Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13082 articles
Browse latest View live

„Bardzo gościnny”. 16. Bieg Szlakiem Partyzantów z Lubatowej

$
0
0

W niedzielę 21 lipca w Lubatowej koło Dukli odbył się już 16. Bieg „Szlakiem Partyzantów z Lubatowej”. Rywalizowano kilku grupach wiekowych. Najwięcej osób pobiegło w biegu otwartym na dystansie 8 kilometrów. Biegały też dzieci i młodzież.

Impreza w Lubatowej upamiętnia partyzantów zamordowanych w Lesie Grabińskim.

- Start do biegu w grupie otwartej odbył się przy pomniku w Lesie Grabińskim, gdzie zapalono znicze i oddano hołd zamordowanym partyzantom. Sama trasa biegu prowadziła lasem, a potem polną drogą do drogi powiatowej i do mety bieg odbywał się po drodze asfaltowej. Meta zawodów zlokalizowana była przy pomniku poświęconym pamięci pomordowanych w Lesie Grabińskim, jak i poległych w czasie II wojny światowe – relacjonuje Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów.

– Po raz pierwszy miałem okazję pobiec w tym ciekawym biegu. Zaskoczyła nas niezwykła gościnność organizatorów. Nie dość, że bieg był darmowy, to jeszcze przygotowano wspaniałe medale, nagrody i puchary dla najlepszych zawodników. Do tego pyszny żurek, ciasto, owoce, słodycze, napoje…. Nie zabrakło też tego, co często brakuje na biegach, a więc szatnie i prysznice oraz parkingi – wylicza.

Najlepszy czas biegu w grupie otwartej uzyskał Ignacy Domiszewski z MKS Halicz Ustrzyki Dolne – 23:28. Wśród kobiet zwyciężyła Maria Domiszewska, również z MKS Halicz Ustrzyki Dolne – 29:55. Pełne wyniki – TUTAJ.

- Wśród wszystkich uczestników biegu rozlosowano cenne nagrody rzeczowe. Słowa podziękowania należą się wszystkim sponsorom i organizatorom tego biegu, bo przygotowali dla nas biegaczy wspaniałą i super zorganizowaną imprezę biegową – dodaje Marek Podraza.

Organizatorem biegu było Towarzystwo Miłośników Lubatowej.

red. / Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów



Samuel Kołek – twardziel na wózku. „Ukończenie maratonu – uczucie nie do opisania! Uwielbiam to!”

$
0
0

Pierwszym pytaniem Samuela Kołka, gdy obudził się na trawniku pod blokiem, było: „co ja tutaj robię”. Ostatnią rzeczą, którą zapamiętał, była próba złapania zsuwających się po balustradzie balkonu okularów. Drugim pytaniem było: „co ja teraz będę robił w życiu”

– Byłem dwa dni po ślubie. Miałem właśnie podpisać zawodowy kontrakt bokserski. Tymczasem leżałem i nie potrafiłem wzywać pomocy… – wspomina feralny dzień sprzed ponad 10 lat. – Nie miałem wątpliwości, że złamałem kręgosłup. Wiedziałem, że nie zrezygnuję ze sportu, zanim zostałem zabrany spod tego bloku...

– Trenowałem skok o tyczce i dziesięciobój w klubie sportowym w Bielsku-Białej. Po naszych treningach technicznych w środy, na stadion podjeżdżał nietypowy zawodnik. Robił na mnie ogromne wrażenie. Skakał na jednej nodze, wyciągał z samochodu długi wózek i robił okrążenia na stadionie. Był niesamowicie zbudowany. Później dowiedziałem się, że to Tomasz Hamerlak. Zainspirował mnie. Pomyślałem, że jak kiedyś mi się coś złego przytrafi, to będę uprawiał tę dyscyplinę – opowiada Samuel.

Pomysł o startach na wózku zrealizował 3 lata po wypadku. Chociaż nie było łatwo. Poszukiwania klubu zaczął jeszcze w szpitalu, tyle że ten mieszkający w Wielkiej Brytanii Polak nie znał zasad rządzących polskim parasportem. Pomógł przypadek.

– Szukałem dojścia, robiłem uprawnienia trenerskie, poszedłem na studia i okazało się, że jeden z moich wykładowców jest trenerem biegów na wózkach typu rim-push – przypomina sobie.

Zaczęło się od starego wózka i uczenia się nowej dyscypliny. Problemem było wejście w struktury klubowe w Polsce i znalezienie polskiego trenera, który zdalnie poprowadziłby zawodnika mieszkającego poza granicami kraju. Udało, chociaż technika jazdy okazała się wyzwaniem.

– Nie potrafiłem utrzymać się w torze. I prawdę powiedziawszy nadal sprawia mi to trudność… – nie kryje nasz rozmówca.

A jednak mimo trudności, Samuel przeszedł badania i został zakwalifikowany do grupy T53. Zaczął zdobywać medale mistrzostw Polski na bieżni.

Nasz bohater poczuł się też pewniej na trasach maratonów. Startuje w biegach komercyjnych rozgrywanych na asfalcie w Wielkiej Brytanii.

– Sprinterem na 100 czy 200 m nigdy nie będę, ale na bieżni na pewno będę startował, zwłaszcza na tych dłuższych dystansach typu 800 m. Natomiast uczucie po ukończeniu maratonu, jest czymś zupełnie nie do opisania! Uwielbiam to! – podkreśla.

– Mam w planie mistrzostwa świata w maratonie podczas London Marathon – dodaje.

Teraz Samuela Kołka czeka walka o minimum na mistrzostwa świata w Dubaju. Po cichu marzy o Tokio, gdzie zadebiutuje w paraolimpiadzie. O wyścigach na wózkach myśli też w dłuższej perspektywie. Paraolimpiada w 2024 r. w Paryżu, ma mu przynieść medale.

Od kilku lat nie było na listach startowych zawodów lekkoatletycznych i największych maratonów na świecie nie było żadnego Polaka. Samuel Kołek chce to zmienić.

IB


Runkayakbike – "innowacja" w Wieruszowie

$
0
0

Gminny Ośrodek Sportu i Turystyki w Wieruszowie wraz z Fundacją Santander Bank Polska S. A. zapraszają na „innowacyjne wydarzenie” - Runkayakbike. Konkurencja połączy 3 dyscypliny - bieganie, kolarstwo przełajowe / MTB i kajaki. Start 10 sierpnia.

Runkayakbike to sportowy akcent Dni Wieruszowa. Uroczyste otwarcie wyścigu nastąpi o godz. 15.30, natomiast start o godz. 16:00. Start oraz meta zlokalizowane będą w Parku przy ul. Sportowej w Wieruszowie.

Na zawody złożą się łącznie trzy etapy o łącznym dystansie 25 km, w tym:

  • bieg – 6 km,
  • jazda na rowerze – 16 km, trasa crossowa,
  • pływanie kajakiem – 3 km

(kliknij żeby powiększyć)

Gospodarze zapraszają osoby w wieku 16+ lat. Każdy uczestnik, bez względu na zajętą lokatę, otrzyma pamiątkowy medal, koszulkę techniczną, pakiet startowy, posiłek regeneracyjny oraz napoje na trasie wyścigu i mecie. Dodatkowo przewidziane nagrody dla uczestników wykazujących się godną postawą fair-play.

Runkayakbike w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

Źródło: Organizator


Świerc po raz piąty? Jeśli wystartuje... W sobotę MP w biegu górskim ultra [LISTA STARTOWA]

$
0
0

15 zawodników i zaledwie 6 biegaczek będzie rywalizowało o tytuły mistrzów Polski w biegu górskim na ultra dystansie. Walka o medale zostanie rozegrana w najbliższą sobotę podczas 11 PZU Maratonu Karkonoskiego w Szklarskiej Porębie.

Mierna liczba zgłoszeń wynika w dużym stopniu z bardzo późnego ogłoszenia terminu i miejsca rozegrania Mistrzostw Polski. Wielu biegaczy miało już w tym czasie zbudowany kalendarz startów, który nie obejmował startu w Maratonie Karkonoskim.

Biegacze będą się ścigać na trasie długości 57,5 km z przewyższeniem 2580 m+. To najkrótsza trasa w historii MP w górskim ultra. W latach 2014-16 o medale rywalizowano w Biegu 7 Dolin 100 km na Festiwalu Biegowym w Krynicy-Zdroju, a w 2017 – na trasie Niepokornego Mnicha w Szczawnicy. Nawet po skróceniu 96-kilometrowej trasy (z powodu intensywnych opadów śniegu) liczyła ona 64 km...

W roku 2018 MP ultra nie było. Jak się już po zawodach okazało, ŁUT-70 nie został przez PZLA uwzględniony w kalendarzu imprez mistrzowskich i tytułów oraz medali nie przyznano.

Złoty medal w MP mężczyzn zdobywał do tej pory zawsze Marcin Świerc. Wygrał 3 razy w Krynicy i triumfował w Szczawnicy. Zawodnik teamu Buff International zgłosił się do mistrzostw i zapowiada przyjazd do Szklarskiej Poręby, ale... jego start w zawodach to wielka niewiadoma.

Świerc przygotowuje się do UTMB. To jego cel nadrzędny. Jakiś czas temu Karkonoski figurował w jego kalendarzu, potem z niego zniknął. Niedawno Marcin napisał, że Buff Epic to jego ostatni start przed UTMB, ale gdy kilka dni temu zapytaliśmy o start w Szklarskiej, zawodnik odpowiedział, że jeszcze nie wie. – Zobaczę jak się będę czuł. Na razie jestem bardzo zmęczony – powiedział nam najlepszy polski ultras przebywający w ubiegłym tygodniu w Chamonix na rekonesansie alpejskiej trasy UTMB.

Jeśli Marcin Świerc wystartuje w Maratonie Karkonoskim, będzie zdecydowanym faworytem do zdobycia piątego złotego medalu. Trzeba jednak spodziewać się, że miesiąc przed UTMB priorytetem dla Marcina może być bezpieczny bieg i uniknięcie kontuzji...

O zwycięstwo w Maratonie Karkonoskim powinien walczyć Bartosz Gorczyca. Wicemistrz Polski z 2017 r. wydaje się być w świetnej formie, z biegu na bieg spisuje się coraz lepiej.

Kandydatem do medalu jest jak zawsze Kamil Leśniak, zwycięzca ubiegłorocznego ŁUT-70, który w związku z wyżej wspomnianymi nieporozumieniami między PZLA i organizatorem zawodów mówi o sobie „samozwańczy MP ultra 2018”. W kwietniu w Szczawnicy zdobył brązowy medal MP w biegu długodystansowym. A zapytany teraz przez nas o faworytów w ultra powiedział: – Jeśli pobiegnie to Świerc, poza tym Gorczyca i... Andrzej Witek, który dla mnie może być czarnym koniem MP. Ja spróbuję wbić się gdzieś pomiędzy nich – zapowiada Leśniak.

Witek to bardzo szybki zawodnik błyszczący wynikami przede wszystkim w biegach płaskich (w tym roku 1:10 w półmaratonie i 2:29 w maratonie). Ale... przed rokiem był w czołówce Biegu 7 Dolin 100 km w Krynicy (9:43 i 7 miejsce), 3 tygodnie temu został wicemistrzem Supermaratonu Gór Stołowych, a w poprzedni weekend wygrał „Siedemdziesiątkę z Hakiem”, czyli 71 km podczas Festiwalu Chojnik. Jeśli więc zdąży się zregenerować po ostatnich startach... Czarny koń Kamila Leśniaka może zaskoczyć rywali.

Na skuteczną regenerację trudno liczyć w przypadku Rafała Kota, który w ostatni weekend wygrał Bieg 7 Szczytów 240 km na DFBG w Lądku-Zdroju i ustanowił znakomity rekord trasy. Po takim biegu nie dochodzi się do siebie w kilka dni. Miejsce "Górala z Mazur" w ścisłej czołówce MP w ultra byłoby sporą niespodzianką.

O czołowe lokaty mogą za to powalczyć Paweł Czerniak, który świetnie zna karkonoskie trasy i bardzo dobrze biegający zwykle w MP Tomasz Kobos (obaj reprezentowali Polskę na czerwcowych MŚ w trailu w Portugalii).

Równie długą jak lista startowa można by sporządzić listę nieobecnych. Na starcie w Szklarskiej Porębie chętnie byśmy zobaczyli choćby medalistów wcześniejszych MP w ultra Wojciecha Probsta i Miłosza Szcześniewskiego, Dominika Grządziela (gdyby chciało mu się wyrobić klubową licencję), Roberta Farona czy sobotnich zwycięzców z Lądka-Zdroju Macieja Dombrowskiego i Piotra Uznańskiego, z którymi Kamil Leśniak wystartuje w zespole Tajskie Klopsy w Drużynowym Biegu 7 Dolin w Krynicy).

No ale, jak widać, wielu z nich, nie znając terminu i miejsca MP, inaczej zbudowało swój plan startów...

LISTA STARTOWA MP W BIEGU GÓRSKIM NA ULTRA DYSTANSIE

W MP kobiet każda z zawodniczek, która dobiegnie do mety, będzie sklasyfikowana w Top 6. O złoto powinny walczyć medalistki MP na długim dystansie w Szczawnicy. Wielka Prehybę wygrała w końcu kwietnia Martyna Kantor, a trzecia była Katarzyna Solińska. Ta ostatnia – gdyby ŁUT przed rokiem miał rangę MP – broniłaby w Szklarskiej Porębie tytułu (wygrała po dyskwalifikacji pierwszej na mecie Edyty Lewandowskiej).

Bardzo zdziwilibyśmy się, gdyby Kantor i Solińska wyjechały ze Szklarskiej Poręby bez medali z najcenniejszych kruszców. – Nie można tak mówić, nie można przed zawodami dzielić skóry na niedźwiedziu – oponuje jednak Katarzyna Solińska. – Groźna będzie na pewno choćby Paulina Janik, a poza tym... ja biegnę swoje, nie napinam się i nie stresuję rywalizacją o medal. Chcę jak zwykle dobrze się bawić, bo uwielbiam biegać w Karkonoszach – mówi biegaczka z Krakowa.

My zwracamy jeszcze uwagę na nazwisko torunianki Anny Arseniuk, a na co stać Annę Nowakowską i Aleksandrę Grabias... zwyczajnie nie wiemy. Ppodobnie jak w przypadku kilku zgłoszonych do MP mężczyzn. Niespodzianki jednak – mile widziane, nieoczekiwane rozstrzygnięcia to jeden z najpiekniejszych aspektów sportu.

Piotr Falkowski

zdj. fb Biegi w Szczawnicy


17. Mikołowski Bieg Uliczny ruszył z zapisami

$
0
0

Przed nami kolejne biegowe święto w Mikołowie. W sobotę 28 września br. serdecznie zachęcamy do wzięcia udziału w 17. Mikołowskim Biegu Ulicznym im. Henryka Biskupiaka oraz trzeciej edycji biegu Mikołów na „szóstkę”. Start obydwu biegów o godz. 12:00 z mikołowskiego rynku.

Trasa begu głównego, prowadząca terenami Mikołowa oraz Łazisk Górnych, ma długość 10 km i posiada atest PZLA.

Cenne nagrody, wspaniała atmosfera, pamiątkowy medal i koszulka dla każdego uczestnika, który ukończy wybrany przez siebie bieg to tylko cząstka tego, co przygotowaliśmy, bo w naszym biegu każdy jest zwycięzcą!

Zapisy rozpoczęły się 10 lipca br. i można ich dokonywać TUTAJ.

17. Mikołowski Bieg Uliczny w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

Marcin Tatarczyk

Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Mikołowie


Wyjątek potwierdzający regułę? US Trials w randze IAAF Gold Label Road Race

$
0
0

Bieg wyłaniający reprezentantów kraju na olimpijski maraton to wieloletnia tradycja amerykańskiej lekkoatletyki. Po wprowadzeniu przez IAAF światowego rankingu miał on stracić na znaczeniu, ale dzięki niespodziewanej decyzji lekkoatletycznej centrali odzyskał swój prestiż.

Uruchomiony w marcu światowy ranking przyniósł radykalną zmianę w kwalifikacjach olimpijskich. W zamierzeniu IAAF połowa uczestników IO miała być wyłaniana nadal na podstawie minimów - które jednocześnie, wraz z wprowadzeniem rankingu wyraźnie zaostrzono - a druga połowa właśnie na podstawie rankingu, obejmującego precyzyjnie wyznaczony okres.

Dla US Trials, imprezy, która od zawsze, bez względu na wyniki uczestników kończyła się uzyskaniem olimpijskiej przepustki przez czołową trójkę maratończyków i najlepszą trójkę maratonek, światowy ranking oznaczał fundamentalną zmianę – na olimpijski maraton pojechali by tylko Ci zawodnicy, którzy wypełnią minima IAAF, czy to w samym biegu kwalifikacyjnym czy w zupełnie innym starcie, a nie Ci, którzy zajmą czołowe miejsca w tym jednym, konkretnym biegu.

Po wprowadzeniu światowego rankingu przez amerykańskie media biegowe przetoczyła się dyskusja nt. przyszłości US Trials. Większość jej uczestników zgodziła się, że impreza zupełnie straci na znaczeniu. To o tyle istotne, że bieg ten jest jednym z najważniejszych wydarzeń w biegowym kalendarzu Ameryki, porównywalnym z Maratonem Bostońskim czy Maratonem Nowojorskim, a gospodarze imprezy inwestują ogromne środki finansowe w promocję wydarzenia.

W obronie US Trials wystąpiła też Amerykańska Federacja Lekkoatletyczna (USATF), która lobbowała w IAAF. Misja zakończyła się powodzeniem - IAAF zdecydowała się przyznać US Trials status IAAF Gold Label Road Race, co oznacza, że wyniki pierwszych pięciu biegaczy i biegaczek będą traktowane jako Standard Olimpijski, bez względu na uzyskany czas. A to oznacza, że czołowe trójki uczestników US Trials - tak jak to było do tej pory - uzyskają olimpijską przepustkę.

Decyzja IAAF obejmuje na razie wyłącznie najbliższe US Trials, które 29 marca 2020 roku odbędą się w Atlancie.

– Oklaskujemy decyzję IAAF jak również wysiłki USATF zmierzające do zachowania idei US Trials - olimpijskiego snu dla jego uczestników. Głęboko wierzymy, że to wskazanie pozwoli wysłać USA do Tokio najmocniejszy możliwy zespół maratończyków. Jesteśmy podekscytowani wyścigiem, który rozegra się na ulicach Atlanty – powiedział Rich Kenah, dyrektor wykonawczy Atlanta Track Club, który organizuje przyszłoroczne US Trials.

Przyszłość US Trials i ich uczestników przed IO w Paryżu w 2024 r. pozostaje nieznana.

Jednocześnie decyzja IAAF stworzyła precedens, na który mogą powołać się organizatorzy podobnych do US Trials wydarzeń. Czas pokaże, czy zdecydują się na taki krok.

red.


Ochronić przyrodę przed śmieciami. Akcja Czyste Tatry ekoMałopolska już w najbliższy weekend [REJESTRACJA]

$
0
0

W wakacje najpiękniejsze miejsca w Polsce przeżywają prawdziwe oblężenie, niestety nie tylko przez turystów, ale też przez pozostawiane przez nich śmieci. A każda rzucona na trawę puszka czy foliowa reklamówka może rozkładać się przez wiele lat i przez cały ten czas zanieczyszczać środowisko szkodliwymi substancjami. Nie ma lepszego sposobu na walkę z tym problemem niż edukacja i dawanie dobrego przykładu, o czym już po raz ósmy przypomni projekt Czyste Tatry, który w tym roku odbywa się pod hasłem „EkoMałopolska”. Partnerem głównym wydarzenia jest Województwo Małopolskie.

W ciągu jednej sekundy na całym świecie wytwarzanych jest 20 tysięcy plastikowych butelek, wynika z danych Euromonitora. Ze względu na wygodne użycie i niskie koszty produkcji, tego typu opakowania używane są głównie jednorazowo i wyrzucane. Co się dzieje z nimi potem? Część jest poddawana recyklingowi, ale zdecydowana większość zanieczyszcza środowisko. Do tego stopnia, że rocznie do oceanów trafia aż 8 mln ton tworzyw sztucznych.

Opakowania z tworzyw sztucznych weszły do użycia w 1947 r. Biorąc więc pod uwagę, że czas rozpadu plastikowej butelki może wynosić nawet 450 lat (w zależności od lokalnych warunków i klimatu), teoretycznie możliwe jest, że gdzieś jeszcze pływa pierwsza wyprodukowana sztuka.

 

Przenosząc to na polski, równie zanieczyszczony grunt - według Eurostatu każdy obywatel naszego kraju w ciągu roku produkuje ok. 315 kg śmieci. Pod tym względem jesteśmy w europejskiej czołówce, bo tylko Rumuni śmiecą mniej. Z drugiej strony zaledwie 33,8 proc. naszych odpadów podlega recyklingowi (Eurostat, 2017). Choć na przestrzeni kilkunastu lat zrobiliśmy ogromny postęp, wciąż mamy problem z segregacją i składowaniem śmieci, które często trafiają na dzikie wysypiska. Także w lesie, gdzie stwarzają zagrożenie dla ptaków i zwierząt. Każdy zjedzony przez zwierzęta kawałek plastiku może zatkać ich przewód pokarmowy i doprowadzić do śmierci.

 

Niestety od tego problemu nie są wolne nawet obszary cenne przyrodniczo. W samym tylko Tatrzańskim Parku Narodowym zebrano w 2017 roku 337,3 m3 odpadów. Tereny atrakcyjne turystycznie szczególnie cierpią w sezonie wakacyjnym, kiedy są odwiedzane przez tłumy. W trakcie urlopów częściej zdarza nam się zapomnieć o tym, że to my jesteśmy odpowiedzialni za pozostawiane przez nas odpady. Zostawiamy śmieci, gdzie popadnie, a nawet ogryzek jabłka rozkłada się ok. 6 miesięcy. Niedopałek papierosa do 1,5 roku, metalowa puszka 100 lat, a foliowe worki do 200 lat. A przez cały ten czas uwalniają do środowiska szkodliwe substancje.

– Może nam się wydawać, że jeden niedopałek czy plastikowa butelka nie zrobią różnicy, ale jeśli przemnożymy to przez 4 mln turystów, jacy odwiedzają rocznie Tatry, wyjdzie z tego potężna góra śmieci – mówi Jan Krzeptowski–Sabała, Główny Specjalista ds. Edukacji w Tatrzańskim Parku Narodowym. – W zakresie edukacji i świadomości ekologicznej wciąż mamy pewne braki do nadrobienia, dlatego cieszy nas każda inicjatywa ukierunkowana na promowanie odpowiedzialnego zachowania w górach. Każda kolejna osoba dbająca o czystość, to dobry przykład dla innych i szansa na zarażenie taką postawą kolejnych grup - dodaje.

Takiej misji podjęli się założyciele Stowarzyszenia Czysta Polska, od ośmiu lat prowadzącego projekt Czyste Tatry. Inicjatywa z roku na rok ściąga coraz większe grono miłośników gór, którzy razem wyruszają na szlaki, by sprzątać je z odpadów. Wspólne sprzątanie Tatr, w którym w ciągu siedmiu dotychczasowych edycji udział wzięło ponad 20 tys. uczestników, jest jednak tylko zwieńczeniem całorocznych starań stowarzyszenia, promującego szanowanie środowiska i poszerzanie świadomości ekologicznej. Efekt? Z każdym rokiem na szlakach znajduje się coraz mniej śmieci.

- System ONZ dysponuje twardymi danymi na temat rosnącego zanieczyszczenia naszej planety. Choćby świadomość, że ludzkość od 1950 roku wyprodukowała ponad 8 miliardów ton plastiku i nawet kilogram się nie rozłożył i nie rozłoży przez najbliższe dziesiątki i setki lat powinien zastanawiać. Problem się pogłębia. Wystarczy przypomnieć, że mamy 6 oceanicznych plam plastikowych odpadów, a największa z nich jest o powierzchni 3 Francji lub 5 Polsk. Na szczęście, rośnie świadomość i odwaga w mówieniu o tym głośno. Zmieniamy także nasze nawyki konsumenckie. Możemy się tylko cieszyć, że pojawiają się kolejne inicjatywy, które nie czekają na odgórne rozwiązania i same podejmują temat walki z zanieczyszczeniami - mówi Kamil Wyszkowski, Przedstawiciel i Prezes Rady UN Global Compact Network Poland, które dołączyło do projektu jako partner instytucjonalny.

Zjawisko społeczne

Czyste Tatry od lat współpracują z władzami województwa małopolskiego, planując kolejne działania na rzecz dbania o środowisko. W tym roku zaangażowanie Województwa Małopolskiego w proekologiczne aktywności w regionie jest jeszcze większe. Właśnie przyjęty został nowy program pt. EkoMałopolska, którego cele to m.in. poprawa jakości powietrza, zapobieganie zmianom klimatycznym, ochrona przyrody oraz właściwa gospodarka odpadami. Pierwszym krokiem w realizacji tych ambitnych planów jest edukacja społeczeństwa, która jest priorytetem także dla działań podejmowanych przez Czyste Tatry.

- Jednym z najważniejszych elementów programu ekoMałopolska jest zachęcenie mieszkańców do ekoaktywności. Czyste Tatry są najlepszym przykładem, że wspólne działanie daje największy efekt, dlatego ogromnie doceniamy i z przyjemnością wspieramy tę inicjatywę - mówi Tomasz Urynowicz, Wicemarszałek Województwa Małopolskiego. – Łączy nas wspólny cel. To kształtowanie dobrych nawyków, które przeniosą się na codzienność i sprawią, że przestrzeń, w której żyjemy będzie czystsza - dodaje.

Czyste Tatry wspiera również Ministerstwo Środowiska oraz Lasy Państwowe, które objęły wydarzenie Honorowym Patronatem. Do projektu przyłączają się kolejni Partnerzy, a ich dobór nie jest przypadkowy. Wśród nich m.in Rekopol Organizacja Odzysku Opakowań S.A., której członkowie udowadniają, że można zarządzać przedsiębiorstwem, kierując się zasadami społecznej odpowiedzialności biznesu. Organizacja tworzy największy w kraju system zbiórki selektywnej odpadów opakowaniowych na terenie 700 gmin w całej Polsce.

- Podziwiamy ten ogromny kapitał zgromadzony na przestrzeni lat przez Czyste Tatry, bo wiemy, jak dużym wyzwaniem jest prowadzenie kampanii edukacyjnych. Chcemy wykorzystać nasze doświadczenie i wiedzę na temat recyklingu, segregacji oraz dokonywania świadomych zakupów, aby dotrzeć z przekazem do jeszcze większego grona osób – mówi Aneta Stawicka, kierownik ds. Komunikacji i edukacji w Rekopolu.

Z inicjatywy zapoczątkowanej spontanicznie przez Rafała Sonika i innych miłośników gór, w ciągu kilku lat powstało zjawisko społeczne, angażujące coraz więcej osób wrażliwych na piękno przyrody. Wspólne sprzątanie naszych największych gór stało się punktem wyjścia do zwrócenia uwagi na problem zanieczyszczeń i szerzenia idei ochrony środowiska. Tegoroczna edycja, odbywająca się w samym środku sezonu wakacyjnego - 26-27 lipca w Zakopanem, znów przypomni, że tylko od nas zależy jak długo będziemy mogli się cieszyć piękną, wolną od śmieci przyrodą.

Udział w wydarzeniu jest darmowy, a rejestracja trwa cały czas. Wystarczy wypełnić formularz na stronie https://czystapolska.org.pl/rejestracja/.

Źródło: Czyste Tatry


Górskie bieganie w Bielawie - Ondřej Penc klasą sam dla siebie [ZDJĘCIA]

$
0
0

Ta niedziela zaczęła się szybciej i wcześniej niż pozostałe edycje Runner's World Super Biegu, bo już o 9:00 wystartowała 2. Ultra Sowa. Półmaraton i dwunastka – tradycyjnie o 11:00. Na starcie wszystkich trzech niedzielnych biegów stanęło prawie 600 osób.

Najkrótszy dystans najszybciej pokonał Emil Drabik (MOK Mszana Dolna) przed Piotrem Hollym ze Scott.pl. Trzeci był Paweł Maślanka z Bielawskiej Akademii Biegania. Czas zwycięzcy to 47 min. i 29 sek. Wśród pań zwyciężyła Bożena Morawska (Bielawska Akademia Biegania) przed Urszulą Kujawką (Kat Cross Wałbrzych) i Joanną Adamską (również Kat Cross Wałbrzych).

IV Górski Półmaraton Kalenica zakończył się zwycięstwem Patryka Chrzanowskiego ( PCH Sport Team). Drugi był Jacek Jolibski (Biegamdlazdrowia.pl), a trzeci Kamil Musielski (Lincoln Electric Bester Run Team). Zwycięzca tego półmaratonu, przez wielu uznawanego za najpiękniejszą „połówkę” cyklu, zanotował czas 1:35:24, co świadczy też o tym, że za łatwo nie było...

Rywalizację kobiet na trasie półmaratonu wygrała Ewa Ardelli z Bielawskiej Akademii Biegania. Drugie miejsce dla Anny Jarosz, a trzecie dla Alicji Kauckiej (Bielawska Akademia Biegania).

Ultra Sowa to kolejny popis (po zwycięstwie na pierwszej edycji biegu, rok temu) Czecha Ondřeja Penca z Mezimesti (Owls Woods Graves). Znów samotnie, znów od początku, znów daleko z przodu, znów pierwszy. Czech 2. Ultra Sowę wygrywa – kolejny raz czyniąc to w kapitalnym stylu.

Drugie miejsce zasłużenie przypadło Łukaszowi Wawrzyniakowi (#Wawrzynteam), a trzeci był Robert Kozak (Ronal Polska Run). Rywale zmęczeni, ale szczęśliwi, docierali do mety nad Jeziorem Bielawskim. Czołówka zdążyła przed deszczem, który wisiał na Górami Sowimi od rana i sprawił, że na ekstremalnej trasie ultra zrobiło się jeszcze trudniej...

W rywalizacji ultrasek zwyciężyła Jolanta Miśtak (Marjola Team), przed Angeliką Nogą (Kęckie Harpagany) i Katarzyną Kozioł (Korff Team). Pań w gronie ultrasów było oczywiście mniej, ale dzielnie poradziły sobie z tym sowiogórskim wyzwaniem.

Kolejna edycja RWSB to już wielki finał, czyli biegi alpejskie w Świeradowie – Zdroju. Na 4F Świeradów Run zapraszamy zatem 14 września!

Źródło: Organizator



Pobiegła w skarpetkach… po medal! [WIDEO]

$
0
0

Można kogoś puścić w samym skarpetkach. Można też puścić się biegiem, bez amortyzacji, i nawet wygrać mistrzowski półmaraton! Do takiej nietypowej sytuacji doszło podczas 16. Igrzysk Pacyfiku.

Igrzyska regionu Pacyfiku odbywają się od 1963 roku, a gospodarzem tegorocznej edycji była Samoa. Impreza gromadzi takie kraje jak np. Fidżi, Papua Nowa Gwinea, Kiribati czy Tonga. Nie trudno odgadnąć, że sportem numer jeden jest tam rugby. Jednak i lekka atletyka ma swoje zasłużone miejsce.

Największą sensacją okrzyknięto występ Margaret Kuras z Republiki Vanuatu, która zdobyła złoty medal w półmaratonie, podążając przez cały dystans w samych skarpetkach! Pobiegła szybko, ale nie zgubiła butów. Zrezygnowała z obuwia, bo... nigdy wcześniej z niego nie korzystała.

Biegaczka przekroczyła metę z czasem 1:29.55, wyprzedzając najgroźniejszą rywalkę o 15 sekund. Warto dodać, że miejsce na podium gwarantowało… samo ukończenie biegu. W zmaganiach wzięły cztery zawodniczki, z czego jedna zeszła z trasy. 

Margaret Kuras wygraną zadedykowała wszystkim młodym biegaczom z Pacyfiku, którzy lubią trenować biegi długie, ale wstydzą się startować w zawodach na wysokim poziomie z powodów braków sprzętowych. Sama nigdy nie biegała w butach, a na półmaraton postanowiła założyć tylko skarpetki. W rozmowie z dziennikarzami przyznała, że przed biegiem czuła się nieco zdenerwowana widząc jaki sprzęt jaki mają inni lekkoatleci, ale szybko zajęła się tylko swoim biegiem. Otuchy dodał jej brat, startujący w męskim półmaratonie.

Co ciekawe, medal w półmaratonie to nie jedyny dorobek Margaret Kuras w Samoa. Wcześniej wywalczyła ona srebro na 10 000 m z czasem 42:14.65. Zawodniczka trenuje pod okiem trenera z Japonii. Jej zdaniem buty i inny sprzęt są tylko po to, by móc czuć się bardziej komfortowo. – Nie sprawia, że wygrywamy – podkreśliła.

RZ


Bełchatów po raz czwarty gościł LOTTO Triathlon Energy

$
0
0

Blisko 400 miłośników triathlonu pojawiło się po raz kolejny w Bełchatowie podczas LOTTO Triathlon Energy. Wielu z nich na metę przekraczali w rekordowym dla siebie tempie, inni zaś kończyli zawody z uśmiechem na twarzy, ponieważ wreszcie mogli udać się do strefy finishera. 

Kiedy w niedzielę chwilę przed godziną 6 ekipa organizacyjna Energy Events otwierała biuro zawodów w hali „ENERGIA” nad Bełchatowem pojawiły się ciemne chmury, a po chwili deszcz. Prognoza pogody nie była łaskawa - wskazywała, że w godzinach rozpoczęcia LOTTO Triathlon Energy będzie burza. Nic z tych rzeczy! Jeśli w Bełchatowie odbywa się triathlon to zawsze musi być dobra pogoda.

- Jest idealnie. Nie za zimno, nie za gorąco. Nic tylko „wykręcić” jak najlepszy czas - mówili zgodnie uczestnicy tuż przed startem LOTTO Triathlon Energy. 

Punktualnie o godzinie 8:45 w zbiorniku wodnym „Słok” zameldowali się zawodnicy na dystansie 1/2 IM. Według opinii ekspertów zdecydowanym faworytem w stawce był Paweł Miziarski z Redy. I choć typy się sprawdziły, to z wody wcale nie wyszedł pierwszy. Najszybciej przepłynął Jakub Senkowski. Przewaga krakowianina wynosiła tylko trzy sekundy, którą stracił już w strefie zmian. Paweł Miziarski na mecie zameldował się z czasem 04:07:30

- Tak, tak, wiem - śmiał się zwycięzca dystansu 1/2 IM, kiedy był pytany, jak to się stało, że z  „Słoku” wyszedł jako drugi. - Cieszę się, że Kuba postawił wysoko poprzeczkę, przez co zmusił mnie do szybszego tempa w wodzie. To był mój kolejny triathlon w Bełchatowie i polecam każdemu. Jest to super miejsce, aby się sprawdzić na ciekawych terenach - mówił na mecie Miziarski. 

Warto odnotować, że na drugim miejscu uplasował się zeszłoroczny zwycięzca LOTTO Triathlon Energy w Bełchatowie, Jakub Kimmer z czasem 04:18:33. Na trzecim stopniu podium w kategorii OPEN stanął Sylwester Żydkiewicz z Łodzi - czas 04:22:35. 

Na popularnej połówce nie zabrakło kobiet. Najszybsza okazała się Lucyna Śliż z Warszawy - czas 04:52:30. Jako ostatnia metę LOTTO Triathlon Energy w Bełchatowie przekroczyła Elżbieta Jabłonka, która na trasie przebywała przez prawie 7 godzin! Tradycyjnie ostatni zawodnik został nagrodzony gromkimi brawami przez pozostałych uczestników. Po przekroczeniu linii mety Jabłonka nie miała nawet czasu, aby złapać oddech. Od razu została zaproszona na scenę, gdzie czekały na nią nagrody. Statuetkę w kategorii najszybszej mieszkanki Bełchatowa na dystansie 1/2 IM wręczył wiceprezydent Bełchatowa, Dariusz Matyśkiewicz. 

- Dziękuje organizatorom z Energy Events, że po raz kolejny nam zaufali i zdecydowali się zorganizować LOTTO Triathlon Energy w Bełchatowie. Jestem pod ogromnym wrażeniem wytrwałości i charakteru wszystkich uczestników, a najbardziej cieszą świetne wyniki naszych mieszkańców. To tylko pokazuje, że impreza triathlonowa w Bełchatowie ma sens - powiedział wiceprezydent. 

Dla każdego triathlonisty nie ma nic gorszego, niż niespodziewana usterka sprzętu tuż przed startem. Taki przypadek spotkał jedną uczestniczkę, której całkowicie połamały się okulary. Zatroskana rodzina zwróciła się do spikera, aby poprosił uczestników o pożyczenie zapasowej pary. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Ba! Zawodniczka mogła wybierać do woli, jak w najlepszym sklepie pływackim. 

- Nigdy nie wiadomo, kiedy sam człowiek będzie potrzebować pomocy, dlatego bez wahania pożyczam swoje zapasowe okulary pływackie - powiedział Dariusz, który umożliwił koleżance start na dystansie 1/8 IM. 

W tej samej grupie zawodników po raz drugi w Bełchatowie w swojej przygodzie z triathlonem wystartował Jacek Kurowski, dziennikarz redakcji sportowej TVP. - Cel mam prosty. Chcę pobić swój czas, kiedy startowałem tutaj ostatnio - deklarował głośno. Kurowski do zawodów, jak sam podkreśla, podchodzi mocno skoncentrowany. Jako jeden z ostatnich zdecydował się wejść do wody, wolał odłączyć się od grupy pływackiej, aby konsekwentnie trzymać się swojego planu. I się udało! Na metę przybiegł w czasie  01:17:44.

- Ile? - pytał z niedowierzaniem. - To znaczy, że poprawiłem swój czas o 10 minut! - cieszył się na mecie Kurowski. - Jestem zadowolony z pływania, natomiast muszę podkreślić, że trasa biegowa wymagająca. Długa prosta, na której człowiek wyczekuje tylko, kiedy będzie wreszcie nawrót! - śmiał się dziennikarz TVP.

Po Gniewinie, Starogardzie Gdańskim-Skarszewach i Lidzbarku miasto Bełchatów było czwartym przystankiem imprez LOTTO Triathlon Energy. Już 4 sierpnia rywalizacja przeniesie się do Chełmży, a wielki finał sezonu 2019 odbędzie się w Mrągowie. 

Sponsorami i partnerami imprezy w Bełchatowie byli: Totalizator Sportowy właściciel marki LOTTO, miasto Bełchatów, Miejskie Centrum Sportu, powiat Bełchatowski, CES oraz Aquaspeed, Oceanic, Prosave, AirBike, Bakalland, HERO.

Wyniki LOTTO Triathlon Energy w Bełchatowie - TUTAJ

Plan pozostałych imprez LOTTO Triathlon Energy:

  • 4 sierpnia - LOTTO Triathlon Energy Chełmża 
  • 25 sierpnia - LOTTO Triathlon Energy Mrągowo

źródło: Organizator


Halowa mistrzyni świata zawieszona na 4 lata!

$
0
0

26-letnia Kemi Adekoya straci dwa złote medale z indywidualnego i drużynowego biegu na 400m wywalczone w ubiegłym roku na Igrzyskach Azjatyckich w Jakarcie.

W listopadzie ubiegłego roku w organizmie Nigeryjki biegającej w barwach Bahrajnu wykryto stanozolol. W styczniu biegaczka została zawieszona w prawach zawodniczki. W ostatnich godzinach poznała wymiar kary – 4 lata zawieszenia.

Biegaczka zachowa złoty medal za wygraną rywalizację na 400m HMŚ w Portland w 2016 r. oraz 2 złote medale Igrzysk Azjatyckich z 2014 r. Adekoya ustanowiła kilka rekordów Bahrajnu, m.in. 50.72 na 400m i 54.12 na 400m ppł (otwarty stadion).

red.


 

ME Adventure Racing w Krakowie: Najlepsi Rosjanie. Justyna Frączek ze srebrem

$
0
0

Mistrzostwa Europy w rajdach przygodowych rozegrane w miniony weekend Krakowie nie przyniosły Polakom medali. Po mistrzowski tytuł po raz drugi sięgnęła drużyna Red Fox Adventure Team. Baza zespołu znajduje się w Rosji, ale w czteroosobowym składzie znaleźli się także zawodnicy z innych krajów.

Zwycięski zespół wysunął się na prowadzenie od samego startu i szybko starał się wypracować zapas czasu na ewentualne błędy. O te, na trasie mistrzostw nie było trudno. Uczestnicy mieli do pokonania ponad 500 km. Dystans był podzielony na odcinki kajakowe, rowerowe i piesze. Po drodze czekały też zadania specjalne z linami, bieg na orientację i inne przeszkody. Do mety, po zaliczeniu wszystkich punktów kontrolnych, trzeba było dotrzeć przed upływem 100 godzin.

Red Fox Adventure Team nie pozostawił niczego przypadkowi. Pierwszą przerwę na sen zawodnicy z tego zespołu zrobili dopiero po 36 godzinach napierania. Nie była to zresztą szczególnie długa przerwa. Spali zaledwie 2 godziny. Vladimir Lewczenko, Andris Asabergs, David Torres i Victoria Zarina na mecie byli po upływie 86 godzin i 17 minut.

Ten imponujący wynik, zdaniem zawodników, wypływa wprost z ich motta - „wygrywanie jest ważniejsze od uczestnictwa”. Według Victorii Zariny, jedynej kobiety w teamie, nie miała ona trudnego zadania do wykonania. - Jak się startuje z trzema silnymi facetami, dziewczyna ma łatwe zadanie - musi tylko przetrwać – stwierdziła twierdzi pochodząca z Sankt Petersburga zawodniczka.

Drugie miejsce z wynikiem 90h02’ zajęli zawodnicy z estońskiego zespołu Selklushunt. W składzie tej drużyny rywalizowała Polka - Justyna Frączek.

Mistrzowskie podium dopełnili przygodowcy z Intersport Adventure Team Slovenija - 90h45’.

Po 99 godzinach, na czwartym miejscu zmagania zakończył Gymcity AR, w składzie którego biegli Mateusz Talanda i Ireneusz Wirek.

"99h rajdu, 3h30min spania, 530 km przebyte kajakiem, rowerem i biegiem. 4 miejsce Mistrzostw Europy w Rajdach Przygodowych. Nie jest to miejsce, o którym marzyliśmy. Nasz cel był inny. Daliśmy jednak z siebie wszystko, co mogliśmy. Pomimo problemów na trasie walczyliśmy do końca. Stąd uśmiechy na naszych twarzach”

- napisali na swoim profilu członkowie Gymcity AR

IB


"Zabiła nas wysokość!'"Na zbiegu byłem nieprzytomny". Polscy biegacze i ich wrażenia z DoloMyths Skyrace (GTWS)

$
0
0

Za nami trzecia odsłona Golden Trail World Series, znakomicie obsadzonego cyklu biegów górskich, którego liderem jest na półmetku Bartłomiej Przedwojewski! W niedzielę Bartek po kapitalnym pościgu za rywalami na ponad 10-kilometrowym zbiegu ze szczytu Piz Boè (3152 m n.p.m.) do miasteczka Canazei (1450 m), zajął piąte miejsce w DoloMyths Run Skyrace i umocnił się na pierwszym miejscu w klasyfikacji generalnej.

Bartłomiej Przedwojewski wciąż liderem Golden Trail Series. Polak piąty w sky w Dolomitach

W DoloMyths Run Skyrace uczestniczyli także inni polscy biegacze, m. in. (po raz drugi w cyklu) Krzysztof Bodurka oraz debiutujące w GTWS Mirosława „Miśka” Witowska i Paulina Tracz.

Po zawodach nasi biegacze opowiedzieli nam o swoich wrażeniach, tak sportowych z rywalizacji w nietypowym dla nich biegu, jak i... estetycznych z przepięknych Dolomitów.

BARTŁOMIEJ PRZEDWOJEWSKI

– Na mecie byłem bardzo zaskoczony, bo nie miałem pojęcia, że zająłem tak wysokie miejsce! Myślałem, że jestem ósmy – powiedział nam krótko po zakończeniu rywalizacji piąty zawodnik DoloMyths Run Skyrace, należącego do Golden Trail World Series.

Po trzech zawodach (Zegama-Aizkorri, Marathon du Mont-Blanc i biegu we włoskim Canazei) Polak jest wciąż liderem prestiżowego cyklu i niemal pewny udziału w jego finale w Nepalu. Może już spokojnie czekać na wieńczący serię październikowy maraton pod Annapurną.

– Tak wychodzi z pobieżnych wyliczeń, ale w sporcie zdarzają się różne nieprzewidziane sytuacje, do ostatniego biegu nie masz stuprocentowej pewności. Nie zmieniam więc planów i wystartuję w dwóch kolejnych biegach serii: Sierre-Zinal 11 sierpnia w Szwajcarii oraz Ring Of Steall Skyrace 21 września w Szkocji. Będzie okazja do kolejnej mocnej konfrontacji z najlepszymi, a także poprawienia konta punktowego w cyklu. Walczę o miejsce w TOP3 na koniec sezonu Golden Trail World Series – mówi 27-letni biegacz.

Wracając do szoku na mecie... Jak to możliwe, że nasz biegacz nie wiedział, że na zbiegu wyprzedził kilku rywali i awansował z ósmego na półmetku na piąte miejsce?

– To był dla mnie najtrudniejszy z trzech biegów tegorocznego cyklu – przyznał, wyraźnie bardzo zmęczonym głosem Bartłomiej Przedwojewski. – Od Forcella Pordoi na mniej więcej 7 kilometrze podbiegu aż do samej mety byłem kompletnie nieprzytomny ze zmęczenia. Tak mnie sponiewierało, że nie kontrolowałem tego, kto jest za mną, a kto przede mną tylko po prostu biegłem. Mijałem rywali, potem oni mnie, znowu ja ich i tak kilka razy. Na mecie byłem przekonany, że jestem ósmy. A tu taka niespodzianka: piąte miejsce! – opowiada barwnie o swoich przeżyciach z biegu.

Po raz pierwszy w tegorocznym GTWS Bartek ukończył zawody poza podium, a mimo to był z siebie bardzo zadowolony.

– Dałem z siebie wszystko, a zawsze kiedy daję z siebie 100 procent, jestem zadowolony – powiedział i słabym głosem dodał: – Mam w tej chwili strasznego „zgona”.

Mimo to (dziękujemy!) Bartek zgodził się kontynuować rozmowę. Oto co jeszcze umęczony bardzo trudnym biegiem nasz bohater opowiedział o niedzielnym starcie w Dolomitach:

– Mówiłem ci przed startem, że jeśli zdołam utrzymać rywali na podbiegu, to w drugiej części trasy powinienem zyskiwać, bo lepiej od nich zbiegam. Udało mi się zrealizować ten plan. Trochę odskoczył nam Davide Magnini, ale za nim „lecieliśmy” w bardzo małych odstępach czasowych. Na przełęczy Passo Pordoi byłem trzeci, a potem do szczytu Piz Boè biegliśmy sznurkiem z Rémim Bonnetem, Stianem Angermundem-Vikiem, Jacobem Adkinem i jeszcze jednym zawodnikiem, którego nie znam (zapewne Marokańczykiem Elhousine Elazzaouim - red.).

Planowałem, że jak ten stan utrzyma się do szczytu, to na zbiegu puszczę nogi i polecę do mety. Ale końcówka ostrego podbiegu tak mi się dała we znaki, że na górze byłem nieprzytomny z wyczerpania! Myślę, że bardzo mnie sponiewierała niecodzienna dla mnie wysokość (Piz Boè to 3152 m n.p.m. - red.). Starałem się więc potem jak najszybciej zbiegać nie zwracając uwagi na to, który jestem, kogo wyprzedzam albo kto wyprzedza mnie. Byle do mety!

PF: – Widziałem po Twojej minie w przekazie wideo ze szczytu, że bardzo Cię bolało...

– Taaak... I najgorsze, że dalej boli (uśmiech).

PF: – A duża prędkość na bardzo trudnym technicznie zbiegu, gdy jesteś zmęczony do nieprzytomności, nie jest niebezpieczna?

– No jest, jest... Chyba każdy zawodnik miał moment jakiegoś potknięcia, poślizgnięcia, niejeden się przewrócił. Takie było ryzyko tego zbiegu. Mnie też gdzieś noga obsunęła się na kamieniach, ale nic się nie stało, otrzepałem się tylko i biegłem dalej. Zbiegałem ile dałem radę. Wyprzedziłem, jak się okazało, 3 rywali. Próbowałem jeszcze złapać Jana Margarita Solé, który zajął czwarte miejsce (choć ja nie znałem naszych pozycji). Widziałem go przed sobą masakrycznie długo, dał mi ogromną motywację, żeby jeszcze walczyć i przez prawie 4 kilometry powolutku się do niego zbliżałem. Ale nie dałem rady. Hiszpan był mocniejszy (na mecie wyprzedził Polaka o 11 sekund – red.).

Davide Magnini jest niesamowicie mocny, straszny z niego „koń” (uśmiech). 3 tygodnie temu był najlepszy w Maratonie Mont-Blanc, tu w Dolomitach najpierw wygrał piątkowy wertikal, a w niedzielę nie dał nam szans w sky. Młoda krew się pojawiła i trzepie nam na razie tyłki (uśmiech).

PF: – Ale liderem jest ciągle niejaki Przedwojewski...

– No... tak jest, rzeczywiście... (uśmiech)

KRZYSZTOF BODURKA


Wciąż nie mogę uwierzyć, że wbiegłem na tę górę! Kiepsko się czuję po biegu, ale... to chyba dobrze, bo teraz wreszcie dałem z siebie wszystko. Tym razem nie mogę mieć do siebie pretensji. Wprawdzoe dam radę chodzić, ale ledwie, ledwie co... - powiedział nam kilka godzin po biegu Krzysztof Bodurka nawiązując do swoich przedstartowych deklaracji.

Lider Przedwojewski martwi się wysokością. Ambicja Bodurki i dwie debiutantki

Zabiła mnie wysokość. W pewnym momencie nie wiedziałem już, co się ze mną dzieje. Z trudem oddychałem. Jak próbowałem przyspieszać to za chwilę znacznie bardziej zwalniałem. Na wysokości 2700-2800 m n.p.m. lecieliśmy zygzakami i choć na wypłaszczeniu można było trochę ruszyć, ja ledwie mogłem podbiegać.

A powyżej 2800 modliłem się o Piz Boè, bo miałem już mroczki przed oczami i kręciło mi się w głowie. Gdy wyprzedzili mnie liderka biegu kobiet (Szwajcarka Maude Mathys zajęła ostatecznie 3 miejsce – red.) i Marcin Rzeszótko, wiedziałem, że jest źle (śmiech). Nigdy nie przeżyłem czegoś podobnego! Przed startem liczyłem na wynik 2:15, ale na Piz Boè marzyłem już choćby o 2:20 (śmiech). Chciałem tam usiąść i zaczerpnąć powietrza, taki miałem deficyt!

Dopiero po początkowym odcinku zbiegu zacząłem na powrót odczuwać komfort w oddychaniu. Zaczęło mi się nawet całkiem fajnie lecieć, miałem wprawdzie małą wywrotkę, ale szczęśliwie wylądowałem w trawie i nie poobijałem się. Mimo że w niektórych miejscach musiałem troszeczkę przystopować, bo łapały mnie lekkie skurcze w łydkach, ze zbiegu jestem zadowolony.

A podbieg... cóż, szczerze mówiąc to jeszcze dużo pracy przede mną! Jeśli chcę choć trochę podgonić czołówkę czeka mnie ciężka robota. Zależało mi na tym, żeby dowiedzieć się jak wiele mnie dzieli od najlepszych i bardzo się cieszę ze startów pod Mt.-Blanc i w Dolomitach.

To była bardzo dobra decyzja, bo nigdy nie widziałem takich biegów jak te dwa w Golden Trail Series: ani takiej wysokości, ani przede wszystkim tak mocnej stawki rywali. Gdy startuję w Polsce to już czasami kalkuluję, że tu mogę odpuścić, tu zwolnić i odpocząć, bo nikt mi nie siedzi na plecach. A to nie jest bieganie, na jakim mi zależy. Ja lubię rywalizować i chcę być coraz lepszy!

W Golden Trail Series wystartuję jeszcze na pewno w Sierre-Zinal. Myślałem też o skyrunningu w Szkocji, bo to fajna wysokość, bieg bardzo techniczny, mam możliwość startu, więc wszystko mi tam pasuje. Nie wiem jednak, czy uda mi się zdobyć wolne w pracy na kolejny wyjazd, bo na początku września są jeszcze skyrunningowe ME we Włoszech.


MIROSŁAWA "MIŚKA" WITOWSKA

Przepiękny bieg, trasa wymagająca technicznie, typowy skyrunning. Trudny, bo duże przewyższenie i stromizna, były nawet fragmenty z ubezpieczeniami, ale jakichś wyjątkowych trudności typu straszne ekspozycje nie było. Zbieg mocno techniczny, po piarżystej nawierzchni. Dużo żwiru, kamieni, przypominało mi to trochę bieganie poza szlakiem w Tatrach, chociaż skała trochę inna.

Bardzo cieszyłam się tym biegiem, bo takie miałam założenie. To była mega frajda! Nie nastawiałam się na wynik, bo nie jestem teraz w odpowiedniej formie.

Poziom sportowy zawodów to absolutna ekstraliga! Uważam, że był wyższy niż na mistrzostwach świata. Zawodniczki z najwyższej półki. Wystarczy zresztą popatrzeć na wyniki: aż trzy dziewczyny pobiegły szybciej niż dotychczasowy rekord trasy nie byle kogo, bo Amerykanki Megan Kimmel, a pobicie go przez Judith Wyder o ponad 7 minut to różnica kolosalna!

Rywalizacja jest na poziomie, który nie mieści się w głowie, pięknie więc, że nasz Bartek tak bardzo się w niej liczy, wręcz rozdaje karty i ma już prawie zagwarantowany wyjazd na finał do Nepalu!

A przede mną jeszcze jeden start w biegu cyklu Golden Trail World Series, 21 września w Ring of Steall Skyrace w Szkocji. To też skyrunning, a ja takie biegi bardzo lubię.


PAULINA TRACZ

Wyjazd na DoloMyths Run Skyrace i na Grossglockner, w którym wystartujemy w parze w najbliższy weekend, to nasza podróż poślubna (Paulina Wywłoka i Łukasz Tracz pobrali się 6 lipca - red.).

To był mój pierwszy raz, nigdy nie startowałam w takim biegu. Wertikal góra-dół. A do tego jeszcze ta niesamowita wysokość. Nigdy nie biegałam ponad 3000 metrów n.p.m. Nie sponiewierała mnie może tak bardzo jak Bartka i Krzyśka, ale tylko dlatego, że ja nie cisnęłam tak bardzo mocno jak oni (śmiech).

Od mniej więcej 2800 metrów czułam się słabiej, chciałam biec szybciej, ale... nie mogłam. Potem na zbiegu, gdy skończył się odcinek ostro w dół, poczułam w pewnym momencie, że nogi mam jak z waty. Bałam się, że stracę kontrolę i się przewrócę z osłabienia. Trwało to na szczęście chwilę, potem mogłam już biec normalnie. Chyba trochę też za mało zjadłam, taka wysokość pochłania mnóstwo energii, a ja dostarczyłam sobie zbyt mało kalorii.

Start w tym biegu był bardzo dobrym doświadczeniem. Wiedziałam, że nie zrobię żadnego wyniku, zwłaszcza, że stawka była niesamowicie silna, obsada - moim zdaniem - mocniejsza niż na mistrzostwach świata. Tym bardziej cieszę się, że wystartowałam i mogłam stanąć z nimi do rywalizacji.

Udział w biegu był dużym przeżyciem, a dodatkową ogromną wartością były przecudne widoki. Żałowałam, że nie mogę sobie zostać na trasie i podziwiać, dlatego w poniedziałek pojechaliśmy z Łukaszem na wycieczkę pod Marmoladę, najwyższy masyw Dolomitów. Weszliśmy sobie na 3200 m (wysokość masywu to 3343 m n.p.m. - red).

A w samym biegu trudne było dla mnie jeszcze to, że trasa od samego startu leciała od razu pod górę. Ja tak nie lubię, potrzebuję „rozbiegówki”, kilku kilometrów w miarę płaskich, żeby się rozbiegać. Tak jak kilka tygodni temu było na Lavaredo, gdzie podczas LUT wygrałam bieg Ultra Dolomites 87 km. Kilka początkowych łagodnych kilometrów pozwoliło mi wprowadzić się w rytm, rozgrzać organizm. W Canazei tego nie było. Od razu ostro w górę, tętno błyskawicznie skoczyło i zatkało. Ja takich biegów jeszcze dobrze nie umiem.

Lubię zbiegać, ale to co było tutaj... Na pierwszym odcinku w dół, od razu ze szczytu, prawie szłam! Osuwające się spod nóg kamienie sprawiły, że bałam się swobodnie puścić nogi i zbiegać. Jeden fałszywy krok i można było sobie zrobic krzywdę. Potem było już lepiej, bo na wypłaszczeniach dużo nadrabiałam, wyprzedzałam nawet sporo facetów, którzy wcześniej mijali mnie na zbiegu. A najbardziej nadrobiłam na końcówce, na szutrowym, trochę mniej technicznym odcinku.

Atmosfera biegu – niesamowita! Na punkcie usytuowanym na przełęczy ludzie robili taki tumult, że umarłego by postawili na nogi!

Wybrałam start w tym biegu, bo od naszego pierwszego pobytu w tych górach, rok temu, uwielbiamy Dolomity, a w najbliższą sobotę startujemy z Łukaszem w dwuosobowej sztafecie podczas Grossglockner Ultra-Trail.

Pod nowym nazwiskiem, na Lavaredo, UTMB i B7D w Krynicy. Ambitny rok 2019 Pauliny Wywłoki

Pomyślałam, że DoloMyths Run będzie dla mnie dobrym przetarciem przed Grossglocknerem (śmiech). Z Włoch pod najwyższy szczyt Austrii mamy rzut beretem, biegaliśmy tam już 2 lata temu, także w miksie i bardzo nam się podobało. Już nie mogę doczekać się powtórki!

Rozmawiał Piotr Falkowski


Opóźniony Łuk Karpat Romana Ficka. "Ale w sobotę wyruszam! A potem o wszystkim opowiem w Krynicy"

$
0
0

Środa 24 lipca. To miał być wielki dzień Romana Ficka. 28-letni biegacz spod Babiej Góry (mieszka we wsi Skawica koło Zawoi) miał wyruszyć na wyprawę życia: Biegiem przez Łukiem Karpat. Ponad 2000 kilometrów przez najwyższe szczyty jednego z najważniejszych łańcuchów górskich Europy, ciągnący się od Rumunii przez Węgry, Ukrainę, Polskę i Czechy do Słowacji. Około 100 tysięcy metrów w pionie!

"Dla marzeń warto wiele poświęcić!" Wielkie wyzwanie biegowego hipisa. Roman Ficek pobiegnie Łukiem Karpat. :Ponad 2 tysiące kilometrów!

Piszemy „miał wyruszyć”, bo... Roman Ficek w środę nigdzie nie pobiegnie. Szybko jednak uspokajamy! Wyprawa dojdzie do skutku, jedynie start opóźni się o 3 dni.

– Ja i mój support jesteśmy już w blokach startowych i przebieramy nogami – powiedział nam Roman, który od tygodnia przebywa z rodziną i swoją dziewczyną Patrycją na wakacjach w Czarnogórze. Tam wypoczywa przed swym gigantycznym wyzwaniem. – Musimy jednak poczekać na dwóch kolegów, którzy będą dokumentowali moją wyprawę filmowo i fotograficznie – wyjaśnia przyczynę opóźnienia.

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. – Do ostatniej chwili brakowało nam finansów na niezbędny sprzęt dla ekipy filmowej. Wreszcie udało się pozyskać na ten cel poważnego sponsora. Kancelaria Sejmu przekazała na wyprawę 15 tysięcy złotych i dzięki temu będziemy mogli w pełni zrealizować plan wyprawy Biegiem przez Łuk Karpat – zdradził nam Roman. Ponieważ jednak pieniądze z Sejmu wpłynęły późno, nie udało się w przewidzianym wcześniej czasie wyrobić z zakupem i przygotowaniem sprzętu.

– Podczas wyprawy będę zatem promował inicjatywę EUROPA KARPAT, pobiegnę pod jej znakiem. Razem z ekipą filmową jadą do nas z Polski koszulki z logotypem programu, w których od soboty będziemy przemierzali Karpaty – mówi Roman Ficek.

Oprócz ekipy filmowej, ultrasowi spod Babiej Góry będzie towarzyszyła w trasie Łukiem Karpat dwuosobowa ekipa wspierająca złożona z Karoliny, siostry Romana oraz jej chłopaka Jakuba.– Jesteśmy od tygodnia w Czarnogórze, wypoczywamy z dużą rodziną. Są tu piękne góry, ale niewiele po nich biegałem. Raz polecieliśmy z siostrą na szlak, ale było strasznie gorąco, pełno pająków, po drodze widzieliśmy ogomne jaszczurki, które - jak czytałem - osiągają 120 cm długości – opowiada.

– Ścieżki górskie bardzo mi się tutaj podobają. Ułożone z kamieni, twardy, skalisty teren. Jest jednak bardzo sucho i nie ma - tak jak w Polsce - schronienia w wilgotnym lesie. Całkiem inny klimat niż nasz. Podoba mi się jednak bardzo, może ta Czarnogóra będzie inspiracją do jakiejś kolejnej wyprawy, na przykład przez bałkańskie góry? – zastanawia się Romek.

W środę Ficek i jego mała ekipa opuszczają rodzinę. – Jedziemy w trójkę naszym busem przez Serbię do Rumunii. Przy Żelaznych Wrotach w Orszowie, przełomie Dunaju na granicy serbsko-rumuńskiej, gdzie zaczyna się Łuk Karpat, dołączą do nas operatorzy kamer i w sobotę rano... ruszamy! – mówi podekscytowany biegacz.

– Nie mogę się doczekać startu! – zdradza nam Roman Ficek. – Czekanie jest bardzo męczące psychicznie, poza tym non stop odbieram telefony, wiadomości, odpisuję na mejle, załatwiam ostatnie sprawy organizacyjne. A od soboty będę już tylko ja i góry. Reszta przestanie się liczyć! – mówi. (czytaj dalej)


– Ja jestem gotowy, mógłbym zgodnie z pierwotnym planem wybiec na trasę już jutro. Zdrowie dopisuje, forma też, fizycznie jest wszystko w porządku. A psychicznie... chyba jeszcze do mnie nie dociera, na co się porywam. Adrenalina rośnie powolutku, stres jest na razie malutki. Pewnie jak ruszymy już do Orszowy i zbliżymy się do Karpat, ich poziom skoczy gwałtownie – śmieje się Roman.

Ficek chce pokonać biegiem Łuk Karpat w ciągu 4 tygodni, dotrzeć do Bratysławy po 20 sierpnia. Bardzo ważna dla przebiegu wyprawy i jej powodzenia będzie pogoda. – W Czarnogórze aura jest super: słoneczko, ponad 30 stopni ciepła. Na sobotni ranek w Orszowej synoptycy zapowiadają podobną pogodę. Ale prognozy na góry są już znacznie mniej ciekawe – martwi się.

– W Fogaraszach, najwyższym paśmie górskim Rumunii, na około 300-400 km mojej wyprawy, na 7 dni przypada 5 popołudni z burzami. Zapowiada się niezła zabawa, bo tych burz nie da się ominąć czy uniknąć. Gdzie indziej ma być podobnie. W tym okresie roku to tutaj normalne – mówi Roman.

I dodaje: – Ja bym wolał upał. Przed słońcem i gorącem można się schronić. A jak przyjdzie gwałtowna burza, trzeba dla bezpieczeństwa uciekać z grani, schować się, unikać stawów i strumieni. Jak zbiegniesz, to musisz potem wrócić w górę na szlak. Dokładasz kilometrów i przewyższenia. Ale bezpieczeństwo jest najważniejsze, trzeba biec przede wszystkim mądrze! – zastrzega Roman Ficek.

– Jednego dnia zrobię 120 km,innego tylko 50, a może przyjść i taki dzień, że będę całkowiecie uziemiony, unieruchomiony. Dlatego trudno mi precyzyjnie określić, kiedy mogę osiągnąć metę Łuku Karpat koło Bratysławy.

Jeśli jednak wszystko pójdzie dobrze i w ostatniej dekadzie lub tygodniu sierpnia Roman Ficek dotrze do stolicy Słowacji, ekscentryczny ultras obiecuje, że w dniach 6-8 września przyjedzie do Krynicy-Zdroju na 10 TAURON Festiwal Biegowy i będzie gościem Forum Sport-Zdrowie-Pieniądze! Na spotkaniu z uczestnikami naszej imprezy opowie o swojej wyprawie i pokaże fotografie oraz film z Łuku Karpat. – Z przyjemnością przyjmuję zaproszenie, będzie mi bardzo miło podzielić się wrażeniami z mojej wyprawy życia – mówi z uśmiechem Roman Ficek.

Piotr Falkowski

zdj. archiwum biegacza


"Północ. Jak odnalazłem siebie na Szlaku Appalachów"

$
0
0

Nowa książka autora bestsellera "Jedz i biegaj". Pasjonująca opowieść o wyczerpującej, a zarazem inspirującej czterdziestosześciodniowej wyprawie po rekord prędkości na Szlaku Appalachów.

Północ to 3523 kilometry morderczej, górskiej trasy, 80 kilometrów k a ż d e g o d n i a, przez prawie siedem tygodni. Jurek zdawał sobie sprawę, że zmusi swój organizm do skrajnego wysiłku, wyrzekając się wygód i dłuższego odpoczynku. Nie mógł jednak przewidzieć fizycznej i emocjonalnej ceny, jaką przyjdzie mu zapłacić – a także satysfakcji, jaką zrewanżuje mu się szlak.

Północ jest olśniewającą opowieścią o wytrwałości i wewnętrznej przemianie, jest portretem człowieka stawiającego czoła najbardziej wymagającemu, wyjątkowemu i wzniosłemu wyzwaniu swego życia. To historia, która natchnie zarówno biegaczy, jak i każdego, kto dąży do poznania swoich możliwości.

"Stary, poczciwy „Jurker” powraca! Choć starty w zawodach ma już za sobą, trudno mu usiedzieć w miejscu. Nie musi się już ścigać, ale brakuje mu biegowych przygód na krawędzi. Takim ekstremalnym wyzwaniem jest próba ustanowienia nowego rekordu szybkości na liczącym 3500 kilometrów górskim Szlaku Appalachów. Ekstremalna jest nie tylko odległość, ale również charakter trasy: skaliste szczyty, gęste lasy, rzeki i mokradła. To naprawdę nie bułka z masłem. Setki godzin biegu ‒ lub kuśtykania ‒ to dla Jurkera czas, kiedy boleśnie mierzy się z samym sobą. Bo choć „dusza człowieka znajduje pociechę̨ w urodzie natury, to jednak wykuwa się w ogniu cierpienia”. Jeśli więc bieganie ultramaratonów nie zawsze musi być zdrowe dla ciała, niemal zawsze okazuje się lekiem dla duszy i umysłu. Długie godziny znoju, bólu i samotności porządkują nam coś w środku. Może to idealne lekarstwo na kryzys wieku średniego?"

Tomek Pająk, Vege Runners


5. Bieg Rolnika: Ostatnie 40 pakietów do wzięcia!

$
0
0

Jeszcze tylko do 16 sierpnia 2019 trwają zapisy na 5. Bieg Rolnika, ale warto pospieszyć się z rejestracją z uwagi na topniejącą z każdym dniem pulę pakietów startowych. Start 1 września na terenie Gminy Zbrosławice k. Gliwic na Górnym Śląsku.

Program imprezy tworzą - podobnie jak w latach ubiegłych - półmaraton, bieg na dystansie 10 km, oraz marsz nordic walking na tej samej trasie co bieg na 10 km. Odbędą się także biegi dla dzieci w wieku od 5-15 lat

W tym roku w pakiecie startowym uczestnicy zawodów otrzymają między innymi: wodę, lub napój izotoniczny, coś słodkiego, gadżety ufundowane przez partnerów 5. Biegu Rolnika, charakterystyczne dla tego biegu - pomidory, oraz niezbędny atrybut każdego biegającego rolnika - kapelusz z prawdziwej słomy.

Na mecie na każdego kto ukończy zawody w regulaminowym czasie będzie czekał specjalny medal, który będzie kontynuacją serii rozpoczętej w ubiegłym roku, a także pyszna zupa (oczywiście pomidorowa). Będą także słodkie donuty.

Nagrody dla najlepszych trójek zawodniczek i zawodników w kategoriach OPEN w poszczególnych konkurencjach ufundował sklep sportowy DOTSPORT, posiadający sklepy stacjonarne w Katowicach i w Krakowie.

Dla wszystkich, którzy lubią koszulki biegowe, przygotowaliśmy wysokiej jakości techniczną koszulkę. Trykot wyprodukuje "Warsztat Koszulkowy" z Zabrza. Koszulka w tym roku ma motyw żniwny, dużo w niej symboli rolniczych, jest bardzo kolorowa i na pewno wyróżni się w tłumie podczas zawodów.

Koszulka jest dodatkowo płatna, można ja zamówić podczas zapisów na wybrane dystanse.

Jubileuszowa piąta edycja Biegu Rolnika odbędzie się jako impreza towarzysząca świętu Gminy Zbrosławice – "DRAMATALIA 2019", na które także warto się wybrać.

Wszelkie informacje: regulamin zawodów, listę startową, oraz formularz rejestracyjny dostępny jest TUTAJ oraz na stronie: www.biegrolnika.org.

Regulamin biegów dla dzieci dostępny jest TUTAJ.

Pozostało już tylko nieco ponad 40 miejsc.

Zapraszamy!

Organizatorzy

Za nami 40 biegów MŚ kategorii wiekowych serii "Majors" [MIEJSCA POLAKÓW]

$
0
0

Póki co nie zanosi się na polskie zwycięstwo w serii Abott World Marathon Majors. Dlatego postanowiliśmy sprawdzić jak radząc sobie nasi biegacze w kategoriach wiekowych – nowej klasyfikacji dla amatorów uczestniczących w prestiżowym cyklu.

Uczestnicy rywalizują w sumie w pięćdziesięciu biegach na całym świecie, a więc nie tylko w biegach zaliczanych do wielkiej szóstki. W ostatnich dniach ogłoszono, że od 2020 r. o punty do cyklu będzie można zdobywać także w Warszawie.

Maraton Warszawski rundą kwalifikacyjną mistrzostw kategorii wiekowych "majorsów"

Póki co najbliższe lokalizacje cyklu to Moskwa i Berlin. Miłośnicy podróżowania mogą wybrać się m.in. do Meksyku.

Jak to działa? Za wygraną w swojej kategorii w danym biegu biegacz otrzymuje 4000 puntów. Kolejne „oczka” naliczane są na podstawie straty do zwycięzcy kategorii. I tak przybiegnięcie 29 sekund po zwycięzcy oznacza pomniejszenie dorobku o 10 punktów, do poziomu 3990 pkt. 59 sekund straty to 3980 pkt, itd. Punktami premiowane są także same czasy uzyskiwane przez zawodników. Najlepsi biegacze wezmą udział w mistrzostwach świata grup wiekowych AWMM, która odbędą się w 2020 roku podczas Maratonu Londyńskiego.

Jak do tej pory najwyższej z Polaków plasuje się Marek Sernicki, który jest dziewiąty w grupie M55-59. W Nowym Jorku finiszował z wynikiem 2:58:57, a w Bostonie 3:00:56. Równie wysoko plasuje się Jarosław Marchewka, który jest szesnasty w kategorii M50-54.

Natomiast wśród pań na czternastym miejscu w kategorii K45-49 znajduje się Katarzyna Jumas, która również postawiła na amerykańskie maratony. W Nowym Jorku uzyskała wynik 3:17:26, a w Chicago 3:12:31. 

Dodajmy, że liderką w kategorii K60-64 jest Amerykanka Joan Benoit-Samuelson - mistrzyni olimpijska z Los Angeles w maratonie i wielokrotna zwyciężczyni Maratonu Bostońskiego. W tym roku w 40. rocznicę swoje pierwszego zwycięzca w najstarszym maratonie świata znów błyszczała uzyskując czas 3:04:00.

Cząstkowe wyniki cyklu po ponad 40. biegach eliminacyjnych (lider kategorii, oraz piątka najlepszych Polaków): 

Mężczyźni:

40-44 lata –  sklasyfikowanych 34 299 zawodników:

1. Dawid Crintini, AUS – 8000 pkt
...
155. Przemysław Piotrowski, POL – 6680 pkt
174. Michał Biedrzycki, POL – 6630 pkt  
194. Rafał Dmowski, POL – 6000 pkt 
204. Jacek Latala, POL – 6580 pkt 
305. Marcin Sobolewski, POL – 6360 pkt 

45-49 lat – 33 283 sklasyfikowanych zawodników:

1. Gideon Tamar, ISR – 7980 pkt
...
90. Tomasz Grzegorz Glow, POL – 7020 pkt 
111. Ian Firla, POL – 6940 pkt 
176. Robert Zalecki, POL – 6740 pkt 
233. Paweł Myśliwiec, POL – 6590 pkt 
318. Mieczysław Góral, POL – 6410 pkt 

50-54 lata – 24 781 sklasyfikowanych zawodników: 

1. Stanislaw Szaposznik, RUS – 7900 pkt
...
16. Jarosław Marchewka, POL – 7450  pkt 
71. Piotr Jek, POL - 7000 pkt 
104. Jan Szturo, POL – 6840 pkt 
162. Edmund Bajgier – 6620 pkt 
211. Mirosław Szymczak, POL – 6500 pkt 

55-59 lat – 14 703 sklasyfikowanych zawodników: 

1. Jose Cabral, POR -  7960 pkt

9. Marek Sernicki, POL -  7490 pkt 
760. Piotr Ponikowski,POL – 4050
824. Zenon Liberna, POL – 3680
896. Janusz Leski, POL – 3730
957. Janusz Malski, POL - 3660

60-64 lata – 7636 sklasyfikowanych zawodników: 

1. Paul Crochiere, USA - 8000
...
121. Jacek Tela, POL – 6180
211. Paweł Swiecki, POL - 5680
667. Wojciech Meliński, POL - 3530
1063. Henryk Maruszak, POL – 3210
1076. Andrzej Born, POL – 3200

65-69 lat – 3049 sklasyfikowanych zawodników: 

1. Martin Keibel, USA – 8000 pkt
...
156. Markus Fajer, POL – 4160 pkt 
721. Tadeusz Dziekoński, POL – 2840 pkt 
787. Stanisław Jarecki, POL – 2780 pkt 
828. Jan Kostuch, POL – 2750 pkt 
1215. Jerzy Chmielnicki, POL – 2380 pkt 

70-74 lata – 1120 sklasyfikowanych zawodników:

1. Gene Dykes, USA, - 8000 pkt
...
507. Czesław Nowakowski, POL – 2230 pkt 
507 Marian Tatarynowicz, POL – 2230 pkt 
624. Czesław Nowakowski, POL – 1970 pkt 

75-80 lat – 313 sklasyfikowanych zawodników: 

1. Jan Hazuha, SVH – 8000 pkt
...
brak sklasyfikowanych Polaków

80+ , – 76 sklasyfikowanych zawodników  

1. Gerald Miller, CAN – 7700 pkt.
...
brak sklasyfikowanych Polaków


Kobiety:

40-44 lata – 16 349 sklasyfikowanych zawodniczek:

1.Krista Duchene, CAN – 8000 pkt K1
...
104. Katarzyna Wallin, POL – 6150 pkt. 
405. Bożena Jendrycha, POL – 5190 pkt.
468. Małgorzata Gargas-Marut, POL – 5030
502. Joanna Alicja Wierdak, POL – 4940
511. Elżieta Lukowicz, POL - 4920

45-49 lat – 14 244 sklasyfikowane zawodniczki: 

1. Ingrid Walters, USA, 7990 pkt
...
14. Anna Jumas, POL- 7270 pkt 
498. Lucyna Pieśniar, POL – 4960 pkt 
586.Marta Oronowicz, POL – 4580 pkt 
774. Elżbieta Janicka, POL - 3860 pkt 
785. Anna Konopko- Papoutsas, POL – 3830 pkt 

50-54 lata – 9 609 sklasyfikowanych zawodniczek: 

1. Locky Trashel, USA – 8000 pkt
...
513. Agata Pajura, POL – 4090 pkt 
626. Zofia Trojanowska, POL – 3670 pkt 
2754. Małgorzata Kowalska, POL – 2680 pkt 
3562. Agnieszka Michalak , POL – 2480  pkt 
3562 .Agnieszka Michalak, POL - 2480 

55-59 lat – 5 208 sklasyfikowanych zawodniczek: 

1. Susan Loken, USA – 8000 pkt.
...
341. Aleksandra Dzierzkowska, POL -4000
1034. Irena Szumińska, POL – 3010
2616. Mariola Kuptz, POL -2270
4516. Maria Herwart, POL -1370
5070. Irena Czaplicka- Bednarz, POL – 1060

60-64 lat – 2311 sklasyfikowanych zawodniczek: 

1. Joan Samulson, USA – 8000 pkt 
...
1666. Terasa Nowak, POL – 1780 pkt 
2017. Irina Hulanicka, POL – 1340 pkt 

65-69 lat – 856 sklasyfikowanych zawodniczek: 

1. Caroline Holder, USA – 8000 pkt
...
314. Grażyna Marczak,  POL – 2760 pkt  

70-74 lata – 240 sklasyfikowanych zawodniczek: 

1. Jeanie Rice , USA – 8000 pkt
...
203. Ala Wardzal, POL – 1580 pkt 

75-79 lat – 72 sklasyfikowane zawodniczki: 

1. Jean Marmoreo, USA – 8000 pkt
...
2. Marta Mikołajczyk Wasilew, POL – 4000 pkt.

80+ lat - 13 sklasyfikowanych zawodniczek: 

1. Ginette Bedard, USA – 4000 pkt
...
brak sklasyfikowanych Polek

RZ


Legnica Półmaraton / Legnicka Dziesiątka już z atestem PZLA

$
0
0

Zakończyliśmy kolejny ważny etap – certyfikacja trasy. Możemy oficjalnie pochwalić się, że biegniecie atestowaną trasą. Pomiarów dokonał certyfikowany atestator Polskiego Związku Lekkiej Atletyki – Marek Tokarczyk. Co do centymetra zmierzył najkrótszą możliwą trasę – Legnica Półmaraton oraz Legnickiej Dziesiątki.

Medal

Poznajecie tę pomarańczową bramę… towarzyszy nam praktycznie przy każdej biegowej imprezie. Właśnie ona jest głównym motywem naszego tegorocznego medalu. Bo to od niej zaczyna się i kończy Wasza i nasza październikowa przygoda biegowa w Legnicy. Aby zdobyć to wyjątkowe trofeum wystarczy dobiec do mety najlepiej z rekordem życiowym. Warto mieć w kolekcji!

Spotkajmy się w biegu…

Cykl biegowych spotkań w różnych miejscach Legnicy , biegowy zespół OSiR Legnica odpowiada na pytania, - wszystko o biegu, spotkania z trenerem - Tomkiem Muraszko z BBL Legnica – jak przygotować się do startu, w planie spotkanie z dietetykiem.

Biegowy zespół OSiR Legnica

Jako legniczanin bardzo serdecznie zapraszam do biegowego zwiedzania Legnicy już 6 października, biegowego święta w Legnicy, które się całkowicie zmienia dzięki dyrektorowi i zarazem pasjonatowi biegania – Jolancie Skrzypczak oraz całemu „biegowemu „ zespołowi OSiR Legnica,. który pracuje nad wydarzeniem.

Jednocześnie przypominamy, że do 15 sierpnia drugi próg opłaty startowej … ale zapisujemy się już dziś! O TUTAJ.

Marek Drapikowski, Ambasador Festiwalu BIegów, współorganizator Legnickiego Półmaratonu / Legnickiej Dziesiątki


Olimpia Breza najszybszą 17-latką Europy na 3000m!

$
0
0

Kolejny sukces młodej polskiej biegaczki! Tym razem dobre wieści napłynęły aż z Baku, gdzie 17-letnia Olimpia Breza zdobyła złoty medal w biegu na 3000 m podczas 15. Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży Europy.

Jeszcze kilka dni temu, uczennica Liceum Ogólnokształcącego w Kościerzynie zwyciężyła w bieg na 3000 m podczas Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży, czyli Mistrzostwach Polski do lat 18. Był to dla niej główny sprawdzian przed starem w Azerbejdżanie. Zawodniczka miała też wypełnione minimum na Mistrzostwa Europy U20, ale wybrała Olimpijski Festiwal Młodzieży.

Polka uzyskała czas 9:48.23, a o jej wygranej zdecydował długi finisz zainicjowany już na 800 metrów przed metą. Druga była Norweżka Ina Halle Haugen z wynikiem 9:49.54, a trzecia uplasowała się Hiszpanka Maria Forero z rezultatem 9:50.07.

To pierwszy złoty medal dla Polski wśród pań na dystansie 3000m podczas Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży Europy. W 2013 roku tytuł w tej konkurenji zdobył Mateusz Borkowski – tegoroczny Młodzieżowy Mistrz Europy tyle, że już na 800 m.

Po pierwszym dniu rywalizacji lekkoatletów Polacy mają w dorobku dwa złote medale. Na najwyższym stopniu podium stanął też oszczepnik Eryk Kołodziejczyk. Impreza potrwa do 27 lipca.

Warto zauważyć, że medal Olimpii Brezy to już trzeci złoty medal zdobyty przez polską biegaczkę długodystansową w krótkim odstępie czasu. Medalową serię rozpoczęła Alicja Konieczek wygrywając bieg na 3000 m z prz. podczas Uniwersjady w Neapolu. Kilkadziesiąt godzin później ze złota na 3000m ME Juniorów cieszyła się Zofia Dudek. Czyżby opinie o końcu biegów długich w Polsce były przedwczesne?

RZ


Radna Julia Dziedzic: "Bieganie jest zaraźliwie, zwłaszcza maratony" [WIDEO]

$
0
0

Julia Dziedzic to radna ze Starego Sącza, która biega już od 15 lat. Po dwóch latach zrobiła swój pierwszy maraton. Dziś ma ich na koncie prawie 30 w całej Europie i twierdzi z przekonaniem, że bieganie jest zaraźliwie.

W sumie biegów na różnych dystansach Julia Dziedzic ma na swoim koncie kilkaset. Ledwo stanęła w szranki na zawodach a z miejsca je wygrała. Maraton miał być dla niej rodzajem próby z samą sobą, okazał się pasją. Po tym jak już kilka razy Dziedzic pokonała dystans 42 kilometrów postawiła sobie kolejny cel – zejść z czasem poniżej czterech godzin. Osiągnęła to bardzo szybko.

Co ciekawe i warte podkreślenia – Dziedzic to – śmiało możemy użyć tego określenia – prawdziwy naturszczyk wśród biegaczy. Nie używa popularnej wśród biegaczy elektroniki, nie chodzi na siłownię. Jej jedynym trenerem personalnym był pies, z którym z racji jego rasy i wymagań musiała pokonywać kilka ładnych kilometrów dziennie. Nie stosuje żadnych diet, jej organizm sam po kilku latach uprawiania sportu dał znać czego potrzebuje a na co nie ma najmniejszej ochoty.

Zakulisowo Dziedzic śmieje się, że bieganie może scalić albo mocno podzielić małżeństwo.

(kliknij w grafikę by przejść do nagrania)

Źródło: Sadeczanin.info


Viewing all 13082 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>