Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13082 articles
Browse latest View live

Nagrody IAAF World Athletics. Nominowani prawie sami biegacze

$
0
0

IAAF (Światowa Federacja Lekkoatletyczna) ogłosiła nazwiska sportowców nominowanych do nagrody Najlepszych Lekkoatletów Świata (World Athletics Awards) w roku 2019. Wśród wytypowanych nie ma, niestety, Polaków. Zdecydowana większość stanowią biegacze.

O tytuł wśród kobiet i mężczyzn walczy po 11 lekkoatletów. Są wśród nich bohaterowie ostatniego weekendu, kenijscy maratończycy Brigid Kosgei i Eliud Kipchoge. Ona pobiła rekord świata fenomenalnym wynikiem 2:14:04, on jako pierwszy człowiek przebiegł (choć w warunkach „laboratoryjnych”) dystans 42,195 km w czasie poniżej 2 godzin (1:59:40). Wiosną oboje wygrali Maraton Londyński.

Wszyscy pozostali nominowani to złoci medaliści MŚ, które na przełomie września i października odbyły się w stolicy Kataru, Dosze.

KOBIETY (alfabetycznie):

  • Beatrice Chepkoech (KEN)– MŚ w biegu na 3000 m z przeszkodami z rekordem MŚ 8:57.84, triumfatorka Diamentowej Ligi,
  • Shelly-Ann Fraser-Pryce (JAM)– MŚ w biegu na 100 m i w sztafecie 4x100 m,
  • Katarina Johnson-Thompson (GBR)– MŚ w siedmioboju, niepokonana w 2019 r. na stadionie i w hali,
  • Sifan Hassan (NED)– MŚ w biegach na 1500 i 10000 m, rekordzistka świata na 1 milę (4:12.33), triumfatorka Diamentowej Ligi na 1500 i 5000 m,
  • Brigid Kosgei (KEN)– rekordzistka świata w maratonie (2:14:04), zwyciężczyni Maratonu Londyńskiego,
  • Maria Łasitckiene (RUS)– MŚ w skoku wzwyż,
  • Malaika Mihambo (GER)– MŚ w skoku w dal, triumfatorka Diamentowej Ligi, niepokonana na stadionie,
  • Dalilah Muhammad (USA)– MŚ w biegu na 400 m przez płotki i sztafecie 4x400 m, dwukrotna rekordzistka świata (52,16 sek.)na 400 m ppł.
  • Salwa Eid Naser (BRN)– MŚ w biegu na 400 m, triumfatorka Diamentowej Ligi, niepokonana na stadionie,
  • Hellen Obiri (KEN)– MŚ w biegu przełajowym i w biegu na 5000 m,
  • Yulimar Rojas (VEN)– MŚ w trójskoku.

MĘŻCZYŹNI (alfabetycznie):

  • Donavan Brazier (USA)– MŚ w biegu na 800 m z rekordem MŚ 1:42.34, triumfator Diamentowej Ligi,
  • Christian Coleman (USA)– MŚ w biegu na 100 m i w sztafecie 4x100 m,
  • Joshua Cheptegei (UGA)– MŚ w biegu przełajowym i na 10000 m, triumfator Diamentowej Ligi,
  • Timothy Cheruyiot (KEN)– MŚ w biegu na 1500 m, triumfator Diamentowej Ligi,
  • Steven Gardiner (BAH)– MŚ w biegu na 400 m, niepokonany na tym dystansie,
  • Sam Kendricks (USA)– MŚ w skoku o tyczce,
  • Eliud Kipchoge (KEN)– zwycięzca Maratonu Londyńskiego, jako pierwszy człowiek na świecie przebiegł 42,195 km w czasie poniżej 2 godzin (1:59:40),
  • Noah Lyles (USA)– MŚ w biegu na 200 m i w sztafecie 4x100 m, triumfator Diamentowej Ligi na 100 i 200 m,
  • Daniel Stahl (SWE)– MŚ w rzucie dyskiem,
  • Christian Taylor (USA)– MŚ w trójskoku, triumfator Diamentowej Ligi,
  • Karsten Warholm (NOR)– MŚ i HME w biegu na 400 m przez płotki, niepokonany w hali i na stadionie

Głosowanie na najlepszych lekkoatletów świata w roku 2019 potrwa do 4 listopada. Wyłoni czołowe piątki zawodników, którzy zostaną nagrodzeni podczas gali World Athletics Awards 2019 w Monako 23 listopada.

Piotr Falkowski

źródło: iaaf.org



Święto Niepodległości, czyli tysiące biało–czerwonych biegaczy na start!

$
0
0

Od Zakopanego po Gdańsk, od Szczytna po Zieloną Górę, od Rzeszowa po Kołobrzeg, niemal w każdym zakątku Polski na sportowo biegacze uczczą Święto Niepodległości. W tym roku biegów z niepodległością w nazwie jest około 70.

Jeszcze w październiku zaplanowano cztery biegi niepodległościowe – w Szczytnie, Serocku (bieg należący do Ligi Festiwalu Biegowego), Skrwilinie i Zakopanem (101 km).

9-11 listopada – przedłużony weekend niepodległościowy

Zdecydowania większość imprezy odbędzie się oczywiście 11 listopada – około 50 znaleźliśmy w biegowym kalendarzu. Wiele jak np. Niepodległościowa Piątka w Łodzi ma rozpocząć się punktualnie o godz. 11:11.

Jako że 11 listopada wypada w poniedziałek, to organizatorzy, by zwiększyć szansę na frekwencję zaplanowali swoje biegi także w weekend poprzedzający Święto Niepodległości. 9 listopada można pobiec m.in. w Zielonej Górze, Zawierciu, Łodzi, Nowej Szarzynie, Pruszczu Gdańskim, Nidzicy i Choroszczu koło Białegostoku. 10 listopada biegi niepodległościowe zaplanowano w Radomiu, Jaworznie, Warszawie, Rykach, Ogonkach koło Węgorzewa, Kołobrzegu i Ząbkowicach Śląskich.

Także Bieg Niepodległej w Sopocie (4,5 km) odbędzie się w niedzielę. Do tej pory zapisało się do niego ponad 420 uczestników.

– Zdecydowaliśmy się na niedzielę, by nie kolidować z większością biegów niepodległościowych w regionie. Może być też idealną rozgrzewką dla osób, które planują wystartować w dłuższych biegach 11 listopada – uważa Jan Denert, z biura organizacyjnego biegu. – W ostatnich latach coraz więcej Polaków jest aktywna fizycznie. Widoczna jest też chęć okazywania przywiązania do patriotyzmu, bycia dumnym ze swojego pochodzenia i narodowości. Sportowe świętowanie Święta Niepodległości stwarza możliwość spędzenia czasu w gronie rodziny, przyjaciół i znajomych. Jest też idealną okazją do założenia i eksponowania barw narodowych, propagowania idei sportowych oraz patriotycznych zarówno w lokalnych społecznościach - w tym przypadku w Sopocie, jak i w całej Polsce oraz poza jej granicami.

Na Pomorzu można wystartować 9 listopada w Dzięcielcu k. Lęborka w 3. Biegu Patriotów lub w Pruszczu Gdańskim w 4. Pruszczańskim Biegu Niepodległości, 10 listopada w Sopocie, a 11 listopada w Gdyni w Biegu Niepodległości z PKO BP. Także bez większych nakładów finansowych na transport w centralnej Polsce można wystartować w Łodzi (9 listopada), Radomiu (10 listopada) i w Warszawie (11 listopada).

Od kilkudziesięciu do ponad 20 tysięcy uczestników

31. Bieg Niepodległości w Warszawie (również należący do Ligi Festiwalu Biegowego) to impreza z najdłuższą tradycją, a także robiąca wrażenie frekwencją. W tym roku limit uczestników to 22 tysiące uczestników. Rekordu z zeszłego roku z 3. Poznańskiego Biegu Niepodległości (22 525 biegaczy na mecie) w stolicy nie pobiją, ale znów stworzą biało-czerwoną żywą flagę biegaczy, która robi wrażenie. A w Poznaniu na miesiąc przed startem na liście zgłoszeń było ponad 13 tys. nazwisk. W Warszawie liczą na pobicie rekordu z zeszłego roku, kiedy pobiegło ponad 17 tys. osób i to się uda.

– Niespełna miesiąc przed biegiem mamy już prawie 18 tys. uczestników, którzy wnieśli opłaty startowe i od 21 października w Centrum Handlowym Westfield Arkadia będą mogli odbierać pakiety startowe – informuje Karol Adamaszek, kierownik działu marketingu i organizacji imprez w Stołecznym Centrum Sportu Aktywna Warszawa. – Bieg z okazji 11 listopada to po prostu wspaniała okazja, by w sportowej atmosferze spędzić chyba najbardziej pozytywne święto w Polsce – odzyskania Niepodległości. Udział w tej imprezie pozwala poczuć autentyczną wspólnotę, której wspaniałym zwieńczeniem jest największa biało-czerwona flaga, którą biegacze tworzą na ulicach stolicy.

Weterani i nowicjusze

Na liście biegów nie brakuje też innych imprez z długim stażem. Najdłuższy mają: 31. Goleniowska Mila Niepodległości – Goleniów (mila i 10 km), 30. Bieg Niepodległości – Turek (10 km), 29. Bieg Niepodległości – Malbork (12 km), 28. Bieg Niepodległości – Czechowice–Dziedzice (10 km), 27. Uliczny Bieg Niepodległości – Stalowa Wola (5 km), 26. Bieg Niepodległości – Ruda Śląska (12 km), 26. Bieg Niepodległości – Góra koło Leszna (10 km), 23. Bieg Niepodległości – Pigża koło Torunia (11 km).

- Bieganie ogólnie stało się modne. Na pewno element patriotyczny związany z rocznicą odzyskania niepodległości powoduje, że biegi mają odświętny charakter – mówi Małgorzata Zera, główny specjalista działu organizacyjnego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Goleniowie. - Polacy zdecydowanie lubią na sportowo świętować Święto Niepodległości, co widać choćby właśnie po liczbie organizowanych imprez w tym dniu.

Są też jednak imprezy, które dopiero powstają lub dopiero tworzą swoją historię. I tak po raz pierwszy pobiegną w Knurowie, drugi w Zielonej Górze i Białymstoku, trzeci w Ogonkach koło Węgorzewa i Olsztynie, a czwarty w Pruszczu Gdańskim i Poznaniu. Jest też możliwość wzięcia udziału w I Wirtualnym Biegu Niepodległości „Dumni, Niepodlegli”.

Miasta duże i małe

Biegi z okazji 11 listopada odbywają się w większości miast wojewódzkich. Mają je Kraków, Warszawa, Wrocław, Rzeszów, Łódź, Poznań, Bydgoszcz – Toruń, Białystok, Zielona Góra. Zaliczamy też Gdańsku, bo biegi odbędą się w Sopocie i Gdyni należących do trójmiejskiej aglomeracji.

Na południu Polski największy jest Krakowski Bieg Niepodległości. Długość trasy to oczywiście nieprzypadkowo 11 km. Poza biegiem głównym odbędzie się też Krakowska Mila Niepodległości o długości 1918 metrów. Na dłuższy dystans zapisało się już ponad 2600 osób.

– To największe polskie Święto Narodowe. Biegacze bardzo lubią uczestniczyć w imprezach, w których mogą zamanifestować przynależność narodową. Wspólnie z innymi uczestnikami mogą zamanifestować patriotyzm. W naszym wydarzeniu startują także ze względu na oprawę imprezy: skoki spadochroniarzy z barwami narodowymi, dwukolorowe koszulki, oczywiście białe i czerwone, dzięki którym stworzymy żywą flagę narodową wijącą się ulicami Krakowa, medal ze złotym orłem legionowym. Czy inaczej może biegacz świętować dzień odzyskania niepodległości? Chyba właśnie tylko tak – uważa Paweł Żyła, koordynator organizacji Krakowskiego Biegu Niepodległości.

Ten bieg będzie miał też wymiar charytatywny – całkowity dochód zostanie przekazany jak w latach poprzednich na rzecz Fundacji Wspierania Kardiochirurgii Dziecięcej Schola Cordis Prof. Janusza Skalskiego w Krakowie - Prokocimiu. Do tej pory biegacze zebrali w różnych imprezach organizowanych przez KKB Dystans ponad 500 000 złotych.

Biegacze pobiegną też np. we wsiach Dzięcielec (300 mieszkańców), Ogonki koło Węgorzewa (450 mieszkańców), Pigża koło Torunia (około tysiąc mieszkańców) czy Krostoszowice koło Wodzisławia Śląskiego (1000 mieszkańców).

Z miast wojewódzkich nie znaleźliśmy biegów w Opolu, Katowicach (najbliższy w Zawierciu), Szczecinie i Lublinie (Ryki). Najbliżej – niespełna 40 km – biegacze ze stolicy Pomorza Zachodniego mają do Goleniowa, w którym bieg odbędzie się po raz 31. Tam na dwa dystanse (mila – 1609 m i 10 km) zapisało się blisko 600 osób i są jeszcze miejsca.

Ogromna popularność

Biegi z okazji 11 listopada cieszą się popularnością już od wielu lat. W 90. rocznicę odzyskania niepodległości odbyło się ich prawie 70. W 2010 roku było 55. Pięć lat temu biegano w 73 miejscowościach. Setną rocznicę świętowano na sportowo podczas 135 biegów.

– Na liście startowej mamy ponad 1600 osób, a limit to 2200 zawodników. Ludzie coraz bardziej lubią spędzać czas na sportowo, a 11 listopada to idealny dzień, żeby uczcić Święto Niepodległości w biegu. W tym dniu jest chyba najwięcej biegów w Polsce, dlatego cieszymy się, że naszym biegu uczestniczy wiele osób – zaznacza Piotr Kowal, organizator 7. PKO Biegu Niepodległości w Rzeszowie.

AK


INEOS 2:10:10 Challenge? Brigid Kosgei gotowa na wyzwanie

$
0
0

Świeżo upieczona rekordzista świata w kobiecym maratonie Kenijka Brigid Kosgei oświadczyła na twitterze, że chce się podjąć takiego samego wyzwania jak jej rodak Eliud Kipchoge. Celuje w 2:10:10. Czy Sir Jimm Ratcliffe i marka INEOS odpowiedzą na propozycję biegaczki?

Jeszcze nie wszyscy zdążyli ochłonąć po jej niesamowitym biegu Kosgei w Chicago, w którym uzyskała 2:14:04 i poprawiła 16-letni rekord świata w kobiecym maratonie Brytyjki Pauli Radcliffe. Pierwsze 10 km pokonała tam w 31:28 i choć był to dopiero początek maratonu, to prognozowany rezultat 2:10:47 zrobił wrażenie na obserwatorach tamtego biegu. Za metą Kosgei przyznała, że wierzy iż kobietę stać jest na wynik w granicach 2h10’. Jak widać, sama ma chrapkę na taki wynik.

Jeśli jednak w Wiedniu Eliud Kipchoge wylądował na księżycu, to Brigid Kosgei chce polecieć na marsa. Do niedzieli rekord Pauli Radcliffe wydawał się nie do ruszenia – goniące rywalki nie były nawet w stanie zbliżyć się do wyniku 2h17.

Patrząc na rekordy życiowe Brigid Kosgei widać, że szanse na powodzenie misji 2:10:10 są spore, zwłaszcza w sterylnych warunkach i wsparciu technologii, jakie zaoferowano Eliudowi Kipchoge w Wiedniu, a wcześniej we Włoszech na torze Monza, podczas nieudanej próby #Breaking2 (2:00:25). Jeszcze w 2015 r. Kenijka biegała 2h47 (2:47:59 w Porto), rok później łamała 2h30’ (2:24:45 w Lizbonie), by w kolejnym zbliżyć się do 2h20 (2:20:22 w Chicago). W ubiegłym roku Kosgei nabiegała 2:18:20 (Londyn). W cztery lata poprawiła się o ponad pół godziny!

Kosgei biegła już także 29:54 na 10 km i 1:04:28 w półmaratonie. Co prawda oba wyniki zostały uzyskane na nieregulaminowych trasach i nie są uznawane za oficjalne, ale pokazały potencjał 25-latki.

Otwartym pozostaje oczywiście pytanie jak miałaby wyglądać taka próba złamania 2:10:10. Gdzie miała by się odbyć próba (w Wiedniu?), kto miałby pokryć koszty (INEOS, Nike?), czy w roli pacemakerów wystąpiliby mężczyźni, jak w Chicago, czy jednak zorganizowano by grupę biegaczek specjalizujących na krótszych dystansach i z większym zapasem szybkości. A może połączono by siły? Pewnym jest to, że wynik 2:10:10 wiąże się z utrzymaniem średniego tempa 3:05 min./km. A to - nie tylko w kobiecym maratonie - nie przelewki.

RZ


Piotr Młynarczyk ukończył dziesięciokrotnego Ironmena! Na podium!

$
0
0

To musiał być „niezły Meksyk” dla ciała i psychiki! Polak Piotr Młynarczyk nie tylko ukończył ale i zajął trzecie miejsce w zawodach Deca Ultra Tri Leon na dystansie 10x Ironman! Przez 28 dni (!) grupa śmiałków rywalizowała w dawnym Imperium Inków.

Pretendenci do miana bohaterów / szaleńców (skreślić wg uznania) mieli do pokonania aż 2260 km. To więcej niż droga z Warszawy do Monachium… i z powrotem. Na dystans złożyło się 38 km pływania, 1 800 km jazdy rowerem i 422 km biegu (czyli blisko 10 maratonów). I był to ten... krótszy rozgrywany dystans, bo w Meksyku można było porwać się nawet na podwójnego dziesięciokrotnego Ironmana!

W przeciwieństwie do klasycznego Ironman’a nie pływano w otwartych wodach, a w miejscowym zadaszonym basenie. Uczestnicy spędzili w nim ok. 16 godzin, ci z „podwójnego” - jeszcze dłużej. Następnie przesiadka na rower i ulice Leon, a na „deser” bieg.

Pętla biegowa miała nieco ponad 2 km, więc mogło się zakręcić w głowie od pokonywania kolejnych rund. Kilometry przeplatane były chwilami na wypoczynek i jedzenie. Wśród ulubionych posiłków uczestników znalazła się m.in. pizza.

W stawce blisko 50 zawodników Piotr Młynarczyk zajął znakomite trzecie miejsce, z łącznym czasem 287 godzin 55 minut i 7 sekund. Zwyciężył Austriak Norbert Luftenegger z wynikiem 252:18:33.

Deca Ultra Tri Leon to kolejne zrealizowane wyzwanie w karierze Piotra Młynarczyka. Pochodzący z Polic ultratrathlonista, w lipcu tego roku ukończył zawody w pięciokrotnym Ironmanie czyli 19 km pływania, 900 km na rowerze i 211 km biegiem. Uzyskał tam wynik 110:58:05.

RZ


Pucha Świata Skyrunning bez Buff Epic Trail i Sky Pirineu. Jest kalendarz sezonu 2020

$
0
0

Aż 16 biegów w 12 krajach na 3 kontynentach i nowe biegi. Tak będzie wyglądać Migu Run Skyrunner World Series w 2020 r.

Rywalizacja ruszy 21 kwietnia w Japonii od 33-kilometrowego Mt. Awa. Najwięcej biegów odbędzie się w maju, a pierwsza nowość w kalendarzu pojawi się w czerwcu. Będzie to rozgrywany w Austrii 30-kilometrowy bieg o przewyższeniu 2877m - Hochkönigman Skyrace. Trasa tego biegu jest wymagająca i ma opinię jednej z najbardziej technicznych w Austrii.

Kolejna nowość w przyszłorocznym cyklu to The Minotaur Skyrace w Kanadzie, jedyny bieg w Ameryce Północnej w wysokogórskiej serii. Jego uczestnicy będą mieli do pokonania 32 km i 2817m przewyższeń.

Do przyszłorocznego kalendarza cyklu wraca odbywający się co 2 lata 52-kilometrowy Trofeo Kima. Z kolei we wrześniu uczestnicy cyklu po raz pierwszy pobiegną w hiszpańskim 31-kilometrowym Gorbeua Suzien.

Z przyszłorocznego cyklu po kilku latach wypadł Olympus Marathon. Nie będzie również hiszpańskiego Buff Epic Trail ani Royal Ultra Gran Paradiso. Z kalendarza startów zniknie również październikowy Sky Pirineu. Ostatnią szansą na punkty będzie Limone Sky Extreme, zaś na informacje o tym, gdzie i kiedy odbędzie się przyszłoroczny Sky Masters, przeznaczony dla najlepszych zawodników sezonu, trzeba jeszcze poczekać.

Bez zmian pozostają klasyczne biegi cyklu, takie jak najdłuższa trasa Skyrunner World Series: 74-kilometrowa Transvulcania.

Tymczasem w najbliższy weekend na zmienionej trasie włoskiego Limone Extreme czeka nas rozstrzygnięcie tegorocznego cyklu. 19 października po raz pierwszy zostanie rozegrany Sky Masters.

IB


Biegacze wśród zgłoszonych do 1. Plebiscytu Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego

$
0
0

Pierwszy etap Plebiscytu Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego już się zakończył. Do Kapituły spłynęły zgłoszenia 39 sportowców, w tym pięcioro biegaczy.

Na liście zgłoszonych znalazł się Krzysztof Ciuksza - wicemistrz świata i mistrz Europy na dystansie 200 i 400 m, który w ubiegłorocznym plebiscycie Polskiego Związku Sportu Niepełnosprawnych START, dzięki głosom kibiców uplasował na drugim miejscu wśród Najlepszych Sportowców 2018.

Na rozpatrzenie kandydatury przez Kapitułę czeka również Małgorzata Ignasiak, sprinterka, która mimo kategorii T12 (niewidomi) startuje bez przewodnika i na swoim koronnym dystansie 200 m zdobywa medale.

Kolejna sprinterka na liście to Alicja Jeromin (Fiodorow), czterokrotna medalistka paraolimpijska.

Do nagrody internauci nominowali również Aleksandra Kossakowskiego - mistrza Europy na 1500m startującego z przewodnikiem oraz Michała Kotkowskiego - podwójnego złotego medalistę z mistrzostw Europy, startującego w grupie przeznaczonej dla zawodników z porażeniem.

Biegacze nie dominują na liście i nie wiadomo, czy w ostatecznej wersji listy na niej pozostaną. 20 nazwisk, spośród których będziemy wybierać ulubionych sportowców z niepełnosprawnościami, poznamy po obradach Kapitały. Głosowanie rozpocznie się 28 października i potrwa do 17 listopada.

Wyniki Plebiscytu zostaną ogłoszone 5 grudnia, podczas uroczystego Finału Plebiscytu w siedzibie Centrum Olimpijskiego w Warszawie oraz na stronach internetowych i profilu Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego. Zwycięzcy otrzymają statuetki im. Sir Ludwiga Guttmanna (twórcy ruchu paraolimpijskiego).

IB


Australia i Krynica vs. UTMB. Marcin Świerc po sezonie. "Głowa, trening i większy team" - celem na 2020

$
0
0

Ten sezon całkowicie podporządkował UTMB. Po drugim miejscu w CCC-102 km (2017) i spektakularnym triumfie w TDS-124 km (2018), Marcin Świerc postanowił zmierzyć się z czołowymi ultrasami świata na flagowym dystansie kultowej imprezy w Chamonix – pełnej pętli wokół Mont-Blanc, czyli UTMB-170 km.

Nie wyszło, problemy żołądkowe spowodowały, że nasz czołowy biegacz musiał zejść z trasy. Tydzień później Marcin Świerc zakończył sezon drugim miejscem w Biegu 7 Dolin 100 km na 10 TAURON Festiwalu Biegowym w Krynicy, ale widać było, że porażka w starcie sezonu mocno go przygnębiła. Unikał rozmów, trochę się chował. Jak mówił, „szukał spokoju po zbyt dużym szumie wokół niego w trakcie sezonu”.

Po miesiącu spotkaliśmy się na VII Hyundai ultraMaratonie Bieszczadzkim. Od razu widać było, że temat UTMB już przepracował w głowie, wróciły humor i dobre samopoczucie. Świerc nie startował, ale przez cały dzień był z biegaczami. Najpierw z dorosłymi, którym rozdawał na mecie napoje, robił setki zdjęć i odpowiadał na niezliczone pytania, a potem z dziećmi, którym prowadził rozgrzewkę, dyktował tempo w poszczególnych biegach i zagrzewał do rywalizacji. Widać było, że świetnie się bawi.

– Praca z dziećmi daje dużą frajdę. Młodzież to przyszłość i zawsze chętnie włączam się w takie inicjatywy. Szkoda tylko, że im starszy rocznik tym biegi są mniej liczne, ale mam nadzieję, że chociaż część młodych ludzi uda się w ten sposób wyrwać sprzed komputerów. 

Przy okazji zdradzę, że już wkrótce rozstrzygniemy nabór młodych zawodników do Buff Teamu, ogloszony zaraz po Festiwalu Biegowym w Krynicy. W długi weekend listopadowy zaprosimy na spotkanie i wspólne treningi kilka osób spośród zgłoszonych i wybierzemy tych, których będziemy wspierali. Odzew był bardzo duży, co mnie ogromnie cieszy. Chciałbym pomagać im wszystkim, bo to dla nich szansa. Ja pamiętam, że takiego wsparcia kiedyś nie miałem, a to bardzo ważne, zwłaszcza na początkowym etapie.

– Z dorosłymi biegaczami też miałeś w Bieszczadach co robić. Sesja zdjęciowa na mecie była imponująca!

– Ludzie kończący biegi byli zaskoczeni widząc mnie po drugiej stronie, w roli wolontariusza na mecie. Czasami trzeba coś zrobić też dla nich. Tyle osób mi kibicuje, wspiera, super, że mogłem tym razem popracować właśnie dla nich. Ogromnie było miło oglądać ich radość na mecie.

– Jak się czuje wyczynowy sportowiec będąc po tej „drugiej stronie”?

– Z jednej strony korci, żeby założyć strój biegowy i wystartować, z drugiej... taka pomoc biegaczom naprawdę sprawia wiele przyjemności. Nieważne, czy przybiegli pierwsi czy ostatni, super jest widzieć radość na twarzach zwłaszcza tych, którzy przybiegali w końcówce, bardzo zmęczeni, a jednak z wielką satysfakcją. Miło było przybić im „piątkę”!

– A Ty biegowo już definitywnie zakończyłeś sezon, teraz odpoczywasz?

– Tak, po Krynicy postanowiłem, że już więcej nie startuję. Sezon był długi, pełen zawodów i przeróżnych zawirowań. Trochę korciło, żeby pobiegać po Bieszczadach, ale uznałem, że pora na odpoczynek, czas dla Basi (żona Marcina – red.) i na życie rodzinne. Cieszę się jednak, że mogłem być z biegaczami jako wolontariusz.

– Skoro sezon 2019 uważasz za zamknięty, powiedz jak go oceniasz, jaki był dla Ciebie.

– Trudny. Ciekawy, ale intensywny i wymagający. Przyniósł dużo doświadczeń, dobrych i także złych. Po każdym sezonie należy wyciągnąć wnioski. Myślę, że to zaprocentuje w kolejnych latach. Trzeba się cieszyć z tego, co się ma i... lecieć dalej.

– Najprzyjemniejszy moment sezonu i taki, o którym chciałbyś jak najszybciej zapomnieć – to..?

– Hmmm... trudne pytanie... Najprzyjemniejsza była chyba meta w Australii, ale także samotny bieg w ciszy i spokoju nocy w Krynicy. Najtrudniejsze – zapewne zejście z trasy UTMB. Długo kotłowało mi się to w głowie.

– Przepracowałeś już sobie w głowie to nieudane UTMB? Temat jest już zamknięty?

– Tak. Już zaraz po biegu wiedziałem, że trzeba będzie tam wrócić i lepiej się przygotować. UTMB będzie także za rok, za dwa, za 10 lat... Teraz się nie udało, ale i tak statystykę z Chamonix mam pozytywną, trzy starty i bilans 2 do 1: dwa „pudła”, jeden DNF. Niejeden ma gorzej, na przykład Hayden Hawks - jedno podium, a dwa zejścia. Nie jest więc tak źle. To było ogromne doświadczenie, pokazało mi, że trzeba poświęcić jeszcze więcej, lepiej się przygotować i... idealnie trafić w "ten" dzień. Tak więc spokój, spokój i jeszcze raz spokój. Do Chamonix na pewno jeszcze wrócę, a czy w przyszłym roku to zobaczę.

– A jesteś w stanie poświęcić jeszcze więcej? Już ten sezon w całości podporządkowałeś startowi w UTMB.

– Tak, można jeszcze wiele rzeczy dopracować. Już zrobiłem pierwsze kroki, żeby lepiej się przygotować w przyszłości.

– Gdzie jeszcze widzisz rezerwy, co możesz poprawić?

– Na pewno głowa. Więcej spokoju, bo działo się wokół mnie trochę za dużo. Chciałbym też zbudować wokół siebie mocny team. Jak mówi Eliud Kipchoge: „team-spirit daje moc, która napędza”.

– Nie sądzisz, że zbyt dużą presję sobie narzuciłeś przed startem w Chamonix?

– Myślę, że nie, to raczej inni, wszyscy wokoło wywierali na mnie presję, po wygranej w TDS widzieli mnie już na podium UTMB. Chyba było tego wszystkiego za dużo, zdecydowanie przydałoby się więcej spokoju. W tym roku wydałem książkę, to też pochłonęło sporo energii: wyjazdy, spotkania autorskie.

– A jak podsumujesz rok od strony logistycznej i budżetowej? Wszystko udało się tak jak chciałeś?

– Jestem bardzo wdzięczny sponsorom: głównemu Enerdze SA, Buffowi i Columbii oraz firmie Kler, którzy mi w tym roku pomagają. Dzięki nim prawie wszystko poszło zgodnie z planem. Parę rzeczy nie wyszło. Myślałem, że po ubiegłorocznym sukcesie w TDS sponsorów przybędzie, tymczasem... było ich mniej. Teraz jestem w trakcie planowania przyszłego roku i pracy nad nowym budżetem.

– Są jakieś widoczne perspektywy poszerzenia grona sponsorów?

– No, niestety nie, przynajmniej na razie... Tym bardziej więc doceniam i dbam o tych, którzy są ze mną.

– Jak chciałbyś rozbudować pracujący z Tobą zespół ludzi?

– Hmmm... wszystko zależy od tego, jak uda się ułożyć budżet. Jeśli będzie możliwość, chciałbym być pod stałą kontrolą medyczną. Żeby fizjoterapeuta jeździł ze mną na obozy i zawody, a nie tylko na parę dni przed najważniejszym startem. Potrzebuję też kogoś od logistyki, kto na stałe zajmie się sprawami organizacyjnymi i będzie moim supportem na zawodach. Basia pracuje zawodowo i ma tylko 26 dni urlopu, nie może ze mną być wszędzie. Chciałbym również, żeby ktoś rozmawiał ze sponsorami, negocjował umowy i zajmował się marketingiem, bo to jest ciągle dla mnie nowość, nie jestem w tych dziedzinach specjalistą.

– Pierwsza impreza, w której w roku 2020 wystartuje Marcin Świerc to..?

– Sylwester i przywitanie Nowego Roku (śmiech). Do tego jakiś bieg wokół domu (śmiech). A poważnie... mam już jakieś wstępne plany, ale czekam na potwierdzenia i zaproszenia od organizatorów. Na razie mogę powiedzieć, że wystartuję w przyszłym roku w Biegu Rzeźnika, w duecie z zawodnikiem zagranicznym oraz w 3 x Śnieżka, tu organizatorzy mnie już zaprosili.

Zimę raczej startowo odpuszczę, skupię się tylko na treningach. Myślę w tym okresie o obozie zagranicznym, ale to też zależy od tego, jak ułożę sobie przyszły rok. Dziękuję za trzymanie kciuków wszystkim wspierającym kibicom!

Rozmawiał Piotr Falkowski

fot. autor, Buff Team Poland, Fotografia Bez Miary Magdalena Sedlak


Mistrzyni nart w NYC Marathonie przeciw rakowi

$
0
0

Amerykańska narciarka Kikkan Randall, mistrzyni olimpijska i mistrzyni świata w sprincie drużynowym, wystartuje 3 listopada w Maratonie Nowojorskim, jednym z największych i najbardziej prestiżowych biegów na królewskim dystansie na świecie.

Złota medalistka olimpijska z Pjongczangu uporała się właśnie z chorobą nowotworową piersi i pobiegnie w blisko 30-osobowym zespole #MovedMe. Tworzą go byli sportowcy, ale także zwykli ludzie, z poważnymi problemami zdrowotnymi, którzy mimo to podjęli wyzwania przygotowania się i pokonania biegiem dystansu 42,195 km.

W barwach grupy Kikkan Randall na starcie maratonu w Nowym Jorku stanie m.in. Dave Fraser, który urodził się z porażeniem mózgowym. Bieg ulicami Wielkiego Jabłka będzie jego dwunastym maratonem!

Kikkan Randall weźmie udział w NYC Marathonie w barwach organizacji AKTIV Against Cancer, propagującej aktywność fizyczna wśród osób chorych na nowotwory.

21 lutego 2018 roku Randall wraz z Jessika Giggins jako pierwsze Amerykanki zdobyły złote medale olimpijskie w narciarstwie klasycznym wygrywając w Pjongczangu sprint drużynowy. Trzy miesiące później lekarze zdiagnozowali u niej raka piersi. „Nie wierzyłam – mówiła w wywiadzie dla magazynu Bustle– zdobyłam olimpijskie złoto, byłam z życiowej formie, czułam się doskonale! Jak to możliwe?”Podjęła leczenie i po roku kuracji zakończyła je z sukcesem. Wtedy postanowiła przygotować się i przebiec maraton.

Piotr Falkowski

źródło: bustle.com, fot. fb Kikkan Randall



Gorlice pobiegły dla chorej Antosi

$
0
0

Gorliczanie po raz kolejny udowodnili, ze los potrzebujących nie jest im obojętny! W niedzielę 20 października w ramach akcji „Niedziela dla Antosi” przybyli na gorlicki Rynek, aby wspomóc chorą Antosię. Dziewczynkę w najbliższym czasie czeka kolejna operacja w Szwajcarii, której koszt oszacowano na 400 000 zł.

Organizatorzy akcji zadbali o to, aby podczas wydarzenia każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Gorlicka Grupa Biegowa także włączyła się w pomoc dla Antosi i na szybko zorganizowała wspólny trening biegowy.

– W niedzielne popołudnie ponad 20 biegaczy wystartowało z gorlickiego Rynku, wcześniej wrzucając datek do puszki. Zawodnicy pobiegli do Szymbarku, gdzie mieszka chora dziewczynka. Szczególne brawa i gratulacje należą się najmłodszym uczestnikom biegu: 6-letniemu Antkowi, który dzielnie radził sobie na trasie oraz 9-letniej Gabrysi, która pokonała z nami cały ponad 8-kilometrowy dystans – informuje Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów.

red.


Maratony na świecie: Wiosna w Rimini? Biegaj i zwiedzaj

$
0
0

Rimini, częsty cel wakacyjnych wyjazdów do słonecznej Italii. Położone nad Adriatykiem, z dobrym zapleczem noclegowym i gastronomicznym, jest przy okazji dobrą bazą wypadową do zwiedzania innych włoskich miejscowości takich jak Bolonia, Ferrara czy Rawenna albo niezbyt taniego, choć bardzo atrakcyjnego Sam Marino. Dla biegaczy ma do zaoferowania jeszcze jedną atrakcję: wiosenny maraton. Może warto wziąć go pod uwagę podczas planowania kalendarza startów i połączyć inaugurację sezonu maratońskiego z wypoczynkiem w Italii?

TERMIN

Rimini Marathon odbędzie się 22 marca 2020 r.

POGODA

Italia kojarzy się z upałami? Niekoniecznie. W Rimini nie jest wiele cieplej niż u nas. Średnia temperatura marca to ok. 9 stopni Celsjusza, maksymalna 13. Nie trzeba więc obawiać się zbyt wysokiej do biegania temperatury.

TRASA

Trasa jest płaska i szybka. Poprowadzono ją z Rimini przez Riccione do miejscowości Cattolica i z powrotem do miejsca startu. W obie strony wiedzie przez najbardziej znane kurorty i wzdłuż Adriatyku.

Organizatorzy zapewniają osiem stacji odżywczych i pięć punktów z gąbkami z wodą.

Na pokonanie królewskiego dystansu mamy aż 7 godzin. Pacemakerzy poprowadzą grupy na czasy od 3:15 do 4:45 (co 15 minut).

IMPREZY TOWARZYSZĄCE

Maratonowi towarzyszy bieg na dystansie 10 mil, czyli 16 km. Limit czasu na jego pokonanie to 2,5 godziny. Dodatkowo odbywają się: bieg rodzinny na dystansie 9 km oraz bieg dla dzieci w wieku 6-11 lat (1,8 km).

ZAPISY

Są dostępne na TEJ stronie. Organizatorzy oferują nam opcję podstawową lub „all inclusive” z dwoma noclegami. Pierwsza do końca października kosztuje 36 euro. Później ceny rosną o ok. 5 euro co miesiąc, aż do 66 euro w marcu. Jeśli nie posiadamy niezbędnej do startu w tej imprezie Runcard, możemy ją bezpłatnie wyrobić podczas rejestracji na maraton. Wystarczy zaznaczyć odpowiednią opcję i załączyć zaświadczenie lekarskie. Opcja z noclegami to koszt 99 euro.

W pakiecie startowym znajdziemy między innymi techniczną koszulkę z długim rękawem, której projekt już widnieje na stronie.

WYMAGANE DOKUMENTY

Dowód osobisty lub paszport oraz Runcard (można bezpłatnie wyrobić podczas rejestracji).

WYJAZD

Bezpośrednie połączenie lotnicze do Rimini z Krakowa i Modlina oferuje linia Ryanair. Niestety, jest ono okresowe i firma uruchamia je dopiero pod koniec marca. Do Rimini trzeba zatem lecieć z przesiadką lub skorzystać z innego włoskiego lotniska (np. w Bolonii) i dalej podróżować koleją. Podróż samochodem z Warszawy zajmie nam ok. 16 godzin.

KOSZTY POBYTU

Nocleg w hostelu to koszt 60-80 zł (łóżko w pokoju wieloosobowym), za nieco więcej (80-100 zł) można wynająć prywatny pokój. Dwuosobowy kosztuje 110-130 zł, warto więc w podróż wybrać się w towarzystwie.

Ceny w sklepach są nieco wyższe niż w Polsce, ale w marcu, poza sezonem, nie musimy się obawiać bardzo dużych wydatków. Koszt posiłku „na mieście” to od kilku do 20 euro, zależnie od lokalu, który wybierzemy.

INNE BIEGI

Swoje maratony ma spora część włoskich miast. Zdecydowanie najpopularniejszy w okolicy jest ten w Rawennie (http://www.maratonadiravenna.com/).

Strona Rimini Marathon:www.riminimarathon.it/en

KM


„Instynkt biegacza zadziałał”. 20. Poznań Maraton Ambasadora

$
0
0

Po długich i żmudnych przygotowaniach, po dobrze ponad tysiącu przebiegniętych kilometrach, przyszedł w końcu czas na najważniejszy dla mnie start sezonu – 20. Poznań Maraton, który odbył się w minioną niedzielę.

Maraton w Poznaniu wybrałem głównie dlatego, gdyż... jest ostatnim z większych maratonów w Polsce, przez co miałem nadzieję na korzystniejsze (czytaj: chłodniejsze) warunki pogodowe. Plan powiódł się w połowie; pierwsza godzina maratonu, gdy temperatura oscylowała ok. 15 stopni, a słońce chowało się w miarę za chmurami, była całkiem znośna. Lecz niecałe dwie kolejne godziny, gdy chmury zniknęły, a słupki rtęci rosły sprawiły, że na trasie zaczęła robić się coraz większa selekcja.

Do startu stanąłem rozbity psychicznie i fizycznie jak nigdy wcześniej. Przeziębienie złapane 3 dni wcześniej sugerowało mi myśleć bardziej w kategoriach ukończenia biegu niż próby złamania 2:50, a w dodatku po dzień wcześniej całodziennej podróży przez pół Europy mocno odczuwałem dolny odcinek pleców. Temu też musiałem jakoś poradzić sobie z tymi warunkami i mentalnie zdjąłem z siebie presję, że w razie czego, gotów będę do zejścia w połowie i za tydzień spróbuję w znacznie mniejszym, lecz również atestowanym, maratonie w Tczewie.

I to może zadziałało. Do 30. km praktycznie nie wiem o czym mógłbym napisać. Kilometry leciały jeden za drugim, każdy coraz podobniejszy do poprzedniego, a moimi jedynymi zadaniami było pilnowanie tętna, pamiętaniu o żelach i polewaniu się wodą. W całej świetnie zorganizowanej machinie poznańskiego maratonu brakowało mi jednej rzeczy – właśnie kurtyn wodnych na trasie. Jednak udało się je zrekompensować dzięki licznym punktom bufetowym i wodnym. Zerkając na grafikę trasy, było ich 11. Średnio więc, przy moim tempie biegu, mijałem je co 15 minut. Temu też kilka kubków z wodą co taki okres pozwoliło na nieprzegrzanie się organizmu.

Jak mawiają maratończycy – prawdziwy maraton zaczyna się od 30. kilometra. No, u mnie zaczął się już może 2 kilometry wcześniej, kiedy wybiegłem na prawdziwą patelnię z dodatkiem wiatru. Przetrwałem jednak ten okres wiedząc, że już niedługo dostanę wsparcie do samej mety od znajomego z Poznania. Przydało się ono bardziej niż przypuszczałem, gdyż o ile podczas etapu biegu w okolicach Jeziora Maltańskiego ciągle biegłem w otoczeniu wielu biegaczy, tak po 30. km mogłem odczuć na własnej skórze samotność długodystansowca.

Do 35. km moje tempo lekko spadło, lecz zdobyty wcześniej handicap czasowy wciąż pozwalał na walkę o 2:50. Jednak braki techniczne – a przede wszystkim nierównomierny czas kontaktu z podłożem obu nóg – spowodowały pojawienie się skurczów w prawej nodze. To przez nie przez ostatnie 7 kilometry musiałem czterokrotnie przystanąć na lekkie rozciągnięcie, co już samo w sobie zabrało ok. minutę. Wsparcie znajomego, szczególnie na ostatnich 5 kilometrach, okazało się zbawienne.

Wbiegając na niebieski dywan i ostatnie 195 metrów oczywiście zapomniałem o tym wszystkim. Jak gdyby nigdy nic zagrzałem lewą stronę publiczności do głośniejszego aplauzu, a tempo przed samą linią mety pokazało, że finiszowałem... 2:44 min/km. Żeby jednak nie było tak kolorowo, po chwili przekonałem się o miękkości podłoża z którego musiałem wstać z małą pomocą medyczną, po wcześniejszym rozciągnięciu prawej nogi. Mimo to, instynkt biegacza zadziałał i oczywiście nie zapomniałem o obowiązku kliknięcia i zatrzymania zegarka. Co prawda minęła chwila zanim na niego ponownie spojrzałem, ale wiedząc, że mam czas netto równo 10 sekund mniejszy niż brutto, z czerwonych cyfr na mecie wyczytałem: 2:51:38.

Maraton w Poznaniu był moim niejako drugim debiutem. Wcześniej pokonałem co prawda trzy maratony, lecz były one w okresie gdy bardziej „biegałem” niż „trenowałem”. W pewnym momencie stwierdziłem, że stałe wydłużanie dystansu nie ma sensu i powrócę, gdy będę co najmniej schodził poniżej 3 godzin. I tak też się stało.

Aktualnie cieszę się dwutygodniowym roztrenowaniem. Wolę skończyć wcześniej ten sezon, gdyż wiem, że kolejny będzie inny niż dotychczas i zacznie się on już w zimie. Po zaspokojeniu głodu maratońskiego i wyszaleniu się na długich dystansach, skupię się przede wszystkim na krótszych biegach i na celu, który postawiłem sobie w zeszłą zimę. Dostać się do TOP10 w Towerruningu.

Kacper Mrowiec, Ambasador Festiwalu Biegów


Shalane Flanagan zakończyła karierę

$
0
0

Jedna z czołowych amerykańskich biegaczek, zwyciężczyni maratonu Nowojorskiego z 2017 roku - Shalane Flanagan, zakończyła profesjonalną karierę sportową. Swoje doświadczenie chce wykorzystać w pracy z innymi zawodnikami i została trenerem w klubie Bowerman Track Club w Portland.

38-letnia zawodniczka może czuć się spełniona. Wystąpiła na czterech igrzyskach olimpijskich, począwszy od Atlanty w 2004 roku. Cztery lata później w Pekinie wywalczyła srebrny medal w biegu na 10 000 m, choć tak naprawdę krążek dotarł do niej dopiero po dziewięciu latach, po dopingowej wpadce rywalki. W Rio de Janeiro Flanagan zajęła 6. miejsce w maratonie z czasem 2:25:26.

Na koncie Amerykanka ma też brązowy medal mistrzostw świata w biegach przełajowych z 2011 roku.

Za oceanem Shalane Flanagan miała i wciąż ma status gwiazdy, a prawdziwą bohaterką została w 2017 roku, gdy jako pierwsza Amerykanka, po 40-latach przerwy wygrała Maraton Nowojorski. (2:26:53 na mecie, wyprzedziła murowaną faworytkę do tytułu, Kenijkę Mary Keitany). Był to pierwszy duży wygrany maraton w karierze Flanagan. Już wtedy pojawiły się pytania o kolejne starty i dalekosiężne plany.

W 2018 r. Shalane Flanagan ukończyła jeszcze maraton w Bostonie - na siódmym miejscu z wynikiem 2:46:31 – i znów błyszczała w Nowym Jorku, gdzie zajęła trzecie miejsce z rezultatem 2:26:22. Dziś wiemy, że był to ostatni start w zawodowej karierze Amerykanki.

Można powiedzieć, że historia zatoczyła koło, bo właśnie w Wielkim Jabłku Shalane Flanagan debiutowała w maratonie (2010 rok, na mecie 2:28:40).

Wiosną tego roku Flanagan nie pobiegła w Bostonie, bo musiała się poddać operacji kolana. Przed nią był kolejny powrót do elity…

Informację o zakończeniu profesjonalnej kariery Shalane Flanagan przekazała za pośrednictwem jednego z portali społecznościowych. Przyznała, że przez 15 lat poświeciła bieganiu wszystko i było to niesamowite przeżycie. Przeszła wiele kontuzji, upadków i wzlotów maratońskiej formy. Kochała to wszystko, jak podkreśliła. Wiedziała, że jest w dobrym miejscu, a przekraczanie granic fizycznych i mentalnych dawało jej prawdziwe szczęście. Teraz czas na nowe wyzwanie – zakomunikowała. Uznała, że jej pasja i cel nie dotyczą już tylko jej biegania. Teraz chciałaby służyć pomocą innym zawodnikom. Przy okazji podziękowała swoim byłym trenerem i koleżankom z tras.

 
 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 

With happy tears I announce today that I am retiring from professional running. From 2004 to 2019 I’ve given everything that’s within me to this sport and wow it’s been an incredible ride! I’ve broken bones, torn tendons, and lost too many toenails to count. I've experienced otherworldly highs and abysmal lows. I've loved (and learned from) it all. Over the last 15 years I found out what I was capable of, and it was more than I ever dreamed possible. Now that all is said and done, I am most proud of the consistently high level of running I produced year after year. No matter what I accomplished the year before, it never got any easier. Each season, each race was hard, so hard. But this I know to be true: hard things are wonderful, beautiful, and give meaning to life. I’ve loved having an intense sense of purpose. For 15 years I've woken up every day knowing I was exactly where I needed to be. The feeling of pressing the threshold of my mental and physical limits has been bliss. I've gone to bed with a giant tired smile on my face and woken up with the same smile. My obsession to put one foot in front of the other, as quickly as I can, has given me so much joy. However, I have felt my North Star shifting, my passion and purpose is no longer about MY running; it's more and more about those around me. All I’ve ever known, in my approach to anything, is going ALL IN. So I’m carrying this to coaching. I want to be consumed with serving others the way I have been consumed with being the best athlete I can be. I am privileged to announce I am now a professional coach of the Nike Bowerman Track Club. This amazing opportunity in front of me, to give back to the sport, that gave me so much, is not lost on me. I’ve pinched myself numerous times to make sure this is real. I am well aware that retirement for professional athletes can be an extremely hard transition. I am lucky, as I know already, that coaching will bring me as much joy and heartache that my own running career gave me. I believe we are meant to inspire one another, we are meant to learn from one another. Sharing everything I’ve learned about and from running is what I’m meant to do now.(1/2)

Post udostępniony przez Shalane Flanagan (@shalaneflanagan)

Możemy być pewni, że Shalane Flanagan nie raz i dwa zobaczymy na biegowych imprezach. Co prawda już nie na czele stawki, tylko gdzieś w tłumie, razem z innymi uczestnikami, promującą aktywny tryb życia. Podobnie jak robi to Meb Keflezighi – olimpijczyk, zwycięzca Maratonu Bostońskiego z 2014 roku (2:08:37). Po zakończeniu kariery Amerykanin wziął udział w tych kultowych zawodach... zbierając pieniądze na cel charytatywny. Trasę z Hopkinton do Bostonu przemierzył w rekreacyjnym jak na niego tempie 3:00:13.

RZ


Rekordy Guinnessa w Toronto to nie tylko szybki banan

$
0
0

Melvin Nyairo, Kenijczyk w kostiumie banana stał się newsem dnia, po tym jak do mety zmierzał wśród kobiet z elity maratonu w Torontu i z czasem 1:15:35 został najszybszym biegaczem w owocowym przebraniu na dystansie półmaratonu.

Ambitny banan "postraszył" maratończyków w Toronto. Pobił Rekord Guinnessa! [WYNIKI POLAKÓW]

Bananowy biegacz nie był jednak jedynym uczestnikiem imprezy, który chciał poprawić rekord Guinnessa.

Na trasach obydwu dystansów próbowało się z tym zadaniem zmierzyć 22 uczestników. Nie wszystkim się udało. W półmaratonie padło 8 Rekordów Guinnessa. Z sukcesu cieszyła się m.in. Aysha Mirza, która w stroju postaci z bajki, a dokładniej Jasmin z Alladyna, linię mety przekroczyła z czasem 1:53:26. Rekord Guinnesa ustanowił również kowboj - 1:51:29, mężczyzna w kimonie treningowym - 1:27:03, kobieta w stroju warzywnym - 1:53:09 czy małżeńska para, której łączny czas wyniósł 3:12:23.

Okazji do ustanowienia nowego rekordu nie przepuścił także Michal Kapral. Ten kanadyjski biegacz polskiego pochodzenia regularnie zmienia zapisy w Księdze Rekordów Guinnessa. Ma już na swoim koncie maraton, półmaraton i 10-kilometrowy połączony z żonglerką. W Toronto utrudnił sobie zadanie, pokonując dystans półmaratonu... w podskokach. Linię mety przekroczył, czy też raczej przeskoczył, z czasem 2:12:46

Podczas pełnego maratonu padło 6 nowych Rekordów Guinnessa. Najszybszym maratończykiem w kostiumie został Jared Levine. 47-latek w roli antybohatera filmowego nabiegał 3:02:02. Zmieniły się również rekordowe wyniki biegu w kostiumie azteckim, piłkarskim, tenisowym i koszykarskim. Najwolniejszym uczestnikiem Toronto Marathon w przebraniu był Joe Ajoy, który jako gracz quidditcha (fikcyjna gra sportowa znana z cyklu powieści o Harrym Potterze) do mety dobiegł po 4 godzinach, 2 minutach i 31 sekundach - z pełnym wyposażeniem!

IB


"Sukces w moim mieście dał mi kopa! Jeszcze powalczę o Tokio!" - Monika Stefanowicz, triumfatorka 20. PKO Poznań Maratonu

$
0
0

To była duża niespodzianka. 20. PKO Poznań Maraton wygrała 39-letnia Monika Stefanowicz, którą niektórzy ostatnimi czasy bardziej kierowali już w stronę końca biegowej kariery niż maratońskich sukcesów.

Tymczasem... Na 30 kilometrze biegaczka ze stolicy Wielkopolski, znana wcześniej pod panieńskim nazwiskiem Drybulska, traciła do liderującej Etiopki Tigist Bedady prawie 5 minut, jeszcze na 35 km - ponad 3 minuty. Wykorzystała jednak osłabienie rywalki i po piorunującej końcówce prześcignęła ją krótko przed metą odnosząc upragniony sukces w swoim mieście. Choć biega już ćwierć wieku, wygrała w Poznaniu po raz pierwszy!

20. PKO Poznań Maraton znów biało-czerwony! Brawo Monika Stefanowicz! [WYNIKI, ZDJĘCIA]

Piotr Falkowski: Bardzo nas wszystkich zaskoczyłaś, Moniko! Piękna dramaturgia biegu!

Monika Stefanowicz: To jest właśnie w sporcie piękne, prawda? Że nic do końca nie da się przewidzieć. Siebie też bardzo zaskoczyłam!

To była Twoja zaplanowana taktyka – dać się wyszaleć Etiopce, bo wiedziałaś, że nie wytrzyma narzuconego tempa, czy też po prostu biegłaś swoje i wykorzystałaś nadarzającą się okazję?

Biegłam w swoim tempie. Miałam wcześniej dużo problemów zdrowotnych i nie bardzo wiedziałam, na jaki wynik mnie stać. Baliśmy się z trenerem Zbigniewem Nadolskim ryzykować tempa na czas 2:34-2:35 godz., mogłam nie wytrzymać 3:40 min./km.

Etiopka i Białorusinka Sawina chciały pacemakera na tempo 3:31/km, zależało im na wyniku około 2:29, a przynajmniej rekordzie trasy (2:31:55 Irene Chepkirui z Kenii w 2014 r. - red.), bo za to była dodatkowa premia finansowa. Po półmetku zawodniczka z Białorusi odpuściła i zeszła z trasy, Afrykanka została sama, ale po pewnym czasie zaczęła mieć problemy żołądkowe i poważnie osłabła, zwalniała w oczach.

Mnie z kolei biegło się dobrze, druga połówka, choć nieco trudniejsza, była nawet szybsza, więc można powiedzieć, że pobiegłam trochę asekurancko. Być może stać mnie było na trochę lepszy wynik, ale nie chciałam ryzykować.

Kiedy się dowiedziałaś, że przewaga Etiopki maleje i masz szansę ją dogonić, powalczyć o zwycięstwo?

W ogóle nie wiedziałam! Nie miałam żadnej informacji. Samochód jechał tylko przed pierwszą grupą, trener też był z przodu i nie widziałam go. Nie miałam pojęcia o jej kryzysie, dopiero na ostatniej długiej prostej prowadzącej w kierunku mety, niecałe 4 kilometry przed końcem, zobaczyłam z daleka samochody i prowadzącą zawodniczkę.

Pomyślałam, że może da się ją dogonić, zmobilizowałam się, postarałam troszkę przyspieszyć. 2 km przed metą wiedziałam, że to zrobię (różnica wynosiła wtedy 46 sek. - red.), że Etiopka nie odeprze mojego ataku. Biegła już bardzo wolno, „piątkę” 35-40 km przebiegła w ponad 22 minuty, a ja w 18 z haczykiem. Musiała mieć poważne problemy, w relacji z biegu widać jak trzyma się za żołądek.

Z pacemakerami to była dość ciekawa historia. Jeden prowadził Twoją grupę, a potem Ciebie samą do 30 kilometra, a potem... przejął Cię Twój mąż Krzysztof Stefanowicz, który wcześniej dyktował tempo liderkom!

W mojej grupie biegła jeszcze Japonka, Ania Szyszka i Beata Lupa. Koleżanki jednak odpuściły i zostałam sama. Marcin Kęsy doprowadził mnie do 30 kilometra w tempie na 2:37 i zszedł. Trochę biegłam sama, aż dołączyłam do męża, który zakończył współpracę z liderką z Etiopii i zwolnił, żeby zobaczyć jak mi idzie i ewentualnie pomóc.

To pół żartem zapytam: może Krzysztof podyktował Etiopce takie tempo, którego ona nie wytrzymała, żeby w ten sposób pomóc Tobie w zwycięstwie?

Hahaha, może to i tak wyglądało? Rzeczywiście zabawnie wyszło! Ale mówiąc poważnie, to... nie, żadnego spisku nie było! Krzysztof prowadził Bedadę tak jak było to ustalone z organizatorami. Ona chciała pobiec na czas poniżej 2:29 i na taki wynik mój mąż został zakontraktowany.

Moniko, gratuluję jeszcze raz pięknego zwycięstwa! A czy z wyniku 2:37:42 też jesteś zadowolona? Od Twojego rekordu życiowego (2:28:26 w Hamburgu 2016) odbiega dość znacznie.

Czas jest daleki od moich oczekiwań, ale... Miałam sporo problemów, przygotowania nie szły tak jak powinny, starty kontrolne też nie wychodziły. Ciągle coś nie grało. Właśnie dlatego baliśmy się ryzykować biegu na lepszy wynik, choć teraz widzę, że mogłam śmiało atakować 2:34-2:35. Ostatnie 10 km przebiegłam w bardzo dobrym tempie, więc rezerwy energii i prędkości miałam. Byłam dobrze przygotowana. Następny maraton za jakiś czas pobiegnę na pewno szybciej.

A zatem pogłoski o rychłym końcu Twojej biegowej kariery są całkowicie nieprawdziwe?

Nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa, nigdy nie mówiłam, że kończę karierę. A taki sukces jak niedzielna wygrana w Poznaniu, w swoim mieście i wśród swoich kibiców, wynikająca z niego euforia, magia i atmosfera tego maratonu dają dodatkowego „kopa”, żeby wskrzesić coś w sobie i spróbować powalczyć o coś większego, ważnego.

Jeśli wreszcie uporam się do końca z problemami zdrowotnymi, stać mnie na to. Mój trener uważa tak samo. Skoro życiowy wynik osiągnęłam w wieku 36 lat, to i teraz powinno mnie być stać zejść do poziomu 2:31-2:32, a w tej chwili w Polsce szybciej biega tylko Karolina Nadolska.

Karolina ma już minimum na Tokio (trzecie miejsce w kwietniu w Hanowerze z czasem 2:27:43 – red.). Które jeszcze dziewczyny są, Twoim zdaniem, zdolne powalczyć o prawo startu w Tokio?

Do przyszłorocznych igrzysk jest nowy system kwalifikacji. Minimum IAAF i PZLA to 2:29:30, ale 40 zawodniczek może też awansować ze światowego rankingu. Na pewno walkę o minimum podejmie – jeśli tylko pozwoli jej zdrowie – Iwona Bernardelli, bardzo trzymam kciuki za jej wiosenną formę, bo będzie miała tylko jedną szansę. Wydaje mi się, że z rankingu szansę mają Iza Paszkiewicz oraz Ola Lisowska. Zobaczymy jak im pójdzie teraz na Igrzyskach Wojskowych w Wuhan.

Iwona Bernardelli wraca do biegania i wciąz wierzy w Tokio. "Muszę to zrobić dla Mateusza!"

I „zmartwychwstała” Monika Stefanowicz?

(śmiech) Ja przecież jestem cały czas, chociaż ostatnio było o mnie trochę ciszej. Sport jest dlatego fajny, że nic nie można przewidzieć i wszystko może się wydarzyć. W Poznaniu przecież nie byłam faworytką!

Co Ci dolega, z czym masz tak poważne problemy zdrowotne?

Nie chodzi o żadne kontuzje. Już po igrzyskach w Rio de Janeiro w 2016 r. spadła mi odporność organizmu, pojawiły się osłabienie, częste przeziębienia, spadki wagi, problemy energetyczne. Do tej pory nie znaleźliśmy przyczyny, jesteśmy w trakcie badań.

Dużo straciłaś przez chorobę?

Przepadło trochę startów i potencjalnych wyników. Zdobyłam medale indywidualnie i drużynowo na Wojskowych Mistrzostwach Świata w Ottawie i Libanie, a w ubiegłym roku pobiegłam 1:15 w półmaratonie w Walencji i 1:16 w Glasgow. To niezłe wyniki, choć do życiówki (1:12:14 w 2015 r. – red.) trochę brakowało.

A czy po poznańskim sukcesie pojawiła się w głowie myśl, żeby na wiosnę powalczyć o prawo startu w Tokio? To by były Twoje czwarte igrzyska, po Atenach (2004 – DNF), Pekinie (2008 – 24 miejsce) i Rio de Janeiro (2016 – 23 miejsce).

(śmiech) Na razie cieszę się piękną niedzielą i wygraną, niczego nie planuję. Nie mówię „tak”, nie mówię „nie”. Ale jak będzie zdrowie, to na pewno podejmę walkę. My sportowcy jesteśmy do tego stworzeni – nigdy się nie poddajemy. Zwłaszcza, że po zwycięstwie w moim mieście pojawiła się chęć, by coś jeszcze osiągnąć.

Mówisz o Poznaniu „moje miasto”, ale przecież Ty pochodzisz z Wągrowca?

Tak i mieszkałam w Wągrowcu do matury. Ale po liceum wyjechałam do Poznania i mieszkam tu już 20 lat. To ponad połowa mego życia, tu biegam, świetnie się czuję i wygrana w Poznaniu sprawiła mi szczególną satysfakcję. Michał Bartoszak (olimpijczyk z Aten – red.) powiedział mi po maratonie: „Zazdroszczę Ci, bo wygrałaś w swoim mieście, ja tego nigdy nie doświadczyłem”.

Historia zatoczyła duże koło, bo kiedyś w Poznaniu debiutowałaś w maratonie.

To było w 2002 roku, a więc 17 lat temu! Moim trenerem był wtedy pan Edward Motyl, zajęłam drugie miejsce, a wygrała wtedy Wioletta Uryga.

Jak Ci się później wiodło na poznańskiej imprezie?

Nigdy więcej, aż do tej niedzieli, nie startowałam w Poznań Maratonie! 2 czy 3 razy biegłam tylko w półmaratonie. Albo wybierałam maratony zagraniczne, albo miałam starty w igrzyskach olimpijskich, albo na igrzyskach lub mistrzostwach wojskowych. Nie mogłam biegać jesienią w Poznaniu, chociaż bardzo chciałam i dyrektor maratonu Łukasz Miadziołko od lat mnie namawiał do startu u siebie.

Przy okazji dodam, że na 20 PKO Poznań Maratonie odbyły się wojskowe mistrzostwa Polski i zdobyłam złoty medal! Nie „załapałam się” tym razem do składu na Światowe Igrzyska Wojskowe w chińskim Wuhanie (27 października Polskę będą reprezentowały Monika Andrzejczak, Aleksandra Lisowska, Olga Ochal i Izabela Trzaskalska-Paszkiewicz – red.), to mam przynajmniej taką małą satysfakcję!

Wojskowych sukcesów masz w sportowym portfolio sporo.

Jestem w armii już 11 lat, od 2008 roku. Zdobyłam dwa medale w maratonie na światowych igrzyskach w Korei Południowej w 2015 r.: brązowy indywidualnie – wygrała Iwona Bernardelli oraz złoty w drużynie z Iwoną i Olga Ochal. Wywalczyłam też 7 medali mistrzostw świata, w biegach przełajowych i maratonie.

I ciągle jesteś starszym szeregowym?

A właśnie nie! Wszędzie tak o mnie piszą, ale w tym roku awansowałam na stopień kaprala! Służę w Jednostce Sił Powietrznych 1156 w podpoznańskich Krzesinach, jestem w Wojskowym Zespole Sportowym i reprezentuję klub WKS Grunwald Poznań.

Sporo rozmawialiśmy o planach, to na koniec powiedz mi, ale szczerze... Wierzysz, że jesteś jeszcze w stanie biegać na poziomie swojej „życiówki”?

Nie wiem, trzeba by o tym rozmawiać z trenerem. Myślę, że jeśli poradziłabym sobie z kłopotami zdrowotnymi, to poprzez trening wysokogórski i mądre prowadzenie (a mój trener to potrafi!) dlaczego nie? Nie wiem, czy akurat 2:28, ale może poniżej 2:30, może 2:29:29 i czwarte igrzyska (uśmiech).

Chciałabym podjąć próbę nie tylko o Tokio, ale też o dobry wynik olimpijski, bo już 3 razy byłam na igrzyskach i choć jest to magiczna impreza, na samym starcie mi już nie zależy. Pragnęłabym zrobić dobry wynik: wejść do dwudziestki czy nawet piętnastki byłoby czymś wielkim przy obecnej dominacji biegaczek afrykańskich!

Rozmawiał Piotr Falkowski

Fot. Adam Ciereszko, Jakub Kaczmarczyk, arch. Moniki Stefanowicz


Jest kalendarz Diamentowej Ligi na 2020 r. Są nowości!

$
0
0

Czternaście mityngów i tylko jeden finał. Poznaliśmy kalendarz Diamentowej Ligi na 2020 rok. Nie zabrakło nowości. Najważniejszą będzie… zupełnie nowy cykl imprez towarzyszących zmaganiom najlepszych lekkoatletów!

Przyszły rok stoi się pod znakiem prawdziwej rewolucji w lekkoatletycznej Lidze Mistrzów. Transmisja z mityngów ma trwać tyle co mecz piłki nożnej, czyli 90 minut. Najdłuższymi biegami mityngów będą te na 3000 m. Zmniejszona zostanie też liczba konkurencji - z 32 do 24 (po 12 kobiecych i męskich).

Ostateczna lista konkurencji, które znajdą miejsce w ramówce Diamentowej Ligi w 2020 r. ma zostać ogłoszona w listopadzie. Konkurencje, dla których zabraknie antenowego czasu zostaną włączone do nowego cyklu - World Athletics Continental Tour. Szczegóły tego cyklu poznamy niebawem.

W programie Diamentowej Ligi na 2020 r. znalazł się mityng w Gateshead, niewielkim mieście na północy Anglii. Jest to jednak wyjątkowa sytuacja, bo zawody nie mogą się odbyć w Birmingham, gdym tamtejszy stadion przechodzi gruntowny remont przed Igrzyskami Wspólnoty Brytyjskiej w 2022 roku. Po roku przerwy zawody Diamentowej Ligi wracają do Eugene w amerykańskim Oregonie. Wiosną mają zakończyć się prace na słynnym stadionie Hayward Field.

Wbrew zapowiedziom, z harmonogramu Diamentowej Ligi nie wypadnie Sztokholm. IAAF rozważało ograniczenie liczby mityngów z 14 do 13, ostatecznie… mityngów będzie więcej Nowym przystankiem będą zawody w Chinach, wpisane w 10-letnią umowę z The Wanda Grup – nowym sponsorem głównym cyklu. Trwa jeszcze wybór lokalizacji.

Prestiż obniży za to mityng w Brukseli, który do tej pory był areną jednego z dwóch finałów cyklu. W 2020 r. wszystkie rozstrzygnięcia zapadną w Zurychu, co ma zagwarantować więcej emocji.

Pierwszy mityng Diamentowej Ligi w sezonie 2020 zaplanowano na 17 kwitnienia w Dosze. Później nastąpi dość długa, bo prawie miesięczna przerwa. Finał odbędzie się 11 września.

Kalendarz mityngów Diamentowej Ligi w 2020 r.:

  • Dosze (QAT) - 17 kwietnia
  • Chiny ( miejsce do ustalenia) - 10 maja
  • Szanghaj (CHN)- 16 maja
  • Sztokholm (SWE)- 24 Maja
  • Rzym (ITA) - 28 maja
  • Rabat (MAR)- 31 maja
  • Eugene (USA) - 7 czerwca
  • Oslo (NOR)- 11 czerwca
  • Paryż (FRA) - 13 czerwca
  • Londyn (GBR) - 4 lipca
  • Monako (MON) - 10 lipca
  • Gateshead (GBR) - 16 sierpnia
  • Lozanna (SUI) - 20 sierpnia
  • Bruksela (BEL) - 4 września
  • Zurych (SUI) - finał - 11 września

W przyszłym roku kalendarz startów lekkoatletów jest dość napięty. Na przełomie lipca i sierpnia odbędą się Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Później, w dniach 25 sierpnia - 30 sierpnia w Paryżu rozegrane zostaną Mistrzostwa Europy.

RZ



W weekend MŚ w biegu 24h. Będą polskie medale?

$
0
0

W najbliższy weekend we francuskiej miejscowości Albi odbędą się Mistrzostwa Świata w biegu 24-godzinnym. Startują Polacy.

Lokalizacja zawodów nie od początku była oczywista. Mistrzostwa miały zostać rozegrane wiosną w Austrii. Austriacy zrezygnowali jednak z ich organizacji i zawody odbędą się jesienią w szczęśliwym dla Polaków miejscu. To właśnie w Albi podczas mistrzostw Europy w 2016 r. Polki zostały drużynowymi mistrzyniami starego kontynentu. Patrycja Bereznowska sięgnęła tam po srebrny medal. Najwyżej sklasyfikowanym rodakiem został wówczas Przemysław Basa, który zajął 17. miejsce.

Na francuskie mistrzostwa świata Patrycja Bereznowska pojedzie w roli obrończyni tytułu, po zwycięstwie przed dwoma laty w Belfaście. Warto przypomnieć, że właśnie w Belfaście Patrycja nabiegała ówczesny rekord świata – 259,991 km. Rok temu straciła pozycję rekordzistki na rzecz Camille Herron, nadal jest jednak aktualną mistrzynią świata.

Do Francji pojedzie w sumie sześć Polek. Na starcie zobaczymy także rekordzistkę Polski na 100 km Małgorzatę Pazdę-Pozorską, czternastą zawodniczkę poprzednich mistrzostw, a także zwyciężczynię biegu 12-godzinnego Gali Biegów Ultra i serbskiego 12-godzinnego Marathon of Marathons - Monikę Biegasiewicz.

Pobiegną także: Aneta Rajda - mistrzyni Polski w biegu 24-godzinnym, Milena Grabska-Grzegorczyk - piąta zawodniczka Spartathlonu, a także Aleksandra Niwińska - druga w Belfaście, zwyciężczyni tegorocznego 24-Stundenlauf in Reichenbach.

Wśród mężczyzn zobaczymy siedmiu Polaków. W Albi wystartuje Andrzej Radzikowski - mistrz Europy w biegu 24-godzinnym, trzeci zawodnik tegorocznego Ultrabalatonu i zwycięzca biegu 48-godzinnego ateńskiego Festiwalu Ultramaratonu.

Pobiegnie także: Andrzej Piotrowski - mistrz Polski w biegu 24-godzinnym, który jeden sukces związany ze startem na mistrzostwach już zaliczył. W publicznej zbiórce zebrał zakładaną kwotę, potrzebną na wyjazd serwisantów.

W stawce są też Przemysław Basa - wicemistrz Polski. Krzysztof Brączyk - brązowy medalista mistrzostw Polski, Andrzej Wereszczak - zwycięzca Ultrabalatonu z 2018 r.,i drugi zawodnik 490-kilometrowego Biegu Filipidesa z Aten do Sparty, rekordzista Polski w biegu 6-dniowym, Leszek Małyszek - wicemistrz Polski z 2018r i Rafał Kot - rekordzista Biegu 7 Szczytów, szósty zawodnik Biegu 7 Dolin 100 km.

Wszyscy powołani zawodnicy musieli wcześniej zrobić wymagane minimum. Dla pań wynosiło ono 193 km, dla mężczyzn – 224 km.

IB


Nowa trasa i miasteczko Biegu „Policz się z cukrzycą” w Warszawie. "Wyzwanie"

$
0
0

Bieg „Policz się z cukrzycą” to nieodłączny element Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Największy jest ten, który co roku odbywa się w Warszawie. W tym roku imprezę czeka mała przeprowadzka.

Stołeczni biegacze pokonywali 5 km w centrum miasta już 13 razy. Cel był zawsze ten sam - zakup pomp insulinowych dla ciężarnych diabetyczek. Byli w tym skuteczni. W latach 2014-2019 udało się zebrać środki na 72 pompy.

12 stycznia już po raz czternasty tysiące osób wybiegnie w pomarańczowych koszulkach przypominając, że ruch jest najlepszym sposobem zapobiegania cukrzycy i wspierać orkiestrową zbiórkę.Wystartują z innego miejsca niż zazwyczaj. Przez kilka lat sygnał do startu rozlegał się ze sceny pod Pałacem Kultury i Nauki. Teraz nie będzie to możliwe. Na Placu Defilad trwa budowa Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

Start i meta biegu zostanie przeniesiona na Plac Teatralny, co spowoduje również korektę trasy.

Na Placu Teatralnym będzie centrum wydarzeń przyszłorocznego WOŚP, ale nie scena. Koncerty i finałowe światełko do nieba odbędą się na Placu Bankowym.

- To dla nas ogromne wyzwanie, które także daje nam możliwość zaplanowania wszystkiego od nowa, poszukania nowych pomysłów i sposobów na to, by nasze styczniowe granie w Warszawie było jeszcze bardziej atrakcyjne - mówi Jerzy Owsiak, Prezes Zarządu WOŚP.

Strona biegu: www.wosp.org.pl/final/bieg

Nadchodzący finał WOŚP zostanie poświęcony zbiórce na potrzeby dziecięcej medycyny zabiegowej.

IB


Jedenastolatek ukończył półmaratony we wszystkich 50 stanach USA!

$
0
0

Podróże palcem po mapie to dla niego za mało. Pewien amerykański 11-latek pobiegł i ukończył półmaraton we wszystkich 50 stanach USA! Towarzyszyła mu w tym babcia. Na lekcjach geografii nie powinien mieć problemów z poprawnym wskazywaniem miast i miejscowości.

W miniony weekend młody Aiden Jaquez zawitał do Des Moines, stolicy stanu Iowa. Wynikiem 3:34:51 i przedostatnim miejscem w grupie wiekowej U14 zakończył swoje wyzwanie. Na mecie 50 półmaratonu czekali już kibice i koledzy z trasy, odziani w okolicznościowe koszulki.

Chłopiec ma szansę wpisać się do Księgi Rekordów Guinnessa. W USA funkcjonuje zrzeszenie osób, które podjęły się wyzwania przebiegnięcia 50 półmaratonów we wszystkich stanach. Najmłodszą osobą, która tego dokonała, jest 12-letnia Syrafina Mohammed. Chłopiec „poprawił” jej wynik, ale trzeba poczekać na oficjalne zgłoszenie do Biura Rekordów.

Mały Aiden swoją biegową przygodę rozpoczął w 2015 roku w Sarasocie na Florydzie. W półmaratońskim debiucie 7-latek uzyskał 3:16:57.

We wszystkich imprezach towarzyszyła mu babcia Kathleen. To ona zresztą zabrała chłopca na pierwszą imprezę biegową do San Diego, jeszcze w roli kibica.

Chłopiec lubi spędzać aktywnie czas. Gra w małej lidze bejsbolowej, a także uprawia piłkę nożną. Jego biegowa przyszłość pozostaje jednak wielką niewiadomą.

RZ

źródło: ABC13.com


Maraton Londyński szuka nowego sponsora tytularnego

$
0
0

Organizatorzy Maratonu Londyńskiego rozpoczęli poszukiwania nowego sponsora tytularnego, po tym jak decyzję o zakończeniu wieloletniej współpracy podjęła firma Virgin Money.

Grupa Virgin związana jest z  biegiem od 2010 r. Virgin Money – finansowa odnoga działalności firmy, pojawiła się w nazwie imprezy w 2014 r. Obecna umowa sponsorska obowiązuje do 2021 r. i jak zapowiedziano, decyzją Virgin Money nie zostanie ona przedłużona.

– Jako nowa firma z nowymi celami, musimy zmienić działania sponsoringowe i kierunek ich działań – powiedziała cytowana w informacji prasowej Helen Page, dyrektorka ds. marki i marketingu. Podkreśliła zaangażowanie marki w przyszłoroczne obchody 40-lecia Maratonu Londyńskiego (26 kwietnia 2020 r.).

– Nasza współpraca uczyniła imprezę najlepszym maratonem na świecie. W tym roku świętowaliśmy zebranie miliarda funtów na cele charytatywne, a czego aż 56o milionów zebraliśmy w czasie naszej kooperacji. Jesteśmy dumni, że to partnerstwo doprowadziło do powstania platformy (Virgin Money Giving), przez którą pieniądze biegaczy trafiają do wybranych organizacji charytatywnych – podkreślił Hugh Brasher, dyrektor Maratonu Londyńskiego. Podziękował marce Virgin za wieloletnią współpracę. – 12 lat to najlepsza ilustracja tego, jak udane było to partnerstwo – podkreślił.

Maraton Londyński poprawił własny rekord świata

Sponsorami Maratonu Londyńskiego pozostają producent sprzętu sportowego New Balance, firma ubezpieczeniowa Abott, serwis audiobooków Audible, producent napojów energetycznych Lozozade Sport oraz Tata Consultancy Services.

Maraton Londyński to najchętniej wybierana impreza biegowa na świecie. O numery startowe do tegorocznej edycji aplikowało ponad 450 tys. osób z całego świata. 

Szybki Maraton Londyński. Król Eliud Kipchoge! Henryk Szost... [WYNIKI, ZDJĘCIA]

Źródło: Virgin Money London Marathon / sportbusiness.com/news


Justyna Święty z brązem wojskowych Igrzysk [WIDEO]

$
0
0

Wojskowi meldują pierwsze wykonane zadania. Justyna Święty-Ersetic wywalczyła brązowy medal w biegu na 400 m podczas 7. Światowych Wojskowych Igrzysk Sportowych, rozgrywanych w Wuhan. To nie jedyny medal Polaków w Chinach.

Trzydziestu czterech polskich lekkoatletów w mundurach rozpoczęło we wtorek międzynarodową rywalizację. Część z nich ma już za sobą pierwsze starty w półfinałach i finałach, większość jeszcze czeka na swoje konkurencje. Sportowcy mają za sobą długi sezon, ale jak pokazują wyniki, armie innych krajów również wysłały do Chin swoich topowych zawodników, którzy nie tak dawno błyszczeli w Dosze.

W finale na 400 m najlepsza okazała się zawodniczka z Bahrajnu Salwa Eid Naser - mistrzyni świata z Katar, gdzie uzyskała rekord Azji i trzeci rezultat w historii konkurencji – 48.14. Choć mamy już koniec października, Eid Naser pozostaje w wysokiej formie. Po złoto sięgnęła z wynikiem 50.15, znacznie wyprzedzając rywalki.

Druga była Rosjanka Polina Miller z wynikiem 51.49, a brąz wywalczyła nasza Justyna Święty-Ersetic - 52.19.

Tuż za podium uplasowała się Małgorzata Hołub-Kowalik - 52.42.

Przed Polkami jeszcze bieg rozstawny 4 x 400 m, który odbędzie się w sobotę. Skład sztafety uzupełnią Anna Kiełbasińska i płotkarka Joanna Linkiewicz.

W konkursie pchnięcia kulą srebrny medal wywalczył Konrad Bukowiecki, który uzyskał wynik 21.84 m. Zwyciężył Brazylijczyk Dorlan Romani z odległością 22.36 m.

Brązowy krążek do polskiego dorobku dorzuciła młociarka Malwina Kopron - 67.12 m. Tu najlepsza okazała się Chinka Wang Zheng, brązowa medalistka mistrzostw świata w Dosze.

W finale na 800 m nie wystąpi Marcin Lewandowski, który w swoim biegu eliminacyjnym był drugi z czasem 1:52.13. Zwyciężył Kenijczyk Cornelius Tuwei (1:51.43). Nie wiemy jeszcze, czy brązowy medalista mistrzostw świata w Dosze wystąpi na 1500 m.

Szanse na medal na 800m ma za to Michał Rozmys, który wygrał swoją serię z 1:50.09.

Do finału dysku nie awansował Piotr Małachowski.

Ostatniego dnia rywalizacji w Wuhan, czyli 27 października, rozegrany zostanie bieg maratoński z udziałem Polaków. Start o godzinie 8 czasu lokalnego. W Polsce będzie wtedy 2 w nocy.

"Równy, a przy tym wysoki poziom" - polska kadra maratońska na 7. Wojskowe Igrzyska Sportowe

W klasyfikacji medalowej wojskowych Igrzysk prowadzą gospodarze z dorobkiem 119 medali, w tym 69 złotych. Polska zajmuje siódme z 41 medalami, w tym 4 złotymi - dwa w ratownictwie wodnym i po jednym w strzelectwie i żeglarstwie.

RZ


Viewing all 13082 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>