Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13082 articles
Browse latest View live

Maraton Berliński 2019 bez wielkiego tenora, za to z kwartetem

$
0
0

W tym roku w stolicy Niemiec zabraknie Kenijczyka Eliuda Kipchoge. Trzykrotny zwycięzca Maratonu Berlińskiego i rekordzista świata na królewskim dystansie (2:01.39) jesienią w Wiedniu zechce przejść do historii łamiąc granicę 2 godzin. Natomiast o oto, kto pierwszy minie Bramę Brandenburską powalczyć ze sobą m.in. czterech Etiopczyków z życiówkami na poziomie 2:04:00.

Wszystko wskazuje, że w tym roku zostanie przerwana zwycięska passa biegaczy z Kenii, trwająca blisko dekadę (od 2010 roku w Berlinie tylko raz z wygranej cieszył się zawodnik innej narodowości; w 2016 roku triumfował Etiopczyk Kenenisa Bekele, pokonując tylko o 10 sekund Kenijczyka Wilsona Kipsanga). Wśród zaprezentowanego właśnie przez organizatora kwartetu faworytów są sami Etiopczycy. To oni, między sobą, mają rozstrzygnąć bieg.

Typowanie zwycięzcy jest w tym roku bardzo trudne. Życiówki Etiopskich faworytów są bowiem zbliżone. Do Berlina wraca Guye Adola, o którym głośno zrobiło się w 2017 roku gdy w niemieckiej stolicy zajął drugie miejsce z czasem 2:03:46, zostając najszybszym debiutantem w historii maratonu.

Przez moment pachniało sensacją, bo Adola jak równy z równym ścigał się z Eliudem Kipchoge. Jednak to Kenijczyk pokazał większe doświadczenie i ostatecznie wygrał.

Co ciekawe, będzie to dopiero drugi oficjalny maraton w karierze Guye Adoli.

W tegorocznych zmaganiach w Berlinie wezmą udział także Leul Gebrselassie z życiówką 2:04:02 z zeszłego roku z Dubaju, Sisay Lemma - 2:04:08, oraz Birhanu Legese - 2:04:15. Ten ostatni posiada dwudziesty wynik w historii męskiego maratonu.

Berlińscy organizatorzy znów chcą ściągnąć do siebie światową elitę, jednak w tym roku pole działania menedżerów jest nieco ograniczone. Maraton Berliński odbędzie się 29 września, a bieg maratoński mężczyzn podczas Mistrzostw Świata w Dosze wystartuje 6 października. Do tego dochodzi zapowiedziana próba Eliuda Kipchoge. Z kolei panie o medale MŚ walczyć będą jeszcze wcześniej, bo 27 września.

RZ

fot. Victah Sailer / SCC Events



Olkuski Bieg Uliczny – „dyszka” i „piątka” do wyboru

$
0
0

14 września Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Olkuszu oraz Miasto i Gmina Olkusz zapraszają na Olkuski Bieg Uliczny. W programie imprezy są 4. Srebrna Dziesiątka oraz Memoriał Kazimierza Chechelskiego.

O godz. 16:00 wystartuje bieg główny, który na starcie może zgromadzić nawet 300 uczestników (limit startujących). Długość trasy to 10 km i 5 km, do wyboru przez uczestnika. Dystans 10 km to trasa składająca się z dwóch okrążeń wyznaczonych ulicami Olkusza, ze startem i metą w Rynku.

Zgłoszenia przyjmowane są wyłącznie w formie elektronicznej poprzez formularz na stronie internetowej elektronicznezapisy.pl Tam dostępny jest też regulamin imprezy.

Wszystkich serdecznie zapraszamy do wspólnego kibicowania uczestnikom na trasie biegu.

Źródło: Organizator


Agnieszka Pamuła na mecie Camino de Santiago. Do rekordu zabrakło niewiele

$
0
0

Ok. 10 godzin zabrakło Polce Agnieszce Pamule do poprawienia rekordu szybkości na trasie Camino de Santiago. Ten nadal należy do Jennifer Anderson, która w 2011 r. pokonała ze wsparciem dystans 812 km w 9 dni 5 godzin i 29 minut.

Amerykanka swój rekord wybiegała w korzystniejszych warunkach, startując pod koniec lutego. Agnieszka Pamuła całą drogę zmagała się z palącym słońcem. Wprawdzie Polka bieganie w upale lubi i jest jedną z nielicznych kobiet, które dotarły do mety zazwyczaj upalnego Cyprus Ultra, ale żaden z jej dotychczasowych biegów, nie wymagał spędzenie tylu dni z rzędu na słońcu.

Do upalnej pogody, wspierana przez męża, biegaczka próbowała dostosować strategię. Częstszy kontakt z zimną wodą i lodem, wczesne zaczynanie codziennego kilometrażu czy nocny marsz na ostatnim odcinku jednak nie uchroniły jej przed zmęczeniem i nową, niekoniecznie pożądaną opalenizną.

Mimo kryzysu piątego dnia biegu i walki z temperaturą, Pani Agnieszka dotarła do celu po 9 dniach i 15 godzinach. Zmęczona i szczęśliwa, bo w tej próbie to nie rekord był najważniejszy, a wyzwanie i przygoda.

Nie bez znaczenia jest również fakt, że ten wymagający sprawdzian Agnieszka sprawiła sobie... w ramach prezentu urodzinowego.

„Zrobiliśmy to. Z pomocą mojego wspaniałego męża udało mi się przebiec Camino de Santiago w dokładnie 9 dni i 15 godzin.To była niesamowita podróż”

- podsumowała Agnieszka, która zaczęła biegać, by zrzucić kilka nadmiarowych kilogramów a została utramaratonką z sukcesami na koncie.

Gratulujemy!

IB


Rekordowe igrzyska dla Polski? Worek medali w lekkiej? Biegacze...

$
0
0

Na 18 medali mogą liczyć polscy kibice podczas przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Tokio! Taka prognoza wynika z szacunków totallympics.com, istniejącego od 2011 r. międzynarodowego forum sportowego poświęconego dyscyplinom olimpijskim.

Totallympics.com prowadzi m. in. zestawienie wyników największych imprez mistrzowskich, przede wszystkim mistrzostw świata i na ich podstawie snuje prognozy rozstrzygnięć w igrzyskach olimpijskich.

24 lipca 2019 roku, a więc dokładnie rok przed ceremonią otwarcia igrzysk w Tokio, zestawienie wypada wręcz rewelacyjnie dla reprezentacji Polski. W ogólnoświatowym zestawieniu zajmujemy 15 miejsce, a według danych zgromadzonych przez ekspertów forum możemy w Tokio liczyć na... 18 medali!

Tylu bowiem aktualnych medalistów mistrzostw świata zdobyło trofea w koszulce w białym orłem. 6 złotych, 2 srebrne i 10 brązowych medali – to dorobek Polaków w zestawieniu totallympics.com.

18 medali olimpijskich byłoby największym sukcesem reprezentacji Polski od 28 lat, czyli od igrzysk w Barcelonie (1992). Biało-czerwoni wywalczyli wtedy 19 medali (3-6-10). Na trzech ostatnich igrzyskach Polska zdobyła po 11 medali (2008 Pekin 4-5-2, 2012 Londyn 3-1-7 i 2016 Rio 2-3-6) .

Nasza, wirtualna na razie, olimpijska reprezentacja na Tokio stoi „królową sportu”. Lekkoatleci to ośmioro medalistów ostatnich mistrzostw świata. A olimpijska prognoza „obiecuje” olimpijskie medale w Tokio dwójce biegaczy: srebro – wicemistrzowi świata na 800 m Adamowi Kszczotowi, a brąz kobiecej sztafecie 4x400 m.

Złote medale „mają” przywieźć ze stolicy Japonii młociarze Anita Włodarczyk i Paweł Fajdek, srebrny – także tyczkarz Piotr Lisek, a brązowe - oprócz drużyny sprinterek - młociarze Malwina Kopron i Wojciech Nowicki oraz Kamila Lićwinko w skoku wzwyż.

Powyższe prognozy to, oczywiście, tylko (niestety!) zabawa. Nikt nie może dać gwarancji, że wyniki mistrzostw świata powtórzą się na igrzyskach olimpijskich. Co więcej, takie przypadki są raczej niezbyt częste.

Nie przeszkadza to jednak kibicować naszym medalistom MŚ, by utrzymali formę przez najbliższy rok, a pozostałym – sprawienia w Tokio miłej niespodzianki. Medalowe aspiracje mają wszak nie tylko ci, którym powiodło się na ostatnim czempionacie. Nie kryje się z nimi choćby Marcin Lewandowski, który niedawno mówił o tym w wywiadzie na naszym portalu.

W Tokio sportowcy będą walczyli o najwięcej w historii - 339 kompletów medali (o 16 więcej niż w Rio de Janeiro 2016) w 34 dyscyplinach. Najwięcej z nich (127) powinni zdobyć - wg totallympics.com - oczywiście Amerykanie, mający aż 51 aktualnych mistrzów świata. 

Piotr Falkowski

źródło: totallympics.com

zdj. Tokyo 2020


Odszedł Bezdomny Maratończyk Piotr Żukowski

$
0
0

Tę postać znała większość polskich biegaczy, choć mało kto potrafił wymienić jego imię.

Uśmiechnięty, serdeczny, choć skromnie ubrany. Biegał w całej Polsce, do kolejnych miejscowości docierając pociągiem na gapę, często z przygodami. Przed startem sypiał na ławkach w parkach, dworach, czasami w halach sportowych… jeśli pozwolili na to organizatorzy. Cały dobytek miał w jednej torbie a zdarzyło się, że i tę mu ukradziono. Mimo przeciwności losu pokonał ponad 300 maratonów. Jak sam mówił, robił to, by pokazać wyższość ducha nad materią. Był nietuzinkową osobą. Piotr Żukowski, Bezdomny Maratończyk, dotarł do mety życia 12 lipca tego roku.

Piotr podziwiał Barbarę Szlachetkę, była jego wzorem. „Podziwiałem ją, zwłaszcza za ten rekord pierwszych stu maratonów pokonanych w czasie krótszym niż dwa lata. Staram się iść jej śladem. Wierzyłem do końca, że wygra walkę z chorobą, ale niestety.” – mówił nam w 2015 roku. – „Wydawało mi się, że ona jest nieśmiertelna, nie mogłem uwierzyć, że już jej nie ma. Czasem wydaje mi się, że i ja jestem nieśmiertelny, bo wciąż biegam...”.

Mimo chorób, przeciwności, braku dachu nad głową i środków do życia. W zimnie, deszczu, bez butów… „Chcę pokazać wyższość ducha nad materią, walczę o godność swoją i innych. To moja pasja i misja” – Piotr do końca wierzył w to, co robił.

Choć kojarzyło go tak wiele osób, niewielu zdobyło się na to, by poświęcić chwilę, porozmawiać, pomóc… Piotr nigdy o pomoc nie prosił, nie był roszczeniowy, prosił jedynie o możliwość startu w kolejnych biegach. Zaczepiony, nigdy nie odmawiał chwili rozmowy, dzielił się swoją wiedzą i doświadczeniem. Tę zdobywał podczas rozmów z ludźmi i lektury prasy w salonikach prasowych. Żywo interesował się światem sportu, ale też polityką i historią. Żył na przekór.

Był także osobą głęboko wierzącą. Przez wiele lat w rubryce „klub” wpisywał „św. Marta, Warszawa”, na cześć jadłodajni prowadzonej w stolicy przez Kamilianów.

Kiedy stracił cały swój dobytek, mieszczący się w dwóch torbach, nie narzekał. Najdotkliwiej odczuł stratę butów do biegania, jednak nie poddał się i w zwykłych trampkach przebiegł kilka maratonów. Kiedy po naszym artykule znalazło się wiele osób gotowych obdarować go butami, nie krył łez wzruszenia. „Będę ich pilnował...” – obiecał.

Bezdomny Maratończyk ma już nowe buty. „Będę ich pilnował jak ch*****”

Spotkaliśmy się kilka miesięcy później w Krakowie. Piotr dziękował, wzruszony. Podarował mi wtedy w ramach podziękowania płytę. I chociaż był to krążek dodawany do jednej z gazet, o niewielkiej wartości, dla mnie był wyjątkowo cenny. Nie miał nic więcej, więc dał wszystko, co miał. Mam tę pamiątkę do dzisiaj i jakoś trudno się z nią rozstać, bo przypomina o niezwykłej postaci…

Piotr Żukowski urodził się w 1955 roku, przeżył 64 lata. Msza Święta żałobna odbędzie się 29.07.2019 r., o godzinie 12.40 na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie, w Drewnianym Kościele.

Biegaj, Piotrze, w spokoju.

Katarzyna Marondel


Michał „Hardy Diablak” Jucha: „Każdy chce być w czymś pierwszy!" HardaSuka – historie cz. I

$
0
0

Chyba każdy, kto podejmuje się tego niecodziennego wyzwania, nie jest zwykłym człowiekiem. Kilka tygodni temu w słowackich i polskich Tatrach po raz piąty rozegrano jeden z najtrudniejszych triathlonów świata, HardaSuka Ultimate Triathlon Challenge – 5 km pływania, 225 km roweru i 55 km biegu w najtrudniejszych górach w Polsce. Drugi raz uczestniczyliśmy w nim jako załoga jednego z zawodników. Przedstawiamy kilka inspirujących historii tych niezwykłych ludzi.

Rekordy i dramaty. 5. HardaSuka Ultimate Triathlon Challenge [WYNIKI, ZDJĘCIA]

Na początek Michał Jucha– łodzianin, który nie dość, że drugi raz z rzędu stanął na mecie HardejSuki zajmując 13. miejsce, to tydzień wcześniej ukończył Diablaka – niewiele krótszy, ekstremalny górski triathlon z metą na szczycie Babiej Góry, najtrudniejsze zawody w tej dyscyplinie rozgrywane w całości w Polsce.

Zacznijmy od początku – jak trafiłeś do triathlonu? Która z jego konkurencji jest Twoim sportem źródłowym?

Michał Jucha: Zaczęło się przez kobietę! (śmiech) Ale od początku... od dawna myślałem o tri. Biegam od zawsze, na rowerze lubię jeździć i dużo czasu na nim spędzam, a pływać potrafię! Na szczęście niejaki Ludwik Sikorski mi udowodnił, że jednak nie umiem... Pamiętam dokładnie, jak po pierwszych zajęciach wręczył mi karteczkę z moimi siedmioma błędami i ćwiczeniami, które mam robić – do dzisiaj próbuje je opanować! (śmiech) Brakowało mi tylko impulsu i wtedy pojawiła się Ewa Wonko, która mnie wprowadziła w świat tri.

Jak przebiegała Twoja droga do triathlonu w najbardziej ekstremalnej odmianie?

Wszystko przez te cholerne Tatry! (śmiech) Od kilku lat regularnie tam jeżdżę. Najpierw było chodzenie i odkrywanie gór, później usłyszałem o Biegu Granią Tatr. Oczywiście musiałem wystartować i jak pamiętasz, razem w nim biegliśmy (w 2015 – red.). Mniej więcej w tym czasie od Tomka Guli usłyszałem o Hardej. Pierwsza moja myśl była, że to czyste szaleństwo. Przez trzy lata to wariactwo za mną chodziło, aż w końcu jesienią na spotkaniu z ultrasami z naszej drużyny Biegiem po Piwo w łódzkiej Piwotece, pewnie pod wpływem złocistego trunku, umówiliśmy się z Jarkiem Felińskim, że wystartujemy w najbliższej edycji.

Diamenciki wspomnień. Z Jarkiem Felińskim o HardejSuce, 300 km po Alpach, napieraniu i życiu

Michał z Jarkiem Felińskim przed startem (2018)

Skąd w ogóle ten pomysł, żeby w odstępie tygodnia robić dwa najtrudniejsze triathlony w Polsce i jedne z najtrudniejszych na świecie? Może chciałeś być pierwszym zawodnikiem, który tego dokona?

Każdy chce być w czymś pierwszy! (śmiech) Na mecie Hardej 2018 powiedziałem, że to był pierwszy i ostatni raz i kilka miesięcy trwałem w tej decyzji. Owszem, zastanawiałem się, w czym wystartować. Od razu pomyślałem o Diablaku, a w okolicach października uroił mi się ten pomysł, żeby połączyć te dwie imprezy. W sumie terminy startów są zbliżone i miejsce też, to czemu nie spędzić miło kilku dni wolnego? (śmiech)

Od początku był taki plan? Z tego co pamiętam, na Hardą Cię nie wylosowali i miał być sam Diablak, a potem wskoczyłeś na zwolnione miejsce?

Tak, od początku przygotowań, czyli od listopada, szykowałem się do obydwu imprez! Nawet w momencie braku szczęścia w losowaniu na Hardą nie odpuściłem. W zeszłym roku byłem świadkiem, jak koleś czekał w dniu startu w biurze zawodów na okazję, że może ktoś nie odbierze pakietu i zwolni się miejsce. Na szczęście organizator na dwa tygodnie przed imprezą ogłosił, że są dwa wolne miejsca i dzięki czujności mojego supportu klepnąłem udział.

Jak byś porównał obie te imprezy i ich poszczególne etapy pod względem trudności?

Hmmm... ciężka sprawa, ale spróbuję.

Pływanie – tutaj Harda jest trudniejsza! 5 km i tyle wyszło, a na Diablaku zegarek pokazał 3,3 km. I tu i tam słabo widać metę, plus brak bojek nawigacyjnych!

Rower – Diablak 180 km i 3200 m przewyższenia, Harda 225 km i 3400 m. Diablak ma krótszy limit, a na Hardej jest jazda nocą. Osobiście lepiej mi się jechało Hardą.

Bieg – tutaj zdecydowanie Harda jest trudniejsza (55 km, 4500 m do góry i 4000 m w dół). Na Diablaku są 44 km, z czego połowa po asfalcie (2400 m do góry i 1100 m w dół).

Limit – w tej kwestii Diablak jest bezlitosny ze swoimi 18 godzinami i w razie problemów robi się ciężko... natomiast 30 godzin na Hardej wydaje się dużo, ale bieg weryfikuje to wrażenie.

Michał na etapie biegowym (2019) - fot. HardaSuka Ultimate Triathlon Challenge

Czy zmieniłeś jakoś swój trening od czasu ubiegłorocznej HardejSuki biorąc pod uwagę, że czekają Cię dwie takie rzeźnie w tak krótkim odstępie czasu? W ogóle jak się przygotowujesz do takich wyzwań?

Oj tak! Po zeszłorocznej Hardej byłem zniszczony. Podszedłem do tematu bardzo nonszalancko i później cierpiałem. Wiedziałem, że muszę się porządnie przygotować i od listopada dzień w dzień 2-3 godziny poświęcałem na treningi. W pływaniu pomagał mi Ludwik Sikorski i w sumie wyszło 190 km. Rower to do obrzydzenia trenażer w domu (nie wiem ile km i ile godzin, ale dużo!) plus zajęcia na łódzkiej Verze. A od wiosny szosa (od początku kwietnia do 15 czerwca 2600 km), w tym kilka wyjazdów w góry na trening i rekonesans tras. Bieganie ze względu na kontuzję to tylko 900 km.

Limit na szczycie Babiej zbliżał się do końca, a Twoja kropka zniknęła z mapy (nadajnik GPS – red.). Potem odebrałeś telefon już schodząc z niej po ciemku. Zdaje się, że zdążyłeś niedługo przed upływem czasu? Co się działo przedtem?

No tak, na Diablaku limit mnie gonił. Tutaj pogoda zrobiła swoje, były 34 stopnie, żar lał się z nieba, a pierwsza połowa była w odkrytym terenie. Bardzo źle znoszę takie warunki i po zejściu z roweru, chociaż miałem duży zapas, to wiedziałem, że będę ślizgał się na limicie. Szczęśliwie się powiodło i dotarłem na metę całe 23 minuty przed czasem!

Michał z załogą w strefie zmian (2018)

Na Hardej odczuwałeś zmęczenie startem tydzień wcześniej? Jak wyglądała rywalizacja w Tatrach z Twojego punktu widzenia?

Ze względu na ten upał na Diablaku, jak to się mówi nie wyjechałem się do końca, a nawet przez uprawianie chodzonego na biegu moje mięśnie trochę doszły do siebie i nie odczuwałem zmęczenia na Hardej. Nawet w środę między startami wyciągnąłem chłopaków na Ķościelec i aż Kondzio (Konrad Grzyb z załogi Michała – red.) musiał mnie stopować...

Poprzedniej i tegorocznej HardejSuki nie da się porównać przez warunki pogodowe i związane z nimi różnice w przebiegu trasy etapu biegowego. Jak jednak uważasz, która edycja Ci lepiej wyszła?

Zdecydowanie tegoroczna Harda. To prawda, że w zeszłym roku warunki były cięższe, ale teraz rzeczywiście byłem lepiej przygotowany, niż rok temu. Przede wszystkim szybko doszedłem do siebie, nie odczuwałem żadnych dolegliwości i nie nabawiłem się kontuzji.

Wszyscy choć trochę obeznani w temacie wiedzą, że na takich zawodach kluczową rolę odgrywa support. Masz swoją sprawdzoną załogę, która wspierała Cię podczas obydwu imprez? Wprowadziliście jakieś zmiany logistyczne w porównaniu z ubiegłoroczną Hardą?

Oj tak, support to podstawa! Chłopaki się super sprawdzili. W zeszłym roku, znając Konrada Grzyba i Sebastiana Szczególskiego i ich wyluzowanie, miałem trochę wątpliwości, ale mnie zaskoczyli bardzo pozytywnie. Było zero problemów, skakali nade mną, a w tym roku dodatkowo na biegu wspierała mnie Gosia Rutkowska, która chciała mnie wykończyć na podejściach! (śmiech) Zmian dużo nie było, na rowerze jechałem non stop, a prowiant brałem w locie, no i po rowerze w tym roku nie poszedłem spać. Ale już na przyszłą Hardą mam kilka pomysłów...

Nie masz jeszcze dosyć? Planujesz wrócić na Diablaka albo Hardą?

He he, już się zdradziłem! Jak już wcześniej pisałem, po zeszłorocznej Hardej było stanowcze NIE. A w tym roku już w niedzielę myślałem, co by tu poprawić. Zobaczę, jeszcze nie wiem.

Chciałbym jeszcze raz podziękować mojemu supportowi i wszystkim, którzy trzymali kciuki i obserwowali moją kropkę na mapie. HardaSuka dla mnie jest niesamowitą imprezą. Dziękuję!

Rozmawiał Kamil Wenberg


4300 km... boso. Medalistka ME w wioślarstwie biegnie przez Wielką Brytanię

$
0
0

Anna McNuff nie jest typową biegaczką. Brytyjka sama siebie nazywa podróżniczką i poszukiwaczką przygód, z których część odnajduje właśnie na biegowo. Jej najnowsza biegowa wyprawa rozpoczęła się 2 czerwca na Szetlandach i zakończy się w listopadzie w Londynie. W tym czasie McNuff przebiegnie 4300 km, a żeby było trudniej - boso.

Zwolenniczką biegania minimalistycznego jest od dawna, ale bieganie w terenie bez butów i to tak długiego dystansu będzie jej największym wyzwaniem. Podczas poprzednich przedsięwzięć m.in. przejechała USA na rowerze i przebiegła 3000 km przez Nową Zelandię. O obydwu tych wyprawach napisała książki.

Zanim zajęła się stawianiem sobie kolejnych wyzwań i sprawdzaniem swoich możliwości, Anan McNuff była sportowcem. Uprawiała piłkę nożną i reprezentowała Wielką Brytanię na mistrzostwach Europy w wioślarstwie, zajmując medalową pozycję. Po kontuzji wycofała się ze sportu zawodowego i zajęła się promowaniem turystyki kwalifikowanej wśród kobiet.

Od ponad miesiąca realizuje swój projekt Barefoot Britain. Na razie ma za sobą ok. 20 ze 100 zaplanowanych maratonów i znajduje się w okolicach Edynburga. Nie biegnie codziennie, mimo to, jednak wystarczy rzut oka na zdjęcia jej stóp, by zrozumieć, z jak wielkim wyzwaniem się mierzy. Chociaż jej są one w opłakanym stanie, a i jej samej zdarza się popłakać ze zmęczenia, twierdzi że uwielbia bieganie boso, które pozwala jej zbliżyć się do natury.

Strona internetowa Anny McNuff: www.annamcnuff.com

IB


Ruszyły zapisy na 6. InterContinental Tower Run – charytatywny bieg po schodach

$
0
0

Szósty bieg po schodach-InterContinental Tower Run odbędzie się 22 wrześni o godz. 9.00. Na uczestników poza legendarnym już śniadaniem w hotelu InterContinental czeka sporo niespodzianek. W tym roku wszyscy biegną dla 5-letniego Emila.

W 13. miesiącu życia u Emila zdiagnozowano rdzeniowy zanik mięśni (SMA). Chorobę, wskutek której mięśnie słabną i stopniowo zanikają. Od tego czasu Emil i jego rodzice każdego dnia ciężko pracują nad tym, aby mógł on się rozwijać i być jak najbardziej sprawny ruchowo. Emil jest bardzo pogodny, lubi ludzi i bardzo szybko nawiązującą nowe znajomości. Emil marzy o wózku elektrycznym. Obecnie porusza się na wózku aktywnym, ale chce dogonić inne dzieci i być sprawny tak jak one podczas zabawy. W tegorocznej edycji InterContnental Tower Run pieniądze z pakietów startowych zostaną przeznaczone na wózek elektryczny oraz rehabilitacje dla Emila.

Zawodnicy startują z parkingu hotelowego, czyli poziomu -5. Meta znajduje się na 44 piętrze. 49 pięter, czyli 1000 schodów – tyle mają do pokonania zawodnicy. 

Pakiet startowy kosztuje 100 PLN. Każdy zawodnik otrzyma medal.

Zapisy na stronie http://towerrun.pl/

źródło: Organizator



Ultra na świecie: Tatranská Šelma – Tatry po sąsiedzku

$
0
0

Šelma to po słowacku drapieżnik, lub też tak jak u nas – hultaj, cwaniak. Sylwetka dzikiego kota w logo biegu wskazuje na to pierwsze znaczenie. Tatranská Šelma to bieg organizowany przez południowych sąsiadów w naszych wspólnych najwyższych górach, na dwóch dystansach, latem, w odstępie kilku tygodni. Krótszy z nich to Vertical na sam wierzchołek Sławkowskiego Szczytu (7 km, 1425 m+), a dłuższy – Ultra, na ok. 50 km gromadzący ponad 3000 metrów sumy podejść. W tym roku odbędą się one odpowiednio po raz ósmy i szósty.

TRASY

Tatranská Šelma Ultra przebiega cały czas czerwono znakowaną Magistralą Tatrzańską, ze startem w miejscu dawnego Schroniska Ważeckiego (Važeckiej chaty) obok szosy pomiędzy Podbańską a Szczyrbskim Jeziorem. Meta znajduje się w Zdziarze u podnóża Tatr Bielskich. Trasa nie jest dodatkowo wyznakowana.

Pierwszy poważny podbieg, najcięższy na całej trasie, zaczyna się na 14 km nad Popradzkim Stawem i prowadzi ponad Przełęcz pod Osterwą, na jeden z dwóch najwyższych punktów biegu, położony powyżej 2000 metrów n.p.m. Dalej pofałdowana, kamienista Magistrala prowadzi głównie w dół, obok Śląskiego Domu, do Hrebienoka (Siodełka) pod Sławkowskim Szczytem (29 km), skąd długo i żmudnie podbiegamy przez Łomnicki Staw na Przełęcz pod Świstówką (2030 m, 38 km).

Na ostatnich kilkunastu kilometrach okazję do wykazania się umiejętnościami mają dobrzy zbiegacze. Z Przełęczy pod Świstówką prowadzi trudny technicznie, ubezpieczony w jednym miejscu łańcuchami, skalisty zbieg do Schroniska przy Zielonym Stawie Kieżmarskim. Stamtąd czeka nas ostatnie podejście na Szalony Przechód (Vyšné Kopské sedlo, 1934 m), skąd spadamy aż 1050 metrów w pionie do samej mety. Końcowe kilometry się stopniowo wypłaszczają, lecz wcześniej, na najbardziej stromych 2 km, tracimy aż 650 m wysokości! Zbieg ten jest skalisty i nieraz pokryty błotem.

Parametry biegu podane przez organizatorów to 50 kilometrów i 3000 metrów sumy podejść. Według strony mapaturystyczna.pl wynoszą one 51,8 km, 3167 m+ i 3469 m-. Na trasie znajdują się cztery bufety, a limit czasu na jej pokonanie to 10 godzin. W poprzednich latach wynosił on 11 lub 10,5 h, a teraz strona biegu w innym miejscu sugeruje, że wynosi on 10,5 h.

Ubiegłorocznymi rekordzistami trasy są: Czech Tomáš Maceček (5:23:20) i nasza zawodniczka Kinga Kwiatkowska (7:07:33).

Tatranská Šelma Vertical prowadzi niebieskim szlakiem ze Starego Smokovca (1025 m n.p.m.), cały czas pod górę na wierzchołek Sławkowskiego Szczytu z pięknymi widokami (2452 m). Do półmetka leśna ścieżka biegnie na punkt widokowy ponad stokiem narciarskim (Slavkovską vyhliadkę, 1531 m), gdzie umieszczony jest jedyny bufet. Stamtąd do mety prowadzi skalisty szlak. Nie ma on ekstremalnych trudności, lecz podbieg ponad 900 metrów na odcinku 3,5 km mocno wchodzi w nogi i płuca zawodników.

Limit jest dość wyśrubowany i wynosi godzinę i 54 minuty. Aktualne rekordy trasy padły w 2017 roku i należą do Słowaka Jozefa Hlavčo (1:02:10) oraz naszej Magdaleny „Megi” Kozielskiej (1:13:45).

TERMIN I ZAPISY

Vertical zostanie rozegrany już w najbliższą sobotę 27 lipca. Ultra startuje trzy tygodnie później, 17 sierpnia. Zapisy odbywają się w kwietniu i na tegoroczne edycje nie ma już miejsc. Limit na oba dystanse wynosi po 200 osób, z czego po 100 wybierają organizatorzy na podstawie wyników i doświadczenia w biegach górskich, a pozostałe miejsca są losowane (na listach nie jest podane, kto dostał się którą drogą). Tegoroczne opłaty startowe wynoszą 25 euro za Vertical i 50 za Ultra.

W opłatę wliczone są obiad na mecie, impreza na zakończenie biegu, ubezpieczenie od kosztów akcji ratowniczej, a w przypadku Ultra także przejazd autokarem z mety na start przed biegiem.

WYJAZD I POBYT

Ze względu na bliskość najdogodniejszy wydaje się dojazd własnym samochodem. Do miejscowości po słowackiej stronie Tatr, w tym Zdziaru i Smokowców, kursują autobusy z Zakopanego. Ceny kwater prywatnych są podobne do tych w naszej części Tatr.

Organizatorzy proponują nocleg ze śniadaniem przed i po biegu Ultra w Hotelu Magura w Zdziarze w cenie 26 euro za noc.

Wymagany dokument to dowód osobisty lub paszport. W wyposażeniu obowiązkowym wymieniona jest polisa ubezpieczeniowa od akcji ratowniczej w górach (na Słowacji nieubezpieczeni turyści pokrywają jej koszty z własnej kieszeni!), lecz organizatorzy informują, że jest ona wliczona w opłatę startową.

POGODA

Jak to w Tatrach, pogoda bywa kapryśna i możemy spodziewać się zarówno upału i bezchmurnego nieba, jak i ulewy i temperatur ledwo powyżej zera, a w ekstremalnych przypadkach nawet śniegu – nawet w środku lata!

INNE BIEGI

Oprócz Tatranskiej Šelmy jedynym biegiem ultra po słowackiej stronie Tatr jest organizowany przez Polaków transgraniczny Ultra Janosik, na przełomie sierpnia i września. Pierwsza połowa jego najdłuższej trasy – Legendy (ok. 100 km) w dużej części pokrywa się z Šelmą.

Z nieco krótszych biegów, ciekawą propozycją jest Memorial Jozefá Psotku (w tym roku 12 października). Na 35-kilometrowej trasie pomiar czasu prowadzony jest tylko na odcinkach pod górę: ze startu w Tatrzańskiej Łomnicy przez Hrebienok na Polski Grzebień i Rohatkę oraz ze Zbójnickiej Chaty na Czerwoną Ławkę, która jest najwyższym punktem trasy (2352 m).

Czerwcowy Sky and Clouds (34 km) pokrywa się częściowo z trasą Šelmy, prowadząc Magistralą ze Szczyrbskiego Jeziora do Doliny Wielickiej i z powrotem, z sumą podejść ok. 2400 metrów.

Więcej biegów w słowackich Tatrach i okolicach można znaleźć m.in. na stronach:

Termin Tatranskiej Šelmy Ultra jest zawsze zbliżony do rozgrywanych w dwuletnim cyklu Biegu Ultra Granią Tatr i Tatra Fest Biegu. Tegoroczna Šelma odbędzie się tego samego dnia, co BUGT.

Już za trzy tygodnie na naszym portalu osobista relacja z trasy Tatranskiej Šelmy.

Strona imprezy:www.tatranskaselma.com

Fot. Organizatorzy


Flexistav Bieg Granią Tatr – zmiany na trasie i w logistyce

$
0
0

Tylko 350 szczęśliwców zmierzy się z jedną z najpiękniejszych i najtrudniejszych tras biegowych w Polsce podczas Flexistav Biegu Granią Tatr. Zawody odbędą się za niecały miesiąc, w sobotę 17 sierpnia w Zakopanem.

W tym roku czeka nas kilka zmian: biuro zawodów będzie znajdować się w Hotelu Nosalowy Dwór Resort & Spa, a meta oraz miasteczko biegowe staną w Kuźnicach, w zespole dworsko-parkowym obok Dyrekcji Tatrzańskiego Parku Narodowego, który został jednym z partnerów wydarzenia.

W związku z przeniesieniem mety, trasa będzie krótsza o około 1,2 km i będzie prowadziła z Siwej Polany w Dolinie Chochołowskiej przez Grzesia, Wołowiec, Starorobociański Wierch na Halę Ornak, dalej przez Czerwone Wierchy na Halę Gąsienicową, Krzyżne, Dolinę Pięciu Stawów i Rówień Waksmundzką do Kuźnic. Dystans wyniesie 70km z przewyższeniami +5000m.

Na trasie znajdować się będą dwa punkty odżywcze, w których serdecznie zapraszamy do kibicowania – przy Schroniskach na Hali Ornak i w Murowańcu. Trzeci punkt tylko z napojami usytuowany będzie na drodze do Morskiego Oka, przy Wodogrzmotach Mickiewicza. Do kibicowania zaprasza też Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich oraz Polskie Koleje Linowe na Kasprowym Wierchu.

W tym roku o każde miejsce ubiegało się prawie trzech chętnych – po raz pierwszy przekroczyliśmy liczbę 900 zgłoszeń. Na starcie zobaczymy min. zwycięzcę pierwszej edycji Przemka Sobczyka, drugiej Bartka Gorczycę oraz trzeciej - Roberta Farona, a także czołowych zawodników zawodów serii Skyrunning - bieg będzie ponownie Mistrzostwami Polski na dystansie ultra.

W tej edycji wszyscy, którzy ukończą zawody w limicie czasu otrzymają medale wykonane z naturalnego tworzywa oraz bluzy „finisher” marki Dynafit. Ze względów ekologicznych na punktach odżywczych rezygnujemy z plastikowych kubków – wszystkie napoje będą nalewane do bidonów, camelbacków oraz wielorazowych kubków niesionych przez zawodników. Na „ekozachęte” zawodnicy w pakiecie startowym otrzymają wielorazowe „flaski” Dynafit ufundowane przez naszego sponsora – firmę Apotex, dystrybutora marki FlexiStav.

Na mecie ponownie stanie miasteczko biegowe oraz specjalna strefa ekologiczna z atrakcjami przygotowanymi przez TPN i markę Polar Sport, która dodatkowo ufundowała wielofunkcyjne chusty dla zawodników i wolontariuszy - będzie je można wygrać w konkursach w strefie eko. Tatrzański Park Narodowy zaprosi najmłodszych do wzięcia udziału w akcji „Zostań Przyjacielem Parku”, a dorosłych zaangażuje w akcję „Zero waste”.

Przed południem, zanim na metę dotrą pierwsi zawodnicy, rozegrane zostaną charytatywne biegi dla dzieci, z których dochód zostanie przekazany małej Indze Figurskiej chorej na SMA. Zapisy na zawody od godziny 10, wszyscy uczestnicy w wieku 4-12 lat otrzymają symboliczne medale (limit uczestników: 100 dzieci).

Równolegle, przez cały dzień (w zależności od zainteresowanie) odbywać się będą warsztaty kulinarne dla dzieci. Specjaliści od zdrowego żywienia z Cukierni Gałuszka w Żywcu będą razem z dziećmi wypiekać pyszne słodkości bez użycia białego cukru, za to z wykorzystaniem różnych wartościowych mąk. Dobrowolne i dowolne opłaty przeznaczymy na leczenie chorej małej Ingi. Dla dorosłych też mamy niespodziankę – wszyscy chętni będą mogli wziąć udział w Treningu Naturalnym, który kształtuje praktyczne umiejętności ruchowe człowieka. Wykorzystuje on właściwości otoczenia, interakcje z ludźmi i proste narzędzia.

W biurze zawodów 16 sierpnia będzie można natomiast wesprzeć Fundację DKMS i w godzinach 12-19 zostać dawcą szpiku. W piątek będą też wypożyczane bezpłatnie kijki marki Leki, aż 90 par z kolekcji Trail Running w tym flagowy model Micro Trail Pro.

Będzie też można kupić koszulki pamiątkowe biegu, odebrać zamówione gadżety od Halfworn czy uzupełnić batony i żele energetyczne z serii enduro na stoisku Nutrend. Stoisko z pięknymi i wygodnymi, po treningowymi ubraniami przygotuje Konsta – made in Zakopane (dla małych i dużych biegaczy), a wybór nie tylko regionalnych gadżetów zapewni Baza Tatry.

Biuro zawodów znajdować się będzie w sali Rysy na poziomie -1, a na wieczorną, obowiązkową odprawę i prelekcję TPN „Leave no trace” zaprosimy do sali Gerlach.

Serdecznie zapraszamy do kibicowania na trasie zawodów 17 sierpnia 2019 roku. Do zobaczenia w Tatrach!

Więcej na www.graniatatr.pl 

źródło: Organizator


„Projekt Maraton”. Tu o biegach długich myślą długofalowo

$
0
0

Laura Muir, Stephanie Twell, Robbie Simpson czy Calum Hawkins - to zawodnicy dobrze znani kibicom lekkiej atletyki. Z pochodzenia są Szkotami. Lokalna federacja tego kraju, zachęcona sukcesami w biegach długich, chce w zorganizowany i nowoczesny sposób wspierać kolejnych obiecujących biegaczy.

Na czele ogłoszonego niedawno „Projektu Maraton” stanąć mają Robert Hawkins - trener i ojciec wspomnianego rekordzisty Szkocji w maratonie (2:08:14 - red), a także jego drugi syn Derek - olimpijczyk z Rio w maratonie i wielokrotny zwycięzca mistrzostw kraju w przełajach (maratoska życiówka 2:12:57).

Pierwszym celem Szkotów jest przygotowanie drużyny na Igrzyska Wspólnoty Brytyjskiej w 2022 roku. Potomkowie Williama Wallace’a chcą wystawić tam dwie pełne ekipy - męską i żeńska, liczące po troje zawodników. Impreza odbędzie się w Birmingham.

Jak zapowiedział Robert Hawkins, projekt ma też oferować wsparcie tym, którzy osiągają znaczace wyniki na dystansie półmaratonu i chcą się „wydłużyć”.

Oprócz gwiazd, w tym także Robie Simpsona, który rok temu zdobył brązowy medal w maratonie podczas Igrzysk Wspólnoty Brytyjskiej w Australii, podczas pamiętnego wyścigu z udziałem Caluma Hawkinsa…

Dramat Calluma Hawkinsa w maratonie Commonwealth Games [WIDEO]

… przygotowaniami ma być objętych 15 nowych twarzy. Niestety Szkoci poskąpili informacji na temat szczegółów przygotowań czy kosztów samego projektu. Wiadomo, tylko, że przedsięwzięcie ma bazować na szkoleniu i startach.

Trzeba jednak docenić samą inicjatywę, szczególnie w zestawieniu z polską rzeczywistością i zbliżającymi się „polskimi” MŚ w półmaratonie. Wiemy tylko, że minimum czasowe dla kobiet na tę imprezę - 1:13:00 - spełnia tylko Karolina Nadolska (1:12.35). Wśród mężczyzn minimum - 1:03:30 - wypełnił tylko Krystian Zalewski (1:02:34)...

RZ


Zapłacił pół miliona dolarów za kolce z 1972 roku! REKORD!

$
0
0

Aż 437 tys. dolarów, czyli pond 1,6 mln złotych. Rekordową kwotę w historii licytacji obuwia zapłacił pewien Kanadyjczyk za unikalny model z kolekcji Nike. Chodzi o tzw. „But Księżycowy” (Moon Shoe) sprzed prawie pół wieku, zachowany w nienaruszonym stanie.

Wysokie kwoty to domena nowojorskiego domu akcyjnego Sotheby's. Aukcje tej firmy to kopalnia białych kruków z przeróżnych obszarów działalności człowieka, ale też koncentracja milionerów na aukcyjnej sali. Takich jak Miles Nadal.

Amerykanin kolekcjonuje unikalne buty sportowe. Wcześniej za 850 tys. dolarów kupił aż 99 par innych wyjątkowych egzemplarzy, pochodzących głównie z limitowanych edycji. But Księżycowy Nike będzie perłą w jego wyjątkowej kolekcji, którą prezentuje w prywatnym muzeum w Toronto.

Pewnie zastanawiacie się za co tak naprawdę zapłacono tak gigantyczne pieniądze?

But z waflową podeszwą to kawał historii sportowych butów, jeden z symboli firmy Nike. Ci którzy czytali „Sztukę Zwycięstwa” znają zapewne opowieść o tym, jak współzałożyciel marki i trener z Uniwersytetu Oregońskiego Bill Bowerman przerabiał buty swoim zawodnikom. Podeszwy modyfikował m.in. za pomocą gofrownicy żony i gumy.

„Moon Shooe” powstał na Mistrzostwa Stanów Zjednoczonych w 1972 r., będące zarazem kwalifikacjami olimpijskimi. Dziś powiedzielibyśmy, że była to limitowana edycja, bo zrobiono tylko ok. 12 par. Sprzedany na aukcji model w rozmiarze 12,5 jest jedynym zachowanym egzemplarzem, do tego nie był używany w sporcie.

Dodajmy, że poprzedni aukcyjny rekord za najdroższe sportowe buty padł w 1984 r. Jeden z kolekcjonerów zapłacił 190 373 dolary za parę butów Converse, które w finale olimpijskim w 1984 roku nosił koszykarz Michael Jordan.

Sportowe pamiątki zawsze są w cenie. W 2013 roku jeden z czterech medali złotego medali sprintera Jessiego Owensa z 1936 roku został wylicytowany za 1,46 mln dolarów. Aukcję przeprowadził domu SCP Auctions, a nabywca pozostał anonimowy.

RZ

fot. Sotheby's


Młody biegacz i jego „niewiarygodnie głupi błąd”

$
0
0

Mieli nosa kontrolerzy do 26-letniego Luke’a Traynora. Brytyjczyk został tymczasowo zawieszony po tym jak w jego organizmie podczas standardowej kontroli wykryto ślady kokainy. Zawodnik przyznał, że popełnił „niewiarygodnie głupi błąd”.

Biegaczowi grożą nawet 4 lat dyskwalifikacji. Kokaina znajduje się bowiem na liście zakazanych substancji WADA w kat. „nieokreślony środek pobudzający”.

Wiadomość o tym, że naruszył przepisy antydopingowe miała być dla biegacza druzgocąca. Szybko opublikował wyjaśnienie, w którym próbuje wykazać, że była to jednonarodowa sytuacja. Dowodzi, że narkotyk - a dokładnie pochodną kokainy – przyjął do towarzystwa na imprezie. Zaznacza, że jego celem nie było poprawienie wyników.

Luke’a Traynor przeprosił rodzinę, trenerów i sponsorów. Każdego, kto „wspiera go podczas jego kariery”.

Biegacz zapowiedział, że będzie blisko współpracował ze wszystkimi organami prowadzącymi sprawę - przed nim pierwsze przesłuchanie - i pogodzi się z karą.

Luke’a Traynor odnosił już spore sukcesy. W zeszłym roku wygrał półmaraton w Czeskich Budziejowicach (1:03:40 – red). Posiada rekord życiowy w półmaratonie 1:01:57, a na 10 km - 28:52. W dorobku ma też medale przełajowych Mistrzostw Europy w drużynie - w 2015 roku zdobył z kolegami złoto w kategorii U23, a trzy lata wcześniej złoto w kategorii U20.

RZ


Faworyt nie startuje, będzie nowy mistrz! W sobotę w Międzygórzu MP w biegu alpejskim

$
0
0

Kamil Jastrzębski nie obroni tytułu mistrza Polski w biegu alpejskim, który dzierży od 4 lat! Rywalizacja odbędzie się w sobotę 27 lipca podczas 27 Biegów Śnieżnickich w Międzygórzu w Kotlinie Kłodzkiej, najstarszych górskich zawodów w Polsce.

27 Biegi Śnieżnickie w Międzygórzu. Zapraszamy na najstarszą imprezę gorską w Polsce

Trasa z deptaka przy wodospadzie Wilczki w centrum Międzygórza na graniczny polsko-czeski szczyt Śnieżnika liczy 9,7 km długości i ma 935 m przewyższenia w górę.

Mieszkający w Warszawie zawodnik SKB Kraśnik zrezygnował ze startu w ostatniej chwili, z powodów rodzinnych. – Muszę w piątek do późnych godzin popołudniowych być w Warszawie. Jazda na noc i rano start w zawodach mijają się z celem – powiedział nam niespełna 27-letni biegacz. Tym samym zostanie przerwana wspaniała passa: Jastrzębski nie schodzi z podium MP w biegu alpejskim od 2012 roku. 4 razy zdobył złoty, 2 razy srebrny, a raz brązowy medal.

– Bardzo żałuję, bo Biegi Śnieżnickie to moja ulubiona impreza górska – mówi Jastrzębski, specjalizujący się w biegach długich na stadionie oraz długodystansowych biegach ulicznych (rekordy życiowe: 14:26.04 na 5000 m, 30:07.89 na 10000 m, 1:06:43 w półmaratonie i 2:21:02 w maratonie).

Rywalizacja o złoty medal powinna zatem rozegrać się pomiędzy broniącym wicemistrzostwa Polski Sylwestrem Lepiarzem, trenującym mocno w swoich Górach Świętokrzyskich, a Michałem Białym, który wypadł najlepiej z Polaków (49 miejsce) na ME w biegach górskich, 3 tygodnie temu w szwajcarskim Zermatt.

Lepiarz zdobył w tym roku mistrzostwo Polski w biegu na krótkim dystansie oraz srebrny medal w biegu anglosaskim. W Międzygórzu biegało mu się w przeszłości całkiem nieźle. Rok temu przegrał tylko z Jastrzębskim, a w 2014 roku był alpejskim mistrzem Polski.

– O medal powinien powalczyć też Dariusz Marek, który regularnie startuje i wydaje się być w dobrej formie, być może faworyt miejscowych Krzysztof Jilek, a do roli "czarnego konia" typuję Krzysztofa Żygendę. Szkoda, że nie pobiegnie Marcin Kubica, bo byłby murowanym kandydatem do podium – mówi Kamil Jastrzębski. 20-latek z Bielska-Białej startuje tydzień później w Młodzieżowych MŚ w skyrunningu. – Biegnę na dystansie 22 km i postanowiłem się skupić wyłącznie na tym – powiedział nam Marcin Kubica.

Niewątpliwie żal także, że kolejny raz na starcie MP zabraknie znakomitego pod górę Andrzeja Długosza. – Myślę teraz o innych wyzwaniach, przygotowuję się do ważnych startów za granicą, a kolejny medal mistrzostw Polski nie jest już dla mnie wielką atrakcją – powiedział szczerze 5-krotny mistrz Polski w biegu alpejskim (2005, 2007, 2009-11).

Na liście startowej MP seniorów w Międzygórzu figuruje (po odliczeniu Jastrzębskiego) 18 biegaczy. Znacznie skromniejsza będzie obsada mistrzostw kraju kobiet. Zgłoszonych jest 9 zawodniczek, wiadomo jednak, że na szczyt Śnieżnika nie pobiegnie Martyna Kantor.

Złota medalistka ze Szczawnicy w biegu na długim dystansie i srebrna z Sobótki na krótkim, postawiła na start w odbywających się tego samego dnia mistrzostwach Polski w ultra (Maraton Karkonoski w Szklarskiej Porębie).

Faworytką w Międzygórzu wydaje się być reprezentantka Polski na ME w Zermatt (36 miejsce), brązowa medalistka MP na krótkim dystansie (Bieg na Śnieżkę w Sobótce) Anna Ficner. – Jestem pozytywnie nastawiona, choć za bardzo nie wiem, czego mogę się spodziewać po trasie. Biegałam tam tylko raz i to chyba jeszcze za czasów juniorki, więc... dawno – mówi ze śmiechem policjantka ze Złotoryi.

A kto jeszcze może myśleć o medalu? – Pewnie Zuzanna Mokros, może Maria Czok (znana wcześniej pod nazwiskiem Cebo - red.)... – spekuluje Kamil Jastrzębski. – A ja nie zdziwię się, jeśli na podium stanie Izabela Zatorska! - dorzuca Roman Bogdał z Urzedu Gminy w Bystrzycy Kłodzkiej, organizator 27 Biegów Śnieżnickich.

– Myślę, że szybko nie odpuści – mówi z szacunkiem Anna Ficner o doświadczonej rywalce. Izabela Zatorska to jedna z najbardziej utytułowanych i najsłynniejszych polskich biegaczek górskich, wielokrotna medalistka mistrzostw świata i Europy. Do Międzygórza wraca z dużym sentymentem, bo w 2000 roku została tu mistrzynią Europy w biegu anglosaskim.

Mistrzostwa Polski w biegu alpejskim rozegrają w sobotę nie tylko seniorzy, ale także juniorzy do lat 20, juniorzy młodsi U-18 i młodzicy U-16. Zgłosiło się do nich w sumie 26 zawodniczek i 33 zawodników. Pobiegną na krótszych dystansach (juniorzy 6 km, młodzicy 2,4 km), ale wszyscy będą finiszowali na Śnieżniku.

27 Biegi Śnieżnickie to, oczywiście, nie tylko MP w biegu alpejskim. To także bieg otwarty dla wszystkich chętnych, którzy będą mieli okazję zmierzyć się z najlepszymi w kraju. Wystartują razem, elita z pierwszej linii, a pozostali biegacze tuż za nimi. Rywalizacja będzie więc bezpośrednia.

Rejestracja elektroniczna jest już zamknięta, ale na start można zgłosić się jeszcze w miejscu imprezy. W piątek biuro zawodów będzie czyne w godz. 16-20, a w dniu biegu, w sobotę 27 lipca, w godz. 8-10. Start biegu na Śnieżnik – o 10:30.

W sobotnie popołudnie (godz. 16-19) i w niedzielę rano (8-10) można będzie zapisać się na towarzyszący półmaraton oraz do biegów dla dzieci. – Przyjmiemy wszystkich chętnych, jesteśmy gotowi na każdą liczbę biegaczy – zapowiada organizator Roman Bogdał.

Zapraszamy w weekend do Międzygórza!

Więcej informacji o 27 Biegach Śnieżnickich – w naszym KALENDARZU IMPREZ.

Piotr Falkowski

zdj. fb zawodników



 

Holenderska biegaczka i olimpijka... przemytniczką

$
0
0

Duże pieniądze, narkotyki, a w tle sport i policja. To nie scenariusz filmu akcji, ale życie, które pisze najdziwniejsze scenariusze. Jedna z czołowych holenderskich biegaczek na 400 m Madiea Ghafoor została zatrzymana w Niemczech i została oskarżona o przemyt narkotyków.

Sprawa stała się głośna w Holandii już kilka dni temu. Niemniej lekkoatletyczny związek wciąż nie ma oficjalnej informacji w tej sprawie. Działacze wyrazili jedynie ”zaniepokojenie pogłoskami”. Rodzina sportsmenki miała tylko informować federację, że nie będzie ona mogła uczestniczyć w treningach i zaplanowanych zawodach z „powodów osobistych”.

Ostatnio tamtejsza prasa, powołując się na wiarygodne źródło, informowała że Ghafoor. została zatrzymana w połowie czerwca podczas rutynowej kontroli celnej w pobliżu miejscowości Elten. Chociaż zapewniała, że jedzie na obóz od Dusseldorfu, a w aucie ma tylko sprzęt sportowy, celnicy postanowili sprawdzić pojazd. Biegaczka musiała m.in. okazać bagaż.

W walizce biegaczki, oprócz butów, znaleziono jedną z paczek z narkotykiem. W sumie w pojeździe znaleziono 25 zakazanych pakunków o łącznej wadze 50 kg. Wartość rynkową narkotyków wyceniono na ok 2 miliony euro. Madiea Ghafoor została aresztowana.

Sprawą zajmuje się konsulat i Ministerstwo Spraw Zagranicznych Holandii. Urzędnicy nie chcą jednak potwierdzić danych zatrzymanej kobiety.

Madiea Ghafoor urodziła się w Amsterdamie. Była wielokrotną mistrzynią tego kraju. W 2011 wywalczyła brąz Mistrz Europy juniorów, dzięki dyskwalifikacji zawodniczki która była trzecia na mecie. W 2016 roku wystąpiła na igrzyskach w Rio w sztafecie 4 x 400 m, ustanawiając nawet rekord kraju (panie odpadły w eliminacjach).

Jesienią biegaczka miała wystąpić ponownie w sztafecie 4 x 400 m na Mistrzostwach Świata w Dosze. Wiadomo już, że do tego startu pomarańczowa drużyna przystąpi w innym składzie.

RZ

źródło: www.ad.nl

fot. wikimedia



Mo Farah chce trafić „szóstkę”

$
0
0

Czterokrotny mistrz olimpijski w biegach na 5000 i 10 000m, a dziś gwiazda biegów ulicznych przyjedzie na początku wrześniu do Newcastle, żeby po raz szósty z rzędu wygrać Great North Run. Nikomu jeszcze się to nie udało.

Dla Mo Faraha start nad rzeką Tyne ma być jednym z głównych sprawdzianów formy przed Maratonem Chicagowskim. W październiku w Wietrznym Mieście Brytyjczyk będzie bronił tytułu. Kto wie, czy nie zaatakuje też własnego rekordu Europy (2:05:11), ustanowionego właście w Chicago.

Great North Run to zawsze mocna stawka i szybkie ściganie. Rywale Faraha w tegorocznej edycji jeszcze nie są jeszcze znani, ale organizatorzy nigdy nie zawodzą. W 2013 roku na starcie spotkali się prawdziwy arcymistrzowie szybkiego pokonywania kilometrów w amortyzowanych butach - Mo Farah, Haile Gebrselassie i Kenenisa Bekele. Walka była zacięta, a górą był ten ostatni z czasem 1:00:09. Mo finiszował ledwie sekundę za etiopskim rywalem.

Zwycięska passa Faraha w Newcastle trwa od 2014 roku. W tym czasie Brytyjczyk dwa razy łamał tu granicę 60 minut (2015 - 59:22 i 2018 - 59:27).

Co ciekawe, nawet jeśli Farah pobiegnie szybciej od młodego Szwajcara Juliena Wandersa – aktualnego rekordzisty Europy w półmaratonie (59:13), to i tak jego rezultat nie zostanie wpisany do historycznych tabel. Wszystko dlatego, że trasa Great North Run, prowadząca z Newcastle do miasteczka South Shields, nie spełnia wszystkich wymogów regulaminowych, m.in. odległości startu od mety (zgodnie z przepisami IAAF, początek i koniec biegu nie powinny być od siebie oddalone dalej niż 50% dystansu, mierząc po teoretycznej prostej).

Dodajmy, że pięć zwycięstw z rzędu na swoim koncie podczas Great North Run ma też startująca na wózkach Tanni Thomson. W sumie wygrywała ona zawody aż osiem razy! Było to jednak w latach 80.

Great North Run wystartuje 8 września. Start awizuje blisko 50 tysięcy osób!

RZ


Nagrywasz biegi telefonem komórkowym? Wyślij swój film na konkurs IAAF

$
0
0

Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych rozpisało konkurs dla młodych filmowców posługujących się wyłącznie telefonami komórkowymi. Można wygrać sześciodniową wycieczkę na MŚ U20, które w przyszłym roku odbędą się w Nairobi w Kenii.

Konkurs dedykowany jest osobom w wieku do 23 lat. Postawione przez IAAF zadanie polega na nakręceniu maksymalnie 2 minutowego filmy o tematyce lekkoatletycznej. Pełna dowolność, IAAF stawia na kreatywność twórców.

Ograniczenia dotyczą wyłącznie technikaliów. Zdjęcia do filmu można rejestrować wyłącznie przy pomocy telefonu komórkowego. Obrazy zarejestrowane za pośrednictwem kamer czy aparatów fotograficznych posiadających funkcję nagrywania będą odrzucane.

Film musi mieć minimalną rozdzielczość rozdzielczość HD (702p, 1080p lub 4K) ale za to dowolny format - horyzontalny (np. 16x9) lub pionowy.

Obrazy nieanglojęzyczne powinny posiadać anglojęzyczne napisy.

Prace konkursowe można przesyłać poprzez serwis WeTransfer.com na adres WU23FilmCompetition@iaaf.org w terminie do 31 grudnia 2019.

Szczegółowe informacje o konkursie i formularz zgłoszeniowy: TUTAJ

Partnerem konkursu IAAF jest Międzynarodowy Festiwal Filmów Lekkoatletycznych (FICA). Przedstawiciele tej instytucji wejdą w skład konkursowego jury.

źródło: IAAF


Odbiorą paszporty kenijskim dopingowiczom?

$
0
0

Rząd kenijski poparł działania Kenijskiej Federacji Lekkoatletycznej zmierzające do zakazania startów międzynarodowych zawodnikom odbywających karę zawieszenie za złamanie przepisów antydopingowych. Zdaniem władz kraju, udział takich zawodników w zawodach amatorskich wpływa negatywnie do wizerunek samego kraju.

Oficjalna dyskwalifikacja lekkoatletów przyłapanych na stosowaniu zakazanych środków dotyczy wyłącznie imprez rangi mistrzowskiej, odbywających się pod auspicjami IAAF czy krajowych związków sportowych. Nie dotyczy imprez prywatnych, amatorskich, oferujących niekiedy znaczne gratyfikacje finansowe, z czego kenijscy dopingowicze skrzętnie korzystają.

Ledwo w kwietniu informowaliśmy o występie maratonki Irene Jeptoo Kipchumby w biegu po schodach na wieży telewizyjnej KL Tower w stolicy Malezji. Biegaczka, która jest zawieszona od września 2017 r. za stosowanie prednizolonu, zajęła tam trzecie miejsce open, inkasując w przeliczeniu blisko 2 tys. zł.

Zdyskwalifikowana za doping... stanęła na podium!

– Musimy ich powstrzymać. Zawodnicy muszą zrozumieć, że oblany test antydopingowy oznacza koniec startów, nawet jeśli wypełniają warunki zawieszenie i nie biorą udziału w oficjalnych zawodach – stwierdziła Amina Mohammed z kenijskiego resortu sportu, cytowana przez agencję Xinhua. – Jeśli nadal będą chcieli się ścigać, nie pozwolimy im opuścić kraju – zagroziła.

– Kenia ma wystarczająco dużo talentów by wygrywać uczciwie. Żaden oszust nie powinien mieć prawa do zakładania narodowego trykotu – podkreślił Jack Tuwei, szef Athletics Kenya.

W ostatnich 7 miesiącach aż sześcioro kenijskich biegaczy zostało ukaranych dyskwalifikacją za złamanie przepisów antydopingowych. Od Igrzysk Olimpijskich w Pekinie w 2008 z lekkoatletycznych tabel wymazano już wynik ponad 50 kenijskich lekkoatletów, w tym m.in. mistrzyni olimpijskiej w maratonie z Rio Jemimy Sumgong, rekordzisty świata w półmaratonie Abrahama Kiptuma czy trzykrotnego mistrza olimpijskiego na 1500m Asabela Kipropa.

Kenia objęta jest najwyższym stopniem nadzoru dopingowego IAAF, obejmującego kontrole w czasie i poza zawodami, wraz z Etiopią, Rosją, Białorusią i Ukrainą.

Źródło: Xinhua


Kucharka i społeczniczka biegnie przez Australię

$
0
0

Katie Visco to Amerykanka, która zawodowo gotuje zupy i prowadzi firmę cateringową, która te zupy dostarcza do domów. Bieganiem zajmuje się w wolnym czasie, gdy akurat nie prowadzi firmy i fundacji zajmującej się zachęcaniem dziewczynek do biegania.

Raz na jakiś czas nasza bohaterka rusza na ekstremalnie długą trasę. 10 lat temu przebiegła Stany Zjednoczone z Bostonu do San Diego, w ramach kampanii zachęcającej do poszukiwania własnej pasji. Od 13 lipca jest już na trasie nowego wyzwania.

 
 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 

What the heck is in my running pack? Scroll left to see what I take with me daily for long training runs. One thing that is saving my runs more than anything, and because I am a heavy sweater, is drinking about 6oz every 20-30 minutes from the #hydrapak 1.5L bladder that lives in my pack, plus one @therealsaltstick Salt Stick Cap every 45 min. A bladder with drinking hose is something I never wanted to deal with in the past but now I’m so glad I’m biting the bullet. Plus, @hydrapak bladders and bottles NEVER LEAK...ever!! What else?⁣ - 200 calories an hour, which is why I’ve chosen @eatbobos @kates_real_food @justins and @superjamesbars ... #caloriedense and delicious!⁣ - Powdered healthy sunscreen by @dayspa_body_basics - it actually doesn’t sweat off! This is a gamechanger.⁣ - Chafing cream for my boobs. That’s right folks, it happens. Plus, @squirrels_nut_butter even smells like chocolate!! ⁣ - A good sun hat with neck cape (not pictured, but necessary!) by @sundayafternoons_hats - And sometimes @nuunhydration tabs when I want some flavored drinking electrolytes.⁣ - *⁣⁣ - *⁣⁣ - *⁣⁣ - *⁣⁣ - *⁣⁣ #transcon #traveloutbackaust #runacrossaustralia #runacrossamerica #desertrun #desert #altrarunning #australianoutdoors #longrun #womenrunning #womenrunners #motivation #runningmotivation #endurancetraining #ultrarunning #longdistancetravel #humanpoweredadventures #sheadventures #running #ultrarunninglife #runningpack #electrolytes #runningpack #gearlist #exploringtheworld #welltravelled #lovelifeoutside #expedition

Post udostępniony przez Katie Visco / Hot Love Soup (@katievisco)

Tym razem Katie Visco zamierza pokonać Australię z północy na południe. Wyruszyła z Darwin i codziennie zaczyna nowy odcinek przed świtem. Najgorętsze godziny poświęca na regenerację, a po zachodzie słońca znowu biegnie. Jej zdaniem, tak najłatwiej uniknie wyczerpania.

Z myślą o wysokich temperaturach dobrała też termin wyzwania. W tych dniach powinno być bardziej sucho i chłodniej niż na początku roku. Na razie metoda się sprawdza, bo Katie pokonała w ten sposób już ponad 300 km. Aktualnie znajduje się gdzieś w pobliżu miejscowości Katherine.

Katie Visco, której w żaden sposób nie można nazwać profesjonalną utramaratonką, kolejne kilometry Stuart Highway pokonuje w towarzystwie męża. Ona biegnie, on jedzie na rowerze i wiezie cały niezbędny sprzęt, wodę i zapasy jedzenia. Łatwo nie jest.

 

 
 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 

Day 3 (July 15): pop goes the wheel off the trailer on our most desolate track yet. The adventure must go on so I dragged the trailer five miles to the next town as Henley pushed his bike behind me. We remained calm and had a good laugh at brainstorming possible outcomes of our trip, which included flying to Fiji to just sit on the beach (of course, we’re not serious). Thanks to the helping hands of a bike wizard in Darwin, he custom-made a bolt to fit. Otherwise, he said we would have been “screwed” since the missing part is impossible to find in Oz. We got lucky!!!! #runacrossaustralia *⁣ *⁣ *⁣ * #biketouring #traveloutbackaust #runacrossaustralia #desertrun #desert #australianroads #australianoutback #australia_oz #runningmotivation #longdistancerunning #runlonger #fkt #trailandkale #roadtoaustralia #travelbybike #worldbybike #biketocamp #bikepacking #travelholic #seetheworld #dreambig #womenrunning #bigagnes #surlytroll #bikepackingbags #ultrarunning #longdistancetravel #humanpoweredadventures #sheadventures

Post udostępniony przez Katie Visco / Hot Love Soup (@katievisco)

Do męża należy także zadanie dokumentowania wyprawy. Z tym jednak bywa różnie. Wprawdzie bieg można śledzić na żywo, ale już relacje z jego przebiegu pojawiają się rzadko. Trasa obejmuje długie odcinki bez jakiejkolwiek wzmianki.

 
 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 

We left the shores of Darwin 12 days ago and I’m writing you now from Katherine, 221 miles in. I’d like to start from the beginning. This photo was taken on Day 1, July 13, at our last gas station respite we’d see for 200 miles. Chasing shade in the afternoon for our long rest break is one of the most challenging parts of our trip thus far. During break, we eat, read, write, nap, and eventually stare into space, as this photo demonstrates, or watch the wind move through the bush and road trains and vacationing caravans pass us by, some honking to say hello. ⁣ ⁣ I’d like to do my best to post posthumously over the next few days from the first 12 days of the trip, while I still have WiFi here at our host’s house. Running water feels like luxury now!⁣ ⁣ Stay tuned!! ⁣ ⁣ *⁣⁣ *⁣⁣ *⁣⁣ *⁣⁣ *⁣⁣ #transcon #traveloutbackaust #runacrossaustralia #runacrossamerica #desertrun #desert #altrarunning #australianoutdoors #longrun #womenrunning #womenrunners #goals #runningmotivation #endurancetraining #ultrarunning #longdistancetravel #humanpoweredadventures #sheadventures #seetheworld #running #ultrarunninglife #empoweringwomen #mindset #girlpower #australia #katherinent #ntaustralia #dreambig #worldbybike #biketocamp

Post udostępniony przez Katie Visco / Hot Love Soup (@katievisco)

Bieg ma się zakończyć w październiku w Adelajdzie. Do pokonania jest ponad 3000 km. Katie Visco wierzy, że jeśli dobiegnie do celu, to prawdopodobnie będzie pierwszą biegaczką z rowerowym suportem na tej trasie.

Strona biegaczki:TUTAJ

Instagram:TUTAJ

IB


Niemożliwe nie istnieje! Wózkarze w przeszkodowym Survival Race [WIDEO]

$
0
0

W czerwcowej, poznańskiej edycji Survival Race wystartował Szymon Klimza - jeżdżący na wózku ambasador Avalon Extreme, którego celem jest promocja sportów ekstremalnych osób z niepełnosprawnością. To pasjonat treningu wytrzymałościowego, narciarstwa alpejskiego, wakeboardu i biegów. Przełamuje wszelkie schematy, pokazując, czym jest siła i odwaga.

Dotychczasowe osiągnięcia Szymona są naprawdę imponujące. Uczestniczył w Mistrzostwach Polski w Narciarstwie Alpejskim oraz Kolarstwie Szosowym osób z niepełnosprawnością, licznych maratonach i biegach. Zwyciężył Wheel Throwdown 2016 w kategorii OPEN i 2017 w kategorii ELITE, stanął także na podium Wheelmageddonu.

– Przeżycia związane ze sportem, rywalizacją oraz zwycięstwem są czymś wyjątkowym. Walka z przeciwnikiem motywuje jednocześnie do walki ze swoimi słabościami. Zawsze znajdzie się powód, aby stać się lepszym, a jak masz powód – na pewno znajdziesz na to sposób – mówi Szymon Klimza.

O tym, że pomimo poruszania się na wózku inwalidzkim można wystartować w biegu z przeszkodami, niejednokrotnie przekonywał także Grzegorz Płonka. Swoją przygodę ze sportem rozpoczął dopiero po wypadku – zaczął chodzić na siłownię, by wzmocnić ręce.

– Wcześniej nie uprawiałem żadnego sportu, lubiłem za to pracę fizyczną. Teraz przez cały rok robię formę, nie chcę być sezonowcem. Już od paru lat śmigam na rowerze górskim napędzanym siłą rąk. To świetna sprawa, mogę zapuścić się w tereny górskie i pośmigać po szlakach – powiedział Grzegorz Płonka.

Grzegorz nieustannie udowadnia, że z hartem ducha i dużą wolą walki można osiągnąć wszystko. Sam jest już survivalowym weteranem – w miejskim biegu z przeszkodami startuje od drugiej edycji. Jego zmagania z konstrukcjami będziemy podziwiać we wrześniu podczas finału szóstego sezonu Survival Race, który odbędzie się w dniach 21-22 września we Wrocławiu.

Organizatorzy zapewniają, że każdy znajdzie trasę odpowiednią dla siebie – można wybrać jeden z trzech dystansów z różnymi poziomami zaawansowania (3, 6 i 12 km), powalczyć o podium w kategorii LEGEND lub zmieszać z błotem dzieciaki w formule Survival Race Kids (3-13 lat). Do środy 31 lipca można rezerwować pakiety w niższej cenie.

Zapisy: TUTAJ

Biegnij z Grubym w Survival Race - podejmij wyzwanie!

źródło: Survival Race

Viewing all 13082 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>