Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13082 articles
Browse latest View live

„Ambicja”, „praca”, „sumienność”. Bernard Lagat ma plan [ROZMOWA]

$
0
0

Bernard Lagat - sześciokrotny medalista mistrzostw świata na 1500 i 5000m, brązowy medalista olimpijski z Sydney i wicemistrz olimpijski z Aten na 1500m mógłby już spokojnie odcinać kupony od swoich biegowych osiągnięć. Tymczasem został maratończykiem, poprawił rekord świata masters M40 na królewskim dystansie i ma wielkie biegowe plany.

Kariera po karierze Lagata zaczęła się w 2017 r., gdy Amerykanin towarzyszył Eliudowi Kipchoge podczas pierwszej próby złamania 2 godzin w maratonie w ramach projektu #Breaking2 na torze Monza.

– Nie mogłem po tym spać. Jeszcze w college’u myślałem, że szybko to 2h05’. Potem świat przyśpieszył, a Eliud był wtedy nieprawdopodobnie szybki. Zainspirował mnie. Zacząłem myśleć, że może i ja mógłbym pobiec maraton – mówił nam w Wiedniu Bernard Lagat, który także w projekcie INEOS 1:59 Challenge pełni rolę pacemakera, a jednocześnie kapitana zespołu pilnującego tempa najszybszego maratończyka świata, który postanowił pobiec jeszcze szybciej.

Po pierwszej próbie nie zastanawiał się długo. Zadebiutował w maratonie. To jednak nie wyczerpało jego ambicji.

– Powiedziałem sobie, że jeśli będę trenował, jeśli na trasie pobiegnę na 101%, to mogę uzyskać wynik 2h11’. A to byłoby coś, bo przecież moja życiówka wynosiła wtedy 2:17:20. Na trasie Golden Coast Marathon powiedziałem sobie: „Ciężko pracowałeś, możesz to zrobić, możesz pobiec na 2h11’". W efekcie zrobiłem 2:12:10. Nie byłem zadowolony, dopóki sobie nie uświadomiłem, że przecież poprawiłem życiówkę o ponad 5 minut i ustanowiłem maratoński rekord świata kategorii Masters! – wspominał Lagat bieg z lipca tego roku, w którym wywalczył swój ósmy weterański rekord globu!

Tamten start to już jednak przeszłość. Eliud Kipchoge ponownie go zainspirował i zachęcił do wielkich planów. – Po prostu wierzę w przesłanie Eliuda. Możesz osiągnąć wszystko, jeśli tylko jesteś wystarczająco ambitny i gotowy ciężko pracować, dotrzymywać postanowień i być odpornym. Wierzę również, że jeśli masz to wszystko, nie ma powodu, żeby się martwić, czy ci się uda, czy też nie. Jeśli się nie udaje, ale wierzysz w siebie i jesteś gotowy kontynuować pracę, spróbujesz jeszcze raz – mówił nam Lagat.

Zdradził swój kolejny plan - chce zrobić minimum olimpijskie i wrócić na Igrzyska.

– Tak, to jest mój cel. Zrobiłem to już pięciokrotnie i nie jestem usatysfakcjonowany. Powiem więcej, tamte starty obudziły we mnie apetyt na więcej. Dlatego z myślą o tym celu będę teraz pracował – zdradził Bernard Lagat, który nie wyklucza, że po drodze do Tokio wpadnie po minimum na półmaratońskie mistrzostwa świata do Polski.

Rozmawiała w Wiedniu Ilona Berezowska



Eliud Kipchoge vs. maraton. Ruszył INEOS 1:59 Challange [TRANSMISJA NA ŻYWO]

$
0
0

Survival Race we Wrocławiu – tak świętowano wielki finał szóstego sezonu przeszkodowego cyklu [ZDJĘCIA]

$
0
0

W przedostatni weekend września 4,5 tysiąca dorosłych zawodników, 2,5 tysiąca dzieci oraz 15 tysięcy kibiców zgromadziło się na terenie wrocławskiego Morskiego Oka, by uczcić zakończenie szóstej edycji miejskiego biegu z przeszkodami Survival Race!

Podczas dwudniowego festiwalu sportowego można było sprawdzić swoją siłę i charakter, podejmując biegowe wyzwanie w pojedynkę, zintegrować się z paczką znajomych lub współpracowników, tworząc drużynę, lub spędzić aktywny weekend, korzystając z dodatkowych atrakcji survivalowego miasteczka.

Standardowo uczestnicy mogli dostosować poziom trudności trasy do własnych możliwości, wybierając spośród trzech dostępnych dystansów: 3 km z 15 przeszkodami dla początkujących, którzy chcieli zrobić pierwszy krok, 6 km z 30 przeszkodami dla bardziej wprawionych śmiałków, którzy mogli sprawdzić swoje możliwości oraz 12 km z 50 przeszkodami dla prawdziwych weteranów, którzy lubią ekstremalne wyzwania. Po raz pierwszy na trasie dla dorosłych wystartowali młodzi wojownicy w wieku 14-16 lat, a najmłodsi w wieku od 3 do 13 lat zmierzyli się na specjalnej trasie dla dzieci.

Nie brakowało wrażeń dla kibiców i obserwatorów biegu! Na terenie wrocławskiego kąpieliska pojawiła się wielka poducha do ekstremalnych skoków z wysokości, wystawa ciężkiego sprzętu i pojazdów, takich jak batmobile i quady, warsztaty Hydropolis, strefy wyzwań zaprzyjaźnionych biegów i strefy relaksu partnerów wydarzenia. Przez cały weekend na głodnych - nie tylko wrażeń - czekało kilkanaście food trucków z różnorodnym jedzeniem.

Jeśli i Wy świętowaliście zakończenie survivalowego sezonu we Wrocławiu, macie szasnę zgarnąć pakiet startowy na przyszły rok! Wystarczy podzielić się swoimi wrażeniami z biegu w ankiecie: TUTAJ.

Więcej informacji znajdziecie na www.survivalrace.pl

Foto i video relacje dostępne są na Facebooku: TUTAJ

źródło: Organizator


Szaleństwo kibiców w Wiedniu! Widziane z bliska

$
0
0

Nie Mozart, nie Strauss a Eliud Kipchoge przyciągnął do Wiednia - miasta, w którym urodził się Franz Stampl, trener Rogera Bannistera - tysiące kibiców z całego świata. Na stacjach metra, od wczesnych godzin porannych wolontariusze rozdawali plakietki „Go Eliud” i inne gadżety kibica.

Do parku Prater płynął szeroki strumień ludzi. Rodziny z dziećmi, biegacze, przechodnie, turyści. Nikogo nie zraził wilgotny, mglisty poranek. Chociaż temperatura nie przekraczała 7 stopni, kibice zaczęli zajmować miejsca przy barierkach już od 6:00 rano. Wszyscy chcieli zobaczyć to wydarzenie na własne oczy, najlepiej na linii mety.

Z każdym kilometrem rosło napięcie. Każde pojawienie się bohatera dnia w okolicach mety, gdzie skupiło się najwięcej kibiców, powodowało, że trzęsła się ziemia. Krzyki, piski, uderzenia w bandę. Atmosfera przypominała koncert The Rolling Stones w Sali Kongresowej albo Beatlesów na Wembley!

Szaleństwo przybierało na sile. Część kibiców podjęła się trudnej próby biegu na poboczu w tempie równym pacemakerom. Zadanie było z góry skazane na porażkę i ambitni amatorzy poddawali się po zaledwie kilku metrach. Inni próbowali na rowerach, ale też sił wystarczyło im na kilkadziesiąt, kilkaset metrów.

Finisz Kipchoge to była prawdziwa eksplozja radości. Nie jeden kibic poprawił własną życiówkę – w pokonywanych metrach ale i decybelach wyrzucanych z ust. Ktokolwiek był w stanie biec, ruszył w kierunku mety. W biurze prasowym wszyscy poderwali się z krzeseł. Pracownicy obsługi zamarli w bezruchu. Wyświetlił się wynik 1:59:40.2

„Zrobił to! On to zrobił!” - krzyczeli na stojąco klaszczący dziennikarze w biurze prasowym. Oklaski było słychać na ulicy, w pomieszczeniach gospodarczych i podczas konferencji prasowej. Reakcje kibiców wymknęły się spod kontroli!

Nie brakowało osób, które tę wielką chwilę chciały zatrzymać na dłużej i zabrać do domu pamiątkę w postaci oderwanych z trasy tablic, kawałków materiału z ogrodzenia czy innych elementów zabezpieczenia. Nie brakowało też łez wzruszenia.

Spełniło się jedno z marzeń Eliuda Kipchoge. Chciał, żeby bieganie przekroczyło granice, poruszyło ludzi i spowodowało, by uwierzyli we własne możliwości, w to, że „no human is limited”. Co dalej?

My wracamy już z Wiednia z dyktafonem pełnym wypowiedzi uczestników i obserwatorów INEOS 1:59 Challange – wydarzenia, które zmieniło oblicze biegów ulicznych.

Z Wiednia Ilona Berezowska

fot. IB / Adam Warner, Thomas Lovelock, Jed Leicester, Bob Martin, Joe Toth for The INEOS 1:59 Challenge


Złota jesień w Botaniku – Botaniczna Piątka w Łodzi [ZDJĘCIA]

$
0
0

Trzy fale zawodników: żółta i czerwona jak jesienne liście oraz niebieska jak dzisiejsze niebo. Na Botanicznej Piątce w Łodzi zawodnicy zostali tradycyjnie puszczeni falami, gdyż 400 osób nie zmieściłoby się naraz na wąskich alejkach Ogrodu Botanicznego. Tradycją stały się również złota jesień i piękne słońce, do których ma szczęście jesienna edycja tego biegu.

Botaniczna Piątka zagościła w Łodzi po raz ósmy, a trzeci w tym roku. Po zakończeniu biegów dzieci w poszczególnych kategoriach wiekowych, pierwsza fala dorosłych ruszyła na dwie 2,5-kilometrowe pętle o 11:30. Kolejne startowały co 45 minut. Razem z ostatnią, a dokładnie minutę po niej, wyruszyli uczestnicy marszu nordic walking.

Po dobiegnięciu ostatniej fali okazało się, że najlepsze czasy uzyskali: Robert Filipiak (18:26), Konrad Grzyb (18:50) i Cyprian Tatarewicz (19:05) oraz Edyta Tworożyńska (20:48), Edyta Krasoń (22:09) i Marta Zapieraczyńska-Rybus (22:11). Bieg ukończyło 368 osób. Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

W marszu wystartowało 39 kijkarzy, a najszybsi byli: Michał Osiński (32:17), Tomasz Kościelny (33:37) i Maciej Stanecki (33:48) oraz Iza Łaszczuk (35:24), Dorota Antczak (36:16) i Małgorzata Stanecka (37:06). Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

Biegłem tu pierwszy raz – przyznał Robert Filipiak (Marcinek Triathlon Team) – a szkoda, że nie byłem tu wcześniej. To był pierwszy start po roztrenowaniu i zupełnie nie wiedziałem, jak się ciało zachowa. Ale po cichu liczyłem, że uda się złamać 18 minut. Zabrakło dwudziestu sekund. Biegłem w drugiej fali, więc nie mogłem kalkulować. Ale naprawdę nie przyszedłem tu z myślą, żeby wygrać. Chciałem tylko się sprawdzić i cieszyć się biegiem w tych pięknych okolicznościach przyrody – powiedział zwycięzca.

Edyta Tworożyńska z Reebok Run Crew LDZ przebiegłam wszystkie trzy tegoroczne edycje. – W letniej byłam druga, a pozostałe wygrałam! – cieszyła się na mecie. – Dzięki biegowi w ostatniej fali mogłam wymiarkować, jak inne dziewczyny pobiegły, ale poza tym byłam dobrze przygotowana do tego startu. A już jutro półmaraton w Krakowie!

W ostatniej fali na czoło wysforowali się dwaj dobrzy koledzy: Konrad Grzyb (Morena Czołowa) i Piotr Kmieciak (Droga Do Ultra). – Pilnowaliśmy się nawzajem, raz ja na przodzie, raz Kondzio, żeby nikt za bardzo nikomu nie uciekł – opowiadał później Piotrek – a przy okazji chowaliśmy się na zmianę przed wiatrem. Ale na końcówce jak szarpnął, to już się nie utrzymałem.

– Uciekłem mu w końcu na mniej niż kilometr do mety – potwierdził Konrad. – Stwierdziłem, że albo teraz się uda, albo wcale. Czas mógłby być lepszy, ale przynajmniej pierwszy raz w tym roku udało mi się obiegać Piotrka, bo ostatnio tylko on mnie ogrywał – zakończył ze śmiechem zawodnik Moreny Czołowej, któremu czas 18:50 zapewnił drugie miejsce w dzisiejszej końcowej klasyfikacji.

Piotr Kmieciak z wynikiem 19:04 zajął czwarte miejsce i wygrał swoją kategorię wiekową. Później się wyjaśniło, dlaczego tak pilnował swojego rywala – dzięki temu zwyciężył w całym tegorocznym cyklu Botanicznej Piątki, w którym liczyła się średnia trzech czasów! Konrad Grzyb zajął w nim drugie miejsce, a podium dopełnił Adrian Misiak. Wśród pań najlepsza była dzisiejsza zwyciężczyni Edyta Tworożyńska, przed Joanną Spułtowską i Anetą Goźdik-Zarębą (które dziś wygrały swoje kategorie wiekowe). Wśród kijkarzy pierwsze trójki całego cyklu są następujące: Michał Osiński, Maciej Stanecki i Piotr Lerka oraz Iza Łaszczuk, Dorota Antczak i Kamila Kuriata. Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ i TUTAJ.

Ze względu na popularność marszu nordic walking organizatorzy Botanicznej Piątki zapowiedzieli, że w przyszłorocznych łódzkich edycjach będą startować w osobnej fali.

KW


Eliud Kipchoge - sprawa wagi narodowej!

$
0
0

Wyczyn Eliuda Kipchoge miał znaczenie dla biegaczy, sportowców i kibiców na całym świecie, ale to w Kenii zapanowało prawdziwe szaleństwo. Projekt INEOS 1:59 Challenge stał się sprawą narodową.

„Pan własnego ciała!”. Eliud Kipchoge przebiegł maraton poniżej 2 godzin! 1:59:40! [ZDJĘCIA]

Zakończoną sukcesem próbę złamania 2 godzin w maratonie, Kenijczycy śledzili w strefach kibica we własnym kraju.

Niektórzy zdecydowali się na podróż do Wiednia. Zrobił to nawet prezydent Kenii i kilku członków rządu.

Wizyta w parku Prater i kibicowanie swojemu rodakowi stały się też obowiązkowym punktem weekendu dla Kenijczyków pracujących w Austrii.

Eliud Kipchoge nie jest pierwszym Kenijczykiem, który przesuwa granice i zadziwia świat, jednak zdaniem jego rodaków, jest wyjątkowy i nie do porównania z żadnym innym maratończykiem. W Kenii urósł do rangi dobra narodowego.

– Na długo przed Eliudem Kenijczycy byli doceniani, jako najlepsi biegacze długodystansowi. Mieliśmy już rekordzistów świata. Ale Eliud to Eliud. Taki jak on, jest tylko jeden. To zdyscyplinowany, skupiony na realizacji celów sportowiec, który nas inspiruje. Inspiruje również kenijskich biegaczy, daje przykład. Mówi: My kenijscy biegacze, może i jesteśmy najlepsi, ale to nie wystarcza. Możemy się rozwijać i być jeszcze lepsi – wyjaśniała nam w Wiedniu Evelyn Watta, Kenijka, dziennikarka Olympic Channel w Madrycie, pierwsza Afrykanka wybrana na stanowisko wiceprzewodniczącej Międzynarodowego Stowarzyszenia Prasy Sportowej (AIPS), Sportowa Dziennikarka 2014 roku według CNN Afryka.

– Na pewno na tak ogromne zainteresowanie tym wydarzeniem wpłynął fakt, że lekkoatletyka ma w Kenii wysoką pozycję w sportowej hierarchii. Właśnie zakończyły się mistrzostwa świata, które dla nas były szczęśliwe. W klasyfikacji medalowej zajęliśmy drugie miejsce, za USA. Drugim powodem jest dostępność tego wydarzenia dla wszystkim. Pierwszej próby Eliuda na torze Monza kibice nie mogli zobaczyć w czasie rzeczywistym. Teraz mogli i chętnie z tego korzystali. Pięć kanałów telewizyjnych w kraju transmitowało ten bieg. Temat INEOS 1:59 Challenge trafił na pierwsze strony gazet – objaśniał Elias Makori, dziennikarz roku 2012 w plebiscycie IAAF, wydawca sportowy dziennika Daily Nation.

Wynik Kipchoge z Wiednia – 1:59:40 – to nowy wymiar maratonu, ale też nowe otwarcie dla kraju, którego mieszkańcy desperacko potrzebowali powodu do dumy i radości.

– Ostatnie lata nie były dobre dla Kenii. Mam tu na myśli przede wszystkim gospodarkę. Jako naród przechodziliśmy ciężkie chwile. Do Wiednia przyjechało wielu Kenijczyków. Jesteśmy tu dla jednego człowieka, jesteśmy razem dla czegoś dobrego, pozytywnego. On po prostu jednoczy naród, pokazując, że nie ma barier. Możemy się pozbierać i pójść na przód – podkreśliła Evelyn Watta

– Kenia nie miała ostatnio dobrej prasy. Dużo mówiło się problemach krajowej federacji, o korupcji, o niskim poczuciu bezpieczeństwa, ale Eliud to zmienił. Dzięki niemu obraz Kenii się zmienia. On nadał wizerunkowi kraju pozytywnego wymiaru - uważa Elias.

Eliud Kipchoge swoim podejściem do życia, zjednał sobie kibiców. Zaraża pasją i budzi w ludziach chęć spełniania własnych marzeń – podkreślali nasi rozmówcy.

– Dla mnie osobiście motto Kipchoge „No human is limited” oznacza, że można w życiu wiele osiągnąć. Możesz marzyć,wyobrazić sobie, czego pragniesz i możesz to osiągnąć. Tego właśnie uczy nas Eliud. My kobiety - dziennikarki nie zawsze możemy liczyć na docenienie, na to, że nasza praca zostanie zauważona, a my zostaniemy „zaproszone do stołu”, ale Eliud pozwala mi myśleć, że nikt nie może mnie zatrzymać. Chcę tego i mogę to zrobić. Mogę być dziennikarką w Kenii i mogę próbować być najlepsza w mojej pracy. Wystarczy dyscyplina, wiara, praca – przekonuje Evelyn. Zgodzili się z nią kibice zebrani na trasie.

„On dokonał niemożliwego, to i ja mogę!” – To zdanie wielokrotnie padało z ust kenijskich kibiców.

Rozmawiała w Wiedniu Ilona Berezowska


6. PZU Cracovia Półmaraton z rekordami trasy! Lewandowski drugi na 5 km [DUŻO ZDJĘĆ]

$
0
0

Szósta edycja PZU Półmaratonu Królewskiego w Krakowie pod względem frekwencji była drugą w historii – na mecie zameldowało się 8 363 uczestników (z 8 430 osób, które wystartowałyt). Cechował ją także wysoki poziom sportowy – rekord trasy mężczyzn został poprawiony aż o 71 sekund! Wśród uczestników imprezy był między innymi świeżo upieczony medalista Mistrzostw Świata z Kataru Marcin Lewandowski. Wystartował w biegu towarzyszącym na dystansie 5 km.

Bieg z racji setnej rocznicy powstania Polskiego Komitetu Olimpijskiego nosił nazwę Olimpijskiej Piątki i skusił niemal 900 biegaczy. Wśród nich był brązowy medalista MŚ na 1500m, dla którego bieganie takiego dystansu i po ulicy było nowością, choć nie całkowitą (startował m.in. w Wybiegaj Sprawność w 2014 r.). Niemal wygrał, na finiszu ulegając o sekundę Adamowi Czerwińskiemu (15:30 vs. 15:31 – zapis relacji z biegu).

Zwycięzca uznał, że dostał fory, by wygrać na własnym podwórku. - Twardo stąpam po niej i wiem, że Marcin po prostu nie był dzisiaj sobą. Wielki szacunek dla niego za osiągnięcia i za to jakim jest człowiekiem w ogóle – podsumował Adam Czerwiński.

Wśród pań triumfowała Katarzyna Broniatowska. Pełne wyniki: TUTAJ

Na głównym dystansie o nagrodę wyznaczoną za nowy rekord trasy ścigało się kilku mocnych pretendentów. Zwyciężył Etiopczyk Enyew Mekkonen, który linię mety w TAURON Arenie Kraków przeciął w czasie 1:01:34, zostawiając w tyle kenijskich zawodników.

Drugi był Eric Leon Ndiema (1:02:15) a podium dopełnił Kiprono Kipkemoi (1:02:18).

Siódme miejsce zajął najszybszy z Polaków Henryk Szost (1:05:20).

Rekord trasy pań ustanowiony przez Izabelę Trzaskalską trzy lata temu o 45 sekund poprawiła Bety Lembus. Uzyskała wynik 1:10:48. Druga była Etiopka Asifa Kasegen (1:11:38) a trzecia jej rodaczka Gebre Dekebo Meseret (1:12:03).

Najszybciej wśród Polek pobiegła Renata Pliś, która z czasem 1:17:22 zamknęła pierwszą dziesiątkę.

Półmaraton Królewski w oczach uczestników zasłużył na miano dobrze przygotowanego a atmosferę podgrzały dodatkowo tłumy kibiców zgromadzonych wzdłuż trasy.

– Na trasie były grupy kibiców dopingujących znajomych i nieznajomych, rozstawione głośniki z energetyczną muzyką porywającą do biegu nawet na ostatnich km dystansu – chwaliła po biegu Sylwia Jabłońska. – Impreza jest bardzo dobrze zorganizowana, dużo punktów odżywczych, obstawa medyczna itd. Jak dla mnie było za gorąco na bicie rekordu, ale mimo wszystko jestem zadowolona, bo spotkałam wiele znajomych osób. Meta w Tauron Arenie robi niesamowite wrażenie!

Nagle ocieplenie pokrzyżowało plany wielu zawodników, ale organizatorzy nie dali mu się zaskoczyć.

– Pozytywnym zaskoczeniem były dla mnie gąbki z wodą w punktach nawadniania. Widać, że organizator przygotował się na upał – zauważyła Magda Pajura, która ukończyła wszystkie edycje imprezy. – Pierwsza edycja była moim pierwszym półmaratonem, dlatego co roku startuję w tym biegu, niezależnie od przeciwności. Teraz z powodu złamanej ręki miałam dwumiesięczną przerwę w bieganiu i dopiero wróciłam do treningów, ale musiałam pobiec. Nie było łatwo. Uczestnikom we znaki dał się niespodziewany upał. Poza tym trasa, choć może nie należy do najtrudniejszych, to ma trochę podbiegów. Na szczęście doping licznych kibiców bardzo dodawał sił.

Pełne wyniki: TUTAJ

KM

fot. Łukasz Myszkowski / ZiS


Niedościgniony przez ponad 16 lat maratoński REKORD ŚWIATA Pauli Radcliffe pobity! Brigid Kosgei biegnie 2:14:04 w Chicago! [WYNIKI]

$
0
0

Ponad 16 lat przetrwał maratoński rekord świata Pauli Radcliffe (2:15:25). Nieosiągalny - jak się wydawało - rezultat poprawiła dziś w Chicago Brigid Kosgei

Broniąc tytułu Kenijka nabiegała 2:14:04! 

- Jestem szczęśliwa! Nie spodziewałam się, że pobiegnę w taki sposób! Trasa jest znakomita, choć dziś trochę wiało... - mówiła na mecie Brigid Kosgei. Dziękowała kibicom za wsparcie, które poniosło ją do REKORDU ŚWIATA. Przez pełne 42,195 km Kenijka utrzymywała średnie tempo 3:10 min./km!

- Wszyscy wiedzieliśmy, że ten rekord musi zostać złamany. To szczęśliwy dla mnie dzień i szczęśliwe miejsce, bo dokładnie 17 lat temu ustanowiłam tu swój pierwszy rekord świata (2:17:18 - red.) - mówiła dziennikarzom Paula Radcliffe.

- Jeśli ktoś, przed 16 laty powiedziałby mi, że tak długo będę rekordzistką świata, na pewno bym nie uwierzyła - dodała Brytyjka, wyraźnie zadowolona że była była świadkiem tego wyjątkowego osiągnięcia Brigid Kosgei.

Rywalizację mężczyzn w Chicago wygrał Lawrence Cherono - 2:05:45.

Wyniki:

Kobiety:

1. Kosgei, Brigid (KEN) - 2:14:04 (REKORD ŚWIATA KOBIET)
2. Yeshaneh, Ababel (ETH) - 2:20:51
3. Burka, Gelete (ETH) - 2:20:55
4. Bates, Emma (USA) - 2:25:27
5. McCormack, Fionnuala (IRL) - 2:26:47
6. Bruce, Stephanie (USA) - 2:27:47
7. Flanagan, Lindsay (USA) - 2:28:08
8. Thweatt, Laura (USA) - 2:29:06
9. Weightman, Lisa (AUS) - 2:29:45
10. Ward, Taylor (USA) - 2:30:14

Mężczyźni:

1. Cherono, Lawrence (KEN) - 2:05:45
2. Debela, Dejene (ETH) - 2:05:46
3. Mengstu, Asefa (ETH) - 2:05:48
4. Karoki, Bedan (KEN) - 2:05:53
5. Abdi, Bashir (BEL) - 2:06:14
6. Tura, Seifu (ETH) - 2:08:35
7. Chumba, Dickson (KEN) - 2:09:11
8. Farah, Mo (GBR) - 2:09:58
9. Riley, Jacob (USA) - 2:10:36
10. Mock, Jerrell (USA) - 2:10:37

Niebawem więcej.

red.



"Wiało tak, że trudno było utrzymać pion". VII Hyundai ultraMaraton Bieszczadzki

$
0
0

Jesień w tym roku spóźniła się nieco w Bieszczady. Porastające je bukowe lasy mieniły się, jak zwykle, przepięknie, nie zdążyły jednak zapłonąć ognistą czerwienią na VII Hyundai ultraMaraton Bieszczadzki. Były za to słońce, porywisty, chwilami wręcz huraganowy wiatr, błoto i szybkie bieganie po górach, które zaowocowało kilkoma rekordami imprezy w Cisnej.

Na starcie biegów na 17 i 26 km, nazywanych przewrotnie ćwierć- i półultramaratonami, klasycznego 52 km, od którego wszystko się zaczęło i najdłuższego 90 km, jedynego, na którym Bieszczadzki Park Narodowy wpuszcza biegaczy na połoniny, stanęło w sumie blisko 1400 biegaczy. Jedną trzecią, co bardzo cieszy, stanowiły panie.

Rozgrywany po raz drugi bieg na dystansie 90 km zgromadził prawie 2 razy więcej uczestników niż przed rokiem. Z hukiem pękły oba rekordy trasy: Michał Sedlak poprawił go o kwadrans, a Paulina Krawczak o blisko 20 minut. Oboje wiele mówili o wietrze zdmuchujących z trasy biegaczy na Smereku.

– Gdy wybiegłem z Wetliny i z lasu, zatrzymałem się, zacząłem się rozglądać, czego nigdy nie robię i pomyślałem: „Jak tu jest cudnie!” – opowiadał nam Michał Sedlak. – A potem poczułem wiatr, potężne uderzenie wiatru... Musieliśmy wszyscy biec przechyleni pod pewnym kątem, żeby się utrzymać w trasie, bo wicher spychał ze ścieżki. Ale ja chyba lubię takie warunki, wolę zimny wiatr niż upał. Dobrze mi służył, bo cały czas biegłem i przyspieszałem – relacjonował.

Znacznie większe problemy miała Paulina Krawczak, znacznie drobniejszej postury od kolegów. Na rzeczonym Smereku wyprzedziła Annę Komisarczyk i wyszła na prowadzenie. – Przy moich gabarytach bardzo trudno było mi utrzymać pion – opowiadała na mecie ze śmiechem. – Chwilami nie dało się biec! Pogoda poprawiła się dopiero około 70 kilometra. Przed wschodem słońca była taka mgła, że mimo czołówek nic kompletnie nie widzieliśmy. (czytaj dalej)


Słowa 34-letniej biegaczki z Dęblina potwierdzili najszybsi panowie. – Widać było może na 2 metry, co chwila gubiliśmy przez to ścieżkę – mówił Paweł Dybek, który zajął drugie miejsce. – Długo mieliśmy fatalną widoczność, mniej więcej od drugiego przebiegnięcia przez Roztoki do Wetliny. Musieliśmy znacznie zwolnić tempo biegu i stracili sporo czasu – wtórował mu Michał Sedlak.

Nie przeszkodziło to zwycięzcy doskonale wycyrklować swego czasu na mecie. Pokonał 90 km w 9 i pół godziny (9:32:28). – Celowałem w taki wynik – przyznał Sedlak po biegu. Odskoczył rywalom po 30 kilometrze i do końca pilnował tempa, bo... – Pilnowałem wypracowanej przewagi, bo za mną był Paweł Dybek, a gdyby tylko poczuł, że się zbliża, to na pewno by mnie „łyknął”. Już nie raz tak zrobił – relacjonował ze śmiechem Michał Sedlak.

Jak się jednak okazało, Dybek przez większośc dystansu biegł ze skręconym stawem skokowym. I to naweł dwukrotnie! – Pierwszy raz na 20 kilometrze. Odskoczyli mi wtedy koledzy, z którymi prowadziliśmy bieg. Zacząłem więc ich gonić i... skręciłem kostkę po raz drugi! – opowiadał pokazując opuchniętą nogę.

Mimo to zawodnik Salomon Suunto Teamu przypuścił na końcówce brawurowy atak na drugie miejsce. – Jakieś 8 kilometrów przed metą dowiedziałem się, że Piotr Choroś jest przede mną tylko o 3 minuty. Ruszyłem, ile fabryka dała, wiedziałem, że mogę go dogonić! – relacjonował. Dybek dopędził i wyprzedził Piotra na ostatnim zbiegu, na mecie w Cisnej zameldował się niespełna minutę przed biegaczem z podlubelskich Niemiec.

Wśród faworytów upatrywaliśmy także arcyultrasa spod Babiej Góry, czyli Romana Ficka, który półtora miesiąca temu przebiegł ponad 2000 kilometrów Łukiem Karpat. – Zobaczymy jak udało mi się zregenerować – powiedział nam w drodze po numer startowy. Okazało się, że nogi jeszcze potrzebują odpoczynku. Roman opuścił bieszczadzką trasę po przebiegnięciu 60 km, choć tam, na punkcie w Wetlinie, zajmował wysokie czwarte miejsce. (czytaj dalej)


Zwycięstwo Michała Sedlaka było bezapelacyjne. Wyprzedził rywali o 25 minut, poprawił ubiegłoroczny wynik Dominika Grządziela o prawie kwadrans i sprawił dużą frajdę Marcinowi Świercowi. Nasz znakomity ultras jest od niespełna 2 lat trenerem Michała Sedlaka.

Świerc był gwiazdą VII Hyundai Ultramaratonu Bieszczadzkiego, chociaż w nim... nie wystartowal. Cały dzień spędził za to najpierw na mecie racząc finiszujących zawodników napojami, robiąc z nimi setki zdjęć i odpowiadając na liczne pytania, a później biegał jako pacemaker, nadając tempo dzieciakom rywalizującym w biegach dla najmłodszych. Robił dziewczętom i chłopcom rozgrzewkę, udzielał rad i zagrzewał do walki. Zabawa była przednia!

Niewiele brakowało, by zwyciężczyni biegu kobiet na 90 km nie osiągnęła mety. – Na 40 kilometrze w Wetlinie byłam bliska zejścia z trasy, na 60 przeżywałam to samo – przyznała nam Paulina Krawczak. – Męczyła mnie biegunka, skręciłam obie kostki. Ale gdy mimo to zaczęłam wyprzedzać dziewczyny, nie mogłam zrezygnować! To było kompletnie crazy! – opowiadała dęblinianka, która mimo wspomnianych kryzysów poprawiła swój ubiegłoroczny wynik o 3 kwadranse.

Warto zauważyć, że na podium biegu kobiet stanęły te same zawodniczki co przed rokiem, tyle że każda z nich na innym stopniu. Paulina Krawczak była wtedy druga, Anna Komisarczyk zajęła trzecie miejsce, a triumfowała w premierze 90 km Maria Domiszewska, tym razem trzecia na mecie.

Biegaczka z Ustrzyk Dolnych nie przestaje zadziwiać: Domiszewska ma 53 lata, a z powodzeniem rywalizuje z biegaczkami o pokolenie mlodszymi! Głębokie ukłony, pani Mario!

Na klasycznym dystansie ultraMaratonu Bieszczadzkiego najszybsi byli: trzeci przed rokiem Tomasz Koczwara, który 52 kilometry pokonał w świetnym czasie 4:21:05 oraz Martyna Kantor (5:06:01).

Zawodnik z Radomyśla Wielkiego pokonał bardzo zacną stawkę rywali. Ponad 8 minut po Koczwarze finiszował Bartosz Misiak, najniższy stopień podium zajął Robert Faron ("ciężko mi się biegło, nogi się już nie kręciły, pora chyba pomyśleć o odpoczynku po ciężkim sezonie"– powiedział nam na mecie), a czwarty był Piotr Szumliński. Barierę 5 godzin złamało ośmiu biegaczy.

Martyna Kantor przybiegła o ponad 2 minuty szybciej niż przed rokiem Magdalena Łączak, lecz nieco jej zabrakło do wyników zwyciężczyń z lat 2015-16, rekordzistki biegu Dominiki Stelmach (5:03:20) i Ewy Majer (5:05:29). Widać jednak było, że zwycięska biegaczka Buff Teamu nie oszczędzała się nawet przez moment, po zwycięskim finiszu długo dochodziła do siebie tuż za metą.

WYNIKI

Piotr Falkowski

fot. autor, Jacek Deneka Ultralovers, Mateusz Knap, Magdalena Sedlak Fotografia Bez Miary


Gorący pojedynek pań w Uniejowie [ZDJĘCIA]

$
0
0

Mimo jesiennej pory, lato wróciło z pełną mocą do środkowej Polski. Uniejów, gdzie w niedzielę 13 października rozegrano 13. edycję Biegu do Gorących Źródeł, nie był wyjątkiem. Po tradycyjnym wystrzale z armaty na rynku, o 13:30 na rozgrzaną słońcem i chłodzoną wiatrem 10-kilometrową trasę wyruszyło 894 zawodników.

Trasa od 2013 roku jest ta sama. Na początku drugiego kilometra przebiega mostem nad Warta i skręca nad rzekę do Termy Lawendowej. Po długiej agrafce wraca wzdłuż rzeki aż do głównego kompleksu basenów termalnych (które fundują biegaczom wstęp) i zamku, by jeszcze przed półmetkiem ponownie przekroczyć Wartę kładką, dającą niezapomniane bujane wrażenia. Za nią następuje krótki, ale stromy podbieg, gdzie mieszkańcy dopingują biegaczy niczym kolarzy na Tour de France. Po długiej pętli zawodnicy wracają na uniejowski rynek i obiegają go, by powrócić do mety.

Od startu na czoło wysforowali się dwaj mieszkający w Polsce biegacze ukraińskiego pochodzenia: Andrzej Starżyński i Paweł Szepanenko. Na moście przez Wartę biegli oni już w dużych odstępach. Daleko za nimi pierwszą grupkę prowadził bełchatowianin Tomasz Owczarek, natomiast kolejną... pierwsza z pań, łodzianka Monika Kaczmarek, za którą krok w krok podążała ubiegłoroczna uniejowska zwyciężczyni Ewa Jagielska. Kilku panów siedziało im na ogonie.

Na kładce przed półmetkiem jedyne, co się zmieniło, to że bełchatowianin biegł już sam, zostawiając pozostałą grupkę daleko za sobą. Sytuacja nie uległa zmianom aż do mety. Andrzej Starżyński zdecydowanie zwyciężył z wynikiem 31:59. Paweł Szepanenko i Tomasz Owczarek spokojnie utrzymali swoje pozycje z wynikami odpowiednio 32:45 i 34:23.

Dopiero na finiszowych metrach rozstrzygnął się za to pojedynek dwóch pań ze ścisłej krajowej czołówki. Na ostatniej prostej do uniejowskiego rynku szybszym finiszem popisała się Ewa Jagielska (35:52). Monika Kaczmarek straciła do niej dziesięć sekund (36:02). Zajęły one odpowiednio szóste i dziewiąte miejsce w generalce! Trzecia z kobiet, Patrycja Talar, przybiegła z czasem 37:33 na również wysokim 15. miejscu open.

Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

– Cieszę się, że udało mi się wygrać, szczególnie że obroniłam tu zwycięstwo z zeszłego roku – powiedziała nam na mecie Ewa Jagielska. – Biegłyśmy z Moniką we dwie i uciekłam jej na 300 metrów przed metą. Finisz to mój mocny punkt i jak mogę, to czekam z rozstrzygnięciem do ostatniej chwili. W Uniejowie mi się dobrze biega, jestem tu chyba już czwarty raz.

– Prowadziłam do połowy ostatniego kilometra, a później Ewa się zerwała – opowiadała Monika Kaczmarek. – Ja niestety już wcześniej dałam z siebie za dużo, prowadząc ten bieg. Słońce też trochę przeszkodziło, mieliśmy dziś nagły powrót lata, no i chwilami mocno wiało. A ta trasa jednak nie jest łatwa, a tym bardziej, jak się prowadzi. Biegłam tu już czwarty raz, wcześniej miewałam lepsze czasy, łamałam tu nawet 36 minut. Ogólnie jestem tak średnio zadowolona.

Dwa tygodnie po pobiciu wspaniałego rekordu osobistego na Maratonie Warszawskim wystartowała w Uniejowie łodzianka Dorota Zatke. Celebrowanie życiówki, jak sama stwierdziła, nie wyszło jej jednak na dobre. – Maraton dziś nic nie oddał, ale albo się imprezuje, albo się biega – przyznała szczerze – nie jestem więc zdziwiona, że dziś nie poszło. To znaczy do 3 km biegło mi się świetnie, ale niestety moc wyparowała od piątego było już truchtanie. Krótko mówiąc porażka roku 2019, ale przynajmniej śmiesznie. Biegałam tu wcześniej 3 i 4 lata temu i wracałam z życiówkami. Profil nie należy do najłatwiejszych, ale to fajny bieg i zawsze można spotkać dużo znajomych.

Mimo to Dorocie wystarczyło to do 10. miejsca open i trzeciego w kategorii wiekowej (44:39). Dużo bardziej zadowoleni byli najszybsi z panów. – Do trzeciego kilometra goniła mnie jeszcze grupka, ale potem się urwałem i już do końca biegłem sam – relacjonował zdobywca trzeciego miejsca Tomasz Owczarek. – Miałem już na tej trasie lepsze wyniki, dziś wiatr i słońce nie pomagały, ale i tak jestem zadowolony.

– W Uniejowie jestem pierwszy raz – przyznał za to zwycięzca Andrzej Starżyński. – Trasa trochę kręta i z podbiegami, można powiedzieć że dynamiczna, na początku ciężko było się ustabilizować. Jednak uciekłem od samego początku, bo lubię szybko zaczynać. Nikt nie wytrzymał tego tempa i musiałem do końca walczyć tylko ze sobą, podbiegami, wiatrem. Słońce mi nie przeszkadzało, bo lubię ciepło i stęskniłem się za taką pogodą. Czas mógłby być lepszy, ale jak na całkowicie samotny bieg, to nie jest źle.

KW


„Presja była ogromna” - rozmawialiśmy z pacemakerami INEOS 1:59 Challenge

$
0
0

Mogłoby się wydawać, że świat biegaczy amatorów i biegaczy elity nie ma wielu wspólnych punktów. Jednak i jedni i drudzy wiedzą, że pomoc skupionego na celu zająca jest nieoceniona. Pacemakerzy, którzy towarzyszyli Eliudowi Kiochoge podczas udanej próby INEOS 1:59 Challange – 1:59:40 - wynieśli sztukę prowadzenia biegu na zupełnie nowy poziom.

„Pan własnego ciała!”. Eliud Kipchoge przebiegł maraton poniżej 2 godzin! 1:59:40! [ZDJĘCIA]

Zanim przyjechali do Wiednia, byli biegaczami o znanych nazwiskach i dokonaniach budzących podziw. W Wiedniu ich osiągnięcia przestały mieć znaczenie. Przez kilka dni trenowali niczym żołnierze na poligonie. Na głównej alei parku Prater ćwiczyli bieg na swoich pozycjach, a przede wszystkim - zmiany. Rozbieganie się jednej grupy na boki i wbieganie kolejnej, dokładnie w te same miejsca.

W ciągu zaledwie kilku dni musieli się stać zwartym zespołem. O ile bohater INEOS 1:59 był spokojny, pacemakerzy z każdym dniem stawali się bardziej zestresowani.

- Wszystko będzie dobrze, wszystko zostało przećwiczone. Z przyjemnością pomagamy Eliudowi, bo on nie robi tego dla siebie. Biegnie dla nas wszystkich, dla historii lekkoatletyki - mówił nam jeszcze przed biegiem Henryk Ingebrigsen. Wtórował mu Julien Wanders: - Każdy wie, co ma robić, Eliud nie musi się o nic martwić.

Martwili się jednak oni. Nikt nie chciał nawalić, wypaść z rytmu, pomylić kroku, wystawić na działanie wiatru Kipchoge.

- Presja była ogromna, ale nie myślałem o całości. Skupiłem się na moim kawałku tego zadania. To na Eliudzie spoczywało najtrudniejsze zadanie. On musiał pobiec pełny dystans poniżej 2 godzin - mówił nam w Wiedniu Jack Rayner, czternasty zawodnik maratonu w Londynie, zwycięzca ubiegłorocznego półmaratonu Igrzysk Wspólnoty Narodów. - Największy stres czułem w strefie zmian, żeby tylko tego nie popsuć. Na szczęście poszło gładko. Dałem się ponieść atmosferze i dopingowi tłumu – podkreślił nasz rozmówca.

Teraz Jack Rayner jest już skupiony na własnych celach. W tym tygodniu rozpoczyna ostatnią fazę przygotowań do maratonu w Nowym Jorku.

- Starałem się zachować spokój, ale to ciśnienie było cały czas obecne. Cały czas myślałem o tym, żeby dobrze wypełnić swoje zadanie. Od września przygotowywałem się do tego wyzwania, wiedziałem że mamy świetny zespół techniczny i po prostu skoncentrowałem się na swoim biegu - mówił z kolei Wiktor Chumo , któremu podobnie, jak wszystkim pacemakerom udzieliła się wiara w możliwość osiągania wielkich celów.

- Gdy Eliud ogłosił ten pomysł jakieś 6 miesięcy temu, jego wiara w osiągnięcie celu była tak mocna, że ja także bez trudu uwierzyłem w niego i powodzenie tego projektu. Teraz po wszystkim, rozpiera mnie duma, że dokonaliśmy tego! - dodał Chumo, zwycięzca ubiegłorocznego półmaratonu w Lille.

Nerwów nie krył Lopez Lomong. - Biegłem i myślałem: o rany, nie zepsuj tego. Chciałem wykonać zadanie perfekcyjnie. Wiedziałem, że jesteśmy jednym zespołem, mamy narzucone tempo, wiemy, co mamy robić. Myślałem o tym, że zmieniamy historię i zrobiliśmy to - mówił nam mistrz USA na 5000 i 10 000m.

- Teraz jestem szczęśliwy. Wierzę w hasło „no human is limited”. Nie pozwólmy się ograniczać w naszych dążeniach. Mam nadzieję, że tym co zrobiliśmy, pomogliśmy innym uwierzyć w siebie, że daliśmy im odwagę do podejmowania wyzwań - kontynuował Lomong, który już nie jedno osiągnął we własnym życiu. Jako ofiara II domowej wojny sudańskiej, wolność i życie zawdzięcza trzydniowej ucieczce na własnych nogach w kierunku granicy z Kenią . Teraz planuje skupić się na inspirowaniu i wspieraniu młodych sportowców w ich przyszłych karierach.

- Chcę, żeby myśleli wielkimi, niemożliwymi celami i chcę, by je osiągali - podsumował Lomong, który biegiem w drużynie Kipchoge zakończył sezon. Przed nim zasłużone wakacje.

Rozmawiała w Wiedniu Ilona Berezowska


3. Maraton na Orientację Kiwon: Prawie setka uczestników. Wygrywają...

$
0
0

W sobotę 12 października w Rozdzielu w gminie Lipinki w powiecie gorlickim wystartował 3. Maraton na Orientację Kiwon. Wystartowało prawie stu miłośników biegania z mapą.

– Większość uczestników maratonu stanowili mieszkańcy Małopolski i Podkarpacia, ale nie tylko bo do Rozdziela przyjechali też biegacze z dalszych części kraju. Dopisała pogoda – relacjonuje Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegowego.

Na koronnym dystansie 50 km triumfował wśród panów Piotr Leja z Zakopanego (na zdjęciu), który pokonał ten dystans w czasie 6 godz. 53 min. W kategorii pań zwyciężyła Joanna Jachtym z Krakowa z czasem 8 godz. 22 min.

Na trasie 20 km jako pierwszy przybiegł przedstawiciel gospodarzy Marcin Górka z Krygu w gminie Lipinki ( na zdjęciu) i Iza Osyszko z Kobyla w powiecie bocheńskim oboje z czasem 2 godz. 25 min. 

– Kiwon jest imprezą na orientację, co oznacza, że trasa jest wyznaczona w postaci punktów kontrolnych zaznaczonych na mapie, którą zawodnicy dostają na krótko przed startem. Punktów jest na ogół kilkanaście, a warianty przebiegnięcia pomiędzy nimi każdy z uczestników wybiera sam – objaśnia Podraza

Wyniki będą dostępne na stronie: www.kiwon.towarzystwojastrzebiec.pl

red. / Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów


Henrik Ingebrigtsen i... Therese Johaug mistrzami Norwegii w przełajach!

$
0
0

Kontrowersyjna mistrzyni olimpijska i mistrzyni świata w biegach narciarskich Therese Johaug została mistrzynią kraju w biegach przełajowych! To kolejny sukces Norweżki w roli lekkoatletki, latem wygrała mistrzostwo Norwegii na 10 000 m.

Mistrzostwa rozgrywane były w miniony weekend na terenie malowniczego parku Frogner, który jest największym takim zielonym miejscem w całym Oslo. Jednak tym razem to nie przyroda, ani ponad 210 rzeźb nie skupiły takiej uwagi obserwatorów jak występ kontrowersyjnej narciarki.

Po zdobyciu medalu na bieżni, Johaug była typowana na jedną z faworytek przełajowych mistrzostw. Prognozy się potwierdziły. Gwiazda biegów narciarskich błyszczała na trasie. Dystans 6 km pokonała w 19:43. Druga była Sigrid Jervell Vag ze stratą 28 sekund. Według relacji, niemal od samego początku Johaug dominowała i żadna z rywalek nie mogła dotrzymać jej kroku.

Sukcesy na krajowym podwórku to jedno. Otwartym pozostaje pytanie czy Norweżka zdecyduje się powalczyć za granicą, podczas imprezy o znacznie wyższej randze. Już 8 grudnia w Lizbonie rozegrane zostaną Mistrzostwa Europy w biegach przełajowych. Z pewnością jest start przyciągnąłby uwagę mediów. Warto jednak pamiętać, że przed Therese Puchar Świata w biegach narciarskich. Starty bez kijków i płóz mogą być więc tylko elementem przygotowań do zimy.

Przypomnijmy, że w 2017 roku Norweżka ukarana została na 1,5 roku dyskwalifikacji po tym jak w jej organizmie wykryto zabroniony środek - clostebol. Johaug tłumaczyła, że środek był w maści, którą smarowała usta podczas obozu wysokogórskiego. Z powodu zawieszenia nie wystartowała podczas zimowych igrzysk w Pjongczangu.

Wśród mężczyzn złoto przełajowych mistrzostw Norwegii wywalczył Henrik Ingebrigsten, który dzień wcześniej pomagał w Wiedniu przy udanej próbie złamania dwóch godzin w maratonie Eliudowi Kipchoge. Najstarszy z trójki braci 10-kilometrową trasę pokonał w 30:01.

RZ

fot. Archiwum


Jan Frodeno i Anne Haug mistrzami świata Ironman! [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

W weekend na Hawajach odbyły się Mistrzostwa Świata Ironman 70.3. Startowali Polacy.

Gwiazdą imprezy został Jan Frodeno, który sięgnął po swój trzeci tytuł w karierze bijąc przy okazji rekord imprezy! By ukończyć zmagania w Kona - 3,86 km pływania, 180,2 km jazdy rowerem i 42,195 km biegu – Niemiec potrzebował tylko 7 godzin 51 minut i 13 sekund. Etap pływacki (wysoka fala) Frodeno pokonał w 47:31, trasę kolarską w 4:16:03 a maraton w 2:42:43.

Frodeno o minutę i 26 sekund poprawił rekord Ironman Kona, ustanowiony rok temu przez swojego rodaka Patricka Lange.

Tytuł wicemistrza świata wywalczył Amerykanin Tim O’Donnell (drugi z zawodników, który złamał osiem godzin - 8 minut i 27 sekund straty do Frodeno). Brąz przypadł kolejnemu Niemcowi - Sebastianowie Kienle (blisko 11 minut straty do zwycięzcy). Wspomniany Patrick Lange nie ukończył zmagań.

Rywalizację Pań, dzięki kapitalnej formie biegowej rozstrzygnęła na swoją korzyść Anne Haug. Niemka odrobiła ponad 8-minutową stratę po etapie kolarskim do Brytyjki Lucy Charles-Barclay. Na 16. kilometrze wyprzedziła liderkę z Wysp i niezagrożona dotarła do mety. Haug pokonała maraton w 2:51:07.

To pierwsze złoto Anny Haug w MŚ Ironman. W ubiegłym roku była trzecia, za Danielą Ryf i wspomnianą Lucy Charles-Bercley. W tym roku utytułowana Szwajcarka, obrończyni tytułu miała sporo problemów żołądkowych na trasie i ukończyła zawody dopiero na trzynastym miejscu. Brytyjka sięgnęła po srebro (ponad 6 i pół minuty straty do zwyciężczyni). Podium dopełniła Australijka Sara Crawley (ponad 8 minut straty do zwyciężczyni).

Na Hawajach, w kategoriach wiekowych rywalizowali też Polacy. Najlepiej spisali się Anna Lechowicz, która była ósma w K30-34 (czas 9:57:40), a także Jakub Kimmer, który był 64. w M30-34 (9:36:39).

Wyniki Polaków (wg uzyskanego czasu):

Kobiety:

8. miejsce K30-34: Anna Lechowicz - 9:57:40
18. miejsce K35.39: Anna Padlewska - 10:43:41
41. miejsce K40-44: Lucyna Śliż - 11:26:09
33. miejsce K45-49: Julita Sikora - 11:39:17
42. miejsce K45-49: Alicja Medak - 11:53:31
60. miejsce K35-39: Magdalena Warzybok - 11:57:33
63. miejsce K45-49: Regina Kaplan-Rakowski - 12:29:23
69. miejsce K35-39: Joanna Bulter - 12:51:50

Mężczyźni:

64. miejsce M30-34: Jakub Kimmer - 9:36:39
13. miejsce M45-49: Dariusz Dąbrowski - 9:36:41
69. miejsce M30-34: Mariusz Pirek - 9:38:29
43. miejsce M40-44: Sebastian Borowik - 9:44:22
14. miejsce M18-24: Adam Nizio – 9:52:48
52. miejsce M45-49: Arkadiusz Podziewelewski - 9:59:29
86. miejsce M40-44: Paweł Targoni - 10:00:35
93. miejsce M40-44: Maciej Swinarski - 10:03:36
99. miejsce M40-44: Marcin Waniewski – 10:05:08
123. miejsce M35-39: Michał Kosmowski - 10:06:28
125. miejsce M35-39: Marcin Kępka - 10:08:36
116. miejsce M30-34: Marcin Pacholak - 10:09:08
118. miejsce M40-44: Piotr Różalski - 10:11:33
123. miejsce M30-34: Paweł Jędrasiewicz - 10:16:22
143. miejsce M40-44: Radosław Pawłowski - 10:22:52
110. miejsce M50-54: Krzysztof Alchimowicz - 11:05:59
229. miejsce M45-49: Rafał Fazan - 11:45:05

red.


Wybiegali 1796 par okularów korekcyjnych dla dzieci

$
0
0

W sobotę, 12 października w Warszawie odbył się charytatywny 2. Bieg Czas na Wzrok, który zgromadził 1796 zawodników. Organizator zadeklarował, że przekaże podopiecznym  Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce dokładnie taką liczbę par okularów korekcyjnych. 

Druga edycja Biegu Czas Na Wzrok odbyła się u zbiegu ulic Przyczółkowej i Wilanowskiej w warszawskim Miasteczku Wilanów. Zawody rozegrano na nieatestowanej trasie o długości około 5 km.

Zwycięzcami biegu zostali Krzysztof Wasiewicz z wynikiem 15:08 oraz Mariola Ślusarczyk, która dotarła do mety z czasem 18:21. Wyniki - TUTAJ.

Charytatywny charakter 2. Biegu Czas Na Wzrok podkreślił wspólny cel – pomoc dzieciom. Organizatorzy przekażą podopiecznym Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce w Polsce, które zajmuje się dziećmi opuszczonymi, osieroconymi i zagrożonymi utratą opieki rodziców, oraz rodzinom zastępczym 1796 par okularów korekcyjnych, które w znacznym stopniu poprawią jakość życia.

– Każda para okularów jest kolejną szansą na lepszą przyszłość. Dzięki poprawie wzroku dzieci lepiej się komunikują, osiągają lepsze wyniki w nauce czy po prostu są pewniejsze siebie. Chętniej podejmują wyzwania i nawiązują nowe relacje – zaznaczają organizatorzy.

Każdego roku, w październiku, obchodzony jest Światowy Dzień Wzroku, który jest dobrą okazją do propagowania potrzeby regularnych badań oraz do prowadzenia szeroko zakrojonej edukacji w zakresie prawidłowej korekcji wzroku.

– Ponad 80 procent informacji z otaczającego nas świata odbieramy za pomocą oczu. Jednocześnie – jak wynika z przeprowadzonych na zlecenie Grupy Essilor badań w lutym bieżącego roku, 64 procent osób nie bada regularnie swojego wzroku. Dlatego tak ważna i potrzebna jest edukacja w tym zakresie – podkreślają organizatorzy 2. Biegu Czas Na Wzrok.

Podczas wydarzenia podsumowane zostały tegoroczne działania w ramach ogólnopolskiej kampanii edukacyjnej Czas Na Wzrok 40+, skierowanej do osób po 40. roku życia, której celem była edukacja w zakresie prezbiopii, czyli naturalnego procesu starzenia się oka.

Na uczestników imprezy czekało szereg atrakcji rodzinnych – zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Każdy mógł bezpłatnie poddać się bezpłatnemu badaniu wzroku. Przed biegiem głównym odbyły się także biegi dziecięce.

Po wręczeniu nagród najlepszym zawodnikom na scenie wystąpiła Magda Bereda. Wydarzenie zwieńczył energetyczny koncert zespołu Future Folk.

W promocję idei biegu włączyło się wiele gwiazd ze świata m.in. telewizji, filmu i sportu. Część z nich wzięła udział w biegu i wspólnie z pozostałymi zawodnikami pokonała 5 kilometrową trasę.

źródło: Organizator



Biało-czerwone Chicago. Biegała (i głosowała) nie tylko Polonia [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

Tradycyjnie Maraton Chicagowski cieszył się dużym zainteresowaniem wśród polskich biegaczy. Nie ma się czemu dziwić, wszak miasto położone nad jeziorem Michigan jest skupiskiem blisko milionowej Polonii, a wielu rodaków przyjechało tu specjalnie z Europy. Kusi przede wszystkim szybka, i jak się okazuje, rekordowa trasa.

Wśród ponad 45 tys. biegaczy z całego świata, metę w Chicago przekroczyło 246 biegaczy, którzy zadeklarowali polskie obywatelstwo; w stawce znaleźli się biegacze z New Jersey, Nowego Jorku, Cambridge, Londynu czy niewielkiego Smolca w Dolnośląskiem. Zgłoszonych było jeszcze więcej rodaków, tyle że nie wszyscy wytrzymali trudy wyścigu.

Najszybciej z biało-czerwony trasę w Chicago pokonał Jakub Tęcza z Tucson w stanie Arizona - 2:37:55. Spośród pań najlepiej poradziła sobie Diana Gołek - zwyciężczyni holenderskiej odsłony Wings For Life World Run w 2016 roku – 2:57:51 w Chicago.

 
 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 

Chicago maraton 2h57'51".Od samego początku bieglo się ciężko, do tego wariujący zegarek i szybko zrewidowałam swoje założeniaUczepilam się zająca na 3 h i tak bieglam do 35 km, chociaż po drodze zaliczylam 4 kryzysy, totalne spadki mocy i energii.Dopiero po minieciu 35 km nabrałam siły i zdecydowałam się przyspieszyć i z tempa 4'14"/km zaczęłam biec po 4'08"/km aż do 40 km, a ostatnie 2,2 km udało się pokonać po 4'00"/km I to jeden rok po urodzeniu dziecka Chicago marathon 2h57:51.Was really difficult for me sine firts km I decided to run with peacer at 3 h  at 35 km I started to speed up from 4'14"/km to 4'08"km and last 2,2 km in peace 4'00"/kmOne year after baby Nowy Jork 2h54 Chicago 2h57 Berlin? Tokio? Boston? Londyn? #chicagomarathon #chicago i#instagood #instarunner #instarunners #instarun #bieganie #bieg #laufen #lauf #hardlopen #correr #courir #løping #löpning #maratonka #marathoner #runningmum #runningmom #runningmama #biegajacamama #aktywnamama #runnersworld #runningfervor #runninggirl

Post udostępniony przez Diana Golek (@dianagolek)

Chociaż z występu nie jest zadowolony Paweł Raczyński, który narzekał na błędy i szarpane tempo, to i tak ukończył zmagania na 371. miejscu z czasem 2:41:27. Biegacz planuje pokonać wszystkie biegu cyklu Abott World Marthon Majors z czasami znacznie poniżej 3 godzin. Przed nim jeszcze długa droga, ale jest na dobrym tropie. W debiucie, w Nowym Jorku, uzyskał 2:38:00.

Uczestnicy maratonu, którzy dopełnili formalności mogli oddać swój głos w wyborach parlamentarnych, które odbywały się w konsulacie RP przy Lake Shore Drive. Z powodu różnicy czasu głosowano już w sobotę.

 

Przyszłoroczny Bank of America Chicago Marathon odbędzie się 11 października. Niebawem ruszają zapisy do biegu. Tegoroczna rekordowa edycja i szalony bieg Kenijki Brigid Kosgei powinien przekonać niezdecydowanych.

Niedościgniony przez ponad 16 lat maratoński REKORD ŚWIATA Pauli Radcliffe pobity! Brigid Kosgei pobiegła 2:14:04 w Chicago! [WYNIKI]

Ruszają zapisy do Chicago Marathon 2020

Bank of America Chicago Marathon 2019 - wyniki Polaków:

Mężczyźni:

270. Tęcza, Jakub (POL) - 2:37:55
320. Soszka, Marcin (POL) - 2:39:55
371. Raczyński, Pawel (POL) - 2:41:27
376. Gołaszewski, Michal (POL) - 2:41:34
566. Sobolewski, Marcin (POL) - 2:46:00
632. Grzegorowski, Marcin (POL) - 2:47:31
635. Brzezinski, Marcin (POL) - 2:47:43
660. Tyszuk, Artur (POL) - 2:48:00
724. Bednorz, Damian (POL) - 2:48:54
738. Myśliwiec, Pawel (POL) - 2:49:03
861. Korzeniowski, Dariusz (POL) - 2:50:51
887. Galeza, Slawomir (POL) - 2:51:13
1005. Zygula, Piotr (POL) - 2:52:44
1102. Sobol, Tomasz (POL) - 2:53:50
1232. Cydzik, Miroslaw (POL) - 2:54:59
1548. Miotk, Marcin (POL) - 2:57:30
1602. Lis, Marcin (POL) - 2:57:55
1628. Czudec, Pawel (POL) - 2:58:07
1699. Rębilas, Adam (POL) - 2:58:33
1726. Kepa, Jacek (POL) - 2:58:43
1861. Makaryczew, Andrzej (POL) - 2:59:19
1903. Hawryluk, Ireneusz (POL) - 2:59:34
1995. Kociołek, Witold (POL) - 3:00:00
2015. Michalak, Mariusz (POL) - 3:00:15
2088. Trembecki, Tomasz (POL) - 3:01:00
2094. Baranowski, Piotr (POL) - 3:01:05
2095. Malski, Janusz (POL) - 3:01:05
2232. Kupiński, Cezary (POL) - 3:02:31
2294. Wasilewski, Mariusz (POL) - 3:03:04
2441. Szuda, Adam (POL) - 3:04:17
2446. Biedrzycki, Michal (POL) - 3:04:20
2625. Szych, Robert (POL) - 3:05:45
2816. Wysocki, Michal (POL) - 3:07:20
2959. Dorota, Zbigniew (POL) - 3:08:10
3021. Szrajber, Tomasz (POL) - 3:08:35
3598. Krzemień, Krzysztof (POL) - 3:12:28
3856. Skalik, Jaroslaw (POL)- 3:13:59
4000. Reluga, Grzegorz (POL) - 3:14:45
4177. Dajczer, Rafal (POL) - 3:15:48
4182. Zieliński, Grzegorz (POL) - 3:15:52
4343. Czaban, Lukasz (POL) - 3:16:43
4460. Kwiatkowski, Tomasz (POL) - 3:17:26
4602. Czarnota, Piotr (POL) - 3:18:19
4867. Lata, Piotr (POL) - 3:19:39
4908. Krysiak, Krzysztof (POL) - 3:19:51
5075. Morawiec, Daniel (POL) - 3:20:49
5089. Kacprzak, Krzysztof (POL) - 3:20:54
5102. Paluch, Jacek (POL) - 3:20:56
5103. Berezowski, Slawomir (POL) - 3:20:57
5135. Lesiński, Marcin (POL) - 3:21:07
5168. Stafiej, Mariusz (POL) - 3:21:15
5172. Bartoszuk, Ryszard (POL) - 3:21:16
5318. Wojdyła, Rafal (POL) - 3:21:56
5354. Gil, Stanislaw (POL) - 3:22:07
5449. Bizior, Piotr (POL) - 3:22:35
5500. Markiewicz, Mariusz (POL) - 3:22:51
5912. Jaworski, Krzysztof (POL) - 3:24:37
5997. Janicki, Mariusz (POL) - 3:24:55
6061. Godewski, Andrzej (POL) - 3:25:10
6101. Ciarczyński, Pawel (POL) - 3:25:18
6128. Przepiora, Tomasz (POL) - 3:25:26
6152. Lempicki, Pawel (POL) - 3:25:31
6405. Dziubek, Grzegorz (POL) - 3:26:32
6490. Lipinski, Edward (POL) - 3:26:55
6500. Osiecki, Edwin (POL) - 3:26:57
6620. Dąbrowski, Miroslaw Wiktor (POL) - 3:27:23
6924. Marchwicki, Maciej (POL) - 3:28:32
6944. Marchwicki, Arkadiusz (POL) - 3:28:39
6959. Cyrulewski, Jaroslaw (POL) - 3:28:41
7060. Kulik, Andrzej (POL) - 3:28:58
7107. Gierach, Marcin (POL) - 3:29:07
7168. Kaniecki, Slawomir (POL) - 3:29:21
7228. Janaszek, Grzegorz (POL) - 3:29:32
7263. Dmowski, Rafal (POL) - 3:29:38
7508. Roseger, Andrzej (POL) - 3:30:37
7556. Rzaca, Dominik (POL) - 3:30:50
7669. Marynczak, Tomasz (POL) - 3:31:22
7858. Zastawny, Tomasz (POL) - 3:32:15
8078. Maksymowicz, Piotr (POL) - 3:33:08
8148. Czyżewski, Jaroslaw (POL) - 3:33:28
8241. Banaszkiewicz, Robert (POL) - 3:33:49
8658. Turski, Mateusz (POL) - 3:35:25
9036. Tajak, Tomasz (POL) - 3:36:59
9046. Pysz, Grzegorz (POL) - 3:36:59
9073. Koprowski, Lukasz (POL) - 3:37:06
9128. Plewiński, Tomasz (POL) - 3:37:20
9130. Liszka, Krzysztof (POL) - 3:37:21
9182. Gruszkowski, Radoslaw (POL) - 3:37:34
9422. Pokotycki, Denis (POL) - 3:38:28
10045. Czeczotka, Jakub (POL) - 3:40:43
10142. Beldowski, Jacek (POL) - 3:41:06
10150. Wiatrowski, Krzysztof (POL) - 3:41:08
10162. Kościk, Jakub (POL) - 3:41:12
10840. Wawrzyniak, Slawomir (POL) - 3:43:32
10862. Borkowski, Bartosz (POL) - 3:43:37
11069. Krycki, Grzegorz (POL) - 3:44:16
11079. Barzyk, Mateusz (POL) - 3:44:18
11179. Czernik, Wladyslaw (POL) - 3:44:35
11445. Orlowski, Jakub (POL) - 3:45:30
11667. Ławniczak, Tomasz (POL) - 3:46:15
11764. Figielus, Romuald (POL) - 3:46:36
11824. Wierszyllowski, Mikolaj (POL) - 3:46:52
12042. Jasiński, Daniel (POL) - 3:47:33
12097. Lodej, Krzysztof (POL) - 3:47:43
12338. Szczygieł, Mateusz (POL) - 3:48:25
12371. Jastrzębski, Pawel (POL) - 3:48:32
12669. Burba, Andrzej (POL) - 3:49:22
13431. Grzesiak, Mariusz (POL) - 3:51:40
13607. Marciniak, Piotr (POL) - 3:52:13
14037. Repka, Marek (POL) - 3:53:32
14130. Strauss, Dariusz (POL) - 3:53:46
14533. Lipczyński, Jerzy (POL) - 3:54:48
14704. Komendacki, Edward (POL) - 3:55:18
14741. Grzywacz, Sebastian (POL) - 3:55:24
14809. Zdebel, Dariusz (POL) - 3:55:33
15343. Szarmach, Jakub (POL) -  3:57:02
15455. Czok, Adrian (POL) - 3:57:20
15714. Karski, Jaroslaw (POL) - 3:57:58
15748. Mussur, Henryk (POL) - 3:58:04
16255. Gorczyca, Grzegorz (POL) - 3:59:15
16386. Bieńko, Adam (POL) - 3:59:35
16522. Jastrzębski, Marcin (POL) - 3:59:53
16894. Szpecht, Filip (POL) - 4:01:05
18020. Starzynski, Piotr (POL) - 4:05:02
18239. Macech, Piotr (POL) - 4:05:51
18951. Dziuba, Andrzej (POL) - 4:08:28
19156. Misiak, Arkadiusz (POL) - 4:09:10
19163. Kosiacki, Karol (POL) - 4:09:13
19781. Jakimowicz, Tomasz (POL) - 4:11:12
19918. Zarzecki, Dariusz (POL) - 4:11:47
19957. Faryński, Piotr (POL) - 4:11:55
20187. Wilk, Piotr (POL) - 4:12:43
21408. Książek, Ryszard (POL) - 4:16:53
21780. Zając, Jaroslaw (POL) - 4:18:13
21908. Rogalinski, Artur (POL) - 4:18:42
22129. Otrebski, Tomasz (POL) - 4:19:24
22183. Klimek, Jozef (POL) - 4:19:34
22383. Janik, Roman (POL) - 4:20:14
23184. Głogowski, Hubert (POL) - 4:22:57
23462. Salamon, Tomasz (POL) - 4:23:57
24631. Sabisz, Krzysztof (POL) - 4:28:03
24672. Karp, Dariusz (POL) - 4:28:11
25616. Mirski, Greg (POL) - 4:31:13
25936. Cieśla, Michal (POL) - 4:32:29
26279. Wolańczyk, Andrzej (POL) - 4:33:38
26294. Wrzesiński-Twornicki, Piotr (POL) - 4:33:41
26558. Komorek, Tomasz (POL) - 4:34:49
26879. Rozalczyk, Krzysztof (POL) - 4:36:06
27599. Lisiecki, Przemyslaw (POL) - 4:38:44
28704. Grycner, Tomasz (POL) - 4:42:55
30471. Pawlak, Grzegorz (POL) - 4:49:37
30572. Kołodziejczyk, Marek (POL) - 4:50:00
31100. Drong, Marek (POL) - 4:52:18
31542. Biernat, Artur (POL) - 4:54:06
31987. Rola-Podczaski, Karol (POL) - 4:56:00
33943. Dymek, Michal (POL) - 5:04:47
34767. Habowski, Tomasz (POL) - 5:09:11
34906. Hakman, Marcin (POL) - 5:09:59
35723. Mikołajczyk, Jaroslaw (POL) - 5:14:49
36342. Loszek, Piotr (POL) - 5:18:33
36650. Langowski, Filip (POL) - 5:20:22
37159. Adamski, Adam (POL) - 5:23:22
37197. Ciesielczyk, Damian (POL) - 5:23:35
37361. Krauza, Tomasz (POL) - 5:24:36
37717. Borusewicz, Adam (POL) - 5:26:47
37897. Łukowicz, Ireneusz (POL) - 5:27:49
38391. Bąkowski, Wlodzimierz (POL) - 5:30:52
39289. Świętochowski, Konrad (POL) - 5:37:26
39769. Mazur, Pawel (POL) - 5:41:03
40188. Malkiewicz, Michal (POL) - 5:44:13
41845. Szkudlarek, Zbigniew (POL) - 5:58:06

Kobiety:

1591. Golek, Diana (POL) - 2:57:51
3465. Kordowska, Alicja (POL) - 3:11:36
4457. Dzierzkowska, Aleksandra (POL) - 3:17:24
5098. Kierczynska, Wioletta (POL) - 3:20:56
5204. Jumas, Anna (POL) - 3:21:25
5397. Krym, Katarzyna (POL) - 3:22:17
5862. Mrozek, Magdalena (POL) - 3:24:24
7015. Michalak, Maja (POL) - 3:28:50
7778. Ginszt, Renata (POL) - 3:31:52
8275. Lewandowska, Dagmara (POL) - 3:33:57
8604. Murzyn, Maria (POL) - 3:35:10
8753. Drach Kowalczyk, Karolina (POL) - 3:35:50
8910. Gorecka, Katarzyna (POL) - 3:36:30
9367. Sidor, Magdalena (POL) - 3:38:14
9381. Oronowicz, Marta (POL) - 3:38:17
9382. Szweda-Lewandowska, Zofia (POL) - 3:38:17
9405. Palewicz, Renata (POL) - 3:38:22
10635. Majowicz, Anna (POL) - 3:42:52
11717. Sabanowska, Aneta (POL) - 3:46:26
11899. Reluga, Malgorzata (POL) - 3:47:07
12272. Bartoszuk, Sylwia (POL) - 3:48:16
12582. Lampika, Kinga (POL) - 3:49:07
13926. Kamiński, Halina (POL) - 3:53:11
14534. Karwan, Barbara (POL) - 3:54:49
14826. Marszałek, Monika (POL) - 3:55:36
15108. Vitsko, Julia (POL) - 3:56:24
15347. Borawska, Anna (POL) - 3:57:02
16161. Prysak, Danuta (POL) - 3:59:03
17457. Motyka, Paulina (POL) - 4:03:06
17685. Pogorzelska, Katarzyna (POL) - 4:03:56
17957. Kalmuk, Aneta (POL) - 4:04:51
18140. Kałużna, Aneta (POL) - 4:05:30
18306. Sztorch, Magdalena (POL) - 4:06:07
19262. Twardowska, Edyta (POL) - 4:09:30
20138. Rogalińska, Arleta (POL) - 4:12:32
20976. Lapinska, Monika (POL) - 4:15:29
21345. Papoutsas, Anna (POL) - 4:16:40
21609. Brela, Justyna (POL) - 4:17:39
23505. Wileczek, Justyna (POL) - 4:24:06
23674. Kruzel, Katarzyna (POL) - 4:24:39
24850. Pieczulis, Urszula (POL) - 4:28:40
24972. Downar-Zapolska, Laura (POL) - 4:29:03
25286. Langowska, Iwona (POL) - 4:30:01
25811. Powell, Katarzyna (POL) - 4:32:00
25939. Cieśla, Katarzyna (POL) - 4:32:29
26084. Repka, Anna (POL) - 4:33:01
26216. Dorota, Jolanta (POL) - 4:33:26
27667. Macech Smuzewska, Joanna (POL) - 4:39:00
28811. Janiak, Inez (POL) - 4:43:22
29083. Downar-Zapolska, Rita (POL) - 4:44:23
29221. Mikulska, Agnieszka (POL) - 4:44:55
29308. Chyrowska, Malgorzata (POL) - 4:45:13
29601. Wojnar, Anita (POL) - 4:46:18
29781. Huk, Malgorzata (POL) - 4:47:01
33091. Polchowska, Izabela (POL) - 5:00:27
33940. Nowicka, Zaneta (POL) - 5:04:46
34097. Kochaniak, Jowita (POL) - 5:05:31
34475. Wajda, Jolanta (POL) - 5:07:32
34617. Rotkis-Dziadul, Anna (POL) - 5:08:22
34863. Stankiewicz, Agnieszka (POL) - 5:09:42
35295. Fira, Katarzyna (POL) - 5:12:08
35396. Mikolajczyk, Agata (POL) - 5:12:45
36348. Termin, Nicole (POL) - 5:18:34
36433. Szych, Katarzyna (POL) - 5:19:00
36524. Langner, Katarzyna (POL) - 5:19:34
37199. Ciesielczyk, Izabela (POL) - 5:23:35
37887. Pisowlodzka, Dagmara (POL) - 5:27:46
37895. Lukowicz, Elzbieta (POL) - 5:27:49
38314. Bieszk, Dorota (POL) - 5:30:19
38951. Gajewicz-Skretna, Agnieszka (POL) - 5:35:00
39063. Wawrzaszek, Anna (POL) - 5:35:50
39974. Adamczyk, Beata (POL) - 5:42:38
40114. Pasternak, Joanna (POL) - 5:43:45
41842. Ankowska, Maggie (POL) - 5:58:05
43191. Szymanska, Grazyna (POL) - 6:13:43

RZ


Jedyne takie ultra. Leśna Doba po raz trzeci

$
0
0

W Róży koło Pabianic po raz trzeci odbył się wyjątkowy ultramaraton. O jego unikalności decyduje wiele czynników: niezwykła atmosfera, tajemnicza leśna trasa i świetna organizacja, ale przede wszystkim formuła „ultra dla każdego”. Od trzech lat sprawia ona niezmiennie, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Jedni przyjeżdżają po nowe rekordy trasy, inni sięgają wyżej (przed rokiem to tutaj padł nowy kobiecy rekord w 24 h nordic walking) a są i tacy, którzy walczą o swoje PB i starają się pokonać największą liczbę kilometrów w życiu. To może być 200 km, 100 km albo maraton. Nieważne. Tutaj każdy zmaga się ze swoimi ograniczeniami, czasem, bólem i zmęczeniem. I, co najważniejsze, nie jest w tych zmaganiach sam, bo trudno o lepiej zabezpieczoną imprezę.

Kolejnych okrążeń nikt za nas nie przebiegnie, ale poza trasą, w bazie zawodów, też można zdziałać cuda. Bo jak inaczej nazwać nieprzerwany doping nawet o 3 nad ranem? Albo ciepłe posiłki i dziesiątki przekąsek serwowanych przez całą dobę? Jest sala sypialna, jadalnia, bufet, prysznice i komfortowe toalety… Przede wszystkim są ludzie, których naprawdę interesuje to, że ktoś zmaga się z bólem, próbuje pokonać zmęczenie albo właśnie ustanawia swój własny rekord.

Tutaj nikt nie jest anonimowy, po tylu godzinach wspólnej walki znają się wszyscy. Na trasie mówią sobie „hej”, pytają o samopoczucie albo narzekają na piasek w butach, chociaż jeszcze kilka godzin wcześniej nie mieli o sobie pojęcia. Przy bufecie wymieniają wrażenia z najtrudniejszych odcinków pętli, dzielą się sposobami na otarcia albo licytują, kto dorobił się większych pęcherzy. Nie ma znaczenia czy ktoś jest starym wyjadaczem, czy właśnie stawia pierwsze ultra kroki. Magia Leśnej Doby.

Tegoroczna edycja była wyjątkowo magiczna dzięki pełni księżyca. Ten przez całą noc oświetlał trasę tak, że na niektórych odcinkach można było poruszać się bez czołówek. Dopisała też pogoda. Słońce i około 20 stopni w ciągu dnia, 12-13 nocą. To wyjątkowo komfortowe warunki dla zawodników zmagających się z kolejnymi kilometrami. Robili to na trasie mierzącej 12,3 km. Na pętli czekały na nich równe leśne ścieżki, ale też zdradliwe korzenie, koleiny i kałuże, długie piaszczyste odcinki, górki i strome zejścia. Z pewnością nie było nudy.

– Trasa jest umiarkowanie trudna, za to bardzo przyjemna, leśna. Z czasem stawała się coraz trudniejsza, z każdą pętlą… – mówił na mecie zwycięzca Łukasz Dziądziak z Oławy. Nabiegał 16 pętli, czyli 196,8 km. – Miałem plan, żeby wygrać, ale nie znałem wcześniej rekordu trasy, więc nie myślałem o konkretnym kilometrażu. Może za rok zdecyduję się zaatakować ten rekord. Teraz po prostu biegłem dopóki dawałem radę. Przeszkadzało mi jedynie zimno, bo z każdym kolejnym okrążeniem robiło mi się coraz zimniej…

Drugie miejsce zajął Grzegorz Wójcik (184,5 km) a trzecie Grzegorz Stanowski (179,7 km). Wśród pań zwyciężyła Kamila Wróbel z Rzeszowa, która rywalizację ukończyła z kilometrażem równym trzeciemu zawodnikowi (179,7 km). Podium dopełniły Ula Przygoda (167,4 km) oraz Agnieszka Kuczko (159,9 km).

W równoległej klasyfikacji nordic walking bezkonkurencyjny, po raz kolejny, okazał się Wojciech Kolasa, który pokonał 155,1 km. – Wynik taki sam jak przed rokiem, ale czas nieco lepszy. Miałem apetyt na 160 km, ale pokonało mnie ogólne zmęczenie. Zakończyłem rywalizację w punkcie pomiaru czasu na trasie, nie dokończyłem ostatnie pętli. Może dałbym radę to zrobić, ale to byłoby jakieś czołganie przez pełzanie… – przyznał. – Pewnie za rok wrócę dla tej urokliwej trasy i wspaniałych ludzi, którzy organizują tę imprezę. Nawet jeśli sam nie wystartuję, to będę zachęcał innych.

Wśród kijkarzy swoją siłę pokazały panie, które uplasowały się na drugiej i trzeciej pozycji open. Zwyciężyła Sylwia Reseman z Żukowa, zostając tym samym trzykrotną triumfatorką imprezy. Poprawiła też rekord trasy w kategorii kobiet nordic walking, pokonując 147,6 km. Drugie miejsce zajęła nasza redakcyjna koleżanka Katarzyna Marondel z wynikiem 135,3 km a trzecie Magda Idkowiak (123 km).

Podium panów dopełnili Marek Kowalski oraz Seweryn Paczesny (obaj po 123 km, o kolejności zadecydował czas netto).

Pełne wyniki: TUTAJ

red. / KM


"Jak usłyszałem strzelnicę, byłem wniebowzięty!" III Maraton Selekcja im. płk. Berdychowskiego w Bieszczadach

$
0
0

Maraton Selekcja po raz trzeci zwieńczył październikowy weekend biegania w Bieszczadach, organizowany przez Fundację Bieg Rzeźnika. W sobotę – ultraMaraton Bieszczadzki na czterech dystansach (17-90 km), a w niedzielę wojskowe zmagania w Maratonie Selekcja dla uczczenia pamięci pułkownika Sławomira Berdychowskiego, twórcy i pierwszego dowódcy jednostki specjalnej AGAT w Gliwicach, powołanej do życia w 2011 r. na - jak się mówi - wzór amerykańckich „rangersów”.

„Niektórzy cywile mają zadatki na żołnierzy jednostek specjalnych”. Maraton-Selekcja po rzeźnicku w Bieszczadach

Niedziela w Bieszczadach była ciepła i słoneczna, już bez porywistego wiatru, który dzień wcześniej poniewierał biegaczami na Chryszczatej, Jaśle, a zwłaszcza Smereku. Uczestnicy Maratonu Selekcja wystartowali o 6 rano w Cisnej, po kontroli umundurowania i zważeniu plecaków, obowiązkowego wyposażenia w kategoriach „mundurowi” (żołnierze czynni) i „mundurowi-cywil”.

"Wiało tak, że trudno bylo utrzymać pion". VII Hyundai ultraMaraton Bieszczadzki

Była jeszcze kategoria trzecia - „sportowa”, której uczestnicy biegli w stroju sportowym, bez wspomnianego wyżej obciążenia. I to, oczywiście, oni pokonali najszybciej trasę z Cisnej do Nowego Łupkowa koło Komańczy, gdzie przy strzelnicy usytuowano metę zawodów.

Jako pierwszy dotarł tam, po 4 godzinach i 30 minutach, Bartłomiej Jachymek, za nim finiszowali Andrzej Kochaniak i Robert Koliński.

Kolejny był już żołnierz w pełnym umundurowaniu, kapral podchorąży Karol Lach z Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu. Wygrał Maraton Selekcja podobnie jak rok temu i też jak przed rokiem wbiegł na metę razem z jednym z konkurentów. W niedzielę pokonał metę wespół z Sebastianem Sołtysem, o kolejności w klasyfikacji i zwycięstwie Karola Lacha przesądziła kara dla rywala na jednej z przeszkód.

– Długo prowadziłem, ale w pewnym momencie kolega mnie dogonił i od tej pory nie ścigaliśmy się już, wbiegliśmy na metę ramię w ramię, prawie że za rączkę – powiedział nam zwycięzca. – Gdyby nie on, w pewnym momencie byłoby ze mną chyba kiepsko. Jak z oddali usłyszałem strzały ze strzelnicy byłem wniebowzięty, bo wiedziałem, że meta jest tuż, tuż. Zostało jeszcze tylko przeczołgać się pod zasiekami, postrzelać oraz kilka metrów przed końcem biegu wspiąć się na linę i dotknąć zawieszonego dzwonka.

Trasa Maratonu Selekcja było nieco dłuższa niż przed rokiem. – Wtedy biegliśmy jakieś 34 km, a tym razem zegarek pokazał mi 37 km – relacjonował kpr. podchor. Lach. – Mniej za to było przeszkód, rozmieszczonych po całej trasie. Kilka było po mniej więcej jednej trzeciej trasy, potem długi odcinek biegowy i w końcówce trasy kolejna seria zadań.

– Dla mnie najtrudniejsza była chyba ta pierwsza: ściana. Myślałem, że jej nie przeskoczę, wydawała mi się tak wysoka, a nikt mi nie mógł pomóc, podsadzić. Ale jakoś się udało. Na szczęście, bo za nieprawidłowe pokonanie przeszkody są kary, np. 20 burpees: przysiad, pompka i wyskok. Bardziej się można zmęczyć taką karą niż zasadniczą przeszkodą – śmiał się podchorąży.

Późniejszy triumfator mundurówki już na starcie przeżył ogromny stres. – Myślałem, że tak jak rok temu pojedziemy z Cisnej na start kolejką wąskotorową. Podchodzę sobie na luzie i nagle słyszę odliczanie „10, 9, 8...”. A ja – buty rozwiązane, kijki nie rozłożone... Kompletnie nie gotowy! Już na starcie miałem trochę „w plecy”, tym bardziej, że stałem gdzieś na tyle i robiliśmy sobie z kolegami „chichy-śmichy”. Ale jakoś poszło. Na początku była do pokonania duża ściana, ale potem biegło mi się super. Była piękna pogoda, a widoki na nasze piękne Bieszczady - obłędne – zachwycał się Karol Lach.

Biegli w pełnym mundurze i butach wojskowych ponad kostkę, z plecakiem ważącym minimum 10 kg. – Niektórzy mieli w plecaku ciężarki, albo paczki z solą. Ja, tak jak wymyśliłem w ubieglym roku, zapakowałem półtoralitrowe butelki z wodą – zdradził nam zwycięzca „mudurówki”.

10-kilogramowe obciążenie musieli mieć przez cały bieg, chociaż kontroli na trasie nikt nie przeprowadzał. – To nie są jakieś mistrzostwa świata, startujemy tutaj, żeby się zmęczyć w fajny sposób i sprawdzić swoją formę – tłumaczy. Przyznaje jednak, że rywalizacja bywa ostra.

Zwycięzcy III Maratonu-Selekcja Memoriału płk. Sławomira Berdychowskiego:

  • "mundurowi" - Karol Lach 4:51:37 i Natalia Litwiniuk 9:00:58
  • „mundurowi-cywil” - Mariusz Rutkowski 5:32:39 i Agata Bąk 6:35:00
  • „sportowa” - Bartłomiej Jachymek 4:30:35 i Alicja Pakieła 5:18:41

PEŁNE WYNIKI

Piotr Falkowski

fot. autor, Żaneta Kalbrun


Marathon Eindhoven: Kamil Jastrzębski z życiówką, ale... [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

Z nowym rekordem życiowym w maratonie - 2:16:25 - poprawionym aż o ponad trzy i pół minuty, wraca z Eindhoven Kamil Jastrzębski. Zawodnik czuje jednak niedosyt, bo plany były bardzo ambitne.

Jeszcze pod koniec września, podczas wygranego przez siebie Biegu przez Most na warszawskiej Białołęce i ustanowieniu rekordu tej imprezy (30:48 - red) biegacz tryskał optymizmem. Do Holandii (czy też Niderlandów, jak niedługo będziemy nazywać ten kraj) jechał z konkretnym celem. Chciał powalczyć o minimum na Igrzyska Olimpijskie w Tokio.

To oznaczało, że musiałby pobiec w Eidhoven wynik 2:11:30 lub lepszy. Na polskie minimum olimpijskie miała być prowadzona grupa zawodników. Zadanie wydawało się jednak trudne, biorąc pod uwagę, że w owym czasie rekord życiowy Kamila wynosił 2:19:55. Z drugiej strony z różnych stron dobiegały głosy, że biegacz wykonuje mocną pracę na treningach.

Jak się okazało, zamiast biegu z grupą, maratończyk osiadły w stolicy musiał stoczyć samotną walkę z dystansem. „O Holender!” - musiał krzyczeć, gdy jego twarz smagały mocne podmuchy wiatru.

- Bieg bez historii - śmiało mogę to powiedzieć. Od początku biegłem samotnie, ale nie zrezygnowałem z założonego celu. Nawet nie przeszło mi przez myśl, żeby biec zachowawczo - opowiada Kamil Jastrzębski.

Ostatecznie w swoim pierwszym zagranicznym maratonie Kamil Jastrzębski zajął jedenaste miejsce z czasem 2:16:25. I choć jest to spory progres wynikowy, to biegacz nie jest z siebie zadowolony. Tymczasem w tym sezonie tylko siedmiu Polaków złamało barierę 2h20’…

- Pierwsza część trasy była bardzo przyjemna, z lekkim bocznym wiaterkiem i niemalże pełnym zachmurzeniem. To napawało mnie olbrzymim optymizmem. Czułem się bardzo dobrze, biegłem luźno, trzymałem równe tempo, równy oddech, nie było żadnych niepotrzebnych ruchów, pełna kontrola i swoboda. Czas 1:05.43 na półmetku dodał mi sił do dalszego biegu. Niestety między 25. a 40. kilometrem mocno wiało na długich odcinkach. Straciłem kontrolę tempa oraz dużo sił... - relacjonuje maratończyk.

Zawodnik przyznaje, że próbował jeszcze nadrabiać i przyspieszać w dogodnych miejscach, jednak były to tylko desperackie próby ratowania wyniku.

- Jestem pewny, że zabrakło grupy. Bieg za kimś kosztuje dużo mniej energii, a współpracując byłaby szansa na wynik w okolicach olimpijskiej kwalifikacji. Końcowy rezultat jaki osiągnąłem jest satysfakcjonujący ze względu na rekord życiowy. Jest jednak wielki niedosyt. Niestety w pojedynkę nie da się walczyć i z maratonem i z pogodą - dodaje biegacz.

W Eindhoven wygrywali Kenijczycy - Laban Mutai z czasem 2:06:40, oraz jego rodaczka Betty Chepleting - 2:28:43.

Podczas imprezy rozgrywane były mistrzostwa... Belgii w maratonie. Złoto wywalczyli Gerd Devos, z czasem 2:23:40, oraz Karen van Proeyen - 2:42:13. Dla miłośników biegania z „królestwa czekolady” najważniejszym wydarzeniem weekendu był rekord kraju, który w Chicago ustanowił Abdi Bashir - 2:06:14.

W Marathon Eidhoven 2019 wzięła udział spora grupa Polaków:

Mężczyźni:

11. Kamil Jastrzębski - 2:16:24
61. Mikołaj Skibiński - 2:44:14
239. Mateusz Lipa - 3:07:17
268. Mikołaj Ruta - 3:10:49
461. Krzysztof Kasprzyk - 3:20:58
482. Hubert Wojciechowski - 3:27:01
678. Andrzej Lulko - 3:35:48
964. Jakub Siemion - 3:47:21
1609. Sebastian Piotrowski - 4:19:35
1733. Stanisław Pstrokoński - 4:18:46
1752. Grzegorz Głębocki - 4:24:43
1830. Mateusz Krasnodębski - 4:29:00
1903. Adrian Kostera - 4:27:07
2033. Adam Kaczorowski - 4:38:58
2036. Krzysztof Krasnodębski - 4:36:47
2246. Maciej Burdyna - 4:54:07

Kobiety:

2250. Agata Ligenza-Kowalczuk - 4:57:19

RZ

fot. Organizator


Skyrunning and Beyond. Interview with Shane Ohly, Race Director of Salomon Skyline Scotland

$
0
0

Kinlochleven, 20 September 2019, early afternoon. The winners of Ben Nevis Ultra are just about to arrive at the finish line and the participants of Mamores VK are setting off from the starting pen. We have a pleasure to interview Shane Ohly, the race director of Salomon Skyline Scotland mountain running festival and owner of Ourea Events, and also an elite climber and mountain runner.

Glen Coe Skyline was the first one of your races and still is the flagship race of the festival, although Ben Nevis Ultra and especially Ring of Steall now attract higher numbers of runners. Shane, was the Skyline entirely your idea?

Shane Ohly: - It's an inspiration of many people's ideas. It would be unfair to claim it as 100 per cent mine, I just pulled it all together. I guess it was my idea to incorporate the most technical bits like Curved Ridge and Aonach Eagach.

So here comes your sports background... Do you consider yourself more of a runner or a climber?

I was a professional climber when I was a teenager and in my early twenties. So yes, first I'm a climber, and then a runner later on.

Let's go back in history of extreme skyrunning. Trofeo Kima was first and what was next?

Kima is the oldest of those most extreme races, dating back to 1995. Hamperokken Skyrace at Tromsø started a year before our race, in 2014, but we had already started the process of creating Glen Coe Skyline then. We didn't see Tromsø when we decided to launch our own race. It was interesting that both races came within less than a year from each other.

What kind of crowd do you expect at your most extreme race?

We vet the entries. Anyone who doesn't meet our criteria we turn down and we're most strict about that. Participants of the race should be experienced. We would expect them to be competent in the mountains, have the experience in running and climbing. They should be solid outdoor, mountain people.

Has the vetting process proved to be working so far?

Pretty much yes. We turn down between 30 and 40 per cent of all those who ask for entry, so unfortunately a lot of people get disappointed. Sometimes we would turn down someone who probably would be fine doing the race but their application is poor. What we don't do is coach someone through the application process. It's very clear what we ask for, we have clear criteria to match up against, you just answer yes/no questions. Every year we would upset one or two people but I'd rather do that than give an entry to someone who shouldn't get it, for safety reasons.

Adventure is important to me, and I think in adventure you need uncertainty of the outcome. When you add some risk to that, you have an amazing race. It's genuine, it's real. If someone was to slip on Curved Ridge or Aonach Eagach, it's very likely they would hurt themselves or somebody else. That's why the vetting is so strict. If one person falls and they just hurt themselves, that's bad. But if somebody slips and hurts other people, that's really bad! So that's why we have to be strict.

Have there been any major accidents in the history of Glen Coe Skyline?

No (grin). But I have to be realistic, one day there can be an accident. It's happened at Tromsø and Kima. If you put enough people into that terrain, eventually there will be an accident. And as a race organiser I want to be certain that I've done the very best job to minimise the danger without taking away the adventure and the risk that's inherent to the activity.

What's your opinion on fixed ropes in some races in scrambling terrain?

I think every race has to decide what's right for them. In the UK there is very little fixed equipment in the mountains, very different to the Alps. And from the word go, we wanted to have no fixed equipment on the race route, even temporary. That's our philosophy, we make it clear and the participants need to understand that.

Lakes Sky Ultra and Pinnacle Ridge Extreme do it in the UK, and so does Tromsø, don't they?

Yes, that's their decision and it's fine. I've done Tromsø and I know that it's an extreme race as well. But personally I like challenges that are very pure, in natural mountain environment and I don't want to make that easier for people. They have to measure themselves to that standard. We don't want to reduce standard for the runners.

Have you heard of the Els 2900 challenge in Andorra? They went one step further at some point and just gave up on any waymarking. What do you think of it?

I know that race and would like to do it one day. I have friends who have done it and it's amazing. But it's a different type of race. One of the principles in skyracing is that the course is waymarked. We organise many races in the UK and some of them are navigational ones and that's a different challenge. We're not trying to create a navigational challenge here. The good thing about waymarking is that it makes the course fair and even for international runners.

At the beginning of Glen Coe Skyline, was there any criticism from people who didn't believe that everything would go well?

Yeah... when we launched Glen Coe Skyline, in the first week or two when the event was made public, we were almost in every newspaper in the UK with a story of Glen Coe Death Race! (laugh) That was the story they ran. We took a lot of criticism in that period about the race, and still there are people who think the race is dangerous. But I think it's important that an experienced adult can make a choice about the level of adventure and risk they are prepared to accept. And there is a small number of people out there who relish the opportunity to race in the mountains in the way we offer. It's a highly positive, life-affirming experience for them, and I think it's important that people have this opportunity.

How do you see the future of extreme skyrunning? Do you think anything even more difficult can show up on the world map of skyrunning?

You can always make something harder. We can make a race harder in Scotland as well. But you have to balance it as being commercially viable. Glen Coe Skyline is not really a commercial race. The numbers are too small and the logistics too complex and costly to put a race on. We do it because we love it and we support it by Ring of Steall and other races during the Skyline Scotland weekend. I think the big challenge if you want to make a race more technical is making it commercially viable.

So do you think something even harder would have to be a completely niche event for the few chosen ones?

Exactly, we could do a race for 20 elite runners on some amazing terrain, but who's gonna pay the bill? Red Bull would! (laugh) We don't want to make a gimmick. Glen Coe Skyline has become famous because many people can go woooow! one day I would like to do that.

Which one do you think is the hardest of the three: Kima, Tromsø or Glen Coe?

I've done all three. (grin) They all give different challenges. In terms of technical terrain Glen Coe is definitely the hardest. There's no doubt about that whatsoever. But none of them are easy races. Yeah, they are tough.

Salomon Glen Coe Skyline festival comprises the following races: Ben Nevis Ultra (52 km, 4000 m+), Mamores Vertical Kilometre (5 km, 1000 m+), Ring of Steall (29 km, 2500 m+) and Glen Coe Skyline (52 km, 4750 m+), and since 2019 three new trail races: Three Mealls (18 km), Loch Eilde Mòr (10 km) and Grey Mare's (5 km).

Website: http://www.skylinescotland.com/

Kamil Weiberg


Viewing all 13082 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>