, jak to w PZLA jest niemal normą… nic nie jest tak jak być powinno. MP w Sobótce odbędą się w następny weekend, a do tej pory nie uruchomiono na nie zapisów, w elektronicznym systemie rejestracji PZLA wciąż nie ma odpowiedniej zakładki!

Wiemy tylko, że w Sobótce wystartuje ubiegłoroczny zwycięzca tego biegu Krzysztof Bodurka, który w tym roku ma już w kolekcji dwa medale MP (złoty w biegu anglosaskim i srebrny na długim dystansie). Zawodnik grupy Alpin Sport Hoka One One nie walczy jednak o miejsce w kadrze na ME w Zermatt, dla niego Bieg na Ślężę ma być tylko mocnym przetarciem w przygotowaniach do Maratonu Mont-Blanc, czerwcowego debiutu w cyklu Golden Trail World Series.

Przyjazd do Sobótki rozważa też mistrz Polski na długim dystansie Bartłomiej Przedwojewski, który na Ślęży był najlepszy przed dwoma laty. On (również z powodu startów w górskiej „Lidze Mistrzów”) też nie bierze pod uwagę ME.

Jeśli więc obaj panowie staną w Sobótce na podium MP, szansę na start w mistrzostwach Europy będą mieli czwarty i piąty zawodnik MP, pod warunkiem wypełnienia kryterium wynikowego (czas nie gorszy od zwycięzcy o więcej niż 5 procent).

Do faworytów będą z pewnością należeli medaliści niedawnych MP w biegu anglosaskim, którzy w Ustrzykach przegrali tylko z Bodurką: srebrny Sylwester Lepiarz i brązowy Marcin Kubica.

Rekord trasy w Biegu Ślężę to 25:28. Ustanowił go w 2015 r.  Zainteresowany miejscem w kadrze był rekordzista trasy w Sobótce (25:28 w 2015 r.) Kamil Jastrzębski, który dwukrotnie wygrał Bieg na Ślężę (2015-16). Jak nas jednak poinformował sam zawodnik, z powodu uroczystości rodzinnej musiał zmienić plany startowe i nie pobiegnie w mistrzostwach Polski, co pozbawia go szansy na udział w ME.


Zasady opublikowane przez PZLA obejmują także kwalifikację do reprezentacji Polski na jesienne MŚ w ulicznych biegach ultra.

3* MŚ IAU W BIEGU NA 50 KM, 1 września 2019, Braszów (ROM)

Minima czasowe wyznaczone przez PZLA na MŚ IAU 50 km to:

4:02:00 dla kobiet oraz

3:16:00 dla mężczyzn,

będące średnią setnych wyników list światowych w latach 2016-2018.

Z Polaków, na tym poziomie biegali w ubiegłym roku jedynie Dominika Stelmach, która wygrała Changan Fort Ultra Challenge w Chinach z wynikiem 3:26:25 (piąty wynik na świecie).

Ponieważ czas na uzyskanie minimów to okres 1.01.2018-1.07.2019, rezultat Dominiki Stelmach daje jej prawo startu w MŚ w Rumunii.

Wskaźnika nie wypełnił na razie żaden z naszych panów. Najlepszy polski czas męski w 2018 roku to 3:27:14 Jacka Będkowskiego, zwycięzcy biegu Taubertal 50k w Niemczech, a ostatni raz szybciej od wyznaczonego przez PZLA minimum polski zawodnik biegał w 2017 roku: Paweł Kosek uzyskał we Włoszech (50k di Romagna w Castel Bolognese) – 3:10:56.

4* MŚ IAU W BIEGU 24-GODZINNYM, 26-27 października 2019, Albi (FRA)

Wskaźniki PZLA na MŚ 24H to:

193 km dla kobiet

224 km dla mężczyzn.

To także średnia z setnych wyników na światowych listach w latach 2016-18. Wymagane rezultaty trzeba osiągnąć od początku roku ubiegłego do 11.08.2019, a na MŚ może pojechać po sześcioro naszych reprezentantów.

Lepsze wyniki od minimum uzyskała czołowa szóstka tegorocznych Mistrzostw Polski, rozegranych w kwietniu w Supraślu, jednak znacznie więcej od nich, najwięcej z polskich biegaczy w wymienionym okresie, przebiegł w ubiegłym roku Andrzej Radzikowski, zdobywając złoty medal ME w Timiszoarze.

Wskaźnik PZLA na MŚ spełniło do tej pory 7 polskich biegaczy:

  • Andrzej Radzikowski 265,419 km (złoto ME 2018 Timiszoara),
  • Andrzej Piotrowski 255,499 km (złoto MP 2019 Supraśl),
  • Przemysław Basa 251,196 km (srebro MP 2019 Supraśl),
  • Krzysztof Braczyk 246,379 km (brąz MP 2019 Supraśl),
  • Andrzej Wereszczak 242,097 km (4 miejsce MP 2019 Supraśl),
  • Leszek Małyszek 237,514 km (srebro MP 2018 Łyse)
  • i Rafał Kot 236,659 km (5 miejsce MP 2019 Supraśl).

W reprezentacji na MŚ jest jednak 6 miejsc i zawodnicy z tyloma najlepszymi wynikami pojadą do Albi. Aby więc znaleźć się w kadrze, siódmy z minimum Rafał Kot musiałby w najbliższym czasie poprawić swój wynik o niecały kilometr, tak by przeskoczyć Małyszka. Chyba że któryś z zawodników czołowej szóstki nie będzie chciał lub mógł wystartować we Francji.

Podobna sytuacja jest u pań, a minimum PZLA uzyskało nawet 8 zawodniczek! W tegorocznych MP w Supraślu wyniki kwalifikujące na Mistrzostwa Świata uzyskała trójka medalistek, jednak lepsze (czasami nawet bardzo znacząco) rezultaty uzyskały nasze reprezentantki, które znakomicie spisały się w ME 2018 w rumuńskiej Timiszoarze.

Wskaźniki na MŚ w Albi wypełniły do tej pory:

  • Patrycja Bereznowska 243,335 km (złoto ME 2018 Timiszoara),
  • Małgorzata Pazda-Pozorska 240,697 km (brąz ME 2018 Timiszoara),
  • Monika Biegasiewicz 236,401 km (4 miejsce ME 2018 Timiszaora),
  • Aneta Rajda 228,399 km (srebro MP 2018 Łyse),
  • Milena Grabska-Grzegorczyk 221,146 km (9 miejsce ME 2018 Timiszoara),
  • Kamila Wróbel 205,013 km (brąz MP 2018 Łyse),
  • Hanna Nejfeld 201,776 km (srebro MP 2019 Supraśl),
  • Joanna Lorenc 198,529 km (brąz MP 2019 Supraśl).

„Pod kreską” są zatem dwie medalistki tegorocznych mistrzostw kraju. One – by reprezentować Polskę na mundialu – musiałyby o co najmniej kilka kilometrów poprawić swoje wyniki z Supraśla lub liczyć na zwolnienie miejsca przez którąś z lepszych zawodniczek.

Piotr Falkowski

zdj. Jan Nyka - fotografia


Trasa „fantastyczna”, ale za długa. Belfast przeprasza

$
0
0

Maraton potrafi się czasem ciągnąć w nieskończoność. Biegaczom wydaje się, że meta jest tuż za zakrętem, gdy tymczasem ciągle jej nie widać. Podobne wrażenie mogli mieć uczestnicy niedzielnego Belfast City Marathon w Irlandii Północnej.

Nowa trasa imprezy przyciągnęła na start rekordową liczbę ponad 5 000 osób. To o 60% więcej niż przed rokiem! W całej imprezie wzięło udział ok. 18 000 zawodników. Nowa trasa maratonu została przyjęta entuzjastycznie, a biegacze opisywali i ją i imprezę jako „fantastyczną”.

Jednak nie mogli pozbyć się uczucia, że biegną jakby trochę dłużej niż zamierzali. W oświadczeniu dla prasy organizatorzy przyznali, że odczucia maratończyków i wskazania trackerów się potwierdziły. Zawodnicy mieli do pokonania o niemal pół kilometra więcej niż królewski dystans. Dokładniej, nadłożyli 460 m.

Według organizatorów za taki stan rzeczy odpowiada „czynnik ludzki” i samochód prowadzący, który nieznacznie zjechał z wytyczonego kursu. Organizatorzy przeprosili wszystkich uczestników i obiecali dostosowanie wyników do właściwego dystansu.

Przeprosiny zostały przyjęte. W mediach społecznościowych przeważa opinia, że błędy się zdarzają, a dłuższy dystans nie zmienia faktu, że impreza była udana.

Jej zwycięzcą został Joel Kositany, który przekroczył linię mety z czasem 2:18:40. Po korekcie czasu wynik zweryfikowano na 2:17:09. Kenijczykowi nie przeszkadzają żadne zmiany trasy, w Belfaście wygrał już po raz czwarty.

Drugi rok z rzędu wygrała Caroline Jepchirchir. Czas Kenijki po korekcie 2:34:54 i jest to najlepszy wynik w historii imprezy.

IB


Szeroka, ale bez Polaków. Elita Transvulcanii 2019

$
0
0

W najbliższy weekend rusza Transvulcania. Na starcie jej biegów stanie przeszło 140 zawodników z elity.

W 74-kilometrowym ultramaratonie weźmie udział ubiegłoroczny zwycięzca Pere Aurell, który w ciągu roku od imprezy stanął na drugim stopniu podium Tromso Skyrace, ukończył Trofeo Kima na trzecim miejscu i wygrał ubiegłoroczny Pirin Ultra oraz tegoroczny bieg etapowy The Costal Challenge. Według listy startowej elity, Aurell będzie miał tych samych rywali, z którymi walczył o zwycięstwo przed rokiem.

Powrót na San Miguel de La Palma zapowiedział wicemistrz sprzed roku Dmitry Mityaev. Rosjanin również nie próżnował przez ostatni rok. Był m.in. trzeci na mecie Ultra Skymarathon na Maderze i trzeci w klasyfikacji TDS, tocząc zacięty pojedynek m.in. z naszym Marcinem Świercem, który wygrał tamte zmagania.

Także trzeci zawodnik Transvulcanii sprzed roku, Thibaut Garrivier ponownie stanie na starcie w Faro de Fuencaliente. Spotka tam takich zawodników jak: czwartego przed rokiem Marco de Gasperi, szóstego Manuela Anguitę i siódmego Daniela Junga. Na trasę wracają również zdobywcy ósmego i dziewiątego miejsca przed rokiem.

Oprócz zeszłorocznej czołówki zobaczymy mocną reprezentację USA i Japonii oraz Diego Pazosa -piątego zawodnika TDS i drugiego w Oman by UTMB, Jordiego Gamito– drugiego wicemistrza UTMB oraz Jonathana Albona - czwartego zawodnika mistrzostw świata w trailu, zwycięzcę m.in. Tromso Skyrace i Ultra Sky Madeira, a przede wszystkim – dominatora imprez OCR w Europie.

Mocną kandydatką do zwycięstwa jest Ragna Debats. Mistrzyni świata w trailu ma też na swoim koncie zwycięstwo w niedawnym Maratonie Piasków. Na liście startowej znajdują się m.in. Anne Lise Rousset– czwarty zawodnik CCC i wicemistrz Transvulcani w 2017 r., Maria Zorroza, która wygrała zeszłoroczną Transvulcanię na dystansie maratonu, oraz Jekatarina Mityaeva - zwyciężczyni Ultra Pirineu.

Niestety, chociaż tegoroczna elita jest rozbudowana, zabrakło w niej Polaków.

IB


Trochę zimy wiosną. Biegowy sezon w Górach Sowich otwarty [ZDJĘCIA]

$
0
0

Miniony weekend pod Wielką Sową to dwa dni biegania w górach – w sobotę 4 maja odbył się bieg górski Sowiogórska Dycha, a w niedzielę 6. Półmaraton Sowiogórski. Oba biegi startowały z Ludwikowic Kłodzkich i tam też się zakończyły.

O ile w sobotę warunki do biegania były wręcz idealne, o tyle w niedzielę zawodników przybywających do Ludwikowic witały ośnieżone góry i niska temperatura, a na szczycie Wielkiej Sowy zima rozgościła się tego dnia na dobre. Nie wystraszyło to jednak prawie 200 osób, które stanęły na starcie w niedzielę, a w sobotę frekwencja była podobna.

Sobotni bieg to malownicza i widokowa pętla poprowadzona po Wzgórzach Wyrębińskich w masywie Gontowej. I choć najwyższe partie Gór Sowich trasa ta omija, to oczywiście nie jest pozbawiona trudności. Bieg jest wymagający, trasa techniczna i selektywna, pełna niespodzianek z okresu II wojny światowej. Góry Sowie słyną przecież z tajemniczych sztolni, podziemnych fabryk i zapomnianych zagadkowych konstrukcji. Na pewno jest to dobra propozycja dla wszystkich poszukujących dobrego anglosaskiego biegu na początek sezonu.

Najszybciej tę premierową trasę pokonał Paweł Olijnyk z Ukrainy (One Team Mizuno), drugie miejsce zajął Krzysztof Jilek, a trzeci był Radosław Boniec. Czas zwycięzcy to 36:40.

Wśród pań pierwsze miejsce zajęła Danuta Piskorowska (Team LUKS Żórawina), druga była Natalia Wróblewska (Dental SPA Józefosław Team), a trzecia Lidia Niekrasz z Kłodzka.

Niedzielny półmaraton miał nieco ponad 22 km, a najwyższym punktem na trasie tradycyjnie była Wielka Sowa (1015 m). To już naprawdę solidna dawka przewyższeń i kilometrów. Najpierw czekało 14 km podbiegu, a potem długi powrót na metę do Ludwikowic. Dodatkowym utrudnieniem było 10 cm świeżego śniegu zalegającego w najwyższych partiach trasy. Najszybciej i najlepiej poradził sobie z tymi wyzwaniami Marcin Wróbel (Mitsubshi Materials MTB Team - 1:36:51). Drugi do mety dotarł Kamil Młynarz (SKB Kraśnik), a trzeci był Łukasz Flisiński.

Anna Ficner (OLAWS Złotoryja/ MKS Siechnice) wygrała klasyfikację open kobiet i dała się wyprzedzić tylko sześciu mężczyznom, zajmując w sumie 7. miejsce. Drugie miejsce wśród kobiet zajęła Ewa Huryń (Run the Mountains Ewa Huryń Team), a trzecie, mająca tureckie korzenie, Aysen Solak.

Na wszystkich czekał pyszny gorący makaron, lokalne wypieki i przysmaki, a na mecie każdy otrzymał pamiątkowy medal.

Dla organizatorów obu biegów było to przetarcie przed sztandarową imprezą Ludwikowic Kłodzkich i Gminy Nowa Ruda – biegiem na Wielką Sowę (runda Ligi Festiwalu Biegowego w kat. "Najlepszy góral"). Dziesiąta, jubileuszowa edycja tego wyjątkowego bieg odbędzie się 11 sierpnia, a zapisy już się rozpoczęły.

źródło: Organizator


Alpejczyk Długosz zaczyna sezon od wygranej na Rokošu. "Teraz szybkie przetarcie w Biegu Sądeczan"

$
0
0

Jak zacząć sezon, to z przytupem! Tak uczynił Andrzej Długosz, jeden z najlepszych specjalistów od biegania w stylu alpejskim. Formuła ta zakłada – najkrócej mówiąc – bieg cały czas (albo w przeważającej większości) pod górę, z metą z reguły na samym szczycie.

Niespełna 41-letni biegacz z Mlodowa, miejscowości pomiędzy Rytrem i Piwniczną, wygrał w Słowacji Bieg na Rokoš poprawiając o prawie minutę własny rekord trasy i ogrywając cała koalicję  miejscowych biegaczy, walczących o punkty w Pucharze Słowacji.

Bieg na Rokoš, wysoki na 1010 m n. p. m. szczyt Gór Strażowskich w słowackich Karpatach Zachodnich, był zorganizowany po raz trzeci. Andrzej Długosz startował w nim po raz drugi – i po raz drugi zwyciężył, ponownie z rekordowym wynikiem. Trasę długości 6,5 kilometra z przewyższeniem 700 metrów pokonał w czasie 36 minut i 53 sekund, o 55 sekund szybciej niż w roku 2018.

– Impreza w Nitrzańskim Rudnie jest dobrze zorganizowana i gromadzi silną stawkę zawodników – powiedział nam Andrzej Długosz, który drugiego na szczycie, młodszego o 16 lat Andreja Paulena, pokonał o 20 sekund. Trzeci na podium Miroslav Hraško, był wolniejszy od Polaka już o ponad 2 minuty.

– Trasa zawodów na Rokoš jest bardzo wymagająca. Dwa początkowe kilometry wiodą po asfalcie, a potem jest dosyć mocna góra. Z szybkiego biegania ostro wchodzi się w górę – opisuje trasę Andrzej Długosz. – Spodziewałem się, że mogę zakręcić się koło rekordu, czasy z treningów pokazywały formę podobną do ubiegłorocznej czy tej sprzed 3-4 lat. Swoje zrobiła, oczywiście, mocna konkurencja: jeśli nie ma z kim się ścigać i biegnie się samemu, trudno zmusić się do maksymalnego wysiłku i bić rekordy. Tu miałem do czynienia i z bardzo dobrymi „góralami”, i wieloma szybkimi biegaczami ulicznymi. To w końcu Puchar Słowacji, obsada musi być  mocna – twierdzi zwycięzca Biegu na Rokoš.

Tak jak Długosz wśród mężczyzn, także wśród pań bezkonkurencyjna była biegaczka z naszego kraju. 19-letnia narciarka z Istebnej Magdalena Kobielusz wbiegła na szczyt Rokoša w czasie 48 minut i 20 sekund, wyprzedzając Katarinę Gundovą o ponad minutę. Miejsce 16 zajęła o 4 lata młodsza (a więc zaledwie 15-letnia!) siostra triumfatorki Anna Marta Kobielusz (1:03:03). Startowało niespełna 50 zawodniczek.

Natomiast w rywalizacji mężczyzn, oprócz Długosza i plejady prawie 200 Słowaków, wystartował jeszcze jeden Polak. 17-letni Artur Bożek z Buczkowic koło Szczyrku zajął 18 miejsce z czasem 44:09.

WYNIKI

Andrzej Długosz wydaje się być świetnie przygotowany do kolejnego sezonu swoich startów. Zimę przepracował bardzo mocno, biegał po ponad 500 km miesięcznie. Sam jednak nieco bagatelizuje swe treningowe osiągi. – Nic nadzwyczajnego, ja nie trenuję już tak mocno jak kiedyś, mam 41 lat i nie powinienem nawet trenować tak intensywnie. Dla amatora to pewnie jest i mocne bieganie, ale dla mnie, w porównaniu z tym, co robiłem wcześniej - nawet i ponad 600 km miesięcznie - to był trening dość spokojny – uważa.

W rozpoczętym sezonie Andrzej Długosz zamierza nadal koncentrować się na startach w biegach alpejskich. – Staram się wybierać już prawie wyłącznie biegi alpejskie. Lata lecą, nie jestem już zbyt młody i biegi anglosaskie (góra dół – red.) są już zbyt uciążliwe dla mojego zdrowia. Alpejskie lubię i jestem w nich mocny, a najsilniejsze strony trzeba wykorzystywać – śmieje się zawodnik spod Rytra.

– W najbliższym czasie, na przetarcie szybkościowe, wystartuję w Starym Sączu w organizowanym przez was 6. Biegu Sądeczan z Kryniczanką, a jeśli zdrowie nie zastrajkuje i, odpukać, nic nie strzeli w nodze, w końcu maja wezmę udział w fajnym biegu Ötscher-Mountain-Run na 20 km w Austrii, w którym brałem udział już kilka razy i jestem nawet posiadaczem rekordu trasy – zdradza nam najbliższe plany Andrzej Długosz.

Biegacz tłumaczy, że nie ma jednak w tym sezonie konkretnego startu docelowego. – Wybrałem sobie 10 fajnych biegów alpejskich w ciągu całego roku, w których chcę mieć formę i dobrze wypaść. We wrześniu zależy mi na przykład na biegach na Schneeberg (w austriackich Alpach Wapiennych - red.), na Hochfelln (Alpy Wapienne w niemieckiej Bawarii), gdzie w tym roku odbywają się zawody Pucharu Świata. A pozostałe starty będą trochę „po drodze”, nie stawiam już sobie jakichś szczególnych wyzwań, tak żeby traktować priorytetowo na przykład mistrzostwa Polski. Z wiekiem mija parcie na zaszczyty i tytuły – śmieje się nasz mocarz biegania pod górę i zauważa, że wybór biegów alpejskich nie jest zbyt duży.

– Teraz w górach dominują biegi ultra, a to są wszystko biegi w formule anglosaskiej, nie ma długich biegów tylko pod górę – konstatuje Długosz. – W Polsce biegów alpejskich mamy dosłownie kilka, m. in. na Wielką Sowę, Babią Górę, Pilsko, Kasprowy Wierch czy Górę Żar, a także na Ślężę, gdzie w połowie maja odbędą się MP na krótkim dystansie i na Śnieżnik w Międzygórzu z alpejskimi mistrzostwami Polski. W porównaniu z biegami ultra to kropla w morzu. W Europie zresztą tendencja jest ta sama. Zostało tylko trochę starych biegów, organizowanych, jak pamiętam, od nawet 30 lat.

Piotr Falkowski



Na tyłach maratonu w Londynie. Będzie... śledztwo

$
0
0

Gdy Elisabeth Ayres, dzień po maratonie w Londynie zamieszczała swój post na Facebooku, chciała tylko wyrzucić z siebie negatywne doświadczenia z tego biegu. Nie przypuszczała, że przez kolejny tydzień będzie gościem programów telewizyjnych, udzieli wywiadów BBC i CNN i znajdzie swoje nazwisko w większości brytyjskich gazet. I chociaż nie taka była jej intencja, dzięki niej może się wiele zmienić na maratonach nie tylko w Wielkiej Brytanii, a już na pewno zmieni się na trasie London Marathon. Jego organizatorzy obiecali wnikliwe śledztwo.

Elisabeth Ayres była w Londynie oficjalnym pacemakerem. Jej zadaniem było motywowanie i pilnowanie tempa biegaczy, którzy marzyli o ukończeniu maratonu w czasie 7 godzin i 30 min. Wydaje się, że do dużo, ale tacy biegacze startują na całym świecie. Nie mają wielkich sportowych ambicji, nie chcą utrzymać tempa Eliuda Kipchoge i miejsce, na którym skończą bieg, nie ma dla nich większego znaczenia. Zazwyczaj stoi za nimi niezwykła historia i ogromna motywacja, by coś udowodnić - przede wszystkim sobie, by pokonać choroby, problemy, zrealizować cel. W tej grupie nie brakuje również biegaczy charytatywnych.

Elisabeth była dumna ze swojej grupy i zdeterminowana, by jak najwięcej wspieranych przez nią biegaczy dotarło do mety. Zadanie okazało się jednak trudniejsze niż przypuszczała. Maratończycy z jej grupy nie jeszcze przekroczyli 2 kilometra, gdy stali się niewygodnym problemem.

Ekipy sprzątające trasę nie miały bowiem zamiaru czekać aż przebiegną. Zaczęły swoją pracę ignorując najwolniejszych biegaczy. W praktyce oznaczało to brak wody w punktach nawadniania, bieg w oparach z chemikaliów czyszczących i przemoczenie mieszanką czyszczącą. Na tym jednak nie koniec.

Pracownicy służb oczyszczania, a nawet stewardzi na trasie nie szczędzili im uwag w stylu „to bieg, nie spacer”. Niektórzy poznali również przyczynę swojego wolniejszego tempa. Zdaniem wygłaszających uwagi, to nadmierna tusza spowalniała maratończyków. Wreszcie, jako zbyt wolniby korzystać z pełni praw, kontynuowali bieg przy otwartym ruchu drogowym, przepuszczając samochody.

Organizatorzy nie od razu zareagowali na doniesienia biegaczki. Jednak sprawa Elisabeth, która mimo wszystkich przeszkód utrzymała tempo i metę osiągnęła w czasie 7:28:47, stała się zbyt głośna, by ją ignorować. Maratończycy z końca stawki doczekali się przeprosin. Będzie też przeprowadzone drobiazgowe śledztwo, które ma znaleźć przyczynę tego incydentu.

IB

fot. Virgin Money London Marathon


Runmageddon Kraków: harmonogram, mapa i dodatkowe atrakcje

$
0
0

Już w najbliższy weekend do Liszek nadciągnie Runmageddon Kraków a wraz z nim dwa dni ekstremalnych, sportowych wyzwań dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Jedno jest pewne emocje sięgną zenitu, a uczestnicy przeżyją jeden z bardziej niecodziennych weekendów.

Runmageddon Kraków będzie pierwszą edycją w tym roku, podczas której startujący poznają smak nocnej, ekstremalnej przygody. Właśnie na tym evencie będą mogli wziąć udział w tzw. Nocnym Rekrucie czyli biegu o dystansie 6 kilometrów najeżonym ponad 30 przeszkodami i rozpoczynającym się o zmroku.

Podczas krakowskiego wydarzenia dorośli uczestnicy będą mogli zmierzyć się z czterema formułami, zaś dla dzieci i młodzieży przygotowane zostaną specjalne trasy dostosowane do możliwości małych Runmageddończyków. - Nie mogę się już doczekać krakowskiego Runmageddonu. W zeszłym roku pobiegłam w 3-kilometrowym Intro i było fenomenalnie, dlatego teraz zdecydowałam się na jeszcze większe wyzwanie i zapisałam się na start w dwa razy dłuższej formule Rekrut z aż 30 przeszkodami. Będzie się działo! Do tego jeszcze, namówiłam do startu moich przyjaciół. Runmageddon świetnie pokonuje się grupie, najlepiej w trójce, gdy jedna osoba pomaga wspiąć się na przeszkodę, a druga łapie przy schodzeniu z niej - żartuje Justyna - Jedno jest pewne po tym weekendzie długo czuć będę ten niesamowity, runmageddonowy dreszczyk emocji - mówi mieszkanka Krakowa

Do wydarzenia zostało jeszcze kilka dni, dlatego chętni, którzy chcieliby wziąć udział w ekstremalnym biegu z przeszkodami mogą zakupić pakiet startowy na TEJ stronie. Internetowe zapisy trwają do czwartku - 9 maja 2019 r. Osoby, które podejmą spontaniczną decyzję o starcie w tuż przed weekendem albo w jego trakcie, będą mogły zakupić pakiet startowy w Biurze Zawodów na terenie eventu.

Harmonogram wydarzenia

Runmageddon Kraków rozpocznie się 11 maja o godzinie 7:40 startem 6-kilometrowej formuły Rekrut najeżonej ponad 30 przeszkodami. W dwóch pierwszych seriach wystartują biegacze Elite czyli profesjonalnie przygotowani sportowcy, którzy pokonując Runmageddon walczą o najlepszy wynik, a także o kwalifikację do Mistrzostw Europy OCR. Dekorację najlepszych uczestników oglądać będzie można o godzinie 11:00. Od 8:00 do 14:45, co 15 minut w tej samej formule startować będą osoby z serii Open, które Runmageddon traktują jako ekscytujący sprawdzian siły i charakteru.

Od rana, a dokładnie od 09:00 wystartuje Runmageddon Kids (1 km, 10 przeszkód). Mali startujący podzieleni zostaną na grupy wiekowe, dzięki czemu będą czuć się pewniej na trasie (4–5 lat: 9:00; 10:00; 11:00; 12:00; 6-8 lat:  9:20; 10:20; 11:20; 12:20, 9–11 lat:  9:40; 10:40; 11:40; 12:40).  W godzinach popołudniowych na trasy wybiegną debiutanci, którzy między 16:00 a 17:30 będą się mierzyć z 3-kilometrowym dystansem naszpikowanym 15 utrudnieniami. Po nich, ekstremalnej przygodzie stawi czoła młodzież w wieku 12-15 lat, która sprawdzi się pokonując dwa kilometry z 15 przeszkodami.

Sobota zakończy się Nocnym Rekrutem - formułą biegu z przeszkodami po ciemku tylko w towarzystwie światła z latarek czołowych i gdzieniegdzie płonących ognisk lub pochodni. Niedziela zarezerwowana zostanie głównie dla startujących w formule Classic, których zadaniem będzie przebiegnięcie 12 kilometrów i pokonanie 50 przeszkód. Pierwsi z nich, Ci z serii Elite wystartują już o godzinie 8:40 i 8:50, a od 9:00 do 12:30 rusza bojownicy serii Open. W samo południe odbędzie się uroczystość dekoracji zwycięzców serii Elite. 12 maja, w tych samych godzinach co dnia poprzedniego z ekstremalnym wyzwaniem będą mogły zmierzyć się też dzieci w wieku 4-11 lat.

(kliknij by powiększyć)

Dodatkowe Atrakcje

Uczestnicy mogą być pewni, że Runmageddon Kraków dostarczy im mnóstwo emocji, wyzwań, ale także pozwoli odpocząć i zregenerować siły. Na trasie najdłuższej formuły na Runmageddończyków czekać będzie specjalny regeneracyjny punkt marki Wawel. W Miasteczku kibica, dzielni śmiałkowie jak i kibicujący fani  będą mogli zrelaksować się w nowej strefie partnera biegu - marki Lech oraz zjeść smakołyki z całego świata w strefie Gastro.  Chętni będą mogli odwiedzić sklep z kolekcją odzieży Runmageddon Pitbull West Coast, czy też przetestować buty marki Salomon. Startujący będą mogli też odpłatnie wydrukować swoje zdjęcie z mety w specjalnym punkcie marki Canon.

Dodatkowo na terenie miasteczka będzie strefa partnera marki Melvit, gdzie będzie można otrzymać zdrowe przekąski. Fundacja DKMS będzie rejestrowała potencjalnych dawców szpiku kostnego, zaś Team Vinderen o godz. 8:45 pobiegnie dla Fundacji Czerwone Noski Klown w Szpitalu.  Mali Runmageddończycy będą mogli skorzystać z atrakcji przygotowanych przez partnerów Runmageddonu Kids. Dzieci będą mogły spróbować, jak jeździ się na rowerkach biegowych Strider oraz jak strzela się z pistoletów na piankowe strzałki „Nerf” od Hasbro.

Dodatkowo, będą mogły sprawdzić, jakie niespodzianki czekają na nie w pełnej słodyczy ciężarówce marki Wawel oraz co przygotował dla nich producent soków owocowych Kubuś. Podczas krakowskiego eventu, w specjalnej strefie drużyny OCR-owiej Husaria Race Team rodzice będą mogli zapisać swoje dzieci na treningi Runmagedddonu w ramach nowego projektu dla dzieci Akademi Runmageddonu.

Informacja praktyczne

Miejsce: Ośrodek Rekreacji i Wypoczynku „Nad Zalewem”, Cholerzyn 361, 32-060 Liszki

Data: 11-12 maja 2019 r.

Godziny odbioru pakietów startowych w Biurze Zawodów:

  • Piątek - 16:00 - 21:00 (10.05.2019)
  • Sobota 6:00 - 14:30 oraz 15:00 - 21:45 (11.05.2019)
  • Niedziela 7:00 - 12:00 (12.05.2019)

Nowe zapisy:

  • Piątek - 16:00 - 21:00 (10.05.2019)
  • Sobota 6:10 - 17:30; 19:00 – 22:00 (11.05.2019)
  • Niedziela 7:10 - 16:00 (12.05.2019)

źródło: Runmageddon


Pobiegnij i przebadaj się w Bydgoszczy. Ostatni dzień zapisów – NIE PRZEŚPIJ!

$
0
0

PKO Bank Polski po raz czwarty partnerem PKO Bydgoskiego Festiwalu Biegowego. Imprezie będzie towarzyszyła akcja charytatywna „biegnę dla Marcina” - zaangażowanie biegaczy zostanie przeliczone na darowiznę od sponsora. W trakcie imprezy będzie można także przebadać serce Start 12 maja 2019 r. na Stadionie Zawiszy.

4. PKO Bydgoski Festiwal Biegowy, wspierany przez PKO Bank Polski, to rekreacja i rywalizacja na szybkich atestowanych trasach na dystansach:

  • 10 kilometrów
  • Półmaratonu
  • Rolek na dystansie 10 i 20 km

Do udziału w zawodach głównych zgłosiło się już 3200 uczestników oraz kilkaset dzieci. Można jeszcze zarejestrować się na liście startowej, ale tylko do północy 8 maja! NIE PRZEGAPCIE!

Na najmłodszych czekają biegi oraz bezpłatne animacje sportowe, w których można wziąć udział w sobotę i niedzielę. W sobotę na uczestników czeka także rywalizacja w „Szybkiej Pięćdziesiątce”, czyli sprinterskiej rozgrzewce z profesjonalnym pomiarem czasu, która będzie odbywała się w sobotę w godzinach 14:00 - 19:00.

W czasie zawodów przeprowadzone zostanie badanie mające na celu wykrycie arytmii serca wśród osób uprawiających sport niezawodowo. Badanie organizowane jest przez Klinikę Kardiologii SU nr 2 im. dr. Jana Biziela w Bydgoszczy. W badaniu może wziąć udział każdy pełnoletni uczestnik zawodów. Wystarczy wypełnić ankietę dotyczącą ogólnego stanu zdrowia, a następnie zgłosić się dwukrotnie na wykonanie badania EKG dzień przed startem oraz po ukończeniu biegu. Udział w badaniu jest całkowicie BEZPŁATNY.

Podczas 4. PKO Bydgoskiego Festiwalu Biegowego w Bydgoszczy w niedzielę 12 maja 2019 r. zapraszamy do przyłączenia się do akcji charytatywnej na rzecz Marcina. Chłopiec zachorował na nieoperacyjny guz pnia mózgu (DIPG) i przechodzi specjalistyczne leczenie.

Aby pomóc, wystarczy przypiąć do koszulki kartkę „biegnę dla Marcina” i dotrzeć z nią do mety. Zaangażowanie biegaczy partner imprezy przeliczy na darowiznę. Ta zostanie przekazana na konto organizacji, w której Marcin jest podopiecznym – Fundacji „Kawałek Nieba”. Kartki będzie można odbierać u przedstawicieli PKO Banku Polskiego w biurze zawodów w sobotę i niedzielę 11 i 12 maja.

Biuro zawodów zlokalizowane jest w sali konferencyjnej Stadionu Zawisza w Bydgoszczy (ul. Gdańska 163). Godziny otwarcia:

Piątek (10.05.19): 18:00-20:00
Sobota (11.05.19): 9:00-20:00
Niedziela (12.05.19): 7:00-9:00

Harmonogram zawodów – 12 maja:

  • 9:00 – Start Rolki 10 i 20 km
  • 10:00 – Start biegu na 10 km
  • 10:15 – Start Półmaratonu
  • 11:00 – Rozpoczęcie zawodów dla dzieci

źródło: PKO Bydgoski Festiwal Biegowy

W niedzielę Bieg SGGW w Warszawie – łap darmowe pakiety! [KONKURS]

$
0
0

Już 12 maja na terenie ursynowskiego Kampusu Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie będzie można pościgać się na przełajowej, 5-kilometrowej trasie. Mamy dla Was 5 bezpłatnych pakietów startowych na bieg!

Aby zdobyć pakiet, należy w komentarzu facebookowym dot. konkursu napisać dlaczego chcecie pobiec w niedzielę w Warszawie.

Wybierzemy 5 najciekawszych odpowiedzi, a autorów uhonorujemy bezpłatnymi pakietami.

Na komentarze czekamy do czwartku 9 maja do godz 15:00.

red.


Rekordowy Elbrus Race [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

Tegoroczny Elbrus Race zakończył się rekordami autorstwa rosyjskich zawodników.

Impreza rozpoczęła od rywalizacji narciarskiej, a głównymi punktami programu był Vertical i dłuższy bieg, rozgrywany w wersji sportowej - Skymarathon i w wersji okrojonej z dystansu - Skyrace. Na starcie stanęło także czterech Polaków.

Biało-czerwoni biegacze spotkali się na 5-kilometrowym Verticalu o tradycyjnym przewyższeniu 1000m. Tu zwycięzcą został Aleksiej Pagnuev, któremu droga do mety zabrała 44 minuty i 40 sekund. Najszybsza wśród pań była sierżant z Syberii Natalya Rudenko. Rosjanka brała udział w imprezie po raz pierwszy, jednak wygrała zarówno rywalizację narciarską, jak i bieg pod górę.

Najszybciej z Polaków bieg ukończył zawodnik z Krakowa Łukasz Przebinda, który z czasem 1:15:02 zajął 156. miejsce. Inny biegacz z Krakowa, Maciej Podgórny był 159. z wynikiem 1:15:30. Dalej uplasowali się trener personalny Radosław Kruczek– 234. miejsce z wynikiem 1:23:12 i Grzegorz Wierzba, który biegł w celach charytatywnych, zbierając fundusze na rozbudowę hospicjum. Wierzba uzyskał czas 1:29:37 i zajął 270. mejsce.

W biegu wertykalnym wzięło udział 366 biegaczy z 20 krajów. Większość potraktowała ten start jak rozgrzewkę przez zasadniczym dystansem. Po dniu przerwy, 90 zawodników wystartowało w Skymarathonie, kolejnych 167 wybrało Skyrace.

Skymarathon wygrał został biegacz z Kazachstanu Shyngys Baikashew, który narzekał, że wcześniejszy bieg 5-kilometrowy dał mu się we znaki. W praktyce chyba jednak nie było tak źle. Kazach uzyskał czas 3:30:39. Zajmujący drugie miejsce Yevgieny Markov, też miał powody do radości. Ustanowił rekord Rosji w drodze tam i z powrotem, pokonując ją w czasie 4:22:21. Na górze zameldował się z wynikiem 3:36:10. Czas, jaki poświęcił na zejście jest nowym rekordem świata w tym wyzwaniu.

W Skymaraathonie wystartował również Łukasz Przebinda, któremu udało się zająć 50. miejsce z czasem 6:28:58.

Wśród pań padł rekord trasy za sprawą Anny Oglobiny, która uporała się z trasą w 4:20:48. W dwie strony trasa zabrała jej 5 godzin 35 minut i 3 sekundy, co również jest nowym rekordem.

Na 90 startujących, do mety dobiegło tylko 55. We znaki zawodnikom dawał się silny wiatr. Jego szybkość nie zmieniła się, gdy na trasę wybiegli uczestnicy Skyrace. Tu najszybszymi zawodnikami zostali Siegiej Szymanowski - 2:50:33 i Marina Gieorgieva -3 :05:45.

Wyniki Polaków w Skyrace, jeszcze według nieoficjalnych zestawień - prezentują się następująco:

34. Maciej Podgórny - 4:23:37

79. Radosław Kruczek - 5:55:10

82. Grzegorz Wierzba - 5:59:58

IB


Viewing all 13082 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>